Nie tak to miało wyglądać. Napoli Rafy Beníteza miało przejść spacerkiem przez Kijów, podczas gdy Sevilli była pisana męczarnia we Florencji. Jakby na przekór, to właśnie najmniej rozpoznawalny z półfinałowej czwórki stał się wielkim wygranym bieżącej edycji Europa League. I to niespełna tydzień przed pierwszym gwizdkiem w Warszawie.
Zawodnicy Dnipro Dniepropietrowsk nie są stawiani w roli faworyta warszawskiego finału. Podopieczni Myrona Markiewicza staną naprzeciw trzykrotnemu zdobywcy pucharu Ligi Europy (wcześniej Pucharu UEFA), obrońcy trofeum z sezonu 2013/14, Sevilli. Nie zmienia to jednak faktu, że dotychczas ukraińskie zespoły (także za czasów istnienia ZSRR) zawsze zwyciężały, gdy rozgrywały decydujący mecz rozgrywek pod szyldem Europejskiej Federacji. Tak było w 1975 i 1986 r., kiedy Dynamo Kijów zgarniało Puchar Zdobywców Pucharów oraz w 2009 r. za sprawą Szachtara Donieck w ostatniej edycji Pucharu UEFA.
Zanim przyjrzymy się bliżej „Biało-Niebiesko-Błękitnym”, skupmy się na kilku wspólnych mianownikach przybliżających nam Dnipro i niejako ukraiński futbol.
Wielki Juande w Dniepropietrowsku
Tak się złożyło, że ojciec europejskich sukcesów Sevilli z poprzedniej dekady, Juande Ramos, przez cztery sezony odpowiadał za drużynę z Dniepropietrowska. I gdyby nie podjął decyzji o odejściu z Ukrainy rok temu, stanąłby oko w oko z Unaiem Emerym na Stadionie Narodowym. Szanse na sukces miałby niebagatelne – mimo trwającego napięcia na Wschodzie kraju, Hiszpan zdołał dobrnąć do wicemistrzostwa Premier Ligi 2013/14, co więcej, mimo konieczności rozgrywania domowych spotkań (w pucharach) w Kijowie trzon kadry utrzymał się. Dziś Dnipro, pod wodzą Markiewicza, na dwie kolejki przed końcem ligowych zmagań sytuuje się na najniższym stopniu podium, ale wciąż ma matematyczne szanse na powtórzenie sukcesu. Świadczy to o poważnej sile sportowej rywala Sevillistas, jak oni to wszystko godzą?
Juande Ramos swojego faworyta upatrzył w Andaluzyjczykach, chociaż nie wyklucza niespodzianki. „To nie zaskoczenie, że Sevilla jest w finale. Już to robili niejednokrotnie. Przed Dnipro z kolei będzie to pierwszy finał, ale w nim może się zdarzyć wszystko. Już wspominałem, że faworytem są Hiszpanie, ale nie takim pewnym. Dnipro udowodniło swoją wspaniałą formę podczas trudnej drogi do finału. Ale gdyby brać pod uwagę same nazwiska, to oczywiście, Sevilla jest faworytem.” – powiedział sewilskiemu „Muchodeporte”. Ze słów byłego szkoleniowca obu ekip wnioskuje się, że to bardziej Dnipro przegra brakiem doświadczenia, niż Sevilla wygra swoim fenomenem.
Ukraińsko – hiszpańskie wymiany
Nie ma w drużynie Emery’ego drugiego człowieka tak dobrze poinformowanego o ukraińskiej piłce jak Benoît Trémoulinas. Francuski obrońca przez niepełne dwie kampanie bronił barw kijowskiego Dynama, ale na Wschód już nie wróci. W ciągu półtora roku uzbierał raptem dziesięć występów w Premier Lidze, w międzyczasie notując dwanaście kolejnych na wypożyczeniu w Saint-Étienne. Mimo słabego dorobku z Ukrainy, Trémoulinas miał okazję rywalizować z dzisiejszym finalistą LE. Zremisował w Kijowie 1:1.
