Znacie ten żart?
– „Kiedy Espanyol awansuje do europejskich pucharów?”
– „Wtedy, kiedy powstanie liga katalońska”.
Dziś już nie śmieszy on nikogo w Hiszpanii.
Do tego, że Espanyol skrywa się za plecami znacznie możniejszego sąsiada, już zdążyliśmy przywyknąć. Ale dopiero teraz oswajamy się z sytuacją, w której Papużki mają pod kontrolą stratę do Barcelony w lidze. I wcale nie mowa tutaj o utopijnej lidze katalońskiej, ale o Primera División.
Tytuł tego tekstu to parafraza powiedzenia wyjętego z ust sympatyków Jagiellonii Białystok. „To nie są czary, Jaga ma puchary!” – słyszymy za każdym razem, kiedy ekipa z Podlasia wbrew niewielkiemu budżetowi czy tradycjom „tych silniejszych” wykiwa większość Ekstraklasy na finiszu rozgrywek. Kilka tłustych lat każe patrzeć na białostoczan jak na corocznego pretendenta do laurów w polskim futbolu. Zachowując wszelkie proporcje, taką przyszłość jeszcze niedawno pisał Espanyolowi jej właściciel – Chen Yansheng, CEO zarejestrowanego w Hong Kongu Rastar Group.
Za chwilę stuknie trzecia rocznica władania klubem przez chińskiego miliardera, który na starcie obiecywał… Ligę Mistrzów w trzy lata. Nawet jeśli Yansheng bujał wówczas w obłokach, to istnieje wielka szansa, że zawodnicy Rubiego przezimują w strefie Champions League, a w najgorszym przypadku na miejscu gwarantującym udział w Lidze Europy. Ale wcale to nie oznacza, że Espanyol zamienia się w futbolowe eldorado. Skąd jednak ta miła przemiana w zespole, który w minionym sezonie nie zapętlił się w walkę o utrzymanie tylko dzięki beznadziejności Deportivo, Las Palmas i Málagi?

Cierpienia Sáncheza Floresa
Po pierwsze, osoba trenera. A nawet nie tyle osobowość Rubiego, co jego kontrast z poprzednikiem. Faktem jest, że charakterologicznie obecny szkoleniowiec Pericos dotarł do zawodników, zaś zwolniony w kwietniu Quique Sánchez Flores opuszczał Katalonię w nie najlepszych relacjach z piłkarzami.
„Quique przybył do klubu jako trener z topu. Jego pierwszy sezon w Espanyolu był świetny, nawet jeśli gra pozostawiała sporo do życzenia. Dopiero w drugiej kampanii coś w nim pękło. Pan Yansheng obiecał mu inwestycje w drużynę, ale zdaje się, że spadły akcje Rastar Group na chińskim rynku i właściciel nie wywiązał się z obietnic. Szkoleniowiec poczuł się oszukany – już zresztą po spotkaniu z Napoli w czasie pretemporady twierdził, że jest nieszczęśliwy” – mówi nam Ángel Bergadà, blisko związany z Espanyolem futbolowy bloger. I dodaje: „Zespół wygrał z Atlético i Realem w lidze, a także z Barceloną w Pucharze Króla, a mimo to drugi sezon Sácheza Floresa był fatalny. Przez moment trener chciał nawet uciec do Stoke, przez co stracił zaufanie podopiecznych. Moim zdaniem to oni go zwolnili, przegrywając na własnym obiekcie spotkanie z Eibarem”.
51-latek dolewał oliwę do ognia. Quique nie hamował się w publicznym krytykowaniu zawodników, a nawet teraz wkłada im kij w szprychy. Ostatnio wbił im szpilę w Radiu Marca: „Dobrze, że udanie zaczęli nowy sezon, że patrzą na niego optymistycznie, bo to grupa niezwykle wrażliwych emocjonalnie ludzi”. Kataloński dziennik Sport nie miał wątpliwości, że wypowiedź miała uderzyć w Mario Hermoso i Marka Rokę – fundamentalnych zawodników Espanyolu Rubiego.
