
Obecny sezon La Liga jest niewątpliwie przewrotny. Barcelona grająca świetnie z kontry i wykorzystująca stałe fragmenty, Real Madryt klepiący piłką w środku pola i… świetna w defensywie Valencia. Jak daleko zaszła przemiana w zespole znad Turii?
Bez cienia wątpliwości można powiedzieć, że inżynierem nowej, odrodzonej Valencii jest jej trener, Nuno Espírito Santo. Początki nie okazały się jednak tak różowe. Decyzja o zatrudnieniu Portugalczyka, w miejsce lubianego zwłaszcza przez kibiców Pizziego, spotkała się z dużym sprzeciwem i oburzeniem. Wszak były bramkarz to klient i przyjaciel Jorge Mendesa, z którym zna się i współpracuje jeszcze od czasów swojej kariery piłkarskiej. To właśnie magnat wśród agentów piłkarskich sprowadził Nuno po raz pierwszy do La Liga, zrobił to także i po raz kolejny.
Z dzisiejszej perspektywy, nikt nie tęskni za Argentyńczykiem. Choć sympatyczny, choć notował naprawdę dobre występy m.in. 3:1 na Camp Nou z Barceloną czy awans do półfinału LE, to zespół grał chimerycznie, nierówno i był bardzo pogubiony w defensywie. Mówiło się też o utracie świetnych fachowców, w tym trenera siłowego — Richino, który zasłynął przez swoją ekspresję podczas ćwiczeń oraz działanie zwłaszcza na starszych zawodników ze skutecznością godną WD-40.
Taktyczne rewolucje Nuno
Dzisiaj Valencia to świetnie poukładany monolit, maszynka do zbierania punktów, która ponad styl gry, stawia ostateczny wynik. Mimo wymiany zdecydowanej większości kadry zespołu udało się osiągnąć bardzo przyzwoity poziom, każdy wie jakie ma zadania i wykonuje je najlepiej jak potrafi. Portugalczyk stara się wykrzesać maksimum ze swoich podopiecznych, wyciągnąć ich najlepsze strony. Najlepszymi przykładami niech będą Lucas Orbán i Antonio Barragán. Nie dość, że jeden i drugi gra bez kompleksów w defensywie, to z meczu na mecz obaj coraz lepiej wyglądają ich poczynania w ataku. Kto by pomyślał przed sezonem, że to właśnie wyśmiewany Barragán walnie przyczyni się do zwycięstwa nad Realem Madryt? I że jego wrzutki wreszcie znajdą adresatów innych niż kibice zasiadający na trybunie za bramką przeciwnika? Na dodatek sztab fachowców-pasjonatów z młodym Ianem Cathro na czele nie musi się niczego wstydzić w stosunku do poprzedników. Zawodnicy zawsze są świetnie przygotowani, a ich rola była wielokrotnie podkreślana. Sam Nuno ma też jedną bardzo ważną cechę – jest świetnym motywatorem, mówcą, potrafiącym dogadać się z każdym. W klubie, w którym jeszcze rok temu darto koty na wszystkie strony, teraz zapanował spokój i harmonia, a szatnia została poukładana tak jak dawno nie była.
To co najbardziej odmieniło się w zespole z Walencji to postawa w obronie. W ostatnich latach defensywa „Nietoperzy” pozostawiała bardzo wiele do życzenia. Od mistrzowskiego sezonu 2003/04 można zauważyć wyraźną tendencję zniżkową. To właśnie dzięki świetnej asekuracji i odbiorowi Valencia była w stanie zdobyć ten tytuł. Straciła wtedy zaledwie 27 bramek. Tego wyczynu może jeszcze dokonać ekipa Nuno, choć będzie to niesamowicie trudne, bo margines błędu wynosi już tylko dwa gole. Tak czy siak, wszystko wskazuje na to, że jeśli nagle Diego Alves nie będzie zmuszony do częstszego niż dotychczas wyciągania piłki z siatki, będzie to najlepszy wynik Blanquinegros od pamiętnego sezonu. Nie bez powodu od jakiegoś czasu Otamendiego porównuje się do lidera tamtej defensywy, Roberto Fabiána Ayali.
Równie sporą odmianę Nuno wprowadził jeśli chodzi o taktykę. Istna rewolucja zaserwowana przez Portugalczyka dla Valencii, niegdyś grającej prawie bez przerwy w ustawieniu 4-2-3-1. W tym sezonie „Nietoperze” pokazali się już w 4-4-2, 3-5-2 i wydaje się, najskuteczniejszym 4-3-3. Mimo tego trener nie boi się dobierać ustawienia do meczu, zmieniać pozycji na których występują zawodnicy, co zresztą ma miejsce bardzo często. Dla przykładu, najbardziej „rzucanym” po pozycjach zawodnikiem jest Rodrigo Moreno, grający najczęściej na prawym skrzydle, ale także na lewej flance oraz jako cofnięty napastnik. Hiszpan mający brazylijskie korzenie to może nie najlepszy przykład, gdyż akurat za te decyzje Nuno jest krytykowany — Rodrigo nigdy wcześniej nie grał na skrzydłach, to typowy napastnik, któremu trudno odnaleźć się po bokach. Jednak wcześniej wspomniani Orbán i Barragán, a także rodacy trenera Cancelo, Gomes, którym zdarzało się występować na skrzydle są idealnym potwierdzeniem na to, że Nuno wie kiedy i jak wydobyć z zawodnika potencjał. Kolejnym świetnym przykładem tego jest Rodrigo de Paul, grający głównie w końcówkach, ale lecz pokazujący się podczas nich z bardzo dobrej strony.
