
Real Madryt remisując z Valencią zapewne zaprzepaścił szanse na kolejny mistrzowski tytuł. Od 2009 roku krajowe rozgrywki wygrał tylko raz – za kadencji José Mourinho. Każdy kibic Królewskich wie, że nazwisko Portugalczyka nierozerwalnie wiąże się z sytuacją Ikera Casillasa. To przecież obecny trener The Blues jako pierwszy zadecydował o posadzeniu Świętego na ławce rezerwowych. Hiszpan, łagodnie rzecz ujmując, nie ma dziś łatwego życia na Santiago Bernabéu. Niektórzy kibice zniechęcili się do niego na dobre. Czy Iker faktycznie na to zasługuje?
Istnieje spora grupa fanów, którzy są zdania, że Casillas jest “nie do ruszenia”. W dyskusjach przywołuje się zasługi kapitana dla Realu Madryt, wszystkie fenomenalne interwencje, autorytet dla młodych itd. Ta grupa nie uznaje za zasadne poddawać Ikera jakiejkolwiek krytyce, gdyż wciąż jest to bramkarz godny reprezentowania koszulki Los Blancos, a jego błędy każdorazowo wynikają z fatalnej dyspozycji obrońców. Hiszpan, w opinii charakteryzowanej przeze mnie społeczności, mógłby zostać w bramce Realu jeszcze przez wiele lat. Odejście Casillasa, które zainicjowałaby strona Królewskich byłoby swoistym “zamachem na legendę”, porównywalnym jedynie do pożegnania się z Raúlem.
Trzeba podkreślić to, że Iker wcale nie rozgrywa złego sezonu. Dyskredytowanie jego umiejętności na każdym kroku jest godne pożałowania. Uważam jednak, podobnie jak w polityce, że popadanie w skrajności niczemu nie służy. Dobrym przykładem potwierdzającym tę teorię są chociażby mecze z Atlético w Lidze Mistrzów. Pod koniec spotkania na Bernabéu. Hiszpan wielokrotnie ratował Real od utraty bramki, co najprawdopodobniej przelałoby czarę goryczy. Można powiedzieć, że to dzięki Casillasowi Real zachowuje szansę na uratowanie sezonu. Z uwagi na remis z Valencią wywalczenie krajowego mistrzostwa graniczy przecież z cudem.
Z drugiej strony Iker w wielu meczach ligowych czy pucharowych, w określonych sytuacjach mógł zachować się lepiej. Najbardziej pamiętną jest chyba gol Luisa Suáreza na Camp Nou. Tamto trafienie boli tym bardziej, że to Real dyktował warunki gry i jedynie przez swoją nieskuteczność nie prowadził w Gran Derbi różnicą dwóch, trzech bramek. Wszyscy pamiętamy reakcję Villiama Vecchiego, który miał do Hiszpana wielkie pretensje w zakresie sposobu obrony strzału Urugwajczyka. Podobnych przykładów można doszukać się dosłownie w co drugim meczu. Nieumiejętne wyjścia do dośrodkowań (klasyka), wybijanie stojącej piłki w aut – wszystko to znamy, kiedy między słupkami stoi Iker Casillas.
Wracając na moment do sytuacji Suáreza – wbrew pozorom nie uważam, że Iker miał obowiązek wybronić tamten strzał. Musiał uważać na bliższy słupek. Większą winę ponosi bez wątpienia Pepe, który nieudolnie blokował Urugwajczyka, w pewnym stopniu także Ramos – fatalnie zachował się pod względem ustawienia. Kluczową kwestią jest fakt, że Casillas mógł “zachować się lepiej”. Ktoś zaraz wytknie, że tak można sobie mówić, to tylko słowa, a boiskowe realia to co innego. I trochę racji ma, jeśli osąd będzie jednoznaczny. Uważam jednak, że taki klub jak Real nie miałby problemów ze znalezieniem bramkarza z absolutnego topu. Przykładem tego jest De Gea, który wciąż nie podjął decyzji co do swojej przyszłości.
¡Parada de Casillas! pic.twitter.com/79KAlANebN
— Fútbol Fichajes (@FutboolFichajes) May 10, 2015
Mówiąc najkrócej- nie chodzi o to, że Casillas jest słabym bramkarzem, ale o fakt, że Real Madryt może pozwolić sobie na zakup lepszego bramkarza, niż Iker. Nawiasem mówiąc, Królewscy nadal nie wiedzą jak naprawdę wkomponowałby się w zespół Keylor Navas . To jednak nie powinno dziwić, skoro Kostarykanin “dostaje szansę” (to bardzo dużo powiedziane) raz na 3 miesiące, zazwyczaj w meczach, w których równie dobrze na środku bramki można by postawić kij od szczotki, a zapewne nikt by tego nie zauważył.
W sprawie Ikera potrzebny jest rozsądek. Trudno powiedzieć czy Hiszpan jest w stanie wrócić do swojej najlepszej formy, kiedy wygrywał Realowi przegrane spotkania. Nie podoba mi się sytuacja, w której fani na Bernabéu wygwizdują Casillasa dosłownie za nic. Nie wpływa to ani motywująco, ani dobrze nie świadczy o samych Madridistas. Prawda jest taka, że Iker nie ma już żadnego marginesu błędu. Żadnego. Każda udana interwencja jest traktowana na zasadzie “jego obowiązkiem było to wybronić”, każda zła – “typowy Święty”. Tak po prostu nie da się żyć i cieszyć futbolem.
Adam Małysz odszedł na sportową emeryturę będąc na topie. Było naprawdę wiele głosów sugerujących: “Adaś, skacz dalej, szkoda formy!”. Wygrasz jeszcze wiele. Małysz nie posłuchał jednak tych doradców i zawiesił narty na kołku w glorii chwały. Każdy fan pamięta go jako skromnego mistrza, który wygrał absolutnie wszystko.
Chciałbym, żeby tego typu postawę zaprezentował Iker Casillas. Nie mówię, że w tym sezonie, ale za jakiś czas, kiedy uzna to za zasadne. Casillas jest legendą Realu Madryt i nikt nie może temu zaprzeczyć. Lista jego trofeów jest długa jak droga z Warszawy do Madrytu, a wspaniałe interwencje wielokrotnie ratowały Królewskich z opresji. Hiszpan jest zbyt ważny dla tego klubu, by pewnego dnia pożegnać się z Bernabéu w złych nastrojach.
Trudno sobie wyobrazić, by sytuacja Casillasa uległa trwałej poprawie, dlatego powinien zadać sobie pytanie kiedy należy powiedzieć “pas”. Nie wyobrażam sobie, aby zakończył karierę czy po prostu odszedł z Realu ze świadomością tego, że fani dali mu wielką tabliczkę z napisem: “Wynocha!”. Wolałbym taką z “Dzięki za wszystko!”. Myślę, że Iker na to zasługuje, choć to od niego zależy, kiedy przyjdzie mu ją przeczytać.