Przypadek zwłaszcza tego pierwszego oddaje ówczesne nastroje na Cornellà-El Prat. Hermoso był traktowany jak synonim bezradności Los Pericos, a w nowej odsłonie z brzydkiego kaczątka zamienił się w łabędzia, którego urodzie nie oparł się nawet selekcjoner Luis Enrique. To na nim wieszano psy, kiedy w starciu z Leganés strzelił trzy gole, z czego dwa… do własnej bramki. Nie było mu po drodze z trenerem, który pod koniec kadencji odsyłał 23-latka na trybuny. Stamtąd wyciągnął go dopiero Rubi, czyniąc liderem całej formacji obronnej.
„Wyrobił w nas nawyk ambicji, patrzenia w przyszłość, próbowania doścignięcia zespołów, które są od nas lepsze. To nas tylko napędza i pozwala rozwijać się” – tłumaczył receptę na sukces Rubiego Hermoso. To wystarczyło, żeby w szatni oczyścić aurę po QSF, od którego bił pesymizm jeszcze przed postawieniem nogi na boisko. W obecności dziennikarzy kilkukrotnie odmieniał słowa: frustracja i cierpienie, a piłkarze najwyraźniej odczuwali to samo w stosunku do niego.
#LaPortada 'Mario Hermoso: Opción para enero' pic.twitter.com/04kukTLz4R
— MARCA (@marca) November 8, 2018
Byłoby jednak niesprawiedliwie oceniać Rubiego tylko w odniesieniu do błędów poprzednika. Będąc już na wylocie z klubu, Quique ubolewał nad tym, że jego ekipa była „niezdefiniowana”. Cokolwiek miał wówczas na myśli, niejako z wyprzedzeniem sam sobie podłożył nogę. Nowy szkoleniowiec, którego wyciągnięto z awansującej do La Liga Hueski, miał głowę pełną pomysłów i w skonstruowaniu własnej filozofii nie przeszkodziły mu nawet odejścia Gerarda Moreno, Pau Lópeza czy Aaróna Martína. Okoliczności nie sprzyjały, a mimo to Espanyol stał się bardziej… sexy.
48-latek nie kręcił nosem na skrawek płótna, ale wykorzystał go co do centymetra. Skonstruował zespół zdyscyplinowany w defensywie, nie zaniedbawszy ataku. Jest przygotowany na każdego przeciwnika – np. w starciu z Eibarem prawie cały zespół większość meczu przesiedział pod bramką Basków, a gdy przyszło się bronić do upadłego z Valladolidem, w rozbijanie ataków zaangażowany był sam Borja Iglesieas.
Defensively, they adopt a 4-1-4-1 structure, with both wingers joining the midfield-three to form a line of 5. Roca sits in between both lines, while the striker Borja Iglesias worries about cutting out passing lanes to the opposite CB. pic.twitter.com/dlqCRnMIjM
— EFaroh (@EFaroh) November 8, 2018
Rubi zadbał, żeby wpierw lepsi stali się jego piłkarze, a dopiero później cała drużyna (nad nią jeszcze przyjdzie popracować). To dlatego Hermoso, Iglesias, Roca, Sergi Darder i Didac Vilà przeżywają najlepsze momenty w swoich karierach. Znów potwierdza to Hermoso, który oprócz powołania do reprezentacji, w ostatnich dniach jest również łączony z powrotnym transferem do Realu Madryt. „Styl gry Rubiego przynosi mi korzyści, bo wydobywa ze mnie moje zalety” – przekonywała chyba największa rewelacja w La Liga.
Jeśli nie wiadomo o co chodzi…
…to na pewno o pieniądze. O ile ocieplenie klimatu wokół szatni i świeżość umysłu Rubiego odegrały wielką rolę w przemianie Papużek, to jednak nie wypada spychać w kąt kwestii ekonomicznych. A paradoksalnie kasy jest mniej, niż miało być. To w uszczupleniu zasobów portfela Chena Yanshenga trzeba szukać początku końca Sáncheza Floresa i mocarstwowych planów.
