16.11.14r i 10.03.15r. Z pozoru dwie zwykłe daty, nic nie znaczące dla większości fanów futbolu. Jednak dla madridistas to czas pozbawiony magii, artyzmu, błyskotliwości. Brak Luki Modricia na boisku to najczarniejszy okres obecnego sezonu naznaczony, eufemistycznie mówiąc, słabą grą zespołu i kumulacją wydarzeń pozaboiskowych. Kibice Realu czuli tęsknotę za czarodziejem, który zapraszał ich na niesamowity futbolowy spektakl. Jednak ciemne chmury rozchodzą się i powoli wychylają się zza nich ciepłe promienie, zapowiadające świetlaną przyszłość. Drodzy państwo, Luka Modrić ponownie zaprasza do Lukalandu.
Przy temacie obecnego pomocnika Realu nie sposób nie wspomnieć o Xabim Alonso. To właśnie Chorwat miał być ukojeniem dla coraz starszego i zmęczonego już mózgu drużyny Mourinho. Od początku swojej przygody w Madrycie Alonso stał się tym, kim jest dla wojska generał. Bez takowego każda armia również istnieje, ale bez odpowiedniej motywacji i taktyki zostaje skazana na pożarcie. Zatem Portugalczyk szukał pomocnika o odpowiednich predyspozycjach do przejęcia pałeczki po Hiszpanie. Mieszane uczucia po transferze, który nie do końca wypełniał swoje przeznaczenie, miały swój koniec na Old Trafford. Wtedy to Luka cudownym, mierzonym strzałem doprowadził do remisu z Manchesterem United. Czerwone Diałby grające w dziesiątkę nie mogły przeciwstawić się rywalowi z tak grającym Modriciem. Gol w arcyważnym spotkaniu dał Chorwatowi pewność, której nie stracił do dzisiaj.
Od momentu zatrudnienia Carlo Ancelottiego gwiazda Luki rozbłysła na dobre. Przejęcie dowództwa po Alonso dało drużynie nowego ducha – w spotkaniu z Athletikiem na Samtiago Bernabéu Modrić rozgrywał prawdziwy recital oprawiony dryblingami i technicznymi popisami. W nagrodę otrzymał owację na stojąco od najbardziej wybrednych kibiców na świecie. Z Luką jako opoką środka pola Real Madryt zdobył cztery trofea, w tym upragnioną La Décimę. Sam Chorwat po niesamowitym sezonie został okrzyknięty najlepszym środkowym pomocnikiem świata. Zyskał ponadto miano “przedłużenia trenera” na boisku, zastępując w tej roli Xabiego, który latem 2014 roku odszedł do Bayernu. Tak w skrócie prezentuje się przejście z jednego uzależnienia do kolejnego, z Xabidependencji do Lukadependencji, regularnie dającej znać o sobie w obecnym sezonie.
Wspomniana data 16.11 ubiegłego roku to, jak się później okazało, początek rozkładu Królewskiego organizmu. Niesamowitą formę osiągniętą jesienią Królewscy popierali przekonującymi zwycięstwami między innymi nad Barceloną (3:1) czy Liverpoolem (3:0). Do tego momentu drużynę prowadził Luka nadając jej dynamikę oraz nieprzewidywalność. Chorwat był również bardzo ważną postacią w pressingu drużyny, bo jako pierwszy atakował przeciwnika z drugiej linii. Nieoceniona okazała się też jego gra w defensywie, a konkretnie rzecz ujmując przechwyty i odbiory na połowie przeciwnika dające szansę na szybki atak. Po doznaniu kontuzji wszystkie atuty jakimi dysponowali Królewscy zaczęły powoli zanikać. Kolejne zwycięstwa były jedynie zasługami przebłysków Isco, Ronaldo czy Bale’a, a nie właściwej formy całej drużyny. Los Blancos brakowało jednak szybkości w rozgrywaniu, zmiany tempa, czyli najgroźniejszych broni Realu. Sam Kroos, który rozegrał w 2014 roku ponad 60 spotkań, nie był w stanie wziąć na swoje barki utrzymania zespołu przy życiu. Niemiec dzięki umiejętnościom i dyscyplinie taktycznej wykonuje powierzone zadania, ale z meczu na mecz popełnia coraz więcej błędów i nie prezentuje pełnego wachlarza swoich możliwości. Przy takim nakładzie obowiązków i zadań Toni nie podołał zadaniu z prostego względu – był i nadal jest za bardzo eksploatowany. Zimowy transfer Lucasa Silvy nie pomógł w odciążeniu Niemca, który jako jedyny mógł zrobić różnicę w środku pola na korzyść Merengues.
Podczas nieobecności Modricia, drużyna zakończyła swoją serię 22 kolejnych zwycięstw, odpadła z Pucharu Króla, zaliczyła wpadkę równą niegdysiejszej manicie oraz straciła prowadzenie w La Liga. Cóż, nazbierało się. Wierzę, że gdyby Luka był obecny to kilka z tych zdarzeń nie miałoby miejsca. Drużyna prezentowałaby minimum przyzwoitej gry i przynajmniej haniebna przegrana z Atlético nie stała się faktem. Ale to już przeszłość. Powrót Modricia 10.03 w meczu z Schalke dał wiele radości nam, kibicom oraz samej drużynie. Wreszcie na boisku pojawił się mały, długowłosy czarodziej, który w krótkim występie pokazał to czego brakowało Królewskim przez ten cały okres – szybkość, intensywność, zmiany rytmu. Pół godziny dobrego futbolu ze strony pomocnika rozpaliło iskierkę nadziei na osiąganie coraz lepszych wyników. Spotkanie z Levante było idealnym przetarciem przed Klasykiem. Modrić dyktował warunki w środkowej części boiska i pod bramką rywala, błyskotliwe zagrania do przodu, gubienie rywali balansem ciała i wyczekiwane uruchomienie prawego skrzydła, które od czasu kontuzji Chorwata znajdowało się w stanie hibernacji. Wreszcie zagrożenie dla bramki rywala pochodziło z dwóch stron co odciążyło nieco lewą flankę z Marcelo i Isco. Klasyk na Camp Nou tylko potwierdził ogromny wpływ Chorwata na drużynę Ancelottiego.
Sezon wkracza w decydującą fazę: dziesięć kolejek La Liga przy czteropunkotwej stracie, 1/4 Ligi Mistrzów z Atlético. Z powracającym Modriciem wszystko wydaje się możliwe. Chorwat jest już tylko o krok od topowej formy, która będzie bodźcem dla lepszej gry zespołu. Wróci intensywność i równowaga, szybkość i błyskotliwość. Walka o mistrzostwo i obronę trofeum Ligi Mistrzów będzie zacięta, ale w krainie, w której panem i władcą jest Luka Modric wszystko może się zdarzyć. Magia Lukalandu znów zaczyna działać.