Piłkarskiemu sympatykowi w głowie może się zakręcić, kiedy słyszy, że Borussii Dortmund nie wystarcza 100 mln euro za 20-letniego Ousmane Dembélé. Tymczasem na peryferiach niewyobrażalnych pieniędzy Celta może puścić w świat najzdolniejszego ze swoich wychowanków za jedną dziesiątą tej sumy.
Pape Cheikh Diop, rówieśnik Dembélé, przed rokiem stał się częścią pierwszej drużyny Eduardo Berizzo, ale zanim Hiszpan z senegalskim rodowodem na dobre zadomowi się w szatni nowego trenera, Juana Carlosa Unzué, już go może nie być w La Liga. Tottenham, mający bliźniacze podejście do młodzieży jak na Balaídos, upatrzył sobie w nim gwiazdę na lata. A do tego Koguty posiadają to, co zadowoli każdego: gotówkę i ogromną perspektywę rozwoju.
Obok Ceballosa i Asensio
Większość dzieciństwa Pape spędził w rodzinnym Senegalu, gdzie nie było chłopców niemarzących o futbolowej karierze. Cheikh nie wyobrażał sobie zboczyć z tej drogi, czego nie akceptowała jego matka. Chciała, żeby jej pociecha obrała inny kierunek. „Mama chciała żebym się uczył i został kimś innym, bo w moim kraju każdy chce zostać kimś poprzez piłkę. Uciekałem, żeby pograć w piłkę” – wspomina pomocnik Celty, który z Czarnego Lądu na dobre „uciekł” sześć lat temu.
Kiedy mieszkałem w Senegalu wstawałem rano do szkoły, ale nie byłem w niej. Brałem plecak, zakładałem buty i szedłem trenować, a moja mama nie wiedziała o tym. Potem szedłem do domu mojego przyjaciela i po południu wracałem do siebie na obiad. Pytali mnie, jak było w szkole. Zawsze mówiłem, że dobrze – Pape Cheikh
W 2011 roku 14-letni Pape wyruszył do Hiszpanii, ojczyzny swojego ojca, który porzucił jego i matkę. Nie znał mowy Cervantesa, ale to nie było przeszkodą. Dzięki znajomościom wujka, agenta koszykarskiego, trafił do Międzynarodowego Klubu Przyjaźni w Palencii (region Kastylia i León), który zbiera z obcych ziem chłopców w wieku 10-18 lat i na miejscu oprócz futbolu uczy adaptacji w nowym świecie. Cheikh był na tyle pojętny, że już po roku trafił do Montañeros z… La Corunii, satelickiego klubu Deportivo. Ale to nie Dépor, wówczas po uszy umoczone w finansowych i sportowych tarapatach, zgłosiło się po obiecującego pomocnika jako pierwsze. Lokalnych rywali wyprzedziła Celta, o której filozofii połowów talentów z regionu już kiedyś pisaliśmy.
To był piłkarz, który robił różnicę. To był, bez wątpienia, najlepszy młody piłkarz, który kiedykolwiek grał w Kastylii i León – Juan Carlos Revilla, prezydent Międzynarodowego Klubu Przyjaźni w Palencii, o Pape Cheikhu
Dwa lata po opuszczeniu Senegalu, Diop chwycił Pana Boga za nogi – przebił się do jednej z topowych szkółek za Pirenejami i galisyjskiej reprezentacji U-16. Ale to nie koniec. Postępy w Celcie zwróciły uwagę selekcjonerów hiszpańskich młodzieżówek. W 2015 roku Pape wziął nawet udział w mistrzostwach Europy do 19 lat, z których przywiózł złoto. Ale to nie on grał pierwsze skrzypce w La Rojita – jako rezerwowy wchodził na ogony i z ławki podziwiał popisy dzisiejszych gwiazdorów, Marco Asensio i Daniego Ceballosa. Dużo silniejszego kopa do przodu dał mu debiut w pierwszej drużynie Celestes u Eduardo Berizzo, który miał miejsce w tym samym roku, chociaż potem lekko wyhamował.
