Czym te rozgrywki różniły się od poprzednich, kto stoi za sukcesem Sevilli, jak andaluzyjskie miasto reaguje na środowy mecz, czy Warszawa może się spodziewać nawałnicy Hiszpanów? W ramach „Tygodnia z Sevillą” porozmawialiśmy o finale Ligi Europy z Jesúsem Tavallo Cruzem, lokalnym sewilskim dziennikarzem El Desmarque Sevilla.
Przed kolejnym wielkim finałem ekscytacja wśród fanów Sevilli jest większa?
Niezupełnie. Chciałem powiedzieć, że oczekiwania są podobne do tych, które towarzyszyły poprzednim finałom, wyłączając ten pierwszy z Eindhoven w 2006 roku, rzecz jasna. Po nim towarzyszyło nam tsunami emocji.Sevilla nie grała w żadnym finale od prawie 50 lat, dziesięć lat wcześniej mogła całkowicie zniknąć, pięć lat przed tym była w drugiej lidze… To był czas, kiedy sevillismo marzyło w ogóle o możliwości zagrania w finale Pucharu Króla, podkreślam: tylko zagrania, nie myśląc o zwycięstwie. Prawdę mówiąc, to, co udało się osiągnąć temu klubowi w ostatniej dekadzie jest spektakularne. Szczególny w tym finale jest fakt, że Sevilla wróciła na salony, odzyskała swoją siłę i ponownie sprawia wrażenie zespołu niemożliwego do pobicia w pucharach.
A co z Tobą? Jak zorganizowałeś podróż do Polski? Byłeś kiedykolwiek w naszym kraju?
Skłamałbym, mówiąc, że nie jestem zdenerwowany. Będę pracował, będę opisywał, będę nagrywał, koncentrując się szczególnie na kibicach. Moja podróż zaczyna się w środę rano, ale nadal nie wiemy, o której samolot odlatuje. Wracamy zaraz po meczu. Nigdy nie byłem w Polsce, więc mam nadzieję, że samolot się nie spóźni ani nie wyleci zbyt późno, wtedy nie byłoby już czasu, żeby zobaczyć cokolwiek w Warszawie. Nie mogę się doczekać.
To już niemal tradycja – tłumy fanów Sevilli w kolejce po bilet na finał. Sevillistas znakomicie odpowiedzieli na apel klubu o wsparcie w Warszawie.
Nie ma co się dziwić, Sevillistas cechuje duża lojalność. Odpowiedź sevillismo było bardzo dobra, bo to wcale nie jest łatwa podróż. Pamiętaj, że to nie jest pierwszy ich finał w ostatnich latach, kryzys daje społeczeństwu ostro w kość, zwłaszcza w Andaluzji. Co więcej, mecz jest w środku tygodnia, kiedy trzeba pracować, podróż jest bardzo droga i również bardzo długa… a mimo tych wszystkich przeciwności, siedem tysięcy Sevillistas będzie wspierać swoich ulubieńców.
W jaki sposób miasto i klub przygotowują się na finał?
Miasto będzie płonąć, wszyscy już jarają się tym meczem. Został przygotowany gigantyczny ekran, więc sevillistas będą mogli wspólnie dzielić się emocjami. W rzeczywistości, już pierwszego dnia zostało sprzedanych cztery tysiące wejściówek na mecz. Ponadto klub dołożył swoim socios część pieniędzy na przeloty i bilety. Taka inwestycja to koszt prawie miliona euro. Możesz sobie wyobrazić gest i wysiłek klubu, by nie być osamotnionym w Polsce.
Kto jest ojcem sukcesu nowej Sevilli?
