Dość dużo w ostatnim czasie dzieje się w Realu Madryt, mimo że drużyna znajduje się w środku przygotowań do sezonu, a wokół panuje sezon ogórkowy. Kilka z najważniejszych spraw warto krótko omówić.
Zacznijmy od tego, co nam najbliższe – już dziś w nocy Królewscy rozegrają mecz przeciwko Barcelonie. Pierwszy, jaki pamiętam, który nie będzie niósł ze sobą żadnej stawki. Towarzysko, na amerykańskiej ziemi, zmierzą się ze sobą dwie ekipy, których rywalizacja będzie przez kolejnych 10 miesięcy rozgrzewać dużą część świata.
Wcześniejsze słowa o „braku stawki” dotyczą rzecz jasna stawki sportowej – mimo że za mecz ten przyznawane są punkty, w ramach International Champions Cup, to tak naprawdę mało kogo one obchodzą. I nie piszę tego dlatego, że Real zamyka tabelę turnieju. Jest jednak jeden aspekt tego spotkania, który może okazać się istotny – strona psychologiczna. Znajdująca się w trudnej sytuacji wobec afery z Neymarem Barcelona, na ławce z nowym szkoleniowcem, może tym meczem zacząć wywierać presję na Real. O ile, rzecz jasna, wygra.
Z drugiej strony akurat Królewscy przyzwyczaili fanów, że w sezonie przygotowawczym grają słabo, by nie rzec, że beznadziejnie, a swoją prawdziwą twarz pokazują dopiero wraz z początkiem sezonu. Tak było w poprzednich latach, tak (na razie) jest i przed tym sezonem.
Ciekawa jest też strona motywacyjna – jak podejdą do tego zarówno obaj szkoleniowcy, jak i piłkarze Barcy i Realu. Czy będą grać na 110%, jak ma to miejsce w ligowych i pucharowych Klasykach, czy też, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że to tylko sparing, nieco wzajemnie sobie odpuszczą? Przekonamy się już o drugiej w nocy, bo dla takiego meczu, nawet towarzyskiego, warto odebrać sobie nieco snu.
*****
Sprawa druga: kadra. Jeszcze niedawno zachwycałem się nią na Twitterze, pisząc, że jest idealnie zbilansowana. Teraz jednak trudno nie oprzeć się wrażeniu, że brakuje co najmniej jednego zawodnika. Łatwo za to domyślić się, o której pozycji mowa, bowiem zmiennika z prawdziwego zdarzenia nie ma jedynie Karim Benzema. I piszę to mimo mojego wielkiego podziwu dla talentu Borjy Mayorala.
Sprzedaż Alvaro Moraty pod względem finansowym była ruchem znakomitym. Pod względem sportowym – mniej. Trudno dziś na rynku o dobrych napastników za stosunkowo niską kwotę. Tym bardziej, gdy opcjonalni sprzedający wiedzą, że dany klub takowego poszukuje. To dlatego Morata kosztował aż tyle i dlatego Monaco woła sobie astronomiczne kwoty za młodego Mbappé (do którego jeszcze przejdziemy).
O ile pomoc obsadzona jest znakomicie, o ile Real bez problemu przeżyłby nawet odejście Garetha Bale’a, o którym ostatnio dość sporo się mówi, o ile na prawej stronie defensywy w razie konieczności może zagrać Nacho, a przymierzany do niej jest też m.in. Achraf z Castilli, o tyle z przodu brakuje kogoś, kto zagwarantowałby – tak jak robił to Morata w zeszłym sezonie – ważne gole i asysty, gdy bez formy będzie Benzema.
To luka, którą trzeba załatać. Pytanie brzmi jednak: za jaką cenę?
*****
Tym sposobem dochodzimy do najgłośniejszej (i ciągnącej się zdecydowanie najdłużej) sprawy, która interesuje fanów Realu – opcjonalnego transferu Kyliana Mbappé. Ostatnie doniesienia mówią o tym, że AS Monaco wyceniło młodego Francuza na ok. 200 milionów Euro. Innymi słowy: dwóch Cristiano Ronaldo. Za niespełna 19-letniego gracza, który w dorosłej piłce spędził tak naprawdę jeden sezon.
Problem w tym, że klub z księstwa ma pełne prawo do tego, by takiej sumy oczekiwać – Real ma pieniądze, zwłaszcza teraz, po sprzedaży Moraty oraz Danilo i wypożyczeniu Jamesa, potrzebuje napastnika, co już ustaliliśmy i usilnie pragnie pozyskać właśnie Mbappé. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: ten gość według Monaco wart jest dwóch Ronaldo, ale i talent ma równie duży, jeśli nie większy. A grać w Realu mógłby dobrych kilkanaście lat.
Oczywiście, taki transfer to ogromne ryzyko, sam nie jestem jego zwolennikiem – wolałbym, by Real poczekał jeszcze sezon i ocenił grę Francuza w nowej kampanii, natomiast obecny rynek działa tak, że czasem trzeba postawić wszystko na jedną kartę. Wchodzimy all in z nadzieją, że dostaniemy asa kier, który uzupełni nam idealnego pokera. Jeśli go dostaniemy, to nie będzie już mowy o wyrzuconych czy straconych pieniądzach. Bo czy ktoś jeszcze dziś wypomina Królewskim ile kosztował Cristiano Ronaldo?