Jak w skeczu Kabaretu Starszych Panów:
– „Może kieliszeczek koniaczku?”
– „Wolałbym staruszka”.
– „Staruszka?”
– „Pogodnego staruszka bym wolał!”.
To samo musiał pomyśleć Julen Lopetegui, kiedy spojrzał na listę kandydatów do ataku na wrześniowe mecze eliminacyjne. A potem sam wyciągnął „staruszka” i po trzech latach rozbratu z reprezentacyjną piłką powołał Davida Villę.
Dlaczego miałaby nie wrócić epoka sukcesów reprezentacji Hiszpanii? – David Villa.
Jeszcze nie emeryt
23 czerwca 2014 roku. 56. minuta mundialowego meczu z Australią. Hiszpanie już wiedzą, że dwa kwadranse dzielą ich od zakończenia turnieju. Zmiana. Do wejścia szykuje się Juan Mata. Zastępuje Davida Villę, który za moment z rzewnymi łzami w oczach wyrzuci z siebie dziewięć lat przygody w La Selección. Właśnie coś się skończyło.
W ciągu jednego meczu w La Roja dobiegły końca dwie ery. Era wielkich sukcesów, zwieńczona trzema tytułami mistrzowskimi, i era najlepszego goleadora w historii tej reprezentacji. El Guaje oddał wartę z 59 trafieniami w narodowych barwach od 2005 roku i zza Oceanu miał się przyglądać nowym tłustym latom. Tych wciąż się nie doczekał, ale w kraju Cervantesa mają wszystko, by niebawem ponownie wspiąć się na szczyt. Oprócz napastnika, który przejąłby berło od Villi.
Tymczasem Villa w Stanach Zjednoczonych ma się dobrze i bynajmniej nie dotknęła go korozja. Dla New York City FC od 2015 roku (końcówkę 2014 roku Hiszpan spędził na wypożyczeniu w australijskim Melbourne City) 60 razy trafiał do siatki w 91 spotkaniach Major League Soccer lub US Open Cup. Jeżeli do tego wliczymy 16 asyst, wyjdzie nam, że niespełna 36-letni napastnik średnio co 103 minuty macza palce przy bramce dla Nowojorczyków. Tym między innymi zasłużył na miano MVP sezonu 2016. „Villa dostał bardzo trudne zadanie – być ambasadorem nowej marki nie tylko na boisku, ale i poza nim, przyciągnąć kibiców na stadion. Dziś NYCFC mają jedną z lepszych frekwencji w lidze, na ich mecze przychodzi średnio ok. 26 tysięcy widzów. Villa otrzymał opaskę kapitana i jest nim pełną gębą. To nie jest tylko zawodnik od zdobywania bramek, ale od walki. Przez dwa i pół sezonu w MLS Villa wykonał więcej wślizgów niż przez całą swoją wcześniejszą karierę w Europie, a kibice, którzy przestali śledzić jego karierę po wyjeździe do Stanów, mogą się mocno zdziwić, jeśli dotąd nie oglądali jego poczynań w MLS. Tak nie gra się na emeryturze” – opowiada Adam Kotleszka, komentator MLS dla Eurosportu.
Faktycznie, argument przyjemnej emerytury w MLS schodzi na boczny tor, kiedy odrzucimy stereotyp jankeskiego soccera. Na przykład – średnia wieku w lidze oscyluje w okolicach 25-26 lat. W rzeczywistości piłka w USA przeżywa rozkwit i już może się pochwalić pierwszymi sukcesami pracy u podstaw. „Poziom podnosi się tutaj z sezonu na sezon, za sprawą nie tylko coraz lepszych obcokrajowców ściąganych przez kluby, ale również dzięki infrastrukturze – dziś każdy klub w MLS ma bazę treningową, o której wiele klubów w Europie może tylko pomarzyć, a w każdym klubie wychowankowie odgrywają coraz większą rolę” – tłumaczy Kotleszka i dodaje: „Nie znam nikogo, kto pierwszy raz obejrzał obecną MLS i powiedział: słaba liga. Villa jest świetnym przykładem. 35-letniego piłkarza ze słabej ligi nie powołanoby do jednej z najlepszych reprezentacji świata. Przypomnę tylko, że Sebastian Giovinco, też z MLS, dostał powołania do reprezentacji Włoch po długiej nieobecności w kadrze. Podczas każdej przerwy na reprezentacje z MLS wyjeżdża około 70-90 zawodników. Tylko na wrześniowe terminy FIFA wyjeżdża ponad 80 piłkarzy”. Główna różnica futbolu europejskiego i amerykańskiego? Streszcza ją sam El Guaje: “W Europie grałem 60 do 70 spotkań, a tam niewiele ponad 30 (w rzeczywistości, w Stanach możliwe jest rozgrywanie nawet do 50 meczów w jednej kampanii – przyp. red.) na sezon. Poza tym robię to samo co zawsze”.
Od Rodrigo do Aduriza
Jak zleciały trzy lata bez Davida Villi? Sztafetę zmian w ataku, po mundialowej wtopie w 2014 roku, nie ułatwiły wybory selekcjonera. Do Brazylii Vicente del Bosque zabrał trzech środkowych napastników: Villę, Fernado Torresa i Diego Costę. Dwaj pierwsi już więcej nie założyli reprezentacyjnego trykotu, a Costa w czasie turnieju pokazał, że prędko nie zawiąże nici porozumienia z drużyną. Sfinks uratował posadę, ale stanął przed wyzwaniem – przemodelować pomoc pod naturalizowanego Brazylijczyka czy wprowadzić do obiegu nowych snajperów? To drugie było o tyle skomplikowane, że wcześniej w Hiszpanii, oprócz pierwszoplanowych Torresa i Villi, najczęściej stawiano na Roberto Soldado, Fernando Llorente czy Álvaro Negredo – napastników „tylko” dobrych i zbliżających się do trzydziestki. Poza tym za pierwszą opcją przemawiała konieczność liftingu w środku pola po ogłoszeniu reprezentacyjnej emerytury przez Xaviego i Xabiego Alonso. W kolejce czekał Koke, którego zagrania pod nos Diego Costy pomogły Atlético wyprzedzić Barcelonę i Real na finiszu Primera División.
Selekcjoner wziął jednak na siebie ryzyko i stopniowo odsuwał od La Selección autorski pomysł z Costą. Dość powiedzieć, że u del Bosque w dziesięciu meczach DC zdobył tylko jedną bramkę – przeciwko Luksemburgowi. Te liczby wymuszały na opiekunie La Roja wpuszczenie świeżej krwi do szatni w osobach Paco Alcácera z Valencii i Álvaro Moraty z Juventusu. I trzeba przyznać, że początki obu były na tyle obiecujące, że szybko w niepamięć poszły epizodyczne eksperymenty z Rodrigo, Juanmim i Munirem (w 2014 roku Munir wchodził do dorosłej piłki i mimo początków na skrzydle była nadzieja, że w przyszłości stanie się “dziewiątką” – przyp. red.), a i po Coscie niebawem słuch zaginął. Zwłaszcza Alcácer dawał nadzieję na lepsze jutro, z marszu wchodząc w buty Villi. W pierwszych czterech spotkaniach dla reprezentacji, Paco zdobył trzy bramki i zanotował asystę. Z pięcioma trafieniami (gol co ok. 88 minut!) został też najskuteczniejszym Hiszpanem w eliminacjach do EURO 2016.
Dziś już możemy ocenić, że dobra postawa Alcácera w kadrze pokryła się z jego dotąd życiową formą w Valencii. Im mniej czasu pozostawało do mistrzostw Europy, tym bardziej spadała skuteczność Paco. Piętnaście bramek i osiem asyst w sezonie 2015/16 to wciąż najlepszy dorobek w karierze 24-latka, tyle że większość tamtych zdobyczy napastnik skolekcjonował jesienią. Wiosnę 2016 roku miał fatalną i sam siebie skreślił z listy zaproszonych do Francji, kosztem weterana, Aritza Aduriza z Athleticu.
Del Bosque poszedł pod prąd, ale tym razem z aprobatą kibiców. Za Adurizem (o którym pisaliśmy w chwili jego powrotu do reprezentacji tutaj – przyp. red.) przemawiało w zasadzie wszystko – forma, nieustająca bramkostrzelność (36 bramek dla Athleticu w kampanii 2015/16!) i niepojęta, jak na lata Baska, wytrzymałość fizyczna. Nikomu nawet nie przeszkadzało, że w czasie EURO zmiany Aritza niewiele przynosiły. Jedyną barierą była metryka, ale i z niej Aduriz uczynił atut już na (ponowne) przywitanie z La Selección. Strzelił bramkę w meczu towarzyskim z Włochami, a osiem miesięcy później był już najstarszym zdobywcą gola w historii La Roja. Trafienie z Macedonią, w wieku 35 lat i 275 dni, wystarczyło na pobicie rekordu José Maríi Peñi z 1930 roku (35 lat i 225 dni).
Napastnicy powoływani przez Vicente del Bosque i Julena Lopeteguiego po mistrzostwach świata w 2014 roku
Zawodnik | Bilans w reprezentacji (mecze/gole) |
Bilans u Vicente del Bosque | Bilans u Julena Lopeteguiego |
---|---|---|---|
Aritz Aduriz | 11/2 | 9/1 | 3/1 |
Paco Alcácer | 13/6 | 13/6 | 0/0** |
Iago Aspas | 4/1 | – | 4/1 |
Diego Costa | 16/6 | 10/1 | 6/5 |
Juanmi | 1/0 | 1/0 | – |
Álvaro Morata | 20/9 | 13/6 | 7/3 |
Munir El Haddadi* | 1/0 | 1/0 | – |
Rodrigo | 1/0 | 1/0 | – |
Iñaki Williams* | 1/0 | 1/0 | – |
* Skrzydłowi, mogący przejąć obowiązki napastnika
** Paco Alcácer powoływany był przez Julena Lopeteguiego, ale nie dostał od niego szansy na boisku
Czy reprezentacji Hiszpanii potrzebny jest środkowy napastnik?
To pytanie pierwszy raz padło podczas EURO 2012 w Polsce i na Ukrainie. Nie pojechał na nie kontuzjowany David Villa, a Sfinks trzykrotnie poddał próbie jedenastkę z Fábregasem na szpicy. Pomysłu nie popierał wówczas Slaven Bilić, opiekun grupowego rywala Hiszpanii – Chorwatów. „Dla mnie łatwiej jest bronić się przed Hiszpanami, kiedy grają bez Torresa, Negredo czy Llorente. Są groźniejsi z napastnikiem, który wymaga krycia głęboko w polu karnym” – przyznał po meczu, w którym ostatecznie wystąpił Fernando Torres. Krytyka padła również z ust ówczesnego trenera Realu Madryt, José Mourinho: „Nie jest dobrze, kiedy wymiany piłek pomiędzy Xavim, Iniestą i Fábregasem nie tworzą zagrożenia pod bramką Buffona. Bez napastnika cały wysiłek pomocników idzie na marne”.Niebawem malkontenci musieli oddać rację del Bosque, który nie dość, że dał podwaliny pod dyskusję, to jeszcze przywiózł złoty medal. Míster upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu – dzielący miejsce z Fábregasem Torres z trzema golami uplasował się w czubie turniejowej klasyfikacji strzeleckiej. W pewnym stopniu La Roja stała się kontrargumentem dla reprezentacji Węgier z lat 50. i Holandii z lat 70., które bez snajpera nie potwierdziły swojej wielkości żadnym trofeum.Po pięciu latach debata wraca na tapetę. AS, który w Las Rozas podglądał przygotowania Hiszpanów do spotkań z Włochami i Liechtensteinem donosi, że w treningowych gierkach na pozycji fałszywej „dziewiątki” próbowany był Marco Asensio. Obawy selekcjonera i przygotowywanie alternatywnego ustawienia nie są bezpodstawne. Na dłuższą metę nie sprawdził się Alcácer, Aduriz w Athleticu coraz częściej dzieli się „dziewiątką” z Iñakim Williamsem, a ożywiony przez Lopeteguiego Diego Costa (5 bramek w 6 meczach o punkty!) skonfliktował się w Chelsea z Antonio Conte i dopóki nie zmieni klubu, nie może liczyć na powołania. Interesująco za to wprowadził się Iago Aspas, choć w Celcie najlepiej sprawdza się w roli cofniętego napastnika. Pozostał Álvaro Morata, który test dojrzałości przeszedł podczas EURO 2016. We Francji z trzema golami został najskuteczniejszym z Hiszpanów, ale nie napisał nowego rozdziału w historii La Roja.
Co będzie później, zobaczymy. Moja głowa jest skupiona tylko na tych dwóch spotkaniach. – David Villa odnośnie mistrzostw świata w Rosji.
Wydaje się, że to wychowanek Realu Madryt jest aktualnie pierwszy w kolejce do miana drugiego Villi. Paradoks Moraty polega na tym, że po (chwilowym?) oczyszczeniu konkurencji z Costy i Alcácera, 24-latkowi o miejsce w napadzie przyjdzie powalczyć z samym Villą. Jemu też w hołdzie oddał koszulkę z siódemką! Na niekorzyść nowego nabytku Chelsea działa też to, że grzechem byłoby nie przetestować wariantu z Asensio w spotkaniu o stawkę. A zatem będzie to kolejne zgrupowanie reprezentacji Hiszpanii, podczas którego Álvaro Morata nie powinien znaleźć się w centrum wydarzeń. Rola głównego bohatera zarezerwowana jest dla El Guaje, który nie powraca o kuli i z własnym zestawem leków. Villa ma jeszcze swoje do zrobienia – w spotkaniu z Liechtensteinem może odbić Adurizowi rekord najstarszego strzelca bramki w La Selección. Kto by trzy lata temu pomyślał, że w wyścigu dziadków Villa będzie ścigał bombardiera Athleticu?
David Villa może stać się najstarszym strzelcem gola w reprezentacji Hiszpanii. Jeśli trafi z Liechtensteinem, pobije o jeden dzień Aduriza.
— Mariusz Jędroszczyk (@m_jedroszczyk) August 25, 2017