
Eibar – Deportivo
Kto by pomyślał, że po pierwszych dwóch kolejkach Eibar – absolutny żółtodziób w La Liga – zaadaptuje swoją filozofię na najwyższym poziome szybciej, niż mistrz z 2000r. i częsty bywalec ligowego podium z początku XXI w. Faktem jest, że Deportivo wprowadza w stan nieustającej irytacji swoich fanów. Co awans wielkie nadzieje i, co wkurzające, obietnice bez pokrycia. Victor Fernández ze zlepku indywidualności miał zbudować drugą Barcelonę, na razie zadanie go przerasta, a oczko w dotychczasowej klasyfikacji zawdzięcza stoperom Rayo. Na szczęście swego dopiął w ostatnich dniach okna transferowego, kiedy szeregi Dépor wzmocnili ci, których ewidentnie brakowało drużynie – dwóch stoperów i napastnik. Czy to już wystarczająca recepta na upragnione utrzymanie? Przeszkodą ku temu ma być rewelacyjny Eibar, z obiecującym Gaizką Garitano przy sterach. Z minionych rozgrywek Segunda División Baskowie pamiętają wygrany 2:1 pojedynek na Ipurua, na tym samym stadionie oddadzą serce za kolejne zwycięstwo. Z (na razie?) bladymi Deportivistas o trzy oczka trudno być nie powinno. Za romantycznym futbolem Eibaru stoi cała Hiszpania, El Riazor fani opuszczają z politowaniem. Zdecydowanie w La Corunii los się nie uśmiecha. Przynajmniej tymczasowo. Złe dobrego początki?
Starcie dwóch beniaminków, niewątpliwie w cieniu sobotnich hitów, wydaje się trzecim w kolejności obiektem zainteresowań obserwatorów. W porównaniu z Realem, Atlético, Barceloną, czy Athletikiem piłkarze Fernándeza i Garitano nie odczuli na własnej skórze działania wirusa FIFA. Mało tego – w obu zespołach lwia cześć zawodników mogła spokojnie, bez zmian klimatu (spowodowanych wyjazdami na reprezentacje) przygotować się do poniedziałkowego meczu. Kto powiedział, że zamknięcie kolejki musi być nudne?
Barcelona – Athletic
Przystawka przed sobotnimi derbami Madrytu będzie nadzwyczaj syta. W trzeciej kolejce zmagań naprzeciw sobie staną wszystkie ekipy reprezentujące Hiszpanię w Lidze Mistrzów. Na pierwszy ogień Barcelona Luisa Enrique podejmie Athletic na Camp Nou.
Faza transformacji Lucho Enrique trwa w najlepsze. Kto postawił przed sezonem pieniądze, że szkoleniowiec Dumy Katalonii wypromuje w ciągu dwóch kolejek młodziana z cantery prosto do pierwszej reprezentacji jest dziś potwornie bogaty! Munir El Haddadi, piłkarz o marokańskich korzeniach sieje furorę w kraju za sprawą debiutu w drużynie Vicente del Bosque, także dokonania przed, jak i w czasie rozgrywek budzą podziw. Jak to możliwe, że o człowieku znikąd jest głośniej niż o Messim przed starciem z Baskami? A przecież w poczekalni na szansę oczekują kolejni, których obecność może zaskoczyć publikę.
Tyle że nie każdy eksperyment wypali. Doskonale wie to Ernesto Valverde. Wypłynął ze swoimi Lwami na głęboki ocean łapiąc grzbiet fali. Teraz niczym herszt pirackiej bandy chce ograbić barceloński okręt. I to na obcym akwenie. Co lepsze: każdy na pokładzie – od majtków, przez nawigatora, aż do kapitana – pragnie zatopić przeciwnika na Camp Nou. Zdaniem Beñata Athletikowi nie straszny nikt, Gurpegui podchodzi ostrożnie, choć równie bojowo, w życiowej formie są Aduriz i Iturraspe. Pozostali poniżej swojego poziomu nie zejdą. W rundzie jesiennej 2013 trafienie Ikrea Muniaina dało Baskom trzy punkty w rywalizacji z Barceloną (wtedy na San Mámes), jutro słabsi nie będą. Oczekujemy partidaza! A potem chwila oddechu i derbi madrileño.
