Po zakończeniu kariery przez wielkiego Ricardo Zamorę, piłkarska Hiszpania nadal nie miała na co narzekać. Doczekała się generacji wielkich bramkarzy, takich jak Antoni Ramallets. Ignacio Eizaguirre i on… Juan Acuña Naya. Portero jedyny w swoim rodzaju.
Rewelacja
Walencja, Mestalla, 28.12.1941
Hiszpania gra ze Szwajcarią. Na Mestalla szaleje ulubieniec lokalnej publiczności, Mundo, a w ataku wspomagają go takie tuzy jak Epi i Gorostiza. Drużyna prowadzi 3:1. Nadchodzi 74. minuta, a w niej zmiana. Na nieco ponad kwadrans wprowadzony zostaje rezerwowy bramkarz, Juan Acuña. Ma zaledwie 18 lat, ale jego powołanie to nie przypadek…
Młodzieniec w klubie zadebiutował dokładnie trzy miesiące wcześniej, meczem z Castellón w Primera División. Od tego czasu nieprzerwanie strzegł bramki Deportivo i spisywał się ponadprzeciętnie. Jego ekipa skończyła rozgrywki 1941/42 na czwartym miejscu, a Xanetas dziś traktowany jest jako zdobywca Trofeo Zamora, choć nagroda ta została ustanowiona niespełna dwadzieścia lat później. W 26 meczach stracił 37 bramek. Historię niech dopełni fakt, że był to pierwszy sezon Los Turcos w najwyższej klasie rozgrywkowej. Zawodnik był rozchwytywany, ale nikt w Depor nawet nie myślał o wypuszczeniu zdolnego bramkarza.
Juan czyli Xanetas
A Coruña, 1930
Pochodzący z wielodzietnej rodziny Juan dorastał w A Coruñii. Każdą wolną chwilę spędzał na boisku. Wraz z przyjaciółmi zaczynał swoją przygodę z piłką przy Campo de Artilleria, oddalonym od mającego niebawem powstać Riazor o zaledwie 1,5 km. Grali czym popadnie – zwykłą szmacianką bądź piłką z gumy, często wątpliwej jakości.
To właśnie wtedy Juan zyskał przydomek Xanetas. Nie kryje się za tym żadna skomplikowana historia. W Galicji imię naszego bohatera często przekształca się na Juanetas, a że łatwiej było wymówić wcześniej wspomnianą wersję, więc tak już zostało, aż do końca. Z dzieciństwem Juana wiąże się jeszcze inna, ciekawa historia. W wieku 10 lat, razem ze swoimi przyjaciółmi… założył klub, Sporting Coruñés. W ten sprytny sposób, dzięki składkom ich samych, ale przede wszystkim fanów zachwyconych inicjatywą, zdołali zdobyć lepszy sprzęt.
Później wszystko potoczyło się niezwykle szybko. Xanetas w wieku 13 lat został wypatrzony przez Laureano Martineza Sevillę, założyciela drużyny Eureka. Kolejne trzy lata i w A Coruñii rozgrywany był turniej młodzieżowy. 16-letni Acuña stracił najmniej bramek, czym zwrócił na siebie uwagę Deportivo. Miejscowy klub sięgnął po nastolatka, decydując się na wynagrodzenie 300 peset na miesiąc. Zadebiutował już 15 maja 1940 roku, w arcyważnym meczu przeciwko Celcie. W spotkaniu na Chamartín w Madrycie zwyciężyli jednak Celestes. Awans Depor został opóźniony, ale zaledwie o rok.
Niesprawiedliwość
Brazylia, MŚ 1950
Losy Xanetasa to prawdziwa sinusoida. Choć jego zespół miewał wzloty i upadki, a zawodnik otrzymywał wiele ofert, w tym od Realu, Atlético i Barcelony, to nigdy ani na chwilę nie zawahał się, by opuścić Galicję i ukochany klub. Mimo dziewiątego miejsca w rozgrywkach 1942/43, Juan nadal tracił najmniej bramek na mecz. Drugi sezon z rzędu. Później nie było już tak różowo. Deportivo dwukrotnie spadało z najwyższej klasy rozgrywkowej, a na prostą wyszło dopiero w kampanii 1949/50.
