W dzisiejszym Un Momento teatr absurdów. Zarówno w Barcelonie jak i Madrycie bowiem doszło w ostatnich dniach do kilku kuriozalnych działań. Część z nich może być korzystna dla klubów czy piłkarzy, inne… pozostaną co najmniej kontrowersyjne. Miłej lektury.
W Barcelonie nadal… wesoło
W tym tygodniu zbierano podpisy aby wymusić głosowanie za odwołaniem zarządu i prezesa klubu. Wszystko wskazuje na to, że sztuka ta udała się i socios Dumy Katalonii zebrali ponad 20 tysięcy podpisów. Stanowi to kilka tysięcy więcej, niż wymagane 15% ale należy wziąć pod uwagę, że zawsze pewna ilość podpisów ląduje w koszu ze wzgledu na błedy czy braki formalne. Do tej pory wszelkie takie próby spełzały na niczym, jednak tym razem, kibice Blaugrany, którzy maja rzeczywisty wpływ na jej losy mówią “Dość!”. Czy tak jednak się stanie przekonamy się niedługo, bowiem po zatwierdzeniu podpisów przez komisję, o ile prawidłowych będzie ich przynajmniej 16,521 ze zdobytych 20,687. Jeśli ostatecznie dojdzie do wotum nieufności, to może się już w niedalekiej przyszłości okazać, że Bartomeu jednak nie dotrwa zakończenia kadencji w marcu przyszłego roku. Sam Bartomeu zapewnia jednak, że nikt nie zamierza rezygnować.
? Los promotores de la moción de censura contra la junta directiva presidida por Josep Maria Bartomeu han hecho entrega al FC Barcelona de 20.687 (cifra definitiva el recuento del club tres horas después sobre las 20.731 firmas que decían los socios) https://t.co/lPGExPu1qP
— Mundo Deportivo (@mundodeportivo) September 17, 2020
Były trener?
Quique Setién to były trener Barcelony. Wróć. Niekoniecznie. Jakby nie patrzyć można odnieść wrażenie, że obecnie szkoleniowcem Dumy Katalonii jest Koeman. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że nowy trener może nie mieć możliwości pojawienia się na stadionach w swojej roli po rozpoczęciu rozgrywek przez Barcelonę w przyszłym tygodni. Wszystko przez to, że poprzedni trener, Setién zapowiedział w tym tygodniu podjecie kroków prawnych przeciw Katalońskiemu gigantowi, gdyż uważa, że kwestia jego zatrudnienia i jego sztabu nadal nie została rozwiązana. Owszem, został poinformowany pisemnie o zwolnieniu, jednak nie było mowy o żadnych warunkach rozwiązania umowy. Istnieje zatemduże prawdopodobieństwo, że sprawa znajdzie swoje zakończenie na sali sadowej, gdzie może się okazać, że formalnie to Quique powinien nadal prowadzić drużynę.
#LoMásLeído ? Quique Setién anuncia acciones legales contra el Barça https://t.co/Fe6UjyGdSG
— MARCA (@marca) September 18, 2020
Atletico bez zmian
Pozostał tydzień do startu rozgrywek dla Atletico Madryt. Będzie to mecz przeciw Granadzie na Wanda Metropolitano. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują jednak, że Los Rojiblancos rozpoczną ten sezon w niewiele zmienionym składzie. Wygląda na to, że jedynym wzmocnieniem pozostanie Ivo Grbic z Lokomitiv Zagreb. W sytuacji, w której przez pandemię wiele klubów ucierpiało finansów, nic dziwnego. Szczególnie, że Los Colchoneros w tym składzie radzili sobie całkiem przyzwoicie, eliminując m.in. poprzednich zwycięzców Ligi Mistrzów z turnieju, jednak jak słusznie zauważa Marca, Cholo Simeone ma jeden poważny deficyt – napastnika, który będzie w stanie zapewnić odpowiednią liczbę bramek.
Jesli wierzyć plotkom, które mówią, że Luis Suarez oddala się jednak od Włoskiego Juventusu, ze względu ma to, że jest zawodnikiem spoza UE i tego prawdopodobnie “nie przeskoczy”, to jest spora szansa, że zobaczymy go właśnie w barwach jednego z większych rywali Barcelony.
Juventus director Fabio Paratici to @SkySport: "Luis Suarez is *not* on our list. He's not a target for Juventus. He'll not have the Italian passport during the transfer window so we can't sign him. We considered Suarez as an option but he was not close to join". ⚪️⚫️ #Juve #FCB
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) September 20, 2020
Uśmiech na twarzy Bale’a
Walijczyk niejednokrotnie widywany był z szerokim uśmiechem. Ostatnimi czasy, wręcz szyderczym. Szczególnie, że zdawał sobie bardzo dobrze sprawę, że nie musiał wkładać zbyt wiele wysiłku w swoja kosmiczną pensję. Wszak u Zidane’a był skreślony i w zasadzie od pewnego czasu stanowił tylko tło składu drużyny Królewskich. Los Blancos pozbyli się “Realnego” problemu, gdyż zarówno klub, jak i sam piłkarz doszli w końcu do porozumienia i napastnik powędrował do ligi angielskiej, a dokładniej na wypożyczenie do Tottenham Hotspurs, czyli dobrze znanego mu miejsca, z którego trafił właśnie do Madrytu. Wprawdzie to tylko wypożyczenie, jednak aktualni mistrzowie Hiszpanii zmniejszają tym samym swoje obciążenie finansowe, gdyż Spurs zobowiązali się opłacać połowę jego wynagrodzenia.
Dla przypomnienia, Gareth Bale rozegrał w barwach Realu Madryt 251 spotkań, zdobył 105 bramek, 16 trofeów, w tym 4 razy Ligę Mistrzów. Niedoceniona legenda czy jeden z wielu? Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
?Gareth Bale utilizará el número '9' en el Tottenham ? #GB9 ? pic.twitter.com/r1Dv7GvR41
— MARCA (@marca) September 20, 2020
Nie tylko Gareth
W Realu Zidane’a podobnie jak Walijczyk, nie mógł znaleźć swojego miejsca. James Rodriguez również opuścił Królewskich. Kolumbijczyk po powrocie z wypożyczenia do Bayernu nadal nie był w stanie przekonać francuskiego szkoleniowca. James trafił zatem do angielskiego Evertonu za 32,00 mln €. W odróżnieniu do kolego z drużyny jest to transfer definitywny i tym samym ofensywny pomocnik skończył swoja przygodę w drużynie ze stolicy, która trwała od 2014 roku.
W ramach ciekawostki, już w debiucie w Premier League zaliczył celne trafienie.
Serdecznie zachęcamy do wzięcia udziału w akcji #wOlepomagac.