„Nie chciałem trafić na Dnipro w finale. Grałem przeciwko nim, nie należy ich lekceważyć. To bardzo silny w defensywie zespół, na dodatek ma trzech – czterech piłkarzy wielkiej klasy. Zagramy z nimi na najwyższym poziomie, bo to zespół, który trzeba dobrze upilnować. Mogą zdecydować detale.” – zdradził „Asowi”.
Odwrotny szlak przeciera Bruno Gama, rezerwowy Dnipro. Portugalczyk opuścił spadające Deportivo w 2013 r. i za ok. 2 mln euro zasilił ekipę Juande Ramosa, ale u Hiszpana nie dostawał okazji. Trudno przewidzieć jak potoczyłyby się jego losy, gdyby nie odejście Ramosa. Po transferze Ivana Rakiticia do Barcelony dyrektor sportowy… Sevilli – Monchi – próbował zagiąć parol na portugalskiego skrzydłowego. Starano się wykorzystać rosyjsko – ukraiński konflikt, by wyciągnąć Gamę z Dniepropietrowska, niemniej w pewnym momencie Andaluzyjczycy spasowali. U Markiewicza dostaje więcej szans na krajowym podwórku, w Lidze Europy zalicza ostatnio końcówki. Nadal nie jest kluczową postacią „Biało–Niebiesko–Błękitnych”, choć od czasu do czasu potrafi zaimponować. Na przykład jesienią Dnipro rozbiło na wyjeździe całkiem mocny Matalist Charków 5:2, a Portugalczyk wyróżnił się hat-trickiem i asystą.
Ukraińsko – hiszpański finał
Nieczęsto ukraińskie drużyny goszczą w decydujących bataliach o europejskie trofea, w Warszawie będzie to dopiero czwarty raz. Nie odzwierciedla tego klubowy ranking federacji UEFA. W nim Ukraina zajmuje ósmą pozycję, przodując przed Holandią i Belgią, państwami o wielkich tradycjach pucharowych. Statystycy z Europejskiej Centrali tworząc ową hierarchię nie kierują się jednak odległą historią i liczbą skalpów, stąd wysoką pozycję naszych wschodnich sąsiadów komentujemy następująco: co prawda Holendrzy i Belgowie mają więcej osiągnięć, ale to drużyny znad Dniepru lepiej radziły sobie w minionych pięciu latach. W tym sezonie Dnipro znacznie podbiło współczynnik punktowy swojemu państwu. Gdyby wziąć pod lupę jedynie wyniki z rozgrywek 2014/15, Ukraina podskoczyłaby o jeszcze dwa miejsca w górę, wyprzedzając Rosję i Portugalię, z niewielką stratą do Francji (przypominamy: Francuzi mieli dwóch przedstawicieli w ćwierćfinałach LM!). W innym, klubowym rankingu Dnipro jest na 36. miejscu, wyżej od Liverpoolu, Romy, Wolfsburga…
Ale nie na tym się skupmy. Raz w historii rozegrano już ukraińsko – hiszpański finał. W 1986 r. Dynamo Kijów bezkonkurencyjnie pokonało Atlético Madryt w ostatnim meczu Pucharu Zdobywców Pucharów. Powinniśmy nieco zmienić narrację i ów pojedynek określić finałem radziecko – hiszpańskim, aczkolwiek lwia część Dynama ’86 to obywatele Ukrainy. Po ostatnim gwizdku w polskiej stolicy, Ukraińcy będą mogli rzec, że w decydujących spotkaniach pucharowych najczęściej trafiają właśnie na Hiszpanów (2 z 4 finałów). Nigdy wcześniej w historii Dnipro nie mierzyło się z Sevillą.
Defensywni
Zwężamy kontekst warszawskiego pojedynku i zajmijmy się klubem z Dniepropietrowska. Z czego Dnipro zasłynęło najbardziej? Z defensywy, o której alarmował Trémoulinas. W czternastu spotkaniach bieżącej edycji Europa League „Biało-Niebiesko-Błękitni” stracili 10 bramek w 14 meczach. Dla porównania Sevillistas są „w plecy” 12 trafień, ale też mieli bardziej wymagających przeciwników. Zostając przy Andaluzyjczykach – zawodnicy Emery’ego są też najskuteczniejsi, w obecnych rozgrywkach pokonywali bramkarzy 26 razy. Dnipro cieszyło się z gola o połowę rzadziej, trzynastokrotnie. Nasuwa się pytanie, czy aby Sevilla nie będzie siedziała na ogonie Ukraińcom przez 90 minut? Prawdopodobnie Hiszpanie będą przeważać w posiadaniu futbolówki, zmuszeni do ataku pozycyjnego (a przecież lubują się w kontrach), ale podobnie było w przypadku półfinałów z Napoli. Włosi są ex aequo z Sevillistas najskuteczniejszymi strzelcami LE 2014/15, a muru nie przebili. Nawet kiedy kruszał, dziury szpachlował fenomenalny bramkarz Dnipro, Denys Bojko.
