Każdy wielki klub potrzebuje rywalizacji między bramkarzami o miano numeru 1. Rezerwowy golkiper ma jednak niewdzięczną rolę. O ile trener nie stosuje rotacji, szanse na grę ograniczone są do minimum – zawieszenia lub kontuzji kolegi. W takich okolicznościach miejsce w pierwszym składzie stracił Miguel Ángel Moyà. Teraz jednak, gdy na stole chirurgicznym znalazł się Jan Oblak, przyszła kolej na Hiszpana między słupkami.
– To bardzo doświadczony piłkarz, zwłaszcza w Primera División. Jestem przekonany, że poradzi sobie wspaniale. Nie raz przecież udowodnił, że stać go na bardzo dużo i potrafi być filarem zespołu – przyznał Diego Simeone, gdy po ocenieniu stanu zdrowia Jana Oblaka lekarze zapowiedzieli, że przerwa słoweńskiego portero potrwa od trzech do czterech miesięcy.
Luksusowy rezerwowy
Spokój trenera, przynajmniej z początku mógł się wydawać wręcz przesadny. – Kiedy wchodzi do bramki, robi co do niego należy. To bramkarz, który zapewnia spokój całej drużynie – wtórował trenerowi José Francisco Molina, który kiedyś strzegł bramki Atleti. Słowa puszczone mimochodem to było za mało, by uspokoić fanów. Zauważmy, że Los Rojiblancos przechodzili trudny okres, w którym Oblak był prawdopodobnie najlepszym zawodnikiem zespołu. Słoweniec otrzymał nawet nagrodę Mahou, dla najlepszego piłkarza Los Colchoneros w grudniu. Ponadto brak rytmu meczowego jego zmiennika nie nastrajał optymistycznie. Poza sporadycznymi występami w Pucharze Króla Moyà nie bronił w meczach o punkty od prawie dwóch lat. Niepokój związany z obsadą bramki wydawał się więc uzasadniony. Moyi wystarczyły jednak cztery mecze, by dziennikarze zajmujący się klubem z Vicente Calderón przestali bić na alarm.
W ostatnim meczu ligowym z Eibarem rozegrał trzecie spotkanie bez straty bramki. Brak podstawowego do tej pory portero Atleti przechodzi niezauważony. Co więcej, Moyà już w tych paru meczach zdążył się popisać kilkoma paradami. Interwencja, która uratowała Atleti – pisał AS po pierwszym ligowym meczu Hiszpana w tym sezonie. Dodatkowo Moyà wykręca lepsze statystyki od klubowego kolegi. W 6 spotkaniach Miguel wpuścił 2 bramki, co daje średnią 0,33 gola. Współczynnik Oblaka (0,71) jest natomiast w tym sezonie zaskakująco wysoki, jeśli byśmy go porównali z poprzednimi rozgrywkami (0,47). Ze względu jednak na to, iż dotychczasowe mecze mogą nie być wystarczającym materiałem poglądowym, warto zasięgnąć do wcześniejszych statystyk Hiszpana, by oszacować, jak pod nieobecność Oblaka będzie sobie radzić Atlético.
Statystycznie, Moyà jest w czołówce najlepszych bramkarzy Atlético. W 48 oficjalnych meczach Hiszpan zachował czyste konto 26 razy. W tym czasie wpuścił 32 bramki (0,67 gola na mecz). Oczywiście, zarówno Oblak jak i ich poprzednik, Courtois rozegrali znacznie więcej spotkań, na przestrzeni których nie łatwo byłoby utrzymać aż taką regularność.
Zawodnik | Średnia straconych bramek na mecz | Gole | Mecze |
---|---|---|---|
Jan Oblak | 0,63 | 59 | 93 |
Miguel Ángel Moyà | 0,67 | 32 | 48 |
Thibaut Courtois | 0,81 | 126 | 154 |
Rodri | 0,84 | 143 | 170 |
Madinabeytia | 0,93 | 221 | 236 |
Pierwszy po Courtois
Moyà przez kilka lat uchodził za bardzo utalentowanego bramkarza. Na taką renomę zapracował sobie w Majorce, gdzie w wieku 15 lat spotkał się ze swoim późniejszym trenerem i asystentem Diego Simeone, Germánem Burgosem. Ponoć to właśnie krępy Argentyńczyk przeforsował pomysł sprowadzenia golkipera Getafe do Madrytu. Co ciekawe, sztab szkoleniowy Atlético nie zmienił zdania, mimo tego, iż w sezonie poprzedzającym kupno Hiszpana, Atlético wygrało z Getafe 7:0. Uprzedzając pytania – tak, Moyà zagrał w tym spotkaniu i nie, nie wszedł z ławki w doliczonym czasie gry, gdy było już pozamiatane. Grał w pełnym wymiarze czasu.
