Simone Zaza nazywany był kiedyś “włoskim Anelką”, “lepszą wersją Vieriego” lub nawet “nowym Ibrahimoviciem”. Niedawno został wypożyczony do Valencii, która potrzebuje go tak równie bardzo, jak on jej.
Ostatnia z wymienionych wyżej łatek doklejonych do Zazy pojawiła się najwcześniej i jest najłatwiejsza do rozszyfrowania. Nazwanie Włocha “nowym Zlatem Ibrahimoviciem” powodowane było treningami taekwondo. Niemal każdy piłkarz w ostatnich latach, który ćwiczył sztuki walki porównywany jest do wybitnego Szweda, więc nie ma w tym nic zaskakującego. A, choć trudno dziś w to uwierzyć, podobieństwa można było się także dopatrzeć w sposobie uczesania Zazy. Jako nastolatek przez pewien czas nosił bowiem długie włosy.
“Uważaj na Zazę”
Młodzieńca z Policoro nad Zatoką Tarencką z Ibrahimoviciem łączył również krnąbrny charakter. Niewiele brakowało, a mógłby mu on zamknąć drogę do poważnej kariery. W wieku szesnastu lat utalentowany Zaza trafił do Atalanty. Z Bergamo do Mediolanu, a więc wielkiego miasta, jest już tylko rzut beretem. Nic więc dziwnego, że nastolatkowi pozbawionemu kontroli rodziców trudno było utrzymać się w ryzach. Być może zachłysnął się szybkim debiutem w Serie A, występami w juniorskich reprezentacjach Włoch i uwagą, którą na sobie skupiał, a być może nie był jeszcze gotowy na grę w profesjonalnych rozgrywkach. W każdym razie Atalanta oddała go do Sampdorii Genua, a ta wypożyczała do klubów z niższych lig. Niewykluczone, że Zaza nadal błąkałby się po prowincjach wielkiej piłki, gdyby nie trafił na Stefano Cuoghiego.
Były piłkarz Milanu i Parmy w lutym 2012 roku został trenerem Esperii Viareggio. Dwa miesiące wcześniej do tego trzecioligowego klubu wypożyczony został Simone, który w tym czasie zdobył jednego gola w sześciu meczach. “W klubie wszyscy ostrzegali mnie, żebym miał oko na Zazę” – wspominał po latach Cuoghi. “Mówili mi, że Simone jest szalonym dzieciakiem, ma nie po kolei w głowie i będą z nim problemy. Udało mi się jednak do niego dotrzeć. Zmienił się, nie sprawiał problemów, a na boisku harował za dwóch” – opowiadał szkoleniowiec. Zaza w łaski nowego trenera wkupił się strzelając dwa gole w jego debiucie. Potem zdobył jeszcze osiem bramek i było pewne, że w Lega Pro (trzecia liga włoska) nie może zostać.
Choć często powtarza się, że przełomowym sezonem dla Zazy był ten z lat 2012/2013, to jednak Cuoghi pomógł napastnikowi zatrzymać powolny, acz konsekwentny zjazd na coraz niższe poziomy. Wiadomo, Zaza wciąż był relatywnie młody, być może tak czy inaczej odbudowałby się i wrócił do Serie A. To jednak Stefano Cuoghi tak odmienił karierę Zazy, że ten w kolejnym sezonie strzelił 18 goli w Serie B, po czym na zasadzie współwłasności trafił do Juventusu i Sassuolo. Występował jednak w barwach Neroverdich i to właśnie w trakcie gry w tym klubie został porównany do Christiana Vieriego. “Zaza jest klasycznym środkowym napastnikiem, podobnym do Vieriego. Obaj zresztą są lewonożni, ale Simone ma lepszą technikę” – chwalił Simone Luigi Delneri, który trenując Atalantę dał nastolatkowi zadebiutować w Serie A.
Z trzeciej ligi do reprezentacji
Zaza tymczasem świetnie odnalazł się w Sassuolo, dla którego był to pierwszy sezon we włoskiej elicie. Gol Zazy w drugiej kolejce w przegranym 1:4 meczu z Livorno był więc pierwszym w historii trafieniem Sassuolo w Serie A. Łysy napastnik prezentował się na tyle dobrze, że we wrześniu 2014 roku zadebiutował w reprezentacji Włoch. Niewiele ponad rok wcześniej spadał z Ascoli do Lega Pro, z której dopiero co się wyrwał, a kilkanaście miesięcy później Antonio Conte dał mu zadebiutować w drużynie narodowej. I to przeciwko reprezentacji Marco van Bastena, idola Zazy. Włoch już w pierwszym meczu wywalczył rzut karny, a pięć dni później pokonał bramkarza Norwegów.
