Copa America, najstarszy turniej na świecie. Wyjątkowy tym bardziej, że to Ameryka Południowa jest kolebką i pasją milionów żyjących tam obywateli. Wyjątkowy tym bardziej, bo udział w nich wezmą piłkarskie gwiazdy (tuzy nad tuzami), rozgwiazdy (zdolne ale jednak pajace) oraz gwiazdeczki (do miana gwiazd aspirujące). Wyjątkowy tym bardziej, że… jest to turniej wyjątkowy. Jednak temat przewodni, numero uno, otrzyma ten, kto będzie musiał uważać, by nie spaść z samej góry – Urugwaj.
CO NOWEGO MISTER T.?
Urugwaj będzie bronić tytułu wywalczonego na terenie sąsiadów z Argentyny w 2011 roku. Wtedy ich sukces był jedynie wypadkową czwartego miejsca, wywalczonego rok wcześniej na mundialu w RPA. Od tamtej pory Celestes przechodzili przez różne białe kreski, wytyczające na końcu napis „zwycięstwo”. Niestety, gdzieś po drodze ekipa się zagubiła, albowiem głównym powodem, o którym nie chciano specjalnie na forum publicznym wygłaszać, była osoba trenera – Óscara Tabáreza. Odkąd prowadzi kadrę od 2006 roku (co samo w sobie jest imponujące), Urugwaj przechodził barwne okresy swojej dekadencji. Zanim do niej trafił, Celestes byli jedną wielką problematyką na niwie personalnej, słabości gry zespołowej i wielu innych. dla których po braku kwalifikacji do MŚ 2006, misję odnowy kadry powierzono ponownie „El Maestro” Tabárezowi (prowadził ją także w latach 1988-1990). Początkowo się opierał, albowiem wracał do pracy po 4 latach przerwy, związanej z depresją wywołaną nieudaną pracą w Boca Juniors. Ale w końcu przekonał go do tego ówczesny prezydent Urugwajskiej Federacji Piłkarskiej – Jose Luis Corbo. A było co zmieniać… począwszy od szklanego geniusza Alvaro Recoby do zagubionego Diego Forlana i 25 gości przebranych w koszulki reprezentacyjne. W okres zmian wstrzelił się doskonale, choćby dzięki obecności Luisa Suáreza, Edisona Cavaniego, Diego Godina czy Cristiana Rodrigueza, czyli głodnych i spragnionych wrażeń młodzieńców. To z nimi Tabárez chciał odbudować utraconego ducha podwójnych mistrzów świata. Lata mijały, po drodze trafiły się sukcesy ze wspomnianym wcześniej czwartym miejscem na mundialu w 2010 roku, ale prawdziwy skalp zdobyto rok później podczas Copa America. Wygrana była okupiona męczarniami w fazie grupowej. Potem zwycięstwo po rzutach karnych z Argentyną sprawiło, że Charruas otrzymali dodatkowe siły, które rozprawiły się kolejno z Peru i podczas finału z Paragwajem. Suárez został wówczas MVP CA, Coates zgarnął tytuł młodzika turnieju. Ale najważniejszym, było wzniesienie 75 cm wazoniku, który był spełnieniem mokrego snu każdego piłkarza.
A potem Urugwaj zaakompaniował smutną uwerturę zwaną „Stagnaccio”. Od tego momentu drużyna wypalała się głównie z powodu braku napływu świeżej krwi, której nie wiedzieć czemu unikał Tabárez. Nazwiska były niezmienne od lat, a znudzeni sobą zawodnicy coraz szybciej się starzeli i zaczęli gorzknieć. Czy to oznaczało, że nie ma nikogo godnego do przetaczania krwi? Pachniało nonsensem, ale ten malutki kraj narodził już tyle talentów, że decyzje El Maestro wzbudzały wątpliwości. Pomimo tego, nikt głośno nie krzyczał o dymisji. Co to, to nie. W końcu Tabarez jest guru, który uczył ich wszystkiego, łącznie z tym jak powinno się załatwiać potrzeby fizjologiczne podczas meczu… Ale tę ostatnią anegdotę zachowam sobie na inną okazję. Wiemy natomiast, że Tabárez póki co nie myśli o rezygnacji, a ta może nastąpić jedynie z jego własnej woli lub fatalnego wyniku Charruas na turnieju. Banalne, nieprawdaż?
