Jestem przekonany o tym, że co roku na Olé trafia jakaś zabłąkana dusza, która wcześniej styczność z hiszpańskim futbolem miała tylko wtedy, gdy oglądała Ligę Mistrzów lub piłkarzy z tego kraju w swoim lokalnym klubie. Choć to drugie to chyba historia najnowsza. To dla nich jest ten poradnik. Ale nie oznacza to, że stali widzowie Primera División nic z niego nie wyniosą. Wręcz przeciwnie!
Jak więc oglądać La Liga, by miało to sens? Cóż, wystarczy poznać siedem prostych kroków:
1. Przygotuj się na to, że nie każdy zespół to Real Madryt, Barcelona czy Atlético
Cóż, rzeczywistość często potrafi zaskoczyć. Jeśli do tej pory oglądałeś mecze Królewskich czy Dumy Katalonii w Europie, to myślisz zapewne, że liga hiszpańska jest wypełniona świetnymi zespołami, z których te dwa są najlepsze. To po części prawda. Zdarza się jednak, że – zafascynowany tymi rozgrywkami – postanowisz obejrzeć mecz innych drużyn i trafisz na, dla przykładu, Real Valladolid z Valencią. O ile oglądanie tych drugich jak najbardziej mogę polecić, o tyle pierwsi mogą Cię negatywnie rozczarować. Bo jedyne, co mają wspólnego z ekipą z Santiago Bernabéu to “Real” w nazwie. Nie oznacza to jednak, że powinieneś ograniczać się tylko do meczów topowej trójki, wręcz przeciwnie.
2. Dowiedz się, jakie zespoły warto oglądać
Że jestem fanem Królewskich, to pewnie doskonale wiadomo tym, którzy choć raz mieli styczność z moją działalnością na tej stronie. Więc możliwe, że trochę Was zaskoczę, ale… czasem naprawdę wolę włączyć mecz Betisu czy Girony niż Realu Madryt. Nie dlatego, że z tamtymi zespołami również sympatyzuję – bo tak nie jest – ale dlatego, że w zeszłym sezonie oglądało się je naprawdę świetnie i wiele sugeruje, że w tym roku może być podobnie. Betis grał wspaniały futbol, który w 90% przypadków można było tylko chwalić, a Girona była chyba najbardziej pozytywnym zaskoczeniem tamtych rozgrywek. Warto włączyć też mecze Valencii, Sevilli, Villarrealu czy Celty Vigo. Choć często trzeba trafić w moment, bo zdarzy się, że Wasze plany na obejrzenie dobrego meczu skończą się tak, jak plany Polski na wyjście z grupy w trakcie mundialu.
3. Nie zniechęcaj się paździerzami
Okej, są takie mecze, które potrafią niesamowicie zmęczyć. Jeśli ktoś widział inaugurację tego sezonu La Liga, pewnie doskonale wie, o czym mowa. Po prostu nie możecie oczekiwać, że skoro to Hiszpania, to każde spotkanie będzie finezyjnym popisem wspaniałej, technicznej gry. Nie, czasem będzie to siermiężna kopanina, godna boisk A-Klasy, a czasem jeden z najlepszych meczów w sezonie. Ot, jak w każdej lidze. W Anglii zdarzają się znakomite mecze – wbrew sterotypom o tym, jak wygląda tamtejszy futbol – we Włoszech dawno do lamusa odeszło catenaccio, a w Polsce zdarza się, że… piłkarze nie kopią się po czołach. Liga jak każda inna.
4. Nie daj sobie wmówić, że to liga dwóch zespołów
Jasne, dawno minęły czasy, w których o zwycięstwo w lidze rywalizowało więcej ekip, a sięgnąć po trofeum potrafiło Deportivo czy Valencia. W ostatnich latach hegemonię Realu i Barcelony przełamać potrafiło tylko Atlético. Nie są jednak prawdą stwierdzenia, że ta Primera División ogranicza się do dwóch zespołów. Nie są też prawdą głosy, że – po dobiciu Rojiblancos do czołówki – trzech. Ale żeby się o tym przekonać, musicie obejrzeć bezpośrednie starcia najlepszej trójki z innymi drużynami. Naprawdę, Real i Barcelona mogą seryjnie wygrywać, ale to nie oznacza, że robią to szybko, łatwo i przyjemnie. Valencia czy Sevilla wiele razy potrafiły się przeciwstawić, a w ostatnich latach coraz częściej zdarza się, że robią to i mniejsze drużyny. I to nie tylko murując bramkę, ale często grając otwartą piłkę. Można? Można.
5. Zapisuj nazwiska!
Jedną z głównych zalet/wad (niepotrzebne skreślić) ligi hiszpańskiej jest to, że to kopalnia talentów. Również dla innych rozgrywek. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że gość, który wyróżnia się w Levante czy Eibarze, za rok trafi do Anglii, Włoch lub Francji. Czy zrobi tam karierę – to inna sprawa. Ale uwierzcie, że frajdę sprawia oglądanie ich przed transferami do topowych klubów.
6. Uodpornij się na sędziów i zarządzanie
Jeśli irytowali was niemieccy/angielscy/polscy/włoscy arbitrzy i przybyliście do Hiszpanii, by od nich odpocząć, to… ewidentnie nie jest to liga dla Was. Bo poziom sędziowania jest tu odwrotnie proporcjonalny do tego, jak hiszpańskie kluby prezentują się w Europie. I, jak na razie, nie zmienił tego system VAR. Już kilka sytuacji w pierwszej kolejce powinno za jego sprawą rozstrzygnąć się inaczej, ale sędziowie nawet ich nie sprawili. Cóż, nie jestem zaskoczony. Co do zarządzania – to pomysły, jakie się pojawiają są naprawdę… intrygujące. Najświeższy to mecze ligowe w USA, wcześniej dłuuuuugo opierano się technologii. Przykłady można by mnożyć, ale jeśli nie chcecie się niepotrzebnie denerwować, to skupcie się na tym, co na boiskach. Dobrze radzę.
7. Najważniejsze: kibicuj Realowi!
Czy muszę tu coś dodawać? (śmiech w nawiasie)