Latem 2015 mógł już przebierać w ofertach, ale najbliżej mu było do Juventusu. Wprawdzie w międzyczasie zniesiona została instytucja współwłasności, ale “Stara Dama” zapewniła sobie prawo do wykupienia gracza za 18 milionów euro. To na co zwracali uwagę jego koledzy z zespołu, to koncentracja Zazy na zadaniach. “To wciąż młody napastnik, ale jest bardzo dojrzały. Może być znakomitym piłkarzem” – stwierdził Leonardo Bonucci. To pokazuje jak wielką przemianę przeszedł od czasu gry w Viareggio.
Transfer do Juve zmniejszyło tempo rozwoju Zazy. Trener Massimiliano Allegri chwalił go wprawdzie za realizację założeń taktycznych, ale jednak poprzedni poprzednią kampanię wielu kibiców traktuje jako rozczarowanie. To trochę podobny przypadek do sytuacji Mario Mandžukicia z czasów gry w Bayernie Monachium. Fani oczekują od napastnika przede wszystkim skuteczności na poziomie Roberta Lewandowskiego, a znacznie niżej cenią atakującego, który jednocześnie jest pierwszym obrońcą. Zwłaszcza, że w Turynie był już właśnie Mandžukić, a więc zawodnik grający w podobnym stylu, mający przy tym lepsze warunki fizyczne i większe doświadczenie.
Na wizerunku Zazy najbardziej zaważyła jednak końcówka sezonu. Były gracz Atalanty zdobył z Juventusem mistrzostwo, a następnie Puchar Włoch. Podczas świętowania tego ostatniego biegał po boisku z flagą Sassuolo. Było to o tyle ujmujące, że Zaza mógł świętować podwójnie, gdyż pokonując w finale Coppa Italia Milan, Juventus zapewnił poprzedniemu zespołowi Zazy udział w Lidze Europy. Napastnik znalazł więc sympatyczny sposób na podziękowanie klubowi, który go wypromował.
#ZazaDance
Miesiąc później Zaza stał się jednak pośmiewiskiem. Chodzi oczywiście o rzut karny w meczu 1/4 finału mistrzostw Europy, który Simone w widowiskowy sposób zmarnował. Internet zalały prześmiewcze memy porównujące piłkarza do ratlerka czy bazyliszka biegającego po wodzie. Ruchy Zazy sparodiował nawet Dirk Nowitzki.
Po turnieju we Francji wyśmiewany Zaza został wypożyczony do West Hamu United. Nazwano go wówczas “drugim Nicolasem Anelką”, gdyż podobnie jak Francuz, niezbyt dobrze będzie wspominany przez większość kibiców Juventusu. Ponadto obaj mają zbliżoną fizjonomię: łyse głowy i gęsty zarost. W Londynie Zaza znów jednak zawiódł i po raz drugi jego wypożyczenie zostało skrócone (w 2011 roku Juve Stabia po pięciu miesiącach odesłało go do Sampdorii).
Nowy napastnik Valencii jest dziś kojarzony głównie z rzutem karnym podczas Euro 2016, ale to krzywdzące skojarzenie. Mimo nieudanych miesięcy, to wciąż napastnik mogący pomóc drużynie. Łatwiej będzie mu przekonać do siebie trenera, ponieważ szkoleniowcy cenią go za umiejętności taktyczne. To pracowity napastnik będący pierwszym obrońcą w zespole, często karany przez to żółtymi kartkami. Waleczny i zaangażowany, czego tak bardzo przecież brakowało Nietoperzom. Ma problemy ze skutecznością, zwłaszcza, gdy rywale go rozpracują, ale w duecie lub tercecie z innymi atakującymi powinien sobie poradzić. A kibice? Na pewno oczekują goli, bez nich Zaza nie wkupi się w ich łaski. Z pewnością jednak fani mogą być zadowoleni, że Simone trafił do Walencji, ponieważ będą mieli okazję wypatrywać na trybunach Chiarę Biasi. Partnerka piłkarza i blogerka, na Instagramie jest popularniejsza od Zazy i, prawdę mówiąc, nie ma się czemu dziwić.
Choć Valencii spadek raczej nie grozi, bo personalnie jest to zespół zbyt silny na pałętanie się w dole tabeli, a pod wodzą Voro Nietoperze prezentują najlepszy futbol w sezonie, to wciąż potrzebują dobrego napastnika. Mają prawo oczekiwać, że Włoch pomoże klubowi przestać być pośmiewiskiem. Podobnie, jak Valencia ma pomóc Simone, by i on przestał być obiektem kpin.