
Victor Machín otrzymał powołanie do kadry Hiszpanii, choć zaledwie półtora roku temu grał jeszcze w Segunda División. Decyzja Del Bosque jest całkowicie słuszna, aczkolwiek może budzić zaskoczenie. W końcu szkoleniowiec La Roja jest bardziej znany ze swojego przywiązania do nazwisk piłkarzy niż do ich aktualnej dyspozycji. Vitolo stanowi jednak kolejny przykład pozytywnych zmian.
Kanaryjczyk bez wątpienia zasłużył na taką szansę. W zaledwie miesiąc strzelił sześć goli, podczas gdy w całym poprzednim sezonie miał ich na koncie pięć. Walnie przyczynił się do awansu Sevilli do ćwierćfinału Ligi Europy wpisując się na listę strzelców w spotkaniach przeciwko Borussi M’gladbach i Villarrealowi. W pierwszym pojedynku z Submarino Amarillo wystarczyło mu zaledwie trzynaście sekund na otworzenie wyniku meczu. Jest to najszybciej zdobyta bramka w historii tych europejskich rozgrywek. Przyjrzyjmy się zatem bliżej tej wschodzącej gwieździe.
Nie do zatrzymania
Pochodzący z Las Palmas zawodnik w młodości był prawdziwym utrapieniem swojej rodziny. Jako chłopiec od siódmej rano bez ustanku biegał po mieszkaniu przy Sabino Berthelot, czym doprowadzał do szału swoje dwie starsze siostry – Tanię i Jennifer. Siły opuszczały go dopiero około godziny jedenastej lub dwunastej. Nie można było z nim wytrzymać, zatem rodzice postanowili zabrać go do lekarza. Ten okazał się na tyle dobrym doktorem, że nie przepisał Victorowi ton środków uspakajających, ale poradził, żeby znaleźć dziecku więcej zajęć. W tym czasie Vitolo już uczęszczał na pływanie, lecz to nie wystarczało. Nie mniejsze trudności pojawiały się wieczorami, nie można go było położyć do snu. Zaraz wstawał i ponownie biegał. Po lekcjach w szkole, które kończył około 17.00 nadal rozpierała go energia. Na pomoc rodzinie pośpieszyli ich znajomi. Podpowiedzieli, że jest drużyna piłkarska Árbol Bonito (filialny zespół UD Las Palmas) rozpoczynająca treningi o 18.00. W ten właśnie sposób w życie małego Vitolo wkroczył futbol.
Jego pierwsi trenerzy byli zaskoczeni atutami i pewnością siebie chłopca. Jeden z nich – Pericuco, tak wspomina Victora Machina: “Był najlepszy ze wszystkich. Wystarczyło spojrzeć na sposób chodzenia, by to stwierdzić. Biegał szybciej od każdego z kim się mierzył, jego siła też była niezwykła jak na dziecko”. Kanaryjski szkoleniowiec z powodu upodobania Vitolo do ciągłego przemieszczania się spod jednej bramki pod drugą zrobił z niego skrzydłowego. To właśnie w Árbol Bonito Victor poznał Jonathana Vierę, swojego najlepszego przyjaciela, z którym zresztą występował później dla Los Amarillos.
Czas zwątpienia i zwycięstw
W końcu Victor został dostrzeżony także przez współpracowników lokalnego giganta – UD Las Palmas. Siedem lat temu, w drużynie rezerw Kanarków rozpoczął swoją zawodową karierę. Tam próbowano zrobić z niego napastnika, ale nie powiodło się to, gdyż młody zawodnik miał trudności ze zdobywaniem bramek. Wściekał się z tego powodu, co tylko pogłębiało problem. Germán Dévora, legendarny piłkarz Los Amarillos, ówczesny szef cantery chluby Gran Canarii, także dostrzegał wielki potencjał Vitolo: “Już wtedy ten chłopak miał wszystko by stać się wielkim piłkarzem. Już w tym wieku chciał więcej i więcej. Nie spoczywał na laurach.”
Sezon 2008/09 Vitolo rozgrywał w Las Palmas Atlético, nie była to udana kampania – zakończyła się relegacją zespołu do Tercera División. Rozczarowanie było na tyle duże, iż Victor rozważał nawet odejście od futbolu. Alternatywą miała być służba w policji. Piłka nożna postawiła jednak na swoim. Vitolo walnie przyczynił się do powrotu rezerw do Segundy B w następnej temporadzie, co doceniono przeniesieniem 20-letniego piłkarza do pierwszej drużyny.
Rok 2010 ogłoszono w UD Las Palamas “rokiem cantery”, nie był to najlepszy czas dla klubu, dlatego też postanowiono oprzeć się na młodych zawodnikach z rezerw. Jednym z nich był właśnie Vitolo. Przebojem wdarł się do seniorskiej ekipy. Został nawet zauważony przez selekcjonera reprezentacji U-21, jednak ten wspaniały start został brutalne przerwany już 27 listopada. Tego dnia Vitolo doznał poważnej kontuzji kolana, co oznaczało siedem miesięcy przerwy od futbolu. “Jestem załamany” – przyznał piłkarz tego feralnego dnia. Problemy zdrowotne mogły go spowolnić, ale nie zatrzymać. Swoje wszystkie siły skoncentrował na powrocie do pełnej dyspozycji. W walce wspierała go rodzina, znajomi oraz klub. Władze Los Amarillos rozpoczęły rozmowy w sprawie nowego kontraktu na miesiące zanim powrót Victora na boisko był w ogóle możliwy. I to wszystko dla zawodnika, który wystąpił w zaledwie dziesięciu spotkaniach drugiej ligi. Trudno się dziwić, kiedy spojrzymy na jego trzeci mecz w seniorskiej drużynie i debiutancki gol w Segunda División.