Na tyłach czasem wieje, czasem pada
I faktycznie, jeśli od czegoś należy budować drużynę, to powinno się zaczynać od tyłów. A tam, jakby nie patrzeć Tabarez rozpoczął powolny proces odmładzania. Na razie póki co to tylko puder, ale być może to zwiastun lepszego jutra. Nietypowo, bo postanowiłem piłkarzy posegregować i każdemu oddać parę zdań od siebie.
Rodrigo Muñoz (33 lat, 0A, Libertad) – Przykładny ojciec i obywatel. Zawozi dzieci do szkoły i piecze dobre ciasta, a w wolnej chwili gra w piłkę. To mało rzucający się w oczy, trzeci bramkarz do podtrzymywania temperatury ławki rezerwowych. Podczas turnieju, do jego obowiązków należeć będzie m.in.: wstawianie wody pod yerba mate dla kolegów, podnoszenie upuszczonego mydła podczas wspólnych pryszniców oraz wrzucanie zdjęć na twitterowe konto reprezentacji Urugwaju. Resztą nawet nie ma co sobie zawracać głowy.
Martin Silva(31 lat, 6A, Botafogo) – Przeciwieństwo Muñoza. Szalony poza boiskiem, sypiący dowcipami jak z rękawa. Choć kiedyś wróżono mu przygodę w Europie, to ten postanowił zostać w Ameryce Południowej. To jemu przypada miano drugiego bramkarza kadry, ze względu na podobne umiejętności do Muslery, jednak w każdym aspekcie pozostając ciut gorszym od niego. Lider każdej grupy bankietowej i mający za sobą sporo afer z „nazbyt przesadnej celebracji zwycięstw”. To on, za czasów Defensoru Sporting zasłynął z tego, że organizował młodzikom z drużyny… inicjacje seksualne z prostytutkami.
Typ do jedenastki Fernando Muslera
Jak widzicie, w bramce jest w miarę stabilnie, choć pewne zmiany wymusi na pewno fakt, że Muslera nie ma przesadnie konkurencji, która mogłaby mu odebrać miana pierwszego arquero kadry.
Jose Giménez (20 lat, 16A/2, Atletico Madryt) – Główny faworyt do nagrody „Najlepszego młodego piłkarza Copa America” (o ile Urugwaj daleko zajdzie w turnieju). To najlepszy przykład na to, jak działa przyspieszone dojrzewanie. Nie miał 20 lat, a już musiał łatać dziury na zeszłorocznym mundialu. Gdyby tylko Simeone w niego bardziej uwierzył, to dostałby fenomenalne uzupełnienie dla Godina (a ten jak na złość woli Mirindę… Mirandę znaczy się). Godny następca Michaela Jordana w trash talkingu, czyli wyprowadzaniu przeciwnika z równowagi za pomocą słów. Przykład? Kiedyś Falcao wspominał, jak opowiadał mu o cenach Mercedesa w komisach. Ale w juniorskich czasach w Danubio przeciwnika zdezorientował… przepisami na przygotowanie zimnej yerby mate. A to wszystko, podczas wykonywania rzutu rożnego. W dodatku strzelił wtedy gola.
Jorge Fucile (30 lat, 43A, Nacional Montevideo) – To już nie ten sam Jorge co dawniej, głównie dlatego, że bardziej podatny na kontuzje. Z czasów Porto, jednej z najsolidniej grających skrzydłowych, o dobrej technice i szybkości. A dziś, jedynie wspomnienia o tym, że na pożegnanie z Portugalią pobił dwóch ochroniarzy na Estadio Da Luz. Dziś jedynie uzupełnienie, które niespecjalnie sobie radzi w ojczyźnie. Sam mówi, że to może być jego pożegnanie z kadrą. Ale jak mu zależy, to już teraz, mogę go pożegnać… Goodbye my love!
