Ponad 57 lat temu odbyło się w Barcelonie huczne wydarzenie. W dniu patronki klubu, Matki Boskiej Litościwej, 24 września 1957 zainaugurowano nowy stadion FC Barcelony. Stąd nazwa – Camp Nou. Tradycyjne zwyczaje obchodzone w to święto połączono z meczem inauguracyjnym, który zebrał na niewykończonym obiekcie ponad 90 000 widzów.
Pomysł na budowę nowego stadionu narodził się w 1948 roku, co nie było sprawą łatwą – obiekt musiał znaleźć się w planach zagospodarowania przestrzennego miasta a zgodę na to musiały wydać lokalne władze. Był to okres rządów generała Francisco Franco. Zdobył on władzę po wygraniu wojny domowej z Republikanami, których bastionem była Barcelona. Marzenia o nowym stadionie szczęśliwie zbiegły się z okresem bonanzy dla klubu – dwa tytuły mistrzowskie (sezony ’47/’48 i ’48/’49) oraz sprowadzenie Ladislao Kubali na pewno wpłynęły pozytywnie na odbiór petycji klubu.
Po wstępnych negocjacjach z pozytywnym skutkiem nadszedł okres burzliwych dyskusji co do umiejscowienia nowego obiektu, które trwały miesiącami. Przełomem okazało się przejęcie władzy w klubie przez Francesca Miro-Sanza, w listopadzie 1953 roku. Jako entuzjasta budowy stadionu, obrał ten cel jako główny punkt swojej prezydentury. Już pięć miesięcy później sprawa nabrała konkretnych kształtów, zaś negocjacje polityczno-administracyjne zostały zakończone. W marcu 1954 w obecności lokalnych władz, arcybiskupa Barcelony – Gregoria Modrega – oraz 60 000 widzów położony został kamień węgielny pod nowy stadion.
Sama budowa przebiegła ekspresowo i już po trzech latach stadion był niemal gotowy. Niestety koszt budowy wynosił zdecydowanie więcej (288 milionów peset) niż zakładano (66,6). Stało się to powodem wieloletniego zadłużenia klubu w kolejnych sezonach. Akty inauguracyjne odbyły się 24 września 1957 roku. Tradycyjne obchody jak odtańczenie sardany, msza odprawiona przez arcybiskupa oraz wypuszczenie 10 tysięcy białych gołębi połączono z meczem inauguracyjnym, który zaszczyt mieli zagrać zawodnicy z warszawskich klubów – Legii i Gwardii – pod szyldem Reprezentacji Warszawy. Wiele źródeł podaje, że to, mistrzowska w tamtym sezonie, Legia Warszawa grała na inaugurację z Barceloną. Być może jest to mylnie podawane z tego powodu, że drużyna Reprezentacji Warszawy składała się w dużej większości z zawodników Wojskowych, jednak nie ma wątpliwości co do obecności piłkarzy Gwardii. Poza tym zawodnicy wystąpili w strojach w barwach stolicy – żółtym i czerwonym.
Część inauguracji oraz początkowe migawki ze spotkania, łącznie z pierwszą bramką, można zobaczyć na poniższym wideo (od 3:03).
Po wielu latach ciężkich negocjacji oraz poniesionych kosztach budowy, władze miały już tylko jedno życzenie, a w zasadzie, jedno polecenie – „pierwszą bramkę ma strzelić Barcelona, dogadajcie się!”. Po latach nie jest to już tajemnicą, a jedynie ciekawostką, że tak właśnie się stało i piłkarze dogadali się aby ponad 90 000 osób zebranych na nowym stadionie miało powody do radości. Jak wspomina ówczesny trener Barcelony, Doménec Balmanya, atmosfera była nerwowa:
„W nocy spotkałem się z Samitierem (działacz) i spytał mnie: Wiesz co się stanie jak oni pierwsi strzelą?! Odpowiedziałem, że to chyba żadna katastrofa, ale nalegał: Posłuchaj mnie, musisz dotrzeć do tych ludzi wszelkimi metodami jakie znasz, ale na inaugurację to my musimy pierwsi strzelić gola. Moją rolą było więc przekonanie trenera gości, by tak właśnie się stało. Rozmowa była krótka: to może kosztować. Odparłem, że cena nie gra roli i jakoś się dogadaliśmy”.
W 11. minucie spotkania gospodarze wyszli na prowadzenie po historycznej, pierwszej bramce strzelonej przez Eulogio Martíneza. Tak opisywał ją dziennik El Mundo Deportivo:
„Zagranie zakończone golem było poprzedzone ewidentnym spalonym, którego ani sędzia, ani liniowy nie zauważyli”. Po chwili jednak Warszawianie błyskawicznie wyrównali „po dwóch błędach popełnionych przez dwóch graczy Barcelony”.
Pierwsza połowa zakończyła się remisem, zaś poważniejsze granie rozpoczęło się dopiero od gwizdka sędziego na drugą odsłonę meczu. W niej piłkarze z Barcelony ukazali wyższość nad drużyną złożoną specjalnie na to wydarzenie. Po spotkaniu pełnym emocji i bramek, wartym inauguracji takiego stadionu, kibice zadowoleni wrócili do domów. Sześć goli i wynik 4-2, spowodowany spotkaniem dwóch diametralnie różnych filozofii gry, w pełni satysfakcjonował Blaugranę oraz zgromadzonych culés. Spotkanie, po którym dziennikarze chwalili taktyczne ustawienie oraz wyszkolenie techniczne polskich napastników, zapisało się na stałe w annałach historii.