Dla nikogo nie będzie tajemnicą, że najsłabiej obsadzoną pozycją w Realu Madryt wydaje się być miejsce przeznaczone dla napastnika. Takiego z prawdziwego zdarzenia. Czyli – żeby jakoś to określić – Karima Benzemy z sezonu 2015/16, a nie Karima Benzemy z ostatniej kampanii. Sytuacja idealna zakłada, że takich byłoby dwóch i rywalizowaliby ze sobą o miejsce w składzie. Ale czy to możliwe?
Raczej nie. Ten model nie zadziałał, gdy w Madrycie grał jeszcze Gonzalo Higuaín, a gdy w białej koszulce biegał Álvaro Morata, brakowało trenera, który umiejętnie rotowałby składem. Tak, by to naprawdę była rywalizacja, a nie jej pozory. W konsekwencji Hiszpan po raz drugi opuścił Santiago Bernabéu. Dziś wszystko wskazuje na to, że za strzelanie bramek odpowiedzialni będą Karim Benzema i Borja Mayoral.
Nie brzmi to optymistycznie.
Przyznam się od razu: byłem (i chyba nadal jestem) fanem Mayorala. To nie jest gość, który sam wykreuje sobie znakomitą okazję, pewnie nie ma też walorów Francuza, gdy chodzi o rozgrywanie czy tworzenie przestrzeni kolegom, ale – jak w ostatnim meczu z Milanem – potrafi znaleźć się tam, gdzie wystarczy tylko dostawić nogę. Uwielbiam takich napastników i śmiem twierdzić, że Borja może być idealny na spotkania ze słabszymi rywalami. Tam, gdzie jego koledzy będą w stanie dograć mu piłkę, a jemu pozostanie tylko wpakować ją do siatki.
Sęk w tym, że to za mało. Taka charakterystyka wystarczałaby, gdyby w Realu pełnił rolę tego trzeciego – dostawał minuty, wchodząc z ławki, od czasu do czasu wybiegł w pierwszym składzie na Rayo czy inne Levante. Aktualnie jest dwójką, co oznacza, że – przynajmniej w teorii, gdyby odpuścić sobie kombinowanie z taktyką – w przypadku czerwonej kartki czy kontuzji Karima Benzemy, to on wskakuje do składu.
Wiadomo, że na dziewiątkę można wrzucić Bale’a. Wiadomo, że Asensio, Vinicius, Lucas, Isco i cała reszta są w stanie sami odpowiadać za dorobek strzelecki Królewskich. Ale przestawienie któregokolwiek z nich na pozycję napastnika, to zabijanie części jego walorów. Próby wrzucania tam Isco kończyły się katastrofą. Asensio w teorii mógłby sobie poradzić, ale on doskonale wygląda, gdy może brylować bliżej linii bocznej, a nieco dalej od bramki. Przy Lucasie problemem jest jego fizyczność, a Vinicius to zagadka. Jeśli chodzi o Garetha – z jednej strony tak, widziałbym go tam, a z drugiej wiem, że znacznie lepiej byłoby ustawić go bliżej skrzydła i dać mu więcej swobody. Ma w końcu wejść w buty Cristiano Ronaldo i – jak już kiedyś pisałem – jeśli będzie zdrowy, to może to zrobić.
Dlatego niepokoję się tym, że pomiędzy Benzemą a Borją nie ma nikogo.
Zresztą, postawa Francuza też nie napawa optymizmem. Nie można mu odmówić zaangażowania, nie można stwierdzić, że nie był dla Realu kluczowy w zeszłym sezonie (wykorzystał błędy rywali, ale gdyby nie biegł do samego końca, to tych błędów by nie było), jednak jego postawa strzelecka… cóż, mam wrażenie, że sam zdobyłbym tyle bramek w sezonie, mając wokół siebie takich zawodników. A w ostatnich latach na orlikach stałem głównie między słupkami.
Oczywistym jest, czemu to wszystko jest tak istotne – nie ma już Ronaldo. Nie ma gościa, który był gwarancją kilkudziesięciu bramek w sezonie. Nie wiadomo co z Bale’em. Jeśli tradycyjnie dopadnie go uraz, to nagle to wszystko może się posypać. Dlatego, choć wierzę, że Benzema może się ocknąć, a Mayoral być przydatnym, chciałbym innego napastnika. Pytanie brzmi: kogo?
Wiadomo, że musimy odrzucić opcje nierealistyczne: Kane czy Lewandowski na Bernabéu nie przyjdą. Fanem transferu tego drugiego zresztą nigdy nie byłem. Rodrigo? Fajnie, ale nie za kwoty o jakich mówiono. Marzeniem byłby Icardi, ale to marzenie ściętej głowy. Trudno oczekiwać, by nagle przeprowadzono tak galaktyczny transfer. To już nie te czasy i nie ta polityka Péreza. W tym całym zamieszaniu przewijało się jedno nazwisko, które naprawdę warto byłoby wziąć pod uwagę.
Mariano.
Wiadomo, że niektórzy traktować będą go jak odpad z klubu, który wraca i sobie tu nie poradzi. Ale w Lyonie udowodnił, że:
- strzelać potrafi
- strzelać potrafi i to nie tylko z łatwych pozycji
- strzelać potrafi i to regularnie
- strzelać potrafi, gdy jego zespół tych goli naprawdę potrzebuje
- strzelać potrafi, ale potrafi też ładnie dograć partnerom
- strzelać potrafi, a w dodatku zawsze walczy do końca i, pisząc wprost, zapieprza po boisku
Szczególnie chciałbym zwrócić uwagę na fragment „strzelać potrafi”. Podkreślam, na wypadek, gdybyście go przeoczyli. Co jeszcze istotne? Kosztowałby zapewne dwa albo trzy razy mniej niż wspomniany Rodrigo, zna klub i otoczenie, a zapewne przyjąłby też rolę dwójki. O ile dostawałby wystarczająco wiele szans na grę i zaprezentowanie swych umiejętności. Ma też obycie w meczach z wielkimi firmami (PSG, Monaco, Marsylia), więc śmiało można by go wystawić na Atlético czy Valencię (podobno lepszą od Atleti, kto ma wiedzieć ten wie) i oczekiwać, że coś od siebie wniesie.
Pisząc wprost: jestem na tak. Dawajcie mi go i lećmy z tą ligą.
PS.
Już po napisaniu tego tekstu zobaczyłem nowe informacje o możliwym sprowadzeniu Timo Wernera za 60 milionów. O ile w przypadku Rodrigo to kwota przesadzona, o tyle w przypadku Niemca byłby to naprawdę sensowny transfer. Tym bardziej, że to napastnik o trzy lata młodszy od Mariano i „sprawdzony” na przestrzeni dwóch sezonów.
Pisząc wprost: również jestem na tak. Panie Peréz, działaj pan.