Mathias Corujo (29 lat, 6A, Universidad de Chile) – Alternatywa dla Maxiego Pereiry i to ledwie o dwa lata młodsza? Tylko Tabárez wpada na tak niecodzienne pomysły jak ten. Przez całe swoje życie nos poza kontynent wyściubił jedynie w Egipcie, kiedy był z rodziną na wczasach. To co prawda solidny i obrotny skrzydłowy, ale byle zefirek połamie mu nogi. Choć aktualnie spisuje się przyzwoicie, to jaka może przyszłość czekać tego rzemieślnika? Praktycznie petrodolarowa. Stabilny emocjonalnie, nie powinien sprawiać problemów, ale nie jest też typem, który może przechylić szalę zwycięstwa… chyba, że butelkę wina.[/tab]
Alvaro Pereira (29 lat, 66A/6, Estudiantes La Plata) – Od trzech lat pikuje w dół. Od Interu po Sao Paulo a teraz argentyński Estudiantes – na razie zawodzi na wszystkich frontach. Gra trochę na alibi, nie udało mu się odnaleźć wspólnego języka z partnerami. Co gorsza, wszystko z czego słynął, czyli z dynamicznych akcji skrzydłem, pozostało tylko mglistym wspomnieniem… Ale wystarczy, że pojedzie na zgrupowanie kadry i czuje się tak odmiennie, że staje się piłkarzem lepszym. I to jest główny powód jego powołań. Stać go na wiele wspaniałego tak samo, jak na wielką kompromitację.
Sebastian Coates (24 lat, 14A/1, Sunderland) – Cztery lata temu MVP wśród młodych piłkarzy CA 2011. Dziś trofeum pokryło się kurzem. Zamiast blasku, dostrzegamy jedynie cienie, które odgania Tabárez jak tylko może. Transfer do miasta Beatlesów zamienił jego karierę w koszmar, a epizodyczne powroty do Urugwaju kończyły się fiaskiem. Normę w „Słonecznym Lądzie” wypełnił, ale brakuje mu wyraźnie impulsu, który by go przywrócił na właściwie tory. Na turnieju, będzie ławkował, choć ten rosły stoper ma umiejętności, by walczyć o miano gracza podstawowego wyboru.
Maxi Pereira (30 lat, 101A/3, Benfica) – Postać kultowa dla czerwonej części stolicy Portugalii. Wiele lat i jeszcze parę przed nim. Mimo, iż nigdy nie był wyjątkowy na swojej pozycji, to jeden z solidniejszych twardzieli jakich wydała matka Urugwaj. I w dodatku druga, która przekroczyła magiczną barierę 100 spotkań w Celestes. Czy można dodać coś więcej? Ano pewnie. Jego najważniejsze obowiązki to robienie zamieszania po prawej stronie stronie, co przy dobrej wydolności może przynieść pozytywny skutek.
Gaston Silva (21 lat, 1A, Torino) – Na co dzień jada dzika, potem idzie na trening do Glika. To młody, lecz nieograny chłopak o całkiem sporym wachlarzu umiejętności. Począwszy od wszechstronności pozycji (środek i lewa obrona plus DM) plus dobrej grze głową (z głową także), czy dynamice może okazać się nowym odkryciem kadry Tabareza. A czy muszę wspominać, że jest z Defensoru Sporting, który ostatnio coraz częściej wypuszcza swoje talenty w świat? A może to, że był jednym z tych, którym dane było doświadczyć inicjacji seksualnych w Defensorze Sporting? Jak widać… odniósł w tym pewien sukces.
Typy do jedenastki: Alvaro Pereira – Diego Godin – Jose Gimenez – Maxi Pereira
Nie da się ukryć, że mocny środek plus przyzwoite skrzydła dają całkiem sporo. A kiedy doliczymy fajny pakiet rezerwowych, to można uznać tę formację za jeden z atutów El Maestro przed turniejem.[/tab]
“Pomocy!!! Pomocy!!!”
