Sędziowanie to naprawdę wdzięczny temat. Gdy myślisz, że arbitrzy osiągnęli szczyt niekompetencji i nie są w stanie wynieść go wyżej – dokładnie to robią. Gdy wydaje ci się, że gorzej nie będzie – zgadliście, jest jeszcze gorzej. Ostatnie El Clásico przebiło jednak wszystko. Teraz już mogę napisać, z pełnym przekonaniem: albo VAR, albo tragikomedia.
Od meczu Realu z Barceloną minęły dwa dni. Oglądałem go średnio skupiony na tym, co dzieje się na boisku, bo – tak po prawdzie – był to mecz o zupełne nic. Zabrakło emocji, zabrakło odpowiedniego napięcia. Nie liczę boiskowych starć, choć nie rozumiem, skąd się wzięły. Po tych dwóch dniach, choć niepełnych, wciąż jestem jednak w stanie wypisać (z głowy, bez szukania w źródłach!) sześć naprawdę poważnych błędów pana Hernándeza Hernándeza. Zresztą, sprawdźmy to:
1. Brak kartki dla Rakiticia na samym początku spotkania;
2. Brak upomnienia dla Ramosa za łokieć w Suáreza (kwestia dyskusyjna, dla mnie błąd);
3. Brak kartki – może nawet czerwonej – dla Bale’a przy okazji starcia z Umtitim;
4. Brak karnego dla Realu po faulu Alby na Marcelo;
5. Skoro już o Albie – brak upomnienia dla lewego obrońcy Barcelony po tym, jak złapał Modricia za gardło
6. Nieodgwizdany faul Suáreza na Varanie, po którym Messi zdobył drugą bramkę dla Barcelony;
Podkreślam raz jeszcze: wymieniłem tylko te najpoważniejsze przewiny i to z głowy, nie wyszukiwałem ich w Internecie. Wielu dodałoby zapewne jeszcze nieistniejącego spalonego Rakiticia przy golu Suáreza, ale to na tyle stykowa sytuacja, że mi – po powtórkach z każdego możliwego kąta – trudno ocenić, a co dopiero liniowemu. Więc ją zostawiam, nie przeceniajmy ludzkich oczu. Natomiast na pewno obciążyć konto głównego arbitra powinien punkt numer 6, gdzie nawet sędzia techniczny(!) krzyczał mu na słuchawce, że Urugwajczyk ewidentnie faulował. I to nie wystarczyło, podobnie jak idealny widok na akcję, który Hernández x2 posiadał.
Nie mam tu zamiaru bawić się w dyskusje kto został bardziej pokrzywdzony, bo doskonale to wiem. Uwaga, poproszę o werble. Pokrzywdzeni zostali wszyscy ci, którzy… chcieli obejrzeć znakomity mecz, bez kontrowersji a z dużą dawką świetnego futbolu. Dostali częściowo to drugie, ale z pierwszym zdecydowanie się nie udało.
Jeśli znacie jakiegoś przeciwnika VAR-u, po prostu puśćcie mu filmik z kontrowersjami z tego meczu. Albo zmieni zdanie, albo uznacie go za nienawracalnego. I niech zamilkną wszyscy ci, którzy mówią, że „to zabija futbol”, bo tak nie jest. Futbol zabijają takie błędy arbitra. Zapytajcie Franka Lamparda, co myśli o nieuznanej bramce w meczu z Niemcami na mundialu. Jestem przekonany, że nie zacznie wam opowiadać o tym, że to właśnie jest piękno piłki nożnej.
Wiem, że VAR nie jest idealny. Zdaję sobie sprawę, jakie kłopoty mają z nim w Niemczech czy w Polsce. Ale nawet przy swoich wszystkich niedoskonałościach, wciąż jest dużo lepszy niż hiszpańscy sędziowie. Boję się jedynie tego, że to właśnie oni będą zasiadać za ekranem. Ale może sprzed telewizora będą w stanie podejmować dobre decyzje, gorąco w to wierzę.
Cholernie się cieszę, że ostatecznie zdecydowano się na wprowadzenie VAR-u w La Liga. Oby tylko było to wszystko odpowiednio przygotowane, bo niepotrzebne nam dodatkowe cyrki, związane z jego obsługą. Jasne, błędy się zdarzają i zdarzać się będą, również po jego wprowadzeniu, ale znacząco pomoże on je wyeliminować. A, jak widać po Klasyku, jest to rzecz niezbędna.
Aktualnie hiszpańscy sędziowie są jak dzieciaki błądzące we mgle. Od czasu do czasu są w stanie coś w niej wypatrzyć, ale generalnie to nie polecałbym na to liczyć. Czasem wręcz, oglądając mecze, mam wrażenie, że gdyby sędziów zrzucać do niższych lig za źle poprowadzone spotkania, spotkania Primera División rozstrzygaliby sami zawodnicy. Na podwórkowych zasadach. I wiecie co? Jestem niemal pewien, że byłoby to lepsze rozwiązanie.