
Za wielkiego faworyta rozpoczynającego się mundialu uważa się gospodarzy – Brazylijczyków. Jak przystało na jedną z najlepszych reprezentacji świata, nie może w niej zabraknąć piłkarzy z najsilniejszej ligi świata. Jest ich trzech, a każdy powinien być bardzo ważnym elementem układanki Luisa Felipe Scolariego.
Gwiazda, idol, bóg – Neymar
Kiedy Brazylia sięgała w zeszłym roku po Puchar Konfederacji, a skrzydłowy był największą gwiazdą turnieju, wszyscy ostrzyli sobie zęby na jego premierowy sezon w Europie. Oczekiwania były wielkie. Neymar miał z miejsca wskoczyć do jedenastki Barcelony i stworzyć zabójczy atak wraz z Leo Messim. Ruszył nieźle. Do składu wprowadzany był powoli, ale systematycznie. Mimo tego, w pierwszym miesiącu zdołał zdobyć dla Blaugrany trofeum. To jego gol sprawił bowiem, że Katalończycy zgarnęli Superpuchar Hiszpanii po dwumeczu z Atletico Madryt. Wydawało się, że jego proces adaptacyjny przebiega zatem dość szybko. Nie wszystko jednak układało się po jego myśli do końca kampanii. Ani tak naprawdę nie odpalił na dobre duet z Argentyńczykiem, ani forma samego zainteresowanego do końca sezonu nie była stała. Jesień w jego wykonaniu była jeszcze dobra. Po kontuzji Atomowej Pchły musiał przejąć część odpowiedzialności za zespół, co przełożyło się również na okazałą zdobycz bramkową. Prawdziwym jego popisem okazał się mecz Ligi Mistrzów z Celtikiem Glasgow, w którym ustrzelił hat-tricka.
Od stycznia piłkarza trapiły już bardziej lub mniej poważne urazy, które przekładały się na nieregularną grę oraz dyspozycję. Dodatkowo, przez ostatnie pół roku byliśmy świadkami afery związanej z transakcją kupna Brazylijczyka. Najpierw jeden z socio podał w wątpliwość całą tę operację i prawdziwą kwotę, za jaką zasilił szeregi Dumy Katalonii. Przez to całe zamieszanie ucierpiał sam piłkarz, którego cały czas oceniano pod kątem wydanych rzekomo pieniędzy. Wielu ekspertów uznało, że cena za skrzydłowego była zdecydowanie za wysoka. Pewnie również to nie pomagało mu w pierwszej temporadzie na nowym kontynencie. Przez ostatni miesiąc rozgrywek prawie w ogóle nie grał. Pojawił się tylko na niecałe pół godziny w ostatnim pojedynku sezonu, z Atletico. Mimo tego, że ostatni rok nie był takim, jakim go sobie mógł wymarzyć, to w reprezentacji jest to cały czas gwiazda.
Dla Canarinhos to zdecydowanie największa postać. Wokół niego budowany jest w głównej mierze zespół. Neymar to twarz tej ekipy nie tylko pod względem sportowym, ale również wizerunkowym. On wyznacza trendy, on jest idolem coraz większej liczby ludzi na świecie. Jego nazwisko na żółtych koszulkach drużyny narodowej zdobi plecy tamtejszych fanów. Jest traktowany jak bóstwo. Często porównuje się go do Pele, a jeśli Brazylijczycy zwyciężą w mistrzostwach, a sam zawodnik będzie kluczową postacią – te dyskusje jeszcze bardziej wzrosną. Dmucha na niego cała Brazylia. Idealnym przykładem jest sytuacja na jednym z ostatnich treningów. Neymar upada, chwyta się za nogę i już wybucha burza – czy to poważny uraz, czy zdąży na turniej? Skończyło się na strachu. Piłkarz będzie gotowy na spotkanie z Chorwacją. Dla całego narodu to była ulga. Według wielu to materiał na bohatera całej imprezy, kandydat na najlepszego zawodnika i króla strzelców. Ciężko się z tym nie zgodzić. W drużynie narodowej udowadniał już, że potrafi brać na siebie odpowiedzialność lidera. Do takiej roli był bowiem ostatnimi czasy przygotowywany. Brak tytułu dla gospodarzy będzie na pewno rozczarowaniem, dlatego tym bardziej przed własną publicznością gracz Barcy będzie bardzo zmotywowany.