Argentyński trener, Scopelli, na tyle dobrze poukładał swoją drużynę, że ta była w stanie walczyć o mistrzostwo. Ostatecznie zabrakło jednego punktu i Depor skończyło na drugim miejscu. Acuña po raz kolejny został bramkarzem przepuszczającym najmniej strzałów, a zwycięskie Atlético straciło o 13 bramek więcej. W Galicji twierdzono jednoznacznie, że to właśnie Xanetas powinien strzec bramki La Roja.
Tak się jednak nie stało. Mistrzostwa miedzy słupkami zaczął Eizaguirre, któremu zarzucano, że broni i nosi opaskę kapitańską dzięki temu, że jest spokrewniony z trenerem. Później do bramki wskoczył Ramallets. Acuña nie miał szansy się wykazać, a Hiszpania w drugiej fazie poniosła ogromną klęskę. Czy z Xanetasem byłoby inaczej? Tego nie wiemy, ale historycy twierdzą, że to jedna z największych niesprawiedliwości, jakie miały miejsce w La Roja. A było ich wiele.
Prekursor
1953 rok
Sezon 1950/51 również należał do Xanetasa, czym udowodnił, że w tamtym czasie był lepszy od swoich rywali. Istna eksplozja formy Ramalletsa nadeszła nieco później, natomiast odrobinę starszy od nich Eizaguirre swoje najlepsze lata miał za sobą.
Kariera Juana nie potoczyła się jednak tak, jak mogła, dlaczego? Niektóre źródła donoszą o problemach z nadwagą. Zawodnik miał mierzyć 179 cm, przy nawet… 88 kilogramach. Na dodatek był bramkarzem niezwykle dynamicznym, odważnym. Nie bał się żywiołowo interweniować, rzucać pod nogi, ale przede wszystkim piąstkować. Nie liczyło się to, czy ktoś jest w polu karnym, czy nie, najważniejsze było zażegnanie zagrożenia pod własną bramką. To kosztowało Xanetasa kontuzje, m.in. barku, a także wykluczenia. W fantastycznym sezonie 1949/50, Juan staranował jednego z przeciwników, za co musiał pauzować w kilku meczach. Kto wie, być może właśnie to, a nie inne względy, zadecydowały o tym, że mecze kolegów z kadry obserwował tylko z boku?
Na pewno mógł o tym zadecydować jego charakter. Jeszcze na lotnisku w Barajas, tuż przed odlotem do Rio, Guillermo Eizaguirre zażartował z Galisyjczyków, którzy często pracowali w portach lotniczych. Przywiązany do swojego regionu bramkarz, odburknął mu nie przebierając w środkach. Selekcjoner stwierdził, że w takim razie portero nigdzie nie leci. Po kilku minutach zmienił zdanie i Xanetas znalazł się na pokładzie. Mecz na Mestalla okazał się dla niego pierwszym i zarazem ostatnim w narodowych barwach.
Nie zmienia to faktu, że Acuña był bramkarzem wielkim, którego nazywa się prekursorem galisyjskiej szkoły bramkarskiej. Ta wydała na świat takich zawodników jak Miguel Ángel González, Agustín Rodríguez i Paco Buyo. W 1953 roku pewną pozycję między słupkami miał już Otero, mimo tego, że Xanetas miał zaledwie 30 lat…
Honory
2001 rok
Juan Acuña zmarł w 2001 roku. Do tego czasu doczekał się wielu meczów rozegranych na jego cześć i innych honorów. W 1961 roku reprezentacja Galicji zagrała z kadrą kraju Basków, w kategorii old boyów. Przez 10 minut zagrał też wtedy sam bohater i zostały mu wręczone złote klubowe insygnia. Dwa lata później podjął pracę w rafinerii. Nie radził sobie najlepiej, ale otrzymał pomoc od prezydenta klubu.
W latach 1989-2007 rozgrywane było natomiast Trofeo Juan Acuña, towarzyski turniej na cześć byłego zawodnika Deportivo. W rodzinnej miejscowości powstał również pomnik, z piąstkującym portero. Po śmierci Xanetasa, zarządcy miasta obiecywali potomkom legendy Turcos, że pamięć o nim zostanie odpowiednio uhonorowana. Jedna z ulic miała zostać nazwana jego nazwiskiem. Tak się jednak do tej pory nie stało. Po raz kolejny został pominięty, zapomniany… przeoczony.