Oczywiście nie jest też tak, że po ewentualnej stracie bramki piłkarze Markiewicza czekają na dopełnienie egzekucji. Potrafią zareagować w porę, tak zrobili choćby w Neapolu czy Pireusie, na bardzo gorących obiektach. Trzeba też dodać, że zespół nie jest uzależniony od jednego strzelca Ofensywne akcenty rozkładają się po równi na każdym piłkarzu z przednich formacji.
Ukraińska krew
Inną wizytówką Dnipro jest stosunkowo niewielka liczba zagranicznych piłkarzy w kadrze. Na 30 graczy pierwszego zespołu, 19 to obywatele Ukrainy. W podstawowym składzie „Biało-Niebiesko-Błękitnych” najczęściej wybiega siedmiu albo ośmiu Ukraińców. Przedfinałowy „background” UEFY wylicza, że w talii Markiewicza jest więcej Ukraińców, niż Hiszpanów pod ręką Emery’ego (18 do 17). Jakże inaczej to wygląda w odniesieniu do Szachtara Donieck, ostatniego ukraińskiego zdobywcy europejskiego pucharu.
Za największą gwiazdę zespołu uznaje się Jewhena Konoplankę. O 25-letniego skrzydłowego kilkukrotnie upraszał się już Brendan Rodgers, szkoleniowiec Liverpoolu. The Reds nie byli i nadal nie są w stanie wyciągnąć z Dnipra reprezentanta Ukrainy. Ostatnimi czasy mówi się o zainteresowaniu Romy Jewhenem, ale niewykluczone, że on sam wzmocni giganta z ukraińskiej ziemi – Szachtara. Na pewno udział w warszawskim finale podwyższy ostateczną cenę Konoplanki, którą portal transfermarkt.pl aktualnie szacuje na 16 mln euro. To będzie zdecydowanie za mało. Drugim rozchwytywanym jest Chorwat Nikola Kalinić. 27-latek to najlepszy snajper zespołu z Dniepropietrowska. W Premier Lidze ma już na koncie 14 trafień, w LE dorzucił trzy bramki. Bardzo szanowany jest również Jewhen Sełezniow. Drugi w klasyfikacji napastnik Dnipra (9 goli w lidze, 2 w LE – przyp. red.) w 2009 r. wygrał z Szachtarem Puchar UEFA, jeżeli ktoś miałby przeprowadzić drużynę zwycięsko na Stadionie Narodowym, na przekór opiniom Juande Ramos o małym doświadczeniu, to tym kimś powinien być Sełezniow.
Myron Markiewicz raczej nie wprowadza do drużyny znacznych rotacji, wyznaje zasadę: wygrany zostaje. A zatem, sugerują się półfinałami z Napoli czoła Sevilli powinni stawić: Bojko – Matos, Czeberaiczko, Douglas, Fedecki – Konoplanka, Fedorczuk, Rotań, Lukiewicz – Kalinić (albo Sełezniow).
Przykład dniepropietrowskiego zespołu pokazuje jak pięknym sportem jest piłka nożna. Sportem, który wlewa nadzieję w ludzi, nawet podczas tak nabrzmiałego wydarzenia jak wojna. Piłkarze Myrona Markiewicza regularnie odwracali uwagę Ukraińców od okrucieństw ze Wschodu kraju, choćby na 90 minut. Oni już zwyciężyli swój własny finał, bez konfrontacji z Sevillą. A u nas? Cisza, spokój i tylko wzdychamy, jak to Lech Poznań w 2010 r. eliminował Dnipro z pucharów…