Patrząc na listę istniejących w Polsce akademii piłkarskich, powinniśmy być dumni. W każdym większym mieście istnieje kilka, jak nie kilkanaście takich organizacji, określających się mianem akademii. Czy mają do tego prawo? No właśnie, papier przyjmie wszystko, ale akademia to nie worek piłek, orlik, kilku trenerów i trzy grupy dzieciaków. Na zachodzie jasno określone są zasady, które takowy twