
W katalońskich mediach przedstawiany jako „nowy Varane”, chociaż on sam woli Thiago Silvę. W Tuluzie grający jako środkowy obrońca, jednak jego idolem jest Andrea Pirlo, wzorem zaś Thiago Motta. Teraz gracz wielkiej Barcelony, kiedyś judoka, któremu karierę mógł brutalnie zakończyć poważny wypadek.
„To było 24 maja, miałem wtedy dziewięć lat. Idąc z domu na trening judo, przechodziłem przez ulicę i potrącił mnie samochód. Lekarze mówili: lewa noga tego chłopaka jest w naprawdę poważnym stanie. Od kostki przez kość piszczelową złamania w kilku miejscach” – tak wspominał to zdarzenie Todibo na łamach „La Dépêche du Midi”.
Równie dobrze pamięta to Dylan Greneche, ówczesny trener młodego Francuza: „Szczerze mówiąc, nie byliśmy pewni, czy Jean-Clair da radę jeszcze wrócić do futbolu. Ten wypadek wykluczył go z jakiejkolwiek aktywności sportowej na cały rok. On jednak od zawsze miał ogromne pokłady wytrzymałości i, pomimo młodego wieku, udowodnił to już wtedy”.
Innym trenerom na myśl o swoim byłym podopiecznym nasuwa się zaś jedno słowo – praca. Ciężka praca. Tak wspominają go trenerzy z FC Les Lilas, Amadou N’Diaye i Bangaly Bamba:
„Kiedy kończył trening z zespołem do lat 17, pytał czy może trenować ze starszą grupą. Nie był może najbardziej utalentowanym przedstawicielem swojego pokolenia, ale na pewno był tym, który wykazywał największą chęć do tego, by osiągnąć coś wielkiego”.
„Todibo nigdy się nie poddaje i nienawidzi przegrywać. Pamiętam, że po przegranym finale przez kilka godzin musiałem go pocieszać przez telefon”.
Już teraz możecie odsłuchać najnowszy, 106. odcinek naszego podcastu o hiszpańskiej piłce – Fuera de Juego!
„Chcę zapisać się na kartach historii tego sportu”
To właśnie po tych słowach Ouassini Jardini, były asystent trenera Les Lilas, zrozumiał, jak silny charakter ma ten młody piłkarz. O ile duży udział w tak szybkim rozwoju kariery trzeba przypisać wielkiemu zaangażowaniu młodego sportowca, o tyle nie można jednak pominąć wielkiej dozy szczęścia, która zdecydowanie zaczęła mu sprzyjać, jakby w ramach rekompensaty za wybitnie trudny start.
Klub opuściła dwójka podstawowych zawodników z poprzedniej kampanii: Issa Diop, aktualnie podstawowy obrońca West Hamu, który kosztował angielski klub 25 milionów euro, a także Alban Lafont, rówieśnik Todibo (chociaż dzieli ich 11 miesięcy – golkiper urodził się w styczniu, stoper zaś pod koniec grudnia). Sprzedaż dwójki młodych chłopaków za ponad 30 milionów utwierdziła zarząd Tuluzy, że stawianie na wychowanków zdecydowanie popłaca, dlatego Jean-Clair na pewno mógł liczyć na większą szansę niż piłkarze w analogicznej sytuacji w innych klubach. Kluczowy był jednak transfer Diopa – ostoi defensywy w ostatnich latach – który najpierw miał być uczniem bardziej doświadczonego kolegi z boiska, Christophera Julliena. Szybko okazało się, że to Issa jest zawodnikiem lepszym, co poskutkowało nie tylko pewnym miejscem w pierwszej jedenastce, ale i opaską kapitana, którą przywdziewał przez większą część swojego ostatniego sezonu w TFC (co ciekawe, przejął ją właśnie od Julliena). Grunt pod wprowadzenie nowego narybku ze szkółki wydawał się więc idealnie przygotowany i z tego perfekcyjnie skorzystał Todibo.
Jeden z dziesięciu
Kariera urodzonego w Gujanie Francuskiej piłkarza przybrała niewiarygodnego tempa. Dość powiedzieć, że Lafont i Diop rozegrali odpowiednio 105 i 96 oficjalnych meczów dla les Violets, zanim zdecydowali się na przenosiny do lepszej ligi. Jean-Clair Todibo rozegrał ich zaś… dokładnie dziesięć. W trakcie tych spotkań zdążył on wpisać się raz na listę strzelców (wyrównujące trafienie w 88. minucie meczu ze Stade Rennes), a także raz do notesu sędziego w rubryce: „czerwona kartka”. Nazwisko młodego Francuza trafiło tam ze względu na dwa szybkie upomnienia.
Wejście do ligi miał imponujące. W trzech pierwszych spotkaniach, w których otrzymał szansę gry, Tuluza zgromadziła dziewięć punktów. Było to jeszcze bardziej niespodziewane ze względu na tęgie lanie, które klub z południowej Francji zdążył zebrać od Marsylii w pierwszej kolejce sezonu – wynik 0:4 nie napawał optymizmem. Co ciekawe, Todibo wcale nie ułatwił tego wyczynu, gdyż właśnie w swoim trzecim spotkaniu otrzymał dwie żółte kartki, z czego tę drugą, będącą następstwem nieodpowiedzialnej próby zmylenia przeciwnika przy wyprowadzaniu piłki, już w 26. minucie meczu. Miał jednak to szczęście, że do tego czasu jego drużyna zdążyła strzelić dwie bramki, a rywalem była najsłabsza ekipa Ligue 1, Guingamp, która mimo naporu nie zdołała przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść.
