Chodzisz do knajp i restauracji. Kurierzy dostarczają ci do domu paczki z zamówieniami. Rozmawiasz z ludźmi w autobusach, tramwajach, pociągach. Poznajesz ich na imprezach. Żartujesz ze znajomymi ze szkoły, uczelni lub pracy. Zagajasz ekspedientów w osiedlowych sklepach. Chodzisz na mecze z innymi kibicami, świętujesz z nimi sukcesy lub opłakujesz porażki. Zostawiasz napiwki za dobrą obsługę. Przez całe życie obracasz się wokół tysięcy osób, z setkami utrzymując bliższy lub dalszy kontakt. Jeśli – delikatnie mówiąc – nie lubisz i nie akceptujesz homoseksualistów, mam dla ciebie złą wiadomość: przynajmniej część tych ludzi nimi jest.
Nie, ten tekst nie będzie coming outem. Jeśli ktoś po tytule i wstępie się go spodziewał lub na niego liczył, rozczaruje się. Wszechobecna nienawiść wobec drugiego człowieka znów stała się punktem wyjścia do kolejnych rozważań, w trakcie których pozytywistyczna część mojej duszy chce spróbować przekonać odbiorcę, że homoseksualistów nie trzeba się bać; nie trzeba z nimi walczyć; nie trzeba ich tępić; nie trzeba ich leczyć. Nikt nie ma monopolu na miłość, a kiedy ta jest świadoma, zdrowa i czysta, nie ma znaczenia kogo łączy.Trzeba przyznać, że w hiszpańskim futbolu homoseksualizm to trochę temat tabu. Niby każdy wie, że istnieje całkiem spore prawdopodobieństwo, że w szatniach poszczególnych klubów obecni są piłkarze-geje, ale jednak ten temat traktowany jest w dziecięcy sposób – jeśli zamknę oczy i nie będę o tym myślał, to zniknie. Na szczęście coraz więcej klubów słusznie zauważa, że skala nietolerancji wobec homoseksualistów jest na tyle duża, iż warto przedsięwziąć jakieś kampanie, które podniosą świadomość i pomogą zrozumieć, że to nie są ludzie gorszej kategorii. Na początku 2015 roku kilka drużyn i poszczególni piłkarze założyli do swoich butów tęczowe sznurówki, chcąc pokazać wsparcie środowiskom LGBT. Później jeden komplet strojów poświęciły tej sprawie m.in. Rayo Vallecano i Guadalajara. W międzyczasie co jakiś czas kapitanowie poszczególnych zespołów noszą tęczowe opaski – tak było m.in. w przypadku Osasuny i Leganés.
Rayo Vallecano’s rainbow kit supports seven causes including LGBT rights http://t.co/yE3arIu4BQ pic.twitter.com/066ajbbiX1
— Guardian sport (@guardian_sport) July 1, 2015
Cały czas są to jednak głównie pojedyncze akcje. Brakuje jednomyślności i kampanii, która faktycznie pokazałaby, że homoseksualni zawodnicy nie muszą się ukrywać. W sporcie – zarówno po stronie czynnej, jak i biernej – cały czas panuje stereotypowe myślenie i przekonanie, że homoseksualizm to choroba, a osoby chcące być z kimś tej samej płci to dewianci. Nie dziwi więc, że piłkarze, trenerzy, prezesi i dyrektorzy hiszpańskich klubów dość dyplomatycznie i wymijająco wypowiadają się na ten temat, unikając konkretnego stanowiska. Pada dużo frazesów, z których można pomiędzy wierszami wyczytać, że kolega-gej w szatni nie byłby problemem, ale jednak lepiej tego nie sprawdzać. Swego czasu Antoine Griezmann i Koke odpowiedzieli na pytanie: „dlaczego piłkarze-geje ukrywają swoją orientację?”
