
Fot. Marca
Kiedy przed rokiem przetarły się szlaki Realu i Borussii, wszyscy dziennikarze jednoznacznie wskazywali faworyta. Co się jednak stało później, sympatycy klubu z Madrytu chcieliby jak najprędzej wymazać z pamięci. Choć skład personalny niemieckiej drużyny znacznie się zmienił, to do dwumeczu podchodzą podobnie jak w zeszłym sezonie, z przegranej pozycji. Jak na to wszystko patrzy Michał Trela z Przeglądu Sportowego?
Michał Trela (Przegląd Sportowy):
Stwierdzenie, że Real Madryt zagra z zupełnie inną Borussią Dortmund niż rok temu jest truizmem – to wiedzą wszyscy. W pierwszym meczu z zeszłorocznego składu, który rozbił Real 4:1 będą mogli wystąpić tylko Roman Weidenfeller, Łukasz Piszczek, Mats Hummels i Marco Reus. Ta Borussia na pewno jest inna, ale czy na pewno słabsza?
55 punktów w Bundeslidze uzbierał Dortmund na tym etapie sezonu rok temu. Dokładnie tyle samo, co obecnie. To, że przepaść pomiędzy Bayernem a Borussią się powiększyła jest zasługą jeszcze większej regularności Bawarczyków niż jakiejś gwałtownej obniżki formy drużyny Juergena Kloppa. Ta w lidze gra tak samo, w Lidze Mistrzów wygrała najtrudniejszą grupę mimo olbrzymich problemów kadrowych, a w Pucharze Niemiec jest już w półfinale – rok temu odpadła etap wcześniej. Największą przewagą zeszłorocznej Borussii nad obecną jest fakt, że o tamtej już wiemy, że była w stanie rozbić Real i awansować do finału, a o tegorocznej jeszcze tego nie wiemy.
Oczywiście olbrzymich problemów kadrowych dortmundczyków bagatelizować nie sposób. Na głowę Kloppa spadają w tym sezonie same hiobowe wieści, ale jak na skalę problemów Borussia radzi sobie znakomicie. Sokratis Papasthatopoulos nie gra może tak pewnie jak Neven Subotić, ale to bardzo solidny środkowy obrońca. Jakub Błaszczykowski w najwyższej formie dawał drużynie więcej niż Pierre-Emerick Aubameyang, za to Gabończyk ma coś, czego nie ma Polak – świetnie odnajduje się pod bramką. W tym sezonie zdarzało mu się już być najgorszym na boisku i… strzelać dwa gole. To mimo wszystko wielka wartość dla drużyny. Największy problem Borussia w Madrycie może mieć z obsadą środka pola. Nuri Sahin i Sebastian Kehl to nie są na papierze źli zawodnicy, ale w obecnej formie zdecydowanie odstają od pary, jaką rok temu tworzyli Ilkay Guendogan ze Svenem Benderem. Trudno sobie wyobrazić, żeby doświadczony kapitan z szukającym formy Turkiem, nawiązali walkę w środkowej strefie z Alonso, Modriciem i Di Marią. Sporą stratą jest też wypadnięcie lewego obrońcy Marcela Schmelzera. To nie jest defensor idealny, ale jednak w miarę solidny. A ustawiany na tej stronie Erik Durm, jeszcze parę miesięcy temu ściągany z Mainz jako napastnik, radzi sobie – delikatnie mówiąc – średnio. W sobotnim meczu ze Stuttgartem momentami ośmieszał go Ibrahima Traore. Jak więc mówić o powstrzymaniu Garetha Bale’a?
Osobna kwestia to brak Roberta Lewandowskiego w pierwszym spotkaniu. Sebastian Kehl nie ukrywa, że Borussia nie jest w stanie obecnie zastąpić Polaka i jej głównym celem będzie w Madrycie osiągnąć wynik, który pozwalałby jeszcze nawiązać walkę na swoim stadionie. Powrót “Lewego” na rewanż będzie olbrzymim wzmocnieniem Borussii. Polak już w poprzednich latach był dla dortmundczyków kluczową postacią, bo nie tylko strzelał i asystował, ale też przytrzymywał piłkę. Teraz wyraźnie poprawił jeszcze drybling, co było widać chociażby w ostatnich meczach z Hannoverem 96, kiedy minął pięciu graczy i zdobył gola, czy ze Stuttgartem, gdy po jego rajdzie podyktowano rzut karny. W Madrycie zastąpi go Aubameyang, dobrze nadający się do gry z kontrataku i mający pod bramką rywali po prostu szczęście, a po prawej stronie pomocy powinien biegać Kevin Grosskreutz. Choć robi się z niego “drewniaka”, to całkiem solidny grajek, który daje radę na każdej pozycji i w każdym meczu. Akurat w nim nie szukałbym słabej strony Borussii.
Niewątpliwą mocną stroną Dortmundu jest umiejętność grania z wielkimi rywalami, którą było widać nie tylko w zeszłym sezonie, ale także w trwających rozgrywkach – w spotkaniach z Napoli w Dortmundzie czy z Arsenalem w Londynie. Borussii większe problemy sprawia zmobilizowanie się na mecze z niemieckimi średniakami czy słabeuszami, lecz wielkie wyzwania napędzają zespół. Poza tym, drużyna Kloppa nie ma już żadnej presji. Celem na ten sezon w Lidze Mistrzów był awans do ćwierćfinału, a po trafieniu na Real, nikt już w Niemczech nie oczekuje od Borussii niczego więcej niż tylko uniknięcia blamażu, jaki stał się udziałem Schalke. Borussia może wyjść i grać, jak potrafi. A potrafi nadal bardzo dobrze.
Zdecydowanym faworytem rywalizacji pozostaje Real, ale rok temu było dokładnie tak samo. Napisałem, że to Bayern stał się mocniejszy, a nie Borussia słabsza i podobnie można pewnie powiedzieć o Realu. Jeśli madrytczycy zagrają na swoim najwyższym poziomie, to awansują. Ale jeśli okażą choć trochę słabości, Dortmund nie będzie miał litości. Ta drużyna jest inna, ale dalej ma mentalność zwycięzców.