Stare demony nadal aktualne
Valencia jednak nie wyzbyła się wszystkich swoich „przywar”. Od czasu ostatnich sukcesów zespół tracił punkty w głupi sposób. To tracąc gola w ostatniej minucie (czego absolutną kulminacją był półfinał LE z Sevillą), to nie wykorzystując niezliczonej liczby szans na zdobycie gola. W tym sezonie nieco się to poprawiło, ale niestety do końca.
Blanquinegros zwykli pokazywać się z dobrej strony w spotkaniach przeciwko czołowym zespołom. Często jednak bywało tak, że dobra gra, nie przekładała się na wynik. Najlepszym przykładem niech będzie ostatnie spotkanie z Barceloną. Tak dobrego futbolu Valencia nie grała od dobrych kilku lat. Mimo świetnych wyników w tym sezonie, zespół Nuno nie wzbił się do tej pory na taki poziom. To nawet nie wystarczyło aby wygrać. Dlaczego?
Rażąca nieskuteczność. To problem z którym od dawna boryka się Valencia. Jeśli zespół znad Turii ma wznieść się na jeszcze wyższy poziom, to absolutnie zawodnicy nie mogą aż tak pudłować. Sama obrona nie wystarczy. Bardzo dobra postawa w tych rozgrywkach to jedno, drugą sprawą jest zawód jaki sprawiają napastnicy.
Jak widać nie wszystko jest tak różowe, ale ta drużyna ewidentnie ewoluuje. Jeszcze niedawno miała ogromne problemy z grą na wyjazdach. Po nowym roku jest już z tym coraz lepiej. Także rzadsze są wpadki z zespołami z niższych rejonów tabeli. Zawodnicy zaczęli nad sobą bardziej panować, gdyż jeszcze niedawno czerwone kartki sypały się seriami.
Sam styl gry natomiast pozostawia wiele do życzenia. Często można narzekać, nawet jak po wygranej na El Madrigal 3:1, gdzie mimo takiego wyniku, Valencia nie zagrała jakiegoś świetnego spotkania. Zrobiła swoje, strzeliła, a potem oddała pole do popisu rywalowi, który odbijał się od defensywnego muru. Scenariusz do bólu powtarzany przez drużynę Nuno. Jednak jak widać to bardzo skuteczne rozwiązanie. Dlatego ironią losu jest, że kiedy „Nietoperze” wreszcie zagrały świetny mecz, zakończył się on przegraną 0:2.
Transferowy zawrót głowy
To co może, a raczej mogło zepsuć, bądź spowolnić tę ewolucję, są rozmowy kontraktowe z zawodnikami. Zarząd pracuje każdego dnia, aby podpisywać nowe umowy z piłkarzami, z wyższymi klauzulami wykupu. Kilka sukcesów już zostało odniesionych, między innymi umowa Paco. Wszystko także wskazuje na to, że Gaya, wbrew doniesieniom madryckich mediów, zostanie przynajmniej w najbliższych latach na Estadio Mestalla. Wielkie zainteresowanie wzbudza także Otamendi, który ponoć nigdzie nie ma zamiaru się ruszać, oczekuje jedynie podwyżki. I słusznie, bo obecnie to jeden z absolutnie topowych defensorów ligi i nie tylko. Rozmowy prowadzone są z wieloma zawodnikami, w tym z filarami takimi jak Parejo, Piatti czy Feghouli.
Kto może trafić do Valencii? Wzmocnień w defensywie spodziewać nikt się nie powinien, jedyną możliwością jest prawa obrona. Cancelo jednak ostatnimi występami mógł przekonać do siebie włodarzy. Jeśli ci zdecydują się na wykupienie Portugalczyka, obrona powinna zostać niezmieniona. Nowych zawodników upatruje się głównie na skrzydłach i w ataku. Pojawiają i pojawiały się nazwiska takie jak Lavezzi, Pedro, Depay, Bakkali, Martial, Lacazette, Gaitan, Salvio, a nawet Falcao, lub też po raz kolejny Jackson Martinez. Trudno przewidzieć czy któryś z nich trafi na Mestalla, Peter Lim i jego podwładni na pewno po raz kolejny będą chcieli wzmocnić zespół. Kolejne przemiany zapewne nadejdą i choć zespół funkcjonuje bardzo dobrze, wydaje się, że kilka kosmetycznych poprawek by się przydało.
Tylko czy Valencii potrzeba skrzydłowego? To wydaje się być wątpliwe. Świetnie radzą sobie Feghouli, Piatti, do dyspozycji od kolejnego sezonu będą Robert wypożyczony do Granady, oraz Fede grający obecnie dla Córdoby, na flance występować może Rodrigo de Paul, świetnie czujący się na lewej stronie boiska, a nie można zapominać o Rodrigo Moreno, który także jest ustawiany w bocznych sektorach boiska. Valencii trzeba jednak snajpera, najlepiej o innej charakterystyce niż ci w zespole — zawodnika szybkiego, skupionego na strzelaniu goli. Tutaj ideałem wydaje się Lacazette, pytanie, czy będzie on priorytetem Valencii i czy inny klub nie sięgnie po Francuza? Chętni na pewno się znajdą. Tak czy siak, zakup bramkostrzelnego zawodnika powinien być najważniejszym zadaniem włodarzy na lato. To właśnie dzieli „Nietoperzy” od wskoczenia na wyższy poziom.