
Autor: Bolow Schumann
Trzech kandydatów do tegorocznej Złotej Piłki zostało wybranych. Bzdura, został wybrany jeden. Jest on rok w rok wybierany, aby asystować dwóm panom, którzy kilka lat temu załatwili sobie stałą rezerwację do stolika dla trzech osób. Stolika, do którego podają złoty, okrągły przedmiot pożądany przez miliony piłkarzy na świecie.
Ten tekst nie będzie o Francku Riberym, ponieważ jego zadanie w całym tym wydarzeniu zostało już opisane akapit wyżej (po cichu sądziłem, że to Ibra będzie pełnił tę rolę, przynajmniej mielibyśmy ciekawsze wypowiedzi w mediach). Nie chcę również rozpisywać się nad zaletami czy wadami któregokolwiek z kandydatów. Wszędzie tego pełno. Chcę się podzielić paroma uwagami, które nasunęły mi się przez te ostatnie kilka tygodni obserwowania hiszpańskich mediów. Wszystko zaczęło się jakiś czas temu od prowokującego zachowania szefa FIFY, Josepha Blattera…
Od kilku już lat (to znaczy od kilku gali rozdania Złotej Piłki) większość fanów futbolu wyrobiła sobie zdanie na temat swoich preferencji. Cztery lata dominacji Messiego w rankingu do tej nagrody przyczyniły się do tego, że do Szwajcara przylgnęła łatka ulubieńca talentu Argentyńczyka. Oliwy do ognia dodało jedynie takie zachowanie szefa światowej federacji piłkarskiej:
Nazwanie Messiego „good boy”, początkowe omijanie nazwiska Ronaldo (określanie go jako „the other one”), a później pajacowanie ruchów Cristiano na boisku już może zostać odebrane jako oburzające. Gdy prawie wszyscy myśleli (w tym ja, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem ten filmik), że będzie to kolejna wymijająca — choć dość sugestywna — odpowiedź na zadane pytanie o najlepszego piłkarza świata, Blatter strzelił sobie w stopę trzema słowami — „I prefer Messi”.
Potem nadeszła lawina. Lawina newsów i opinii ekspertów, tych bardziej i tych mniej istotnych, na temat tego, co się wydarzyło. Cristiano odpowiedział w swoim stylu, znaną już chyba wszystkim cieszynką (od 01:40). Warto przyjrzeć się transparentom, które przed meczem pokazywała publiczność na Bernabéu — UEFA Mafia, Blatter Dimisión oraz hasło UEFA „RESPECT” z bardzo wiele znaczącym znakiem zapytania.
Od tamtego momentu Złota Piłka to temat, który w hiszpańskiej prasówce wypełnia ciszę między kolejnymi kolejkami ligowymi czy też spotkaniami pucharowymi. Typowy zapychacz, który rozpisany na małym schemacie wygląda mniej więcej tak:
— Blatter stara się ratować twarz;
— Ronaldo obraża się i odmawia przyjścia na galę;
— kolejni znani świata futbolu i nie tylko (np. premier Mariano Rajoy) wypowiadają się co do swoich faworytów do wygrania nagrody;
— Ronaldo jednak przemyśli sprawę: może wpadnie;
— FIFA tym czasem wystosowuje oficjalny list do Realu z prośbą o potwierdzenie przybycia piłkarza;
— Florentino Perez nie deklaruje jej w stu procentach, zostawia wybór w rękach CR7…;
— …który wysyła prasie sprzeczne sygnały.
Spieszę z rozwiązaniem zagadki tytułu tego tekstu. Wszyscy zapewne wiecie, jakim szambem są komentarze pod newsami, kiedy spierają się miłośnicy Realu Madryt oraz FC Barcelony. Skusiłem się jednak na rzucenie okiem na kilka z nich. Powtarzalnym elementem było nazywanie przez antimadridistas Złotej Piłki jako Balón de lloro („piłka płaczu”, po hiszpańsku Złota Piłka nosi nazwę „Balón de oro”). Chodzi oczywiście o podsumowanie całej tej sytuacji i nawiązanie do łez Portugalczyka, których wielokrotnie na murawie się nie wstydził, zresztą tak samo jak swojej wrażliwości.
Całkiem zabawnie wyglądają również grafiki stworzone na potrzebę tego, co się dzieje. I ta słynna już „inyustisia” (niesprawiedliwość), która spotkała reprezentację Portugalii po odpadnięciu w karnych w półfinale Mistrzostw Europy 2012.

„Co za niesprawiedliwość…” | Autor: R4six
Wielka telenowela pod tytułem „Czy Cristiano Ronaldo pojawi się na gali wręczenia Złotej Piłki?” trwała w najlepsze aż do niedawna, kiedy to Portugalczyk postanowił zakończyć ten cyrk. W strefie mieszanej po niedawnym meczu z Celtą, naciskany przez media kolejnymi pytaniami, ostatecznie potwierdził obecność na gali, która odbędzie się już dzisiaj.
„Mogę powiedzieć tylko tyle, że będę na gali. To dla mnie temat zamknięty i nie chcę już o tym więcej rozmawiać. Jeśli wygram, będzie bardzo dobrze. Jeśli nie, trudno, życie toczy się dalej” — uciął błyskawicznie temat.
Pomimo tego, iż nie za bardzo interesują mnie takie sytuacje (nie przywiązuję żadnej wagi do nagród indywidualnych, w których nie decyduje statystyka, a jedynie ludzka opinia i prywatne sympatie), chętnie zobaczyłbym minę Blattera, który odczytuje nazwisko nieobecnej gwiazdy Realu Madryt.
Pytanie od redakcji: a jak cała sprawa wygląda w waszych oczach? Komu, waszym zdaniem, należy się nagroda? Zapraszamy do dyskusji.

Autor: Bolow Schumann