Gdy chiński inwestor rozmarzył się o Lidze Mistrzów, ważniejsza była inna zapowiedź miliardera – że dotychczasowe problemy finansowe nie wpłyną na płynność wynagrodzeń zawodników, ani na ich cięcia. A był to problem realny i – co gorsze – bez środków prywatnych dziur w budżecie nie zasypałyby wpływy z występów w kilku edycjach Champions League. Szacowało się, że w 2015 roku zadłużenie klubu sięgało 190 mln euro! Dla porównania – kilka lat temu Deportivo omal nie ogłosiło bankructwa, kiedy do gabinetów dobijali się wierzyciele żądający zwrotu „jedynie” 160 milionów.
Yansheng musiał sięgnąć głęboko do kieszeni i nawet rozpisał reformę wyciągnięcia klubu na powierzchnię do 2020 roku. Szybko udało się spłacić ok. 100 mln euro zaległości (a według wyliczeń w klub zainwestowano łącznie już ok. 150 mln), ale ekonomia ma to do siebie, że jest silnie przywiązana do swojej siostry – polityki. Zwłaszcza, gdy jest się obywatelem Chińskiej Republiki Ludowej. Wszystko rozbiło się o to, że sekretarz generalny Komunistycznej Partii Chin i zarazem głowa Państwa Środka, Xi Jinping, zarekomendował, by rodzime firmy nie inwestowały w zagraniczny sport. Co wydawać mogło się dziwne, zalecenie wypłynęło z ust przywódcy, który dał sobie czas do 2050 roku na to, aby jego rodacy zostali mistrzami świata w piłce nożnej.
Interwencja Jinpinga miała jednak charakter rynkowy. Sekretarzowi nie podobało się, że chińskie holdingi wydawały astronomiczne kwoty na inwestycje w europejskie kluby, lecz bez adekwatnego zwrotu. I wcale nie wiadomo, czy odpowiednie liczby powrócą do swojej ojczyzny, bo finansowi analitycy spekulują, że wkłady w futbol miały kupić Chińczykom kuluary ekonomicznego świata na Starym Kontynencie. Czy Yansheng należy do takiego grona – dopiero się przekonamy.
Espanyol po 11 kolejkach La Liga w ostatniej dekadzie
Pogrubioną czcionką najlepszy rezultat
Sezon | Pozycja w tabeli | Liczba punktów | Bramki zdobyte/stracone | Trener |
---|---|---|---|---|
2008/09 | 16. | 12 | 10/15 | Bartolomé Márquez* |
2009/10 | 10. | 13 | 8/12 | Mauricio Pochettino |
2010/11 | 6. | 19 | 9/13 | Mauricio Pochettino |
2011/12 | 6. | 18 | 12/13 | Mauricio Pochettino |
2012/13 | 19. | 9 | 12/18 | Mauricio Pochettino* |
2013/14 | 8. | 15 | 12/14 | Javier Aguirre |
2014/15 | 12. | 11 | 11/13 | Sergio González |
2015/16 | 13. | 13 | 12/23 | Sergio González** |
2016/17 | 13. | 12 | 13/17 | Quique Sánchez Flores |
2017/18 | 13. | 13 | 9/13 | Quique Sánchez Flores*** |
2018/19 | 2. | 21 | 15/8 | Rubi |
*zwolnieni po 13. kolejce,
**zwolniony po 15. kolejce,
***zwolniony po 33. kolejce.
Jest też druga strona medalu. Chen wpompował w Espanyol dużo ponad 100 mln euro, ale nie do końca z własnej kieszeni. Rastar Group przekazało Papużkom pieniądze na spłatę części należności niejako w formie kredytu. Już pojawiły się informacje, że jeśli nic nie zmieni się w strukturze właścicielskiej klubu (a to interesująca sugestia, nieprawdaż?), to latem trzeba będzie przelać z powrotem 30 mln euro do chińskiego przedsiębiorstwa.
„Projekt Chena nadal trwa, ale daleko mu do tego, co obiecywał. Wstrzymał inwestycje i chce zbierać pieniądze, które pożyczył klubowi na spłatę długów liczonych w milionach. Espanyol 2018/19 obniży budżet i spróbuje sprzedać tych zawodników, którzy najbardziej obciążają listę płac” – przyznaje Bergadà.