Z pewnością krzyk, jaki z siebie wydobywa w środku nocy Tabarez, jest wywołany tym co się dzieje w środkowej linii. Czasem mam takie wrażenie, że to formacja, od której w kadrze zależy tak niewiele, że nazwanie ją statystami, ma w sobie coś prawdziwego. Bo co z tego, że nie brakuje tam zawodników dobrych, skoro przejście od obrony do ataku, odbywało się z prędkością światła? Taktyczny myk Tabareza, trochę ograniczał ich pole ofensywne a bardziej skupiało się, na ryglowaniu środka pola. Co prawda, nikomu nie zabrania brać ciężar gry na siebie, ale odnoszę takie wrażenie, że to formacja złożona na szybko i bez większego pomysłu. Skąd takie przypuszczenia? Odpowiedź jest następująca:
Egidio Arevalo Rios (33 lat, 66A, Tigres) – Człowiek o aparycji, dzięki której spokojnie nazywanie go macho, byłoby uznane za niemęskie. 150% faceta w facecie, z którym w każdej agencji towarzyskiej dostaniesz panie za darmo i jeszcze ci za to zapłacą. A poza tym to fighter, przecinak jakich wielu, których cechuje wszystko, tylko nie to co potrzebne. „El Pequenio gigante” („Mały wielkolud” z powodu jego niskiego wzrostu 168 cm), to zdecydowanie dusza towarzystwa, ale jak ma dobry dzień to i dobrze potrafi pograć w piłkę. Silny, trudny do przewrócenia, ale przy tym wyjątkowo, jak na niskiego gracza uprzykrzający życie rywalowi. Dziś już zdecydowanie mało w nim dobrej gry, ale skoro można za darmo sobie…
Nicolas Lodeiro (26 lat, 36A/3, Boca Juniors) – Bo jak wskrzeszać, to tylko u Xeneizes. To bardzo typowa 10-tka w stylu riquelmowskim, tyle że nieco szybsza. Ulubiony lodowy deser Tabareza, bardzo przyzwoity w każdym elemencie, choć potrafi się zagotować jak mu coś nie idzie. Jego osoba, to pewność skutecznej adresacji podań, ale też gwarancji wsparcia w ofensywie. Pewnie marzy mu się powrót do Europy, ale póki co świetnie czuje się w Buenos Aires po naprawdę fatalnym życiu w Corinthians. Odżył i aktualnie to wybór między nim a młodym i elektrycznym De Arrascaetą. Ale atutem Nico jest bez wątpienia większe doświadczenie.
Giorgian De Arrascaeta (21 lat, 4A, Cruzeiro) – Uwaga drogie dzieci, potencjalna bomba turniejowa. Młoda, dynamiczna o świetnej technice, pomimo mikrych warunków fizycznych. Jedna z „ofiar” inicjacji Silvy w Defensorze Sporting, ma spore pokłady talentu i tego co może odmienić Celestes przy rozgrywaniu piłki. Na czym ona polega? Ano na dynamizmie i elemencie niekonwencjonalności w stylu „szablą na czołg”. Transfer do Brazylii, choć uważam za błędny, to nie przeszkadza mu w zdobywaniu szerokiego uznania i szacunku dzielnic Belo Horizonte. Niesamowicie odważny. Powołanie na zdecydowany plus dla człowieka, który usiądzie na torach i na widok nadjeżdżającego pociągu zacznie wołać „Ciuch ciuch mały koleżko, czas zrobić pyszne masełko”.
Guzman Pereira (24 lat, 4A, Universidad de Chile) – Bo liczba Pereirów musiała się zgadzać. A poza tym, kto oprowadzi po stolicy gospodarza turnieju? To po części taka rola, zostanie mu przeznaczona. Choć nie jest jakimś anonimowym no name’m, lecz co w nim takiego wartościowego, że Tabarez wyciąga po niego ręce? To piłkarz z wygrawerowanym napisem na czole „nie mam wad, nie mam zalet”. Jeśli w czymś miałby zaszkodzić, to nie będzie bolało. Solidny gość o ustabilizowanej formie, powinien łatać w teorii dziury po Arevalo Riosie. Tylko, że doprawdy mało kto w to wierzy. Ale pomylić się rzecz ludzka, więc dla sympatyków jego talentu mam dobrą wiadomość. Nie zawiedzie. Pośród gąszczu ławek do wygrzania…
Alvaro Gonzalez (30 lat, 50A/3, Torino) – Przykład piłkarza, który wycisnął maks ze swojej kariery. Co prawda to jeszcze nie pora na zachód, lecz na więcej nie ma co w jego przypadku liczyć. To najbardziej solidny rzemieślnik, który może być usposobiony defensywnie/ofensywnie, rozgrywać/szarpać na skrzydle. Wszechstronność to tak naprawdę jedyny większy atut, który pozwala trenerowi na zastosowanie tej zapchajdziury. Choć, gdybym miał do wyboru kij od szczotki i Alvaro, to jednak wybrałbym Alvaro. Nieprzypadkowo ma pseudonim „Tata”. To jeden z tych, któremu możesz oddać dziecko i wiesz, że nie musisz ich po tygodniu zwracać, bo te szybko ochrzczą go wujkiem. Główną roą, będzie zatem wdrażanie młodzieży na łono kadrowiczów i gotowość niesienia pomocy, gdy papa Tabarez zawoła, by wszedł na boisko. Profesjonalny wyrobnik.
