
Rekordowe 38 milionów euro, które Villarreal zarobił na sprzedaży Erica Bailly’ego do Manchesteru United nie zostały schowane do skarpety z zaskórniakami, a przeznaczone na wzmocnienie drużyny. Ponad połowa zarobionej na transferze Iworyjczyka sumy, została wydana na sprowadzenie dwóch Włochów z Bawarii: Nicolę Sansone i Roberto Soriano.
Opisując historię Sansone i Soriano można byłoby się skupić tylko na jednym z nich, a potem zmienić nazwisko bohatera i miałoby się niemal gotową opowieść o drugim, ponieważ tak wiele jest punktów wspólnych w ich życiorysach. Rodzice obu przyszłych piłkarzy wyemigrowali z Kampanii na południe Niemiec, gdzie w Monachium urodził się Sansone, a w Darmstadt – Soriano. Dalej wspólny jest nie tylko rok urodzenia (1991) obu graczy, ale również data pierwszego powołania do juniorskiej reprezentacji Włoch czy debiutu w kadrze U-19. Nawet w seniorskiej kadrze pierwszy mecz rozegrali niedługo po sobie. Jeśli chodzi o Serie A, Sansone debiutował dokładnie miesiąc później niż Soriano. Najważniejsze, z piłkarskiego punktu widzenia, co ich łączy, to jednak bawarska przeszłość: obaj są wychowankami Bayernu Monachium.
Van Gaal przybył za późno
Obaj Włosi byli ważnymi postaciami drużyny z roczników 1990/1991. Sansone zwykle był najlepszym strzelcem zespołu, a Soriano linię pomocy tworzył m.in. z Oscarem Lewickim i Yannickiem Kakoko. Za ich plecami z kolei grali Diego Contento oraz David Alaba. Wszyscy mieli jednak problem z przebiciem się do pierwszego zespołu Bawarczyków. – W tamtym okresie młodzi rzadko dostawali szanse żeby przynajmniej trenować z seniorami. Zmieniło się to dopiero pół roku po moim odejściu, kiedy pierwszy zespół objął Louis van Gaal i zaczął zwracać uwagę na juniorów – wspominał Soriano w rozmowie ze “Spox”. – Czułem, że w klubie nie będą na mnie stawiać, więc postanowiłem odejść – dodał.
Więcej cierpliwości miał Sansone. Młodszy o pół roku od rodaka napastnik zdołał się przebić do trzecioligowej drużyny rezerw, gdzie regularnie występował. Van Gaal zaś często zapraszał go do treningów z pierwszym zespołem, a raz nawet włączył go do kadry na mecz Bundesligi. – Wierzyłem, że awansuję do pierwszego zespołu, prawie mi się to nawet udało. Na przeszkodzie stanęły mi jednak problemy z plecami i przepuklina, która na kilka miesięcy wyłączyła mnie z gry – wspominał Sansone.
Za plecami Pogby i Jamesa
Napastnik odszedł więc z Bayernu dwa i pół roku później niż Soriano. Pomocnik trafił do Sampdorii, która na sezon wypożyczyła go do Empoli, a Sansone grał w Parmie i Crotone. Ich drogi znów skrzyżowały się w Serie B. – Przez lata wspólnej gry w Bayernie i reprezentacjach Włoch zaprzyjaźniłem się z Nicolą. Zagrać przeciwko niemu w meczu ligowym było więc dziwnym uczuciem – opowiadał Soriano po tym, jak jego Sampdoria pokonała 2:0 Crotone, w barwach którego wystąpił Sansone.
Po wyjeździe z Niemiec do ojczyzny rodziców szybciej rozwijać się zaczął Soriano. Jako 18-latek zadebiutował w młodzieżowej reprezentacji Włoch, z którą potem zajął trzecie miejsce na prestiżowym turnieju w Tulonie. Lepsi od “Azzurrinich” okazali się tylko Francuzi z Paulem Pogbą i Kolumbijczycy prowadzeni przez Jamesa Rodrigueza. Soriano świetnie odnalazł się w Genui, a szczególnie duży postęp zrobił pod wodzą Sinisy Mihajlovicia i w listopadzie 2014 w eliminacjach do Euro 2016 zadebiutował w pierwszej reprezentacji Włoch. Sampdoria powoli stawała się dla Roberto zbyt mała nie tylko ze względu na jego uniwersalność. Soriano może zagrać na każdej pozycji w drugiej linii, ale najlepiej prezentuje się jako środkowy pomocnik. Nie stroni bowiem od pracy w defensywie, a lekko cofnięty ma więcej czasu na rozgrywanie piłki. Nie uniemożliwia mu to również włączania się do ataku. Idealnie pasowałby więc do Napoli, z którym rok temu podpisał nawet kontrakt. Wszystko działo się jednak w ostatnich godzinach okna transferowego, a Neapolitańczycy nie zdążyli zatwierdzić transferu w siedzibie Lega Serie A i ostatecznie Soriano pozostał w Genui. Potem chciały go jeszcze sprowadzić Milan oraz Inter, ale wychowanek Bayernu chcąc sprawdzić się w Lidze Mistrzów wybrał Villarreal, z którym będzie walczył w ostatniej rundzie eliminacji tych elitarnych rozgrywek.
Trochę inaczej w tym czasie wyglądała kariera Sansone. O ile Soriano szybko wywalczył status lidera środkowej formacji Sampdorii, o tyle Sansone po przejściu do Sassuolo był w cieniu Domenico Berardiego. Obaj stanowili wprawdzie o sile Neroverdich, najpierw wywalczyli utrzymanie w Serie A, a potem awans do europejskich pucharów, ale uwaga mediów skupia się jednak na młodszym ze skrzydłowych. To w końcu Berardi podpisał kontrakt z Juventusem i mając 19 lat strzelił cztery gole Milanowi. Wielkim atutem Sassuolo była jednak kapitalna współpraca Sansone i Berardiego, ich wymienność pozycji, pracowitość i zaangażowanie. Dostrzegł to również selekcjoner Antonio Conte, który powoływał do kadry obu, ale zadebiutować dał tylko Sansone.
Żółta Łódź Podwodna
“Od dziecka kibicowałem Interowi, ale teraz we Włoszech liczy się dla mnie tylko Sassuolo. Cieszę się, że będę mógł zagrać w Primera División, ale jestem smutny, że po dwóch i pół roku opuszczam Neroverdich” – napisał w pożegnalnym liście Sansone. Smutni na pewno są kibice w miasteczku koło Modeny, bo Hiszpanie wykupili tego lata ich dwóch kluczowych graczy (Šime Vrsaljko został sprzedany do Atlético Madryt), ale zadowoleni mogą być z pewnością fani Villarrealu. W barwach Żółtej Łodzi Podwodnej będzie występował wciąż rozwijający się dynamiczny skrzydłowy ze świetnie ułożoną prawą stopą i znakomicie bijący rzuty wolne oraz jego przyjaciel Roberto Soriano, wszechstronny pomocnik pasujący do obu ulubionych koncepcji Marcelino. Włoch odnajdzie się i w ustawieniu 4-2-2-2, i w systemie 4-3-3. Zwiększy w drugiej linii pokłady kreatywności, jednocześnie nie obniżając poziomu waleczności.
Wygląda więc na to, że biorąc pod uwagę również pozostałe transfery, Villarreal dobrze spożytkował pieniądze zarobione na Baillym.