Od początku sezonu jest w świetnej formie, ciągnie grę swojego zespołu i niedawno znów otrzymał szansę w reprezentacji Hiszpanii. O kim mowa? Oczywiście o Suso Fernándezie. Skrzydłowy Milanu szaleje w Serie A i to samo chce pokazywać w kadrze, ale jego droga ku wielkości nie była wcale łatwa, prosta i przyjemna.
Odważny wybór
Jesús Joaquín Fernández Sáez de la Torre, bo tak naprawdę się nazywa, urodził się w Kadyksie. Na andaluzyjskich plażach i boiskach grał w piłkę z kolegami i pokazywał swój niesamowity talent. Mimo to, dosyć późno, bo dopiero skończywszy dwanaście lat, zapisał się do szkółki miejscowego Cádiz. Tam przyglądali mu się skauci wielu europejskich potęg, na czele z Barceloną i Realem Madryt. Trzy lata później uznał, że nastąpił czas na zmiany i to radykalne. Wykazał się dużą, jak na swój wiek dojrzałością, bowiem nie wybrał kontynuowania swojej kariery w szeregach Blaugrany czy Los Blancos. Uznał, że najlepsze dla jego rozwoju będzie przeprowadzka do innego kraju, aby nauczyć się też innego typu futbolu i bardziej się usamodzielnić. Kierunek północny — Liverpool. Młodziutkiego piłkarza przekonała też na pewno świetna akademia The Reds i podejście jej pracowników do wchodzących w dorosły futbol zawodników.
Aby dobrze zrozumieć jak radykalną decyzję, pod względem miejsca zamieszkania, podjął Suso trzeba sobie uświadomić jakim miastem jest Kadyks. Słońce, plaże, muzyka,taniec to codzienność na południowo-zachodnim krańcu Hiszpanii. Do miasta przybywa wielu imigrantów z Afryki, stąd mieszanka kultur jest tam czymś oczywistym. W tej malowniczej scenerii można się rozmarzyć i zapomnieć o całym świecie, ale nasz bohater twardo stąpał po ziemi i nie zraziły go informacje o chłodnym i deszczowym Liverpoolu. Być może nawet takie wychowanie w wielokulturowym miejscu zamieszkania, dodało mu pewności siebie. Nie zapomina skąd pochodzi i do dziś w swoich mediach społecznościowych wspomina pierwszy zespół i rodzinne strony.

Początki na angielskich boiskach były dla niego trudne, ale po latach wspomina, że tamten czas ukształtował go jako piłkarza. Pokazano mu, że musi popracować nad intensywnością swojej gry i częściej angażować się w powroty pod własną bramkę. Zwolennikiem jego talentu był Brendan Rodgers, ówczesny trener The Reds dał mu szansę debiutu i pokazania się szerokiej publiczności Był to 2012 rok, a Suso miał już za sobą dobry, pełny sezon w ekipie U-23. Dostawał nieregularne szanse w dalszej części kampanii, ale wyników i liczb nie było widać. Mimo wszystko doceniał trenera Rodgersa i wypowiadał się o nim bardzo ciepło:
„To trener brytyjski, ale jego styl prowadzenia zespołu jest bardziej hiszpański i to mi odpowiada. Jest bardzo uprzejmy i dba o każdy szczegół.”
Droga do kadry wiedzie przez Włochy
Suso nie upierał się jednak na pozostaniu w drużynie i graniu końcówek spotkań ligowych czy pucharowych. Wybrał wypożyczenie do Almerii, aby wrócić w rodzinne, andaluzyjskie strony, pokazać pełnię swojego potencjału i przede wszystkim poczuć się podstawowym zawodnikiem zespołu, od którego sporo się wymaga. W ojczyźnie spisywał się bardzo dobrze i wydawało się, że po powrocie do Anglii dostanie więcej szans, ale wszystko zatrzymała poważna kontuzja, przez którą skrzydłowy stracił prawie pół roku. Stracił też już wtedy, dosyć szybko, nadzieję na zaistnienie w Premier League. Był bardzo zdesperowany, by zmienić klub i zimą 2015 roku poleciał do Włoch, by podpisać kontrakt z Milanem.