Carlos Sanchez (30 lat, 3A, River Plate) – Wyszarpane i wycierpiane powołanie. I to w pozytywnym znaczeniu. Dawno nie było piłkarza, który oddałby wszystko, żeby tylko założyć reprezentacyjną koszulkę. Poświęcenie i wylany pot opłacił się w końcu, by otrzymać zasłużoną nagrodę. Do kadry wskoczył bardzo późno, ale prawa flanka, będzie należeć właśnie do niego. Dość szybki i uniwersalny, stanowi o sile River. Ale to wola niekończącej się walki do upadłego będzie jego motywem przewodnim. Oko tygrysa, choć wołają na niego „El Pato”.
Typy do jedenastki: Carlos Sanchez – Egidio Arevalo Rios – Nicolas Lodeiro – Cristian Rodriguez
Przy takiej linii pomocy można mieć bardzo poważne zastrzeżenia dotyczące zwłaszcza pozycji defensywnego pomocnika i bardzo nieobliczalnego Cebolli Rodrigueza. Reszta wydaje się, że jest godna gry, ale i oni nie są największymi asami w talii Tabareza. Można zaryzykować stwierdzenie, że poza Lodeiro, reszta będzie bardziej zaangażowana w zadania stricte defensywne. Albo po prostu pominie się ją przy podawaniu piłek, czyli wszystko skierowane będzie do napastników. Co nie oznacza, że skrzydłowi będą statystować, bo wsparcie dla obu Pereirów, może się okazać wielce zbawienne. Bo w końcu nikt nie lubi, jak ma się u siebie puste korytarze (a takimi mogą się stać skrzydła Celestes)
Wizyta u dentysty, czyli zęby do wyrwania
Brak Suareza może, ale nie musi zaszkodzić Charruas w drodze po obronę tytułu. Bo wbrew pozorom trener przejrzał wreszcie na oczy, że alternatywy muszą się na tą formację pojawić. I voila, są! Choć nie wywołują jeszcze szerokiego uśmiechu, to są one zwiastunem powiewu zmian.
Edison Cavani (28 lat, 71A/27, Paris Saint-Germain) – Z jednej strony najjaśniejsza z gwiazd kadry pod nieobecność Suareza, ale z drugiej strony trochę nieobliczalna. Owszem, że potrafi wiele to jego największy atut, ale czy będąc numero uno, poprowadzi Celestes do czegoś wielkiego? To zaskakujące, ale Cavani to piłkarz, który najlepiej sobie radzi, kiedy to on jest tym faktycznym liderem. W Paryżu trudno mu znieść szwedzkiego partnera/szaleńca, toteż dzielenie się blaskiem wychodzi mu, co najwyżej średnio. Co nie oznacza, że jeszcze gra katastrofalnie. Najprawdopodobniej w kadrze, będzie grał nieco bardziej do przodu, gdzie jego gra tyłem do bramki, może być ogromnym atutem.
Diego Rolan (22 lat, 7A/2, Bordeaux) – Kolejna postać, która może stać się objawieniem Copy. Wyśmienite referencje i korzenie piłkarskie, które otrzymał od legendarnego Tomasa Rolana, idą w parze z jego postępami w karierze. Od dużego talentu po istotną postać, jednej z czołowych ekip Ligue 1. To elastyczny gracz, który umie się szybko dostosować do zmian taktycznych. Mam być 9-tką? Proszę bardzo. Mam być 11-stką? Żaden problem. Umyjesz mi auto? Ba, nawet wywoskuję odpowiednio szczoteczką do zębów. A jeśli doliczymy świetną technikę i dobra grę z klepki, to otrzymamy piłkarza, który będzie się od Cavaniego uczył. Pojętny i z rodowodem, może być gorącym towarem na wakacyjnych na giełdzie transferowej.
Abel Hernandez (24 lat, 18A/8. Hull City) – Oto przed wami piłkarz, który jedzie na wypadającej już z koszulki łatki z napisem „wielki talent”. Niby wszystko co prawdziwy rasowy snajper ma, czyli przegląd pola, gra jeden na jeden i technikę użytkową. Ale jeśli zbierzemy do kupy jego wszystkie popisy w Premier League, to wyjdzie nam obraz nędzy i rozpaczy. Było źle, momentami nawet tragicznie i w żadnym stopniu cztery gole tej sytuacji nie poprawią. Główny problem tkwi w psychice i to tu należy szukać przyczyn jego rozchwianego stanu emocjonalnego. Jeśli wyeliminuje syndrom „śmierdzącego lenia” to powinien być w kadrze w roli większej niż uzupełnienie.