Muszę przyznać, że kluczem do sukcesu jest małżeństwo Emery’ego z Monchim. Nie trzeba chyba wymieniać wszystkiego, co Monchi osiągnął w ostatniej dekadzie. Nieważne, jacy gracze opuszczali klub: Dani Alves, Sergio Ramos, Adriano… albo Rakitić i Alberto Moreno latem. Sevilla zawsze powstaje na nowo. „Sprzedawać, aby rosnąć” – oto filozofia klubu. Z piłkarzami takimi jak Banega, Krychowiak czy Tremoulinas, nikt nie pamięta już o tych, którzy odeszli. Z drugiej strony mamy Emery’ego. Wiele osób przekonuje, że jest jeszcze lepszy niż Juande Ramos, z którym Sevilla zdobyła pięć trofeum w piętnaście miesięcy. Unai zapewnił, że wszyscy gracze są w gazie, osiągnęli rekord punktów w lidze, sukcesy ich napędzają, teraz wizja drugiego finału z rzędu. Na szczególną uwagę zasługuje jeszcze Jose Maria del Nido, poprzedni prezydent klubu. To on był człowiekiem, który naprawdę zmienił mentalność Sevilli i pozwolił wejść w lepsze czasy.
Co sądzisz o roli Krychowiaka w zespole i progresie Kołodziejczaka?
Krychowiak od pierwszego dnia stał się jednym z idoli sevillismo. Jego siła i przygotowanie zasługują na szczególną uwagę. Z całą pewnością, dołączy do grona milionowych sprzedaży, które są nierozłącznym elementem klubu każdego roku. Emery zadbał o to by Krychowiak rozwinął się jeszcze bardziej, stał się kompletniejszy. Coś podobnego dzieje się teraz z „Kolo”. Początek miał niepewny, jego występy rodziły sporo wątpliwości, ale zaczął się rozkręcać. Kontuzja Parejy dała mu miejsce na środku obrony obok Carrico. Z powodu wieku, oczekuje się, że będzie się rozkręcał i dawał drużynie jeszcze więcej. Ma wielki potencjał.
Największe zalety i wady nowej Sevilli?
Największą zaletą są świetne kontrataki, które wyprowadzają naprawdę wzorowo i dynamicznie. Vitolo, Bacca, Gameiro, Reyes, Aleix Vidal… to piłkarze obdarzeni dużym przyspieszeniem i rzadko marnują swoje okazje. Jeśli chodzi o słabości, prawdopodobnie wskażę bramkarza. Chociaż Sergio Rico w Lidze Europy spisywał się wybornie, ze względu na wiek nadal towarzyszy mu odrobina niepewności. Beto przez długi czas był kontuzjowany, więc też trudno oceniać go jako atut.
Wydaje się, że obecna droga do finału była łatwiejsza niż w poprzednich latach. W 2006 roku był gol Antonio Puerty w dogrywce przeciwko Schalke, w następnej edycji Pucharu UEFA dramatyczne trafienie Palopa. W zeszłym sezonie było naprawdę trudno – rzuty karne z Betisem oraz M’biazo. W tym roku droga wydaje się prosta i szeroka jak autostrada. To pokazuje siłę zespołu, szczęście w losowaniach czy po prostu Sevilla nie była zmuszona do pokazywania swoich nadzwyczajnych zdolności?
Totalnie, to był rok, w którym Sevilla udowadniała swoją wyższość. Jakby tego było mało, radziła sobie z zespołami z najwyższego szczebla. Jedyny mecz, w którym musieli cierpieć to rywalizacja z Zenitem. Ale prawdę mówiąc, to było ledwie kilka minut cierpienia. Sevilla była po prostu świetna w tym sezonie.
Sądzisz, że w przypadku zwycięstwa, strefa Sevillistas w pobliżu Stadionu Narodowego może zamienić się w małe Puerta Jerez po ostatnim gwizdku sędziego?
To byłoby trudne, bo priorytetem będzie dostać się na lotnisko tak szybko, jak to tylko możliwe. Jeśli wygrają, wielka fiesta będzie wewnątrz, na Narodowym. To może być fantastyczne święto.