Co ciekawe, zrobił to bez wiedzy włodarzy Liverpoolu. Rossoneri obserwowali go od dawna i zapłacili za niego ledwie 1,3 mln euro, ponieważ wykorzystali fakt, że zawodnikowi pozostało tylko pół roku ważnego kontraktu z ekipą z Merseyside.
Początki na San Siro były równie ciężkie, co podczas przygody z ekipą z Anfield. Ani Filippo Inzaghiemu ani Sinišy Mihajloviciowi nie było po drodze z hiszpańskim skrzydłowym i obaj trenerzy dawali mu szans, a ten drugi dodatkowo niejednokrotnie kwestionował przydatność w wychowanka Cádizu w drużynie z Lombardii.
Suso znów musiał uciekać, ale ligi nie zmienił i udał się na kolejne wypożyczenie, tym razem do Genoi. W drużynie Gryfonów obecnie wybija się nasz Polak, rodak – Krzysztof Piątek, ale ten klub był też trampoliną dla hiszpańskiego skrzydłowego. Docenił to też nowy szkoleniowiec Milanu, Vincenzo Montella i pod jego wodzą Hiszpan stał się podstawowym piłkarzem Milanu. Zresztą, kto nie doceniłby takiego sezonu jak na załączonym wideo:
Lider, gwiazda i „nowy Robben”
Nieoczekiwana eksplozja formy Hiszpana zaskoczyła działaczy Milanu, którzy transfery w letnim okienku przeprowadzili z pomysłem na grę dwójką napastników. Niestety (lub „stety”) Suso najlepiej czuje się w formacji 4-3-3 i Milan, aby nie marnować jego potencjału najczęściej rozpoczyna swoje mecze właśnie tym ustawieniem, przez co staje się łatwy do rozpracowania. Właściwie z ironią można powiedzieć, że pewnie nawet gdyby kibice Rossonerich mieli zmierzyć się ze swoimi ulubieńcami na boisku, to gra ofensywna ich „przeciwników” nie miałaby przed nimi tajemnic. Kogo może zaskoczyć podanie piłki na skrzydło do Suso? Kogo może zaskoczyć jego zejście na lewą nogę i uderzenie bądź wrzutka do Higuaina? Wbrew pozorom sporo drużyn Serie A w obecnym sezonie. Hiszpan robi to na tyle dobrze, że zwykle nabiera się na to większość defensorów. Opis takiego stylu gry przywodzi nam myśl pewnego holenderskiego skrzydłowego… Tak, chodzi o Arjena Robbena. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że sposób mijania rywali i biegnięcia z piłką po skrzydle, nasz bohater skopiował od skrzydłowego zawodnika Bayernu. Oby z biegiem lat nie kopiował za to podatności na kontuzje… Tak, o sytuacji pomocnika, wypowiedział się dla nas prezes Milan Club Polonia i ekspert Eleven Sports, Roman Sidorowicz:
Spadało na niego coraz więcej krytyki i pojawiało się coraz więcej głosów ze lepiej będzie go jednak sprzedać i budować zespół inaczej. Po zeszłym sezonie Suso nie miał tez jednak za bardzo rynku i wielu ofert tez nie było. Do tego doszedł bardzo ciężki początek tego sezonu i długi okres bez gola. W miarę czasu zaliczał on jednak asysty czym próbował przekonać do siebie swych krytyków, a teraz zaczął również strzelać i idealnie partneruje Higuainowi co sprawia ze obecnie ciężko cokolwiek mu zarzucić.
Obecnie, razem z Gonzalo Higuainem są kluczowymi graczami w ofensywie ekipy z San Siro. O ich współpracy niech najlepiej świadczą sytuacje, w których Argentyńczyk musi głęboko cofać się po piłkę, ponieważ nie dostaje podań i wsparcia od swoich kolegów z drugiej linii. Kiedy futbolówkę dostaje Suso, były napastnik Realu Madryt czym prędzej udaje się w pole karne, bo wie, że za chwilę będzie mógł liczyć na dobre i celne podanie otwierające lub przynajmniej jego hiszpański partner pociągnie akcję pod pole karne przeciwnika. Coraz częściej zaczyna używać też swojej prawej nogi i paradoksalnie zaskakuje tym rywali, ale i hejterów, którzy zarzucają mu zbyt przewidywalny styl gry.