Trener Alain Casanova nie zraził się do młodego chłopaka i po przerwie spowodowanej zawieszeniem natychmiast przywrócił go do pierwszej jedenastki, dzięki czemu zanotował on siedem kolejnych meczów w pełnym wymiarze czasowym. Wydaje się jednak, że od momentu czerwonej kartki Todibo przestał być talizmanem, bo bilans klubu po jego powrocie to cztery remisy i trzy porażki. W żadnym razie nie był to jednak powód, przez który Francuz nie dostał już ani jednej szansy do gry w lidze.
— Jean-Clair Todibo (@jctodibo) January 8, 2019
Niebagatelna oferta
„Zaproponowaliśmy mu pierwszy profesjonalny kontrakt z bezprecedensową kwotą wynagrodzenia jak na nasze możliwości. Dużo wyższy niż otrzymali Issa Diop czy Alban Lafont” – twierdzi Jean-François Soucasse, dyrektor generalny Toulouse. Według danych „L’Equipe” chodzi tu o kwotę około 25 tys. euro miesięcznie, plus kilkaset tysięcy euro premii za podpis. „Dopóki nie podejmie decyzji, będzie odsunięty na boczny tor”- tak ten problem postanowiły rozwiązać władze klubu. Todibo zaś wcale nie struchlał. Zdecydował się zakończyć dość krótką karierę we Francji i przenieść się do nieco większego klubu. Konkretniej – do wielkiej Barcelony, która postanowiła nie czekać do lata na nowego piłkarza, dogadując się już teraz na transfer z TFC w wysokości miliona euro (plus ewentualnych dwóch milionów w bonusach), co w obecnych czasach wydaje się kwotą zawstydzająco niską dla francuskiego klubu.
W Dumie Katalonii czekają na niego rodacy, których hiszpański klub sprowadził w ostatnich latach: Samuel Umtiti, Clément Lenglet i Ousmane Dembélé, z czego dwaj pierwsi to środkowi obrońcy, czyli potencjalni rywale dla nowego gracza. Z komunikacją nie powinien mieć więc żadnych problemów, tym bardziej że nie należy raczej do małomównych. Jego kolega z młodzieżowej drużyny, Kilian Corredor, nazwał go Paulem Pogbą Tuluzy. Ważne jest też to, że Umtiti czy Lenglet wcale nie muszą być rywalami do pierwszego składu dla Todibo. Co prawda w swojej seniorskiej karierze grał on dotychczas wyłącznie na pozycji środkowego obrońcy, jednak jego nominalna pozycja to środek pomocy, konkretniej numer „6”. Stąd porównania do Etienne’a Capoue, który również wypłynął w świecie poważnej piłki w Tuluzie i który także jest głównie defensywnym pomocnikiem.
Nie ma dużego doświadczenia, ale w obecnych czasach musimy odkrywać wielkie talenty tak szybko, jak to możliwe. A Jean-Clair jest jednym z tych graczy. Dołącza do nas teraz, ponieważ obowiązywało porozumienie, zgodnie z którym miał dołączyć w czerwcu, jednak musimy chronić naszych graczy. Biorąc pod uwagę jego sytuację w Tuluzie, ważne było, aby go sprowadzić, aby mógł trenować razem z nami. Musisz mieć oko na piłkarza. To gracz, który może grać na kilku pozycjach. W obronie lub w środku pola. Jest dobry w grze głową, czuje się komfortowo z piłką przy nodze. Musimy myśleć o przyszłości. Wystarczy jedno spotkanie, aby przekonać się, że ma talent. Czasami trzeba podjąć ryzyko” – Eric Abidal po przyjściu Todibo do Barcelony
Jakim więc graczem jest Jean-Clair? Ma świetne warunki fizyczne, a jego długie nogi często pozwalają mu wywalczyć piłkę, która na pierwszy rzut oka wydaje się niedostępna. Ze względu na swoje gabaryty ma oczywiście pewne problemy ze zmianą tempa, nie oznacza to jednak, że jest pozbawiony techniki. Dysponuje dobrą wizją gry; cały czas trzyma głowę w górze, starając się dostrzec lepiej ustawionego partnera. Ma też naturalną łatwość zdobywania pozycji w starciach w powietrzu, również w polu karnym rywala. Co naturalne, zdarza mu się popełniać błędy. Poza niechlubnym występem okraszonym czerwoną kartką, w meczu z Rennes, w którym strzelił debiutanckiego gola, doprowadził do remisu po bramce straconej z karnego… spowodowanego właśnie przez niego. Opierając się na słowach kolegów z drużyny i trenerów z młodzieżówek, ma on zdolności przywódcze i nie boi się koordynować ustawienia całego bloku defensywnego.
Czy Todibo ma szansę na grę w Barcelonie w tym sezonie? Raczej nie. Każda minuta nawet w Pucharze Króla (który zmierza do finiszu) będzie dla niego wielką nobilitacją. Nie można zapominać, że rozegrał dopiero dziesięć spotkań na poziomie Ligue 1. Umtiti przed dołączeniem do katalońskiego klubu rozegrał tam ponad 130 spotkań – i to w lepszej drużynie. Lenglet był wyróżniającą się postacią Nancy w Ligue 2, a potem przez pół sezonu w najwyższej klasie rozgrywkowej, będąc przy tym drugim kapitanem zespołu (dzierżąc jednak opaskę dużo częściej niż pierwszy wybór, Youssouf Hadji, który ze względu na zaawansowany wiek występował już dość sporadycznie), potem zaś rozegrał półtora roku w Hiszpanii w barwach Sevilli, ucząc się na bieżąco specyfiki iberyjskiej piłki. Będzie więc trzeba poczekać, zanim Todibo otrzyma pokaźniejszą pulę minut.
AUTOR: BŁAŻEJ JACHIMSKI
Autor jest redaktorem portalu miłośników francuskiego futbolu La Ballon Mag.