
Mundial wkracza w decydującą fazę. Już za chwilę hierarchię światowego futbolu na następne czterolecie rozstrzygną finałowe batalie w największych brazylijskich metropoliach. W gronie ostatnich przy stole ostał się hiszpańskojęzyczny rodzynek – Argentyna, z fenomenalnym Leo Messim w składzie. A jak spasowały inne ekipy porozumiewające się w języku Cervantesa?
Czujemy niedosyt. Wielkie nadzieje, ale i wątpliwości, rozbudzili Hiszpanie, po fazie grupowej mocarstwowe plany wdrażano w Meksyku i Chile, wreszcie fenomenalna Kolumbia i zdumiewająca Kostaryka. I choć turniejowa drabinka utorowała trzem z wymienionych drużyn udział w ćwierćfinałach, trasę do wielkiej czwórki bez komplikacji przebyli już jedynie Albicelestes. Co z wkładu ośmiu drużyn w te mistrzostwa najbardziej zapamiętają kibice z całego globu?
Hiszpania
1)
Bezradność Vicente del Bosque i piłkarzy. Zawód. To nie tak miało wyglądać. Przerost ambicji, a może jej brak? Źli ludzie, czy przemęczenie organizmu? Pytań lawina, na wszystkie Sfinks odpowie jesienią.
2)
Ślepe trafy. Po zaprzyjaźnieniu się z ławką Realu, Iker Casillas nie czuje już gry. Do stylu La Roja nie nadaje się Diego Costa (a może to styl nie pasuje do DC?), Xavi potwierdził zarzuty przedstawiane mu w Barcelonie. Kadrze potrzebne jest solidne przemeblowanie, aczkolwiek gruntowny remont nie zaszkodzi.
3)
Łzy Davida Villi. Chyba najpiękniejszy obrazek Hiszpanów z Brazylii. Pichichi La Selección kończy swoją reprezentacyjną przygodę bramką przeciw Australii. Licznik goli El Guaje zatrzymuje się na 58 trafieniach, a on sam swoją przyszłość widzi za oceanem. Prócz niego z drużyną żegna się Xabi Alonso, ale już nie tak serdecznie.

Fazy żałoby “mundialisty”: 1. Negacja 2. Gniew. 3. Depresja 4. Refleksja 5. Rezygnacja 6. I znowu gniew. Źródło: cinismoilustrado.com
Honduras
1)
Trener Luis Suarez. Zbieżność imion i nazwisk z gwiazdorem Liverpoolu (o którym szerzej później). Tyle.
2)
Powrót Bońka. Ale nie Zbigniewa. Mowa o Óscarze Bońku Garcíi. Różnica taka, że zawodnik Houston Dynamo takiej mundialowej furory, jak Zibi, nie zrobił.
3)
Najbardziej polska ekipa. Osman Chávez, Carlo Costly – brzmi znajomo? Tak, to ci, którzy niedawno reprezentowali barwy odpowiednio Wisły Kraków i Bełchatowa. Costly’emu udało się nawet strzelić bramkę Ekwadorowi, co nie zmienia faktu, że cała drużyna zaprezentowała się po polsku: pierwszy mecz, mecz o wszystko, mecz o honor…
Ekwador
1)
Ostatnia akcja Szwajcarii. Sztylet wbity prosto w serce Ekwadorczykom. Miała być udana inauguracja i spokojny awans, aż tu nagle Ricardo Rodríguez do Harisa Seferovicia w ostatnich sekundach.
2)
Valenciów dwóch. Nie są spokrewnieni. Antonio z Manchesteru United miał być liderem drużyny, 25-letni Enner z meksykańskiej Pachuki przyjechał po nauki. W rzeczywistości role się odwróciły – Enner ustrzelił trzy bramki, Antonio zawodził i obejrzał czerwień w najważniejszym momencie, z Francją.
3)
Brak zastępcy dla Christiana Beníteza. Miejsce tragicznie zmarłego „Chucho” powinien godnie przejąć Antonio Valencia, bądź Jefferson Montero. Sęk w tym, że obaj grali słabo i nie było im dane zadedykować sukcesu koledze z niebios.
Chile
1)
Nowoczesna taktyka. Jeśli ktoś barcelońską tiki-takę z najlepszych lat wyznawał za wzór, to dziś musi zmodernizować swoje preferencje. Chilijska strategia zmiotła samego Xaviego i Iniestę w bezpośrednim pojedynku, zatem o czym tu w ogóle mówić?
2)
Jorge Sampaoli. W zasadzie Profe Sampaoli. Łysy selekcjoner szalejący wokół ławki, ciągle coś poprawiający w systemie gry. Potrafił skierować oczy świata na siebie nawet w obliczu trudnego wyzwania – poprzeczkę miał podniesioną wysoko. W końcu ma być następcą samego Marcelo Bielsy.
3)
Brak „Vidalopendiencii”. Okazało się, że Chile gra całkiem przyjaźnie gdy gwiazda Juventusu nie jest w pełni sił, a nawet, kiedy Vidala w ogóle nie ma w składzie.
Urugwaj
1)
Brak Suáreza. Krótkie równanie matematyczne wyjaśni wszystko: brak Suáreza = porażka Urugwaju.
2)
Klasa Suáreza. Największy bohater mundialowej wojny z Anglikami mógł być tylko jeden. I był nim właśnie Luis, pokonujący dwukrotnie Joe Harta. Łzy szczęścia Urugwajczyka w pomeczowym wywiadzie zwiastowały pokorę w dalszych fazach, a tu proszę…
3)
…głupota Suáreza. Recydywista postanowił skosztować Giorgio Chielliniego. Nie wyleciał z boiska, a Urusi szczęśliwie wyszli z grupy. Ale nie umknęło to uwadze FIFA. Werdykt bolesny i chyba nie do końca sprawiedliwy.