Tomasz Pietrzyk
Real Madryt – Atlético
Madryckie derby to zdecydowanie widowisko z najwyższej półki. Przedsmak mieliśmy już w Superpucharze Hiszpanii, gdzie mimo zaledwie trzech bramek w dwumeczu, obie ekipy zaprezentowały całkiem niezły poziom. Co jest więc powodem średniej formy obu drużyn na starcie temporady 2014/15? Wszak zarówno Real jak i Atlético początku obecnego sezonu nie mogą zaliczyć do udanych. Królewscy przegrali z Realem Sociedad aż 2:4, a ekipa Diego Simeone męczyła się z Rayo Vallecano i niewiele brakowało do wielkiej sensacji, gdyż w drugiej połowie chłopcy Paco Jémeza naciskali na mistrzów Hiszpanii. Czyżby zawodnicy obu ekip cierpieli na brak emocji, adrenaliny w starciach z teoretycznie słabszymi rywalami? Na pewno nie można wszystkiego zrzucać na niską motywację. Los Blancos zagrali z drużyną z Donostii fatalnie w defensywie oraz gubili się podczas stałych fragmentów (co zresztą ekipa Simeone także może skrzętnie wykorzystać). Natomiast Rojiblancos wyraźnie nie są jeszcze zgrani, brakuje im polotu, choć kadrowo nie są wcale gorsi niż w tamtym sezonie. Wiele zależeć będzie od Antoine’a Griemzanna, który w każdym momencie, jednym genialnym zagraniem może przesądzić o losach meczu.
W dotychczasowych starciach pomiędzy Realem a Atlético, aż w 56% meczów górą byli ci pierwsi. Do tej pory ekipy te spotykały się aż 167 razy, 93 razy zwycięstwo odnosili Królewscy, 40 meczów zakończyło się wygraną Rojiblancos, a 34 przypadkach padał remis. Bardziej utytułowany klub z Madrytu strzelił w tych spotkaniach 304 gole, a ich rywale 219. W ostatnich pięciu spotkaniach na Bernabeu, trzy razy tryumfowali Los Blancos, natomiast dwa razy wygrywało Atlético. Trzeba jednak podkreślić, że obie wygrane miały miejsce stosunkowo niedawno, bo w 2013 roku. Podopieczni Simeone potrafią grać na tym stadionie i co ciekawe, w starciach przeciwko Realowi idzie im tam ostatnio lepiej niż na własnym boisku. Czy i tym razem uciszą żądną wygranej w każdym meczu publiczność z Bernabeu?
Sobotni mecz ma wiele podtekstów. Poza tym, że obie ekipy chcą się zrehabilitować za ostatnie słabsze występy, to mają ze sobą niedokończone porachunki. Zawodnicy Realu, a przede wszystkim James, pałają rządzą rewanżu. Remis w tym spotkaniu wręcz nie wchodzi w grę. Barcelona nie straciła ani jednego punktu, a jej najwięksi rywale są kolejno trzy i dwa oczka do tyłu. Jest także duże prawdopodobieństwo, że Carlo Ancelotti postawi na wracającego po kontuzji Cristiano Ronaldo, a swój debiut w barwach Królewskich zaliczy Chicharito, który zapowiada walkę o pierwszy skład. Rojiblancos nie składają broni i także w bojowych nastrojach podchodzą do meczu, choć po raz kolejny na ławce trenerskiej zabraknie ich przywódcy – Diego Simeone. Jedno jest pewne, w spotkaniu tych dwóch drużyn, jak zwykle nie zabraknie emocji.