Suso: Has created more clear-cut goalscoring opportunities (9) than any other player in Serie A this season
For more player stats — https://t.co/LG1829rGiz pic.twitter.com/JS6TqIDuV9
— WhoScored.com (@WhoScored) November 7, 2018
Szybkość, drybling, lewa noga — Milan jednego boga? Nie! Dwóch, w porywach nawet trzech (jeśli Cutrone jest w formie i nie leczy urazu). Jednak to Hiszpan jest największym pozytywnym zaskoczeniem trwającego sezonu na stadionie Giuseppe Meazza, a może i w całej Italii. Chociaż nie, bo na razie w kraju pizzy, jest to chyba jeszcze Krzysztof Piątek. Suso strzela i asystuje, a od końca września miał udział przy większości z bramek zdobytych przez swój zespół. Nic więc dziwnego, że otrzymał szansę pokazania się w reprezentacji. Przejdźmy teraz do tego aspektu w karierze wychowanka Cádiz.
Reprezentacja i dodatkowa motywacja
Jako, że Suso od najmłodszych lat przejawiał niesamowity talent, nic więc dziwnego że przechodził przez praktycznie wszystkie młodzieżowe drużyny kadry La Roja. Szybko piął się w górę, szczebel po szczeblu. Nie odnosił jednak spektakularnych sukcesów, ponieważ zdobył ,,tylko” mistrzostwo Europy U-19, w 2012 roku. To jedno z jego ogółem dwóch trofeów zdobytych w profesjonalnej karierze (później jeszcze Superpuchar Włoch z Milanem). Co ciekawe, na tamtej imprezie był podstawowym zawodnikiem i wystąpił we wszystkich meczach, ale nie udało mu się zdobyć bramki czy nawet zaliczyć asysty. W tamtej drużynie pewne miejsce mieli też Paco Alcácer czy Kepa, z którymi dziś Suso może spotkać się podczas przyjazdu na zgrupowanie dorosłej reprezentacji.
Suso has been called up for Spain's UEFA Nations League game against Croatia and a friendly against Bosnia. pic.twitter.com/24i8eYE9ng
— TheMilanBible (@TheMilanBible) November 8, 2018
Pierwszą szansę w seniorach dał mu Julen Lopetegui, który znał pomocnika od dawna, bowiem to właśnie on prowadził go w młodzieżowych, gdzie co ciekawe wcześniej wcześniej zadebiutował reprezentacji U-21 niż U-20. Rok 2017 zakończył jednak tylko na rozegraniu premierowych czterdziestu pięciu minut w towarzyskim starciu z Rosją.
Eksplozja formy Suso w klubie, zbiegła się z nominacją Luisa Enrique na stanowisko selekcjonera reprezentacji Hiszpanii. Mimo wszystko, niewielu ekspertów i kibiców przewidywało, że skrzydłowy Milanu znajdzie się od razu, z miejsca na pierwszej liście powołanych przez nowego szkoleniowca, który stosuje system gry pasujący byłemu zawodnikowi Liverpoolu. Nie oznacza to oczywiście, że Enrique w ciemno wrzuca 25-latka na głęboką, reprezentacyjną wodę. Piłkarz Milanu jest wprowadzany powoli, a o miejsce w składzie musi rywalizować z Marco Asensio i Rodrigo Moreno. W ostatnich spotkaniach otrzymał kilka szans, ale jego gra była bardzo chaotyczna i zamiast pomóc drużynie, raczej wprowadzała jeszcze większą nerwowość.
Suso został po raz pierwszy ojcem. Jego nowo narodziny syn ma imię Alessio :)#Suso #ACMilan #wloskarobota pic.twitter.com/zoQnnAIIow
— ACMilan24.com (@ACMilan24com) November 10, 2018
Trener z Asturii od początku mu zaufał i tego się trzyma, ale pytanie: jak długo to potrwa? Sądząc po jego dotychczasowej przygodzie z piłką, Suso jest typem zawodnika, który osiąga cele małymi kroczkami, rozważnie i nie zraża się, tylko trzyma swojego stylu i pokazuje to co potrafi najlepiej. Bez kompleksów, przez życie idzie na przebój, a od kilku tygodni ma dodatkową motywację do stawania się nie tylko lepszym piłkarzem, ale i człowiekiem. Jego niedawno narodzony syn Alessio, dostał już klubowe, niemowlęce ciuszki od Milanu. Ciekawe, czy za kilkanaście lat będzie kopał równie dobrze, co jego tata?