Christian Stuani (28 lat, 19A/4, Espanyol) – Gdyby babcia miała wąsy, to byłaby moim dziadkiem. Stuani to popisowy gracz o solidnych umiejętnościach, ale na tyle ograniczonych, że 12 goli z zakończonego sezonu uznano, za wynik z lekka szokujący. Co nie oznacza, że jest to pierwsze lepsze drzewko w lasu. To solidny dąb o dobrej umiejętności gry głową, czy potrafiący się odnaleźć w polu karnym, wśród gąszczu nóg. Jednak mimo wszystko, to nie jest piłkarz na tyle błyskotliwy, by brać go na poważnie przy pierwszym wyborze. Choć Tabarez chętnie korzysta z jego usług, jako jokera w talii… Pomijam fakt, że jako karta to raczej 8-ka.
Jonathan Rodriguez (21 lat, 6A/1, Benfica) – W państwie Urugwajskim dzieją się rzeczy niesłychane. Tacy mali a już kolejna perła zza oceanu przybywa. Tym razem wychowanek Penarolu, w roli paracetamolu na gorączkę Tabareza. Jeden z większych talentów, które błyskiem, zawziętością i grą w powietrzu, mogą okazać się znacznie ciekawszą alternatywą od dwóch mało oryginalnych partnerów (Hernandez i Stuani). Ma w sumie wszystko, co rasowy snajper potrzebuje do swoich zadań, także i potężne kopyto. Myślę, że najbardziej nadaje się na rolę pierwszego rezerwowego, który jak tylko pojawi się na boisku, to narobi wiatru. A skoro mowa o warunkach atmosferycznych… To jedna z tych osób, które potrafią odmówić modlitwę w intencji zdrowia własnej rodziny, ale z kolei nie odmówi sobie dobrego wina.
Typy do jedenastki: Edison Cavani – Diego Rolan
Ta opcja wydaje się najrozsądniejsza. Z jednej strony napastnik kompletny (Cavani) a z drugiej głodny gry młokos (Rolan). Oprócz tego obaj mogą się na tyle uzupełniać, że zmiana pozycji w trakcie gry, może nieco zaskoczyć nieprzygotowanych na dwa urugwajskie szpikulce rywali. Ci silniejsi i mądrzejsi, nie powinni dać się nabrać na ten stary myk.
Komu Komu, bo idę do domu!
4-4-2. To ustawienie tak klasyczne, że byłoby skrajną głupotą, gdyby któryś z młodych trenerów chciał go używać. Lecz stary i dziarski Oscar Tabárez potrafi to przekuć w coś tak oczywistego, że może tym odnieść niemały sukces. Co prawda formalnie jest to diament/kwadrat/inna głupia nazwa dla superekspertów, ale prawdy nie przesłoni prostota, z jaką Charruas, przystąpią do Copa America. W moim odczuciu obrona tytułu byłaby dużą niespodzianką na tle mocniejszych kadrowo i taktycznie drużyn. Ale ten najstarszy międzypaństwowy turniej na świecie płatał już takie figle, że nawet i końcowy triumf mógłby mnie nie zaskoczyć. Z jednej strony Suárez stanowi niemal połowę wartości tej drużyny. Lecz pomimo tej kluczowej absencji, lista talentów jest na tyle długa, że z pewnością da się go w jakiś sposób zastąpić. Jaki? Lista strzelców bramek/asyst/fauli/ugryzień wśród nieobliczalnej i głodnej gry młodzieży. Co prawda do kadry są wprowadzani zbyt późno, ale chyba już sam Tabárez wie, że kiedyś musi to nastąpić. Oraz, że w końcu będzie musiał opuścić stanowisko selekcjonera, które pełni od bagatela 9 lat. To w tym względzie światowy fenomen, na który warto szczególnie zwrócić uwagę. Bo czy to wina „El Maestro”, że nie ma następców? Myślę, że nie do końca, ale na tę chwilę sternicy federacji krajowej chcą jeszcze pohołdować tej starej szkole piłkarskiej. Bo to nauczyciel, z autorytetem otwierającym każde drzwi.