
Barcelona to taki klub, w którym nawet gdy wszystko idzie w dobrym kierunku pojawiają się sytuacje potrafiące zburzyć cały kibicowski spokój. Co tym razem? Ponoć Xavi postanowił odejść po zakończeniu sezonu do Al-Sadd.
Był taki moment kiedy opuszczenie Blaugrany przez Generała wydawało się czymś zupełnie naturalnym. Obawiano się, iż Hernández nie jest już w stanie zagwarantować odpowiedniej jakości ze względu na wiek. Media zgodnie donosiły, że transfer do Q-League czy MLS to kwestia czasu. Odejście Xaviego również z perspektywy sportowej wyglądało na uzasadnione. Podczas niezbyt udanego pobytu Taty Martino w Dumie Katalonii, urodzony w Terrassie pomocnik stał się uosobieniem stagnacji w jaką popadła Barcelona. Tiki-taka w rozumieniu Guardioli – perfekcyjna, ale bezproduktywna – to jedyne co zapewniał drużynie Xavi. Wtedy niepotrzebny był jej spokój, lecz polot, agresja i dynamika. Dlatego też postanowiono sprowadzić Rakiticia oraz Rafinhę, którzy geriatryczny środek pola mieli znacznie ożywić.
Sam Lucho zresztą przejawiał entuzjazm co do ewolucji drużyny w tym kierunku. To zresztą widać w grze Barcelony od samego początku sezonu. Futbolówka krąży szybko, lub gdy nadarzy się okazja do skontrowania, błyskawicznie dostarczana jest do jednego z napastników. Efekty są zresztą wymierne, bo przecież Blaugrana niejednego gola już w ten sposób strzeliła. W poprzednich sezonach byłoby to nie do pomyślenia – akcje bramkowe złożone z maksymalnie trzech czy czterech podań były raczej domeną Realu Madryt, a nie Dumy Katalonii. Odejście od filozofii stanowiło dla ortodoksyjnych kibiców coś na miarę herezji.
Porzucenie skostniałej koncepcji tiki-taki okazało się jednak aspektem kluczowym dla Barcelony, pozwoliło znów zaskakiwać przeciwników, a przecież w futbolu chodzi właśnie o to, by zawsze być o krok przed rywalem. Dzięki temu Lucho i spółka wciąż liczą się w walce o potrójną koronę. Czy nie warto poświęcić odrobinę stylu dla wyników? Barca to nie Rayo Vallecano, nie może sobie pozwolić na słabsze momenty.
Wracając jednak do kwestii personalnych – Xavi ostatecznie zdecydował się na pozostanie w macierzystym klubie, natomiast Rakitić, jak pokazał czas, nie został kupiony jako ktoś, kto mógłby przejąć pałeczkę po Generale. Subtelna jest różnica między „zastępcą”, a „następcą”. Ivan po prostu daje Luisowi Enrique inne możliwości niż Xavi. Chorwat oferuje drużynie możliwość gry wertykalnej, bo znacznie lepiej inicjuje kontry, szybciej przemieszcza się po boisku, zamyka akcje z drugiego tempa (jak podczas meczu z City), ale też znacznie bardziej przydaje się w defensywie, podczas gdy przeciwnicy wyprowadzają kontry. Xavi natomiast stanowi przeciwwagę dla Rakiticia, ułatwia Barcelonie aktywne kontrolowanie meczu poprzez większe posiadanie piłki, lecz jednocześnie wolniejszą grę.
Z drugiej strony jednak, ten sezon pokazuje również, jak bardzo Duma Katalonii nadal potrzebuje swojego obecnego kapitana. Kulminacją tychże potrzeb okazały się ostatnie Gran Derbi. Nie trzeba być wybitnym analitykiem taktycznym żeby dostrzec problemy Barcelony w środku pola. W klasyku tę strefę zdominował Real Madryt, co zresztą o mało nie doprowadziło do katastrofy w wykonaniu Blaugrany, bo Mascherano musiałby się chyba roztroić by odpowiednio wykonać defensywne zadania. Rakitić z kolei, choć pozostawiony bez krycia, został też odcięty od podań. Po raz kolejny potwierdziła się również teza, iż Chorwat nie umie bronić przeciwko rywalowi stosującemu atak pozycyjny.
Te wszystkie aspekty było widać już wcześniej, ale dopiero Królewscy zdołali dokładnie wypunktować błędy Dumy Katalonii w drugiej linii. To ostatecznie pokazało, że skrajny konserwatyzm barcelońskiego systemu oraz sam Rakitić nigdy nie będą ze sobą w pełni kompatybilne. Xavi już kilkakrotnie musiał wchodzić na boisko by uspokajać grę, bo jakby nie patrzeć jest piłkarzem znacznie bardziej odpowiedzialnym niż Ivan. Z tej perspektywy Generał znów stał się kluczowym zawodnikiem w układance Lucho – porzucenie defensywnego posiadania pozwoliło Barcelonie być lepszą w ofensywie, ale też zdestabilizowało w rozłożeniu sił między atakiem i obroną. W kilku(nastu) finałach, które Blaugrana musi rozgrywać co sezon w rundzie wiosennej po prostu potrzebna jest jej ten stoicki spokój Xaviego, nieco nudny, ale jednak wciąż bardzo wpływowy. To właśnie dzięki Generałowi Barcelona nie popada w drugą skrajność, czyli kamikadze futbol w stylu Rayo, przez który mogłaby tracić wcześniej wywalczone przewagi w kluczowych spotkaniach takich właśnie jak El Clásico czy w fazie turniejowej Ligi Mistrzów. Zapewne jeszcze nie raz w tym sezonie ujrzymy go wchodzącego z ławki w drugiej połowie, by uspokoić grę, wybić przeciwników z rytmu i tym samym pozwolić drużynie na spokojnie dowożenie bezpiecznych wyników do końca meczów.
Jego odejściu nie sprzyja też zakaz transferowy nałożony na klub. Nowi zawodnicy będą mogli wzmocnić zespół dopiero w 2016 roku, ale nie wiadomo czy sensownym byłoby ściąganie piłkarzy już zimą, czy jednak dopiero latem. W efekcie Duma Katalonii została postawiona pod ścianą – musi korzystać z półśrodków, na które jednocześnie nie może sobie pozwolić. No bo kto miałby wskoczyć w buty Xaviego? Ivan się kompletnie do tego nie nadaje, a Rafinha to raczej Iniesta prawej strony boiska… Najbliższy profilem jest Sergi Roberto, ale problem w tym, że jego styl gry to wypadkowa asekuranctwa i bojaźliwości, a nie boiskowej mądrości. Nie wiadomo też jak poradziłby sobie z większą presją, bo przecież grywa z samymi ogórkami i nawet wtedy nie daje żadnych argumentów by stawiać na niego w ważniejszych meczach. Samper, Halilović? Drodzy culés, szanujmy się!
Kwestia odejścia Xaviego z Barcelony jest zatem zero-jedynkowa – biorąc pod uwagę sytuację sportową i administracyjną w jakiej znajduje się klub, opuszczenie go przez Hernándeza następuje w najgorszym z możliwych momentów. Drużyna nie wydaje się być dojrzała na tyle by od razu poradzić sobie z brakiem swojego kapitana. Nie ma też w niej osoby, która sprawiłaby, że jego odejście byłoby niewidoczne. Czy więc transfer Xaviego do Al-Sadd oznacza kolejną konieczność zmiany koncepcji taktycznej Blaugrany?
Xavi is leaving. FC Barcelona fans are All-Sad now.
— Szymon Urbaniak (@UrbusCA) marzec 27, 2015