Stany zapalne spowodowały, że proces powrotu piłkarza na boisko jeszcze się wydłużył. Po dziewięciu miesiącach, Vitolo w końcu dopiął swego. Powrócił w wielkim stylu zdobywając w kampanii 2011/12 dziesięć bramek. Szybko stał się liderem drużyny i ulubieńcem kibiców. Po tej temporadzie krok naprzód (choć ostatecznie nie udany) w karierze poczynił Jonathan Viera przenosząc się za 2,5 miliona euro do Valencii. Odejście Vitolo utrudniała natomiast klauzula 12 milionów euro widniejąca w kontrakcie. Zawodnik otrzymał jednak obietnicę od prezydenta klubu – jeśli drużyna nie wywalczy awansu, nie będzie czynił żadnych problemów Victorowi w zmianie ekipy. W kolejnym sezonie Vitolo walczył do upadłego strzelając piętnaście goli, lecz nie dało to Los Amarillos upragnionej promocji. Otworzyło jednak drzwi samemu piłkarzowi do Primera División.
Jeden z Martich
Sprowadzenie Vitolo do Sevilli w połowie 2013 roku nie było przypadkiem, ale realizacją ściśle zaplanowanej strategii klubu. Del Nido wygłaszając plan rewolucji stwierdził, iż klub z Nervion nie zamierza sprowadzać wielkich gwiazd, tylko je tworzyć. Jednocześnie zaznaczył, że drużyna potrzebuje “dwudziestu pięciu Martich”. Kilka słów wyjaśnień, kim w ogóle jest Jose Luis Marti? Urodzony na Majorce zawodnik został sprowadzony do Sevilli w 2003 roku z Tenerife. Dla Sevillistas był piłkarzem zupełnie anonimowym, ale zdobył sobie ich sympatię oraz miejsce w składzie wielkim zaangażowaniem. Za każdym razem zostawiał serce i wszystkie siły na placu gry. W stolicy Andaluzji spędził pięć sezonów. Choć nie znajdował się na pierwszym planie, jak gwiazdy pokroju Luisa Fabiano czy Kanoute, stanowił ważną postać w zespole. Zawsze w pełni oddany drużynie i klubowi. Pomimo czterdziestu lat na karku nadal gra, jest kapitanem Realu Majorka.
W nowej Sevilli możemy wskazać kilku takich piłkarzy: Daniel Carriço, Coke, Vicente Iborra, Aleix Vidal i właśnie Vitolo. Mogą oni stanowić trzon zespołu przez kolejne lata. Nic zatem zaskakującego, iż władze ekipy z Nervion rozpoczęły negocjacje z Victorem Machinem na temat przedłużenia jego kontraktu oraz dodania znaczącej podwyżki. Wcześniej większe zarobki, ale bez zmiany długości umowy, otrzymali także Carriço i Bacca. Widać zatem prawidłowość i przemyślane działania w tworzeniu drużyny Sevillistas i dlaczego to właśnie Vitolo stał się jej częścią.
Stachanowiec
Victor idealnie wpisuje się w założenia Unaia Emery’ego. Nie należy do futbolowych artystów, lecz do rzemieślników. Zawsze szuka prostych rozwiązań, tych najbardziej efektywnych, choć kiedy trzeba potrafi pokazać swoje wysokie umiejętności techniczne. Jest niesamowicie wytrzymały, pracowity i waleczny, wystarczy spojrzeć na poniższe wyniki. Na dodanie kolejnego kilometra “przebiegu” wystarcza mu 7,7 minut gry, przy 8,3 Krychowiaka.
Oprócz szybkości jego wielkim atutem jest również duża siła fizyczna (zwłaszcza jak na skrzydłowego). Wykorzystuje ją skutecznie przy interwencjach w obronie. Nie będzie wielką przesadą jeśli powiem, że to mniej więcej tak, jakby na lewym skrzydle Sevilla dysponowała dwoma bocznymi obrońcami. Niestety, Victor cierpi także na przypadłość charakterystyczną dla współczesnych piłkarzy, im bliżej pola bramkowego rywali, tym bardziej podatny jest na podmuchy wiatru. Można mu jednak to wybaczyć. Vitolo należy do zawodników, których niekoniecznie docenia się po jednym meczu, przekonuje natomiast do siebie po kilkunastu, gdy za każdym razem widzisz jak pozostawia wszystkie swoje siły na murawie. W zestawieniu z charakterem Machina jak na dłoni widać niedostatki np. Deulofeu. Jeśli wolisz podejmować próbę dryblingu mając przed sobą trzech przeciwników, zamiast podać do lepiej ustawionych kolegów, to nie ma dla ciebie miejsca w drużynie. Vitolo doskonale to rozumie.
Tym powołaniem Del Bosque docenienia charakter, ciężką pracę i aktualnie wysoką formę Victora. Nie jest powiedziane, że Vitolo sprawdzi się w reprezentacji, lecz bez wątpienia zasłużył na to, by wybiec na boisko w barwach La Furia Roja. Zapracował sobie na tę szansę każdym meczem.