Tak czy owak Atlético zapłaciło za Miguela 3 miliony €. Od początku było jasne, że będzie pełnił rolę drugiego portero w ekipie El Cholo. Przychodzę do tego klubu, by rywalizować o miejsce w pierwszym składzie – powiedział po złożeniu podpisu na kontrakcie, chociaż mało kto w to wierzył. Trudno było sobie jednak wyobrazić, by Simeone właśnie jemu powierzył zadanie zastąpienia rewelacyjnego Thibaut Courtois. Solidny Moyà? Wydawało się, że to nie ten rozmiar kapelusza. Wszak mówimy o rewelacyjnym Belgu, pierwowzorze „thibautingu”, czyli popularnego w mediach społecznościowych trendu, polegającego na wrzucaniu zdjęć przypominających interwencję Courtois. Jak wielkie musiało być więc zdziwienie, gdy startujący z przegranej pozycji Miguel wygrał rywalizację z najdroższym bramkarzem w historii Primera División* o miejsce między słupkami.
Bayer Leverkusen, czyli déjà vu?
Piłkarze wiedzą, że ja nie mam z nikim żadnych układów. Lepszy będzie grał więcej – przyznał przed rozpoczęciem sezonu Simeone. Więcej, przynajmniej przez pierwsze pół roku grał Hiszpan. W sezonie 2014/15 Miguel Ángel Moyà występował w La Lidze i Lidze Mistrzów, choć według początkowego zamysłu El Cholo, były portero Getafe miał bronić tylko w Primera División. Oblak z kolei mógł się wykazać w Champions League i Copa del Rey. Jednak debiut Słoweńca w meczu z Olympiakosem okazał się bezlitosną weryfikacją młodego golkipera. Jedyną nadzieją na częstszą grę późniejszego zdobywcy Trofeum Zamory poza Pucharem Króla było więc zawieszenie lub kontuzja kolegi.
Uraz przyszedł w najmniej spodziewanym momencie – w rewanżowym starciu 1/8 Ligi Mistrzów z Bayerem Leverkusen. W 23. minucie meczu boisko opuścił Moyà. Zastąpił go Oblak. Po kilku minutach Atlético wyszło na prowadzenie. Wynik 1:0 oznaczał dogrywkę, która nie nie przyniosła rozstrzygnięcia. W seriach jedenastek trzykrotnie pomylili się zawodnicy Leverkusen. Dwa strzały były niecelne, jeden został zatrzymany przez Oblaka. Słoweniec wchodząc na murawę sprawiał wrażenie zestresowanego, ale zaliczył poprawny występ.
Dla Atlético wszystko przebiegało perfekcyjnie, dla Moyi niekoniecznie. Mijały tygodnie i zbliżał się powrót Hiszpana. Zanim to nastąpiło, nikt już nie podważał tego, że Jan ma pewne miejsce w pierwszym składzie. Słoweniec prezentował się wyśmienicie, a wiele jego interwencji ratowało zespół przed stratą punktów. Po kontuzji Moyà został już jednak na rezerwie, skąd musiał już obserwować wyczyny Jana Oblaka. Hiszpan zaakceptował rolę rezerwowego. Według mediów ma dobre relacje z Oblakiem, choć nie jest to zbyt często spotykane wśród golkiperów rywalizujących o miano numeru 1. Miguel jest ponoć szczęśliwy w Madrycie. Czy podoba mi się ta rywalizacja? To skomplikowane. Jeśli to potwierdzę, może to zostać źle odebrane. Jeśli zaprzeczę, podobnie. Nie chcę tworzyć konfliktów w szatni – mówił wiosną 2015 roku. Balearczyk jest pozytywnie oceniany przez Simeone zarówno na boisku jak i poza nim. Moyà trzyma w ryzach szatnię zespołu jako jeden z bardziej doświadczonych zawodników.
Dla Moyi kontuzja Oblaka jest w pewnym sensie powrotem karmy – w podobnych okolicznościach może odzyskać miejsce, które stracił niespełna dwa lata temu. Czy jest to możliwe? Od tamtej pory, jego kolega z zespołu poczynił niebywały progres, będąc dziś wśród czołówki najlepszych bramkarzy na świecie. Wylosowanie Bayeru Leverkusen w 1/8 finału Champions League może być więc złym omenem dla Hiszpana. Według prognoz sztabu medycznego Atlético, Oblak powinien być gotowy na rewanżowy mecz z Aptekarzami. Leverkusen drugi raz zepnie klamrą nadzieje Moyi na regularną grę?
* – biorąc pod uwagę tylko transfery do LaLiga.