Talenty, talenty i jeszcze raz talenty
Wyniki sportowe na początku sezonu mówią jedno, ale z oddali wyłania się obraz Espanyolu, który jeszcze będzie zmuszony do zaciśnięcia pasa. Jak lokować oszczędności? Tak jak zostało to powiedziane przed chwilą – na rynku transferowym.
Do serca wziął to sobie Óscar Perarnau, nowy dyrektor sportowy, który wkroczył do klubu wraz z końcem misji Quique Sáncheza Floresa. Już tego lata mercado na Cornellà-El Prat było symboliczne. Największym posunięciem była sprzedaż za ok. 20 mln euro Gerarda Moreno do Villarrealu, a gotówkę przeznaczono na dwa fundamentalne wzmocnienia. Połowa tej kwoty trafiła do Celty za Borję Iglesiasa, co było ryzykownym, acz trafnym posunięciem. 25-letni bombardier z trzeciej (71 goli w 131 meczach) i drugiej (22/44) ligi hiszpańskiej miał znikome obycie z Primera División, ale na szczęście dla Rubiego nie zaciął mu się karabin (6/11). Do niego dorzucono jeszcze osiem milionów na definitywne wykupienie z Lyonu wcześniej wypożyczonego Sergiego Dardera.
Problemy zaczną się dopiero na koniec tych rozgrywek. Espanyol mógłby przekuć ewentualny sukces ligowy w powodzenie na rynku, ale kontrakty większości kadry upłyną w 2020 roku lub już za pół roku. To oznacza, że jeśli znaleźliby się chętni na usługi Estebana Granero, Pablo Piattiego czy Didaca Vili, to zapewne będą negocjować z Pericos obniżenie ceny. A z tyłu głowy trzeba mieć, że weterani jak Sergio García i Javi López już od stycznia mogą prowadzić rozmowy z potencjalnie przyszłymi pracodawcami, a Hermoso ma wpisaną w kontrakt uprzywilejowaną klauzulę dla zainteresowanego nim Realu Madryt (plotki głoszą od 7,5 do 15 mln euro, co jest kwotą wręcz promocyjną).
Jedyny logiczny wniosek, jaki nasuwa się na ten moment, to inwestycja w młodzież. Mówił już o tym w kwietniu Roger Macias, redaktor dziennika La Grada, na łamach gOLEady w ¡Olé! Magazynie: „Projekt Espanyolu pod okiem Chena Yanshenga zmienił się, bowiem nowe regulacje prawne w Chinach utrudniają rodzimym przedsiębiorcom inwestowanie pieniędzy poza Państwem Środka. Zatem z ekonomicznego punktu widzenia klub musi samofinansować się, co sportowo przekłada się na zwiększenie nacisku na szkolenie młodzieży, która rozwinie się i zwiększy swoją wartość w Espanyolu”.
W Espanyolu o talentach (jak zresztą o przyszłych sukcesach) mówi się od zawsze, ale dopiero w ostatnim czasie można było je zauważyć. Teraz największy poklask zdobyli sobie 21-letni Marc Roca i rok młodszy Oscar Melendo, więc można spodziewać się, że niebawem staną się gorącym towarem dla mniej oszczędnych dyrektorów sportowych. Szlak już im przetarli Aarón Martin (dziś Mainz) i Marc Navarro (Watford), za których do kasy spłynęło ok. 5 mln euro, a po czasie suma ta wzrośnie o kolejne 6 mln. Nie próżnuje też klubowa cantera. Przed bieżącą kampanią ekipie Davida Gallego (był strażakiem w pierwszym zespole, zanim po Quique zatrudniono Rubiego) udało się wypromować do Segunda División B, gdzie utrzymuje się blisko strefy barażowej o awans na zaplecze Primera División.
Szerokim uśmiechem losu jest to, że cieszący się chwilą Espanyol Rubiego, po jednej czwartej obecnego sezonu jest na drodze do ziszczenia marzycielskich planów o Europie swojego właściciela, mimo że ten wycofał się ze swoich deklaracji. Nadal jednak nie wiemy, czy Pericos to już produkt eksportowy, ale zdaje się, że na Cornellà-El Prat potwierdziło się stare rosyjskie powiedzenie – tisze jediesz dalsze budiesz.
Wolniej jedziesz, dalej dojedziesz.