Źródło: taringa.net
Meksyk
1)
Arcyofensywna taktyka. Meksyk czarował grą, gdy tylko przejmował futbolówkę. Wszyscy tańczyli pod meksykańską orkiestrę, nawet Brazylia i Holandia. Problem w tym, że z Kanarkowymi El Tri nie postawili kropki nad „i”, a z Oranje popełnili największy błąd – po raz pierwszy zgrupowali siły pod własnym polem karnym.
2)
Spontaniczność kibiców i Herrery. Stadionowe wykrzykiwanie niekoniecznie cenzuralnego „¡Puto!” przy wykopie bramkarza ekipy przeciwnej oraz skakanie i tarzanie się z zawodnikami po murawie w odświętnym stroju selekcjonera Miguela Herrery, to momenty, które muszą trafić do wszystkich mundialowych encyklopedii.
3)
„Ochoazo”. To co wyrabiał Guillermo Ochoa w spotkaniu z Brazylią zakrawa na bramkarski cud.
Golkiper El Tri był jednym z najlepszych między słupkami, a na pewno najlepszym bezrobotnym całego turnieju. Po jego usługi już tworzą się kolejki na wzór tych z czasów PRL.
Kolumbia
1)
James Rodríguez. Jego imię wymawiamy „Hames” ( nie „Dżejms”). Ta zagwozdka została rozwiązana w trakcie mistrzostw i nikt już nie powinien mieć wątpliwości jak nazywa się najlepsza “1o” turnieju. Najważniejsze jest jednak, że piłkarz Monaco dał zapomnieć o Radamelu Falcao i zdobył aż 6 bramek, w tym jedną cudowną, wbitą Urugwajowi. Więcej już nie uzbiera, ale dalej ma wielkie szanse na tytuł króla strzelców, jak i laur MVP czempionatu. I to kończąc udział w ćwierćfinale! Nowy Valderrama (w Kolumbii zaszczyt nie mniejszy, jak w Argentynie określanie nowym Maradoną) ponoć marzy o grze w Realu Madryt. Flo, w te wakacje musisz zwiedzić Monte Carlo!
2)
Mondragón rekordzista. Roger Milla nie jest już najstarszym uczestnikiem Mistrzostw Świata FIFA. W momencie, w którym Faryd Mondragón wbiegał na boisko w Cuiabie, Kolumbijczyk miał dokładnie 43 lata i 3 dni. Ogromny szacunek dla niego i trenera Pekermana za gest!
3)
Brutal Zúñiga. Sytuacja podobna do tej Axela Witsela, łamiącego nogę Marcinowi Wasilewskiemu. Niby niechcący, ale zawodnik Napoli skasował Neymarowi nie tylko udział w finałowej czwórce, ale i całe wakacje. Za Juanem Zúñigą etykietka boiskowego bandyty będzie się ciągnęła i ciągnęła…
Kostaryka
1)
Joel Campbell. Pamiętacie go z czasów wypożyczenia do Betisu? Na Kostarykaninie wieszano psy, odszedł do Olympiacosu Pireus i tam regularnie występował w Lidze Mistrzów. Główny dowodzący remontadą Urugwaju wciąż swoje dokumenty przechowuje w teczce na Emirates Stadium. Ten sam stadion powinien częściej odwiedzać.
2)
Keylor Navas. Dla sympatyków La Liga żadna niespodzianka. Navas po prostu robił to samo, co zawsze – fenomenalnie zachowywał się między słupkami. Gdyby nie on, Los Ticos polecieliby w meczu z Grecją, co żadnym sukcesem nie jest.
3)
Twardy czarny koń. Naprzeciw Kostaryce stawali sami mistrzowie. W grupie rywalizowali z trzema reprezentacjami, łącznie gromadzącymi w federacyjnych gablotach siedem Pucharów Świata. Pucharowe play-offy, to już pojedynki z mistrzami Europy. Los Ticos polegli dopiero w ćwierćfinale, po heroicznym boju z Holandią.
Doprawdy do bólu głowy doprowadza wybór najważniejszych scen, rozgrywanych na deskach brazylijskich futbolowych teatrów. W obrębie ostatnich trzech tygodni byliśmy widzami pierwszego rzędu scenicznych wydarzeń, w mgnieniu oka zostaną nam zaledwie wspomnienia. Niemniej na wygłoszenie ostatecznego werdyktu warto poczekać do wystrzału fajerwerk na Maracanie niedzielnym wieczorem. Przecież Argentyna jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.

Źródło: mediotiempo.com