Ofensywne boki obrony – Dani Alves & Marcelo
Zarówno prawa, jak i lewa flanka zarezerwowana jest dla zawodników grających na co dzień w La Liga. Mimo że w swoich klubach nie rozegrali wyśmienitego sezonu, to i tak powinni mieć zagwarantowane miejsce w jedenastce. Daniel Alves przez ostatni rok grał bardzo nierówno, potrafił zagrać dobre zawody, ale zdarzało mu się, niestety dość często, zawodzić. Jego największą wadą są powroty do obrony, które nierzadko bywają spóźnione. Przez to tworzy się luka, którą wykorzystuje rywal. W ataku to też nie ten sam piłkarz, jak choćby z pierwszych dwóch-trzech sezonów w Barcelonie. Dużo niedobrego mówi się również o jego precyzji zagrań w pole karne przeciwnika. Z jednej strony Azulgrana nie słynie z kolosów w linii ataku, ale kilka lat wstecz było podobnie, a Dani potrafił zgromadzić pokaźną liczbę asyst czy kluczowych podań ze skrzydła. Nie można jednak powiedzieć, że piłkarz nie oferuje pewnego wysokiego poziomu.
Z kolei Marcelo, z podstawowego obrońcy Realu nagle, przez słabą dyspozycję w niektórych spotkaniach, stał się drugim wyborem, także dzięki lepszym występom Fabio Coentrao. To Portugalczyk właśnie rozegrał więcej minut w najważniejszych dla Królewskich meczach sezonu. Para sympatycznych wing-backów jednak może liczyć na obecność w podstawowym składzie. Od początku kadencji Luisa Felipe Scolariego obaj byli pewniakami. To, co niewątpliwie jest ich zaletą, to duża aktywność w ofensywie, co przy stylu gry Canarinhos może być bardzo pożądane. Niejednokrotnie będą pełnić rolę skrzydłowych, powodując, że w środku pola zespół będzie miał przewagę liczebną. Ich wejścia penetrujące defensywę rywali i dokładne zagrania mogą dać gospodarzom turnieju wiele dobrego. Jedynym minusem takiego rozwiązania jest to, że z tyłu może zostawać za mało zawodników do asekuracji, co ułatwi rywalom wyprowadzenie kontry. Scolari będzie musiał więc wymyślić coś, by odpowiednio zabezpieczyć siły. Wątpliwe jest natomiast to, że zdecyduje się na zmienników tej dwójki – Maicona i Maxwella, którzy nie oferują takiego bogatego wachlarza w ataku. Przy taktyce tego zespołu raczej ich to eliminuje.
Najwięksi nieobecni
Dyskusja tak samo głośna jak na temat zawodników zabranych ze sobą przez Scolariego zrodziła się, kiedy stało się jasne, że kanarkowych barw reprezentować nie będzie duet obrońców Atletico Madryt – Joao Miranda i Filipe Luis. O takim rozwiązaniu mówiło się od dawna, ale wielu fanów do końca miało nadzieję, że na własnych boiskach zobaczą zawodników, którzy rozgrywali kapitalne rozgrywki w zespole rewelacji tego sezonu. Decyzja była o tyle dziwna, że Los Colchoneros słynęli właśnie z bardzo dobrej obrony, która traci bardzo mało goli. Jednymi z najważniejszych elementów czteroosobowego bloku Diego Simeone byli dwaj Brazylijczycy. Miranda utworzył znakomitą parę stoperów z Diego Godinem. Oprócz walorów stricte defensywnych, piłkarz potrafił znaleźć się także pod bramką rywala i zdobyć dla swojej ekipy bramkę. Taka sztuka udała mu się cztery razy. Jeśli chodzi natomiast o mającego polskie korzenie Luisa – jest to gracz, na którego również można liczyć pod obydwoma polami karnymi. Kiedy zapędzi się na połowę rywali, nie ma problemów z powrotem i zażegnaniem ewentualnego niebezpieczeństwa. Nad wyborem selekcjonera możemy zastanawiać się jeszcze mocniej, gdy spojrzymy na nazwiska zawodników, którzy jadą niejako w ich miejsce. Czwartym środkowym obrońcą jest Henrique – piłkarz Napoli, były gracz Barcelony, a zmiennikiem Marcelo na lewej stronie defensywy będzie Maxwell. Wydaje się, że zarówno jeden, jak i drugi zawodnik Rojiblancos swoją postawą zasłużył na powołanie. Miranda mógłby spokojnie tworzyć duet z Thiago Silvą albo być chociaż pierwszym zmiennikiem któregoś z zawodników, a Filipe Luis wygrać wewnętrzną rywalizację z graczem Realu. Takich głosów może być dużo. Nikt z nas nie nazywa się jednak Scolari… to jego rozliczymy.