Dobre pytanie. Myślę, że futbol nie jest na to jeszcze gotowy. Musimy uchodzić za twardych i silnych, a jednak boimy się tego, co powiedzą inni. Osobiście nie mam nic przeciwko temu i szanuję każdego człowieka. W futbolu obecni są jednak także i źli ludzie. Piłkarze mają prawo się bać, że tacy przyjdą na stadion i będą ich obrażać. Myślę, że tak by pewnie było. Oczywiście łatwo o tym mówić, gdy nie trzeba przez to przechodzić – Antoine Griezmann (2016)
Prawdopodobnie dlatego, że nie ma takich piłkarzy lub dlatego, że nie czują się wystarczająco odważni, bojąc się tego, co powiedzą ludzie. Wydaje mi się jednak, że ludzie mają coraz więcej szacunku wobec homoseksualizmu i chcą równości w społeczeństwie. Orientacja nie powinna mieć żadnego wpływu na to, co dzieje się na boisku. Gdybym był gejem, nie wiem, czy bym się do tego przyznał. Trudno odnosić się do sytuacji, w której się nie jest. Myślę jednak, że ostatecznie nie miałbym z tym problemu. Każdy jest tym, kim jest i trzeba umieć siebie zaakceptować. Na pewno w Hiszpanii byłoby to szokiem, bo do tej pory nikt się nie ujawnił. Z każdym kolejnym przypadkiem byłoby łatwiej i słusznie zaczęłoby to być traktowane jako coś normalnego – Koke (2018)
Można zgodzić się z tym, że homoseksualiści się boją. Trudno jednak, by było inaczej, gdy co jakiś czas dochodzi do naprawdę obrzydliwych sytuacji, które nierzadko kończą się tragicznie. W maju 2015 roku Jesús Tomillero, sędzia niższych lig w Hiszpanii, przyznał, że jest gejem. W odpowiedzi spadła na niego lawina wyzwisk ze strony nie tylko kibiców, ale także piłkarzy i trenerów drużyn, którym sędziował. Wszystko nasiliło się, gdy podczas jednego z meczów wyrzucił ze stadionu wyjątkowo uciążliwego fana. „Ty skurwysynie, zadarłeś z klubem. Zabijemy cię AIDS-em, pedale”; „Nie lubimy pedałów na boisku – wypierdalaj albo zginiesz, cioto”; „Spierdalaj, nie pożyjesz długo”. Wiadomości tego typu dostawał praktycznie wszędzie.
Rok temu dużo szumu było także wokół śmierci Luisa Martíneza, brata Ángela Correi. Choć początkowo podawano, iż była ona wynikiem porachunków gangów, szybko okazało się, że było to samobójstwo. W swoich ostatnich nagraniach przyznawał, że ma już dość wszechobecnych szykan i wyzwisk związanych z tym, że jest gejem. Wyznał także, że w depresję wpędziła go własna rodzina z napastnikiem Atlético na czele, która zamiast go wspierać, odsunęła go od siebie i wytykała palcami, nie chcąc nawet podać mu ręki. Choć w tym przypadku jest to tylko jedna strona medalu i nie do końca wiadomo, jak naprawdę wyglądały jego relacje rodzinne, takich i podobnych historii na świecie są tysiące.
Trochę późno, ale może parę odpowiedzi wleci. Czy przeszkadzałoby ci/czy czułbyś się źle, wiedząc, że w klubie, któremu kibicujesz, gra piłkarz będący homoseksualistą?
— Marian Dylanowicz (@dylanowicz) May 22, 2018
Przygotowując się do napisania tego tekstu, natrafiłem na świetny wywiad z Dariuszem Michalczewskim. Mógłbym tu go cytować długimi fragmentami, ale najlepiej będzie, gdy każdy przeczyta go sobie samemu w całości. Z kolei powyższa sonda wlała nieco nadziei w moje dobre serduszko. Działając parę lat temu na poprzednim koncie, przeprowadziłem podobne głosowanie. Wyniki były wtedy znacznie bardziej wyrównane, co świadczy o tym, że być może faktycznie z każdym rokiem jest coraz lepiej i coraz więcej ludzi rozumie, że homoseksualizm to nie wybór, choroba czy chwilowa fanaberia. Coraz mniej osób jest także skłonnych odciąć się od swoich bliskich przyjaciół, gdyby okazało się, że są homoseksualistami.
Znam kilka osób, które na co dzień zmagają się z trudnościami, jakie niesie ze sobą otwartość wobec swojej orientacji. Nienawiść i dyskryminacja urasta nierzadko do absurdalnych rozmiarów. Homoseksualizm traktuje się jako wymysł XX wieku, chociaż jest on obecny niemal od zawsze. Powtórzę się, ale nikt nie ma monopolu na miłość, zwłaszcza gdy ta warunkuje szczęście. Nikt nie może nikomu nakazywać i wskazywać, kogo ma kochać, a kogo nie. Nie chodzi o popadanie ze skrajności w skrajność. Wręcz przeciwnie, chodzi jedynie o normalność. Homoseksualizmu nie należy się bać; gej czy lesbijka to nie dziwoląg, którego należy zutylizować. To normalny człowiek, który znalazł swój przepis na szczęście i nie ma znaczenia, czy jest aktorem, lekarzem, piłkarzem, nauczycielką, kelnerem, dostawcą pizzy, czy żołnierzem. Punktem wyjścia do oceny drugiego człowieka mogą być tylko i wyłącznie jego czyny, a nie wygląd, obiekt miłości, czy zasobność portfela.
Niech się chłopaki całują, co to komu przeszkadza?
I might not be the same,
but that’s not important
No freedom ’til we’re equal,
damn right I support it