Ojciec Berizzo
„Berizzo to mój futbolowy ojciec” – wyznał Cheikh początkiem poprzedniego sezonu. Już wtedy mógł przebierać w ofertach klubów, które zagwarantują mu minuty na boisku, ale wystarczyła deklaracja trenera, że nigdzie nie rozwinie się tak dobrze, jak w Vigo. Pape mógł ufać Argentyńczykowi – ze wszystkich kadetów to nad nim Toto rozciągnął największą opiekę i jego jako jedynego wciągnął do Celty A. Już na początku rozgrywek, w drugiej kolejce, dał mu zaprezentować się na tle Realu Madryt. Wizyty na Santiago Bernabéu 20-latek nie pamięta jednak dobrze – chwilę po wejściu na murawę jego nieudolna próba kontrataku dała Królewskim zwycięską bramkę na 2:1. Celestes wpadli w kryzys i już na prologu kampanii 2016/17 musieli wykaraskać się ze strefy spadkowej. Nie wróżyło to niczego dobrego kolejnym występom Diopa, ale trener dawał do zrozumienia swojemu pupilowi, że liczy na niego w kontekście walki na trzech frontach.
Obietnice Berizzo znalazły pokrycie dopiero pod koniec sezonu. Celcie nie szło w Primera División i narobiła sobie wstydu w półfinale Pucharu Króla z Alavés, ale w Lidze Europy naprawiała wszystkie wpadki. Pape został oddelegowany do zastępowania gwiazd w pierwszych dwóch rozgrywkach, ale ligowy mecz w pełnym wymiarze rozegrał dopiero w 31. kolejce. Piłkarz nie zniechęcił się jednak do deklaracji szkoleniowca nawet w czasie zimowego okienka transferowego, gdy do końca stycznia dostał ledwie 173 minuty w La Liga. Mógł wtedy odejść do Leganés. „I tak zagrałem więcej, niż się spodziewałem. Jestem zadowolony, że rozwijam się przy najlepszych” – skomentował transferowe plotki po sezonie, sugerując, że także u Unzué postąpi podobnie: „Moim pierwszym i jedynym wyborem jest Celta. Chcę zostać tutaj, bo wiem, że klub ufa mi, a ja ufam tu wszystkim”.
„Czarnuszek z tropikalnej Afryki”
Cierpliwość i pokora – to pierwsze cechy, które przychodzą na myśl o Diopie. Mało wyobrażalne, kiedy przypomnimy sobie, że ma dopiero 20 lat. Nie zraził się na epizodyczne występy w Celcie, ale ciężko pracował na uznanie trenera, co też docenił selekcjoner kadry U-21, zapraszając go na konsultacje przed tegorocznym EURO U-21. Nie odciął się od Senegalu, z którego ciężko o dobre wspomnienia, i regularnie wspomaga akademię FC Solar – w niej stawiał pierwsze piłkarskie kroki. Z nieznikającym uśmiechem nietrudno też było o sympatię w szatni. W niej skradł serca kolegów, śpiewając przed każdym treningiem piosenkę „Cola Cao”. Opowiada o… „czarnuszku z tropikalnej Afryki”.
Juan Carlos Unzué w Pape widzi defensywnego pomocnika. Sęk w tym, że Celta ma już Nemanję Radoję i Marcelo Díaza (W momencie pisania tekstu przyszłość Chilijczyka nie była jeszcze pewna, natomiast dziś już wiemy, że w najbliższej kampanii wystąpi w meksykańskim Pumas – przyp.red), a drużynę wzmocnił Stanislav Lobotka. Do tego piwoci, w założeniu Unzué, mają być najlepiej wyszkolonymi taktycznie i najwytrzymalszymi fizycznie piłkarzami w zespole. Nie ma jednak wątpliwości były selekcjoner galisyjskiej kadry U-18, Luis Santiago, że przed samymi obrońcami 20-latek powinien sobie radzić najlepiej: „Cechuje go ogromna siła fizyczna i wizja gry. Prawdopodobnie najwygodniejsza byłaby dla niego rola jedynego pomocnika defensywnego, ewentualnie wspieranego przez drugiego piwota. Jest dobrze ukształtowany technicznie i nigdy nie unika sytuacji stykowych”.
Zapowiada się, że przed Cheikhiem kolejny rok „na douczenie”. Pytanie tylko, czy następne lekcje futbolu nie odbędą się na Wyspach. Podczas sparingów Celty w Anglii, Tottenham zagiął parol na młodego Hiszpana i w minionym tygodniu rozpoczął podchody pod ewentualny transfer. Jeszcze w styczniu Pape nagrodzono kontraktem z klauzulą odejścia w wysokości 30 mln euro, ale prezydent Mouriño i dyrektor Miñambres usiądą do stołu, gdy Koguty wyłożą minimum 10 mln euro. Jeżeli dojdzie do transakcji, która zamknie się w okolicach tej sumy, niewątpliwie władze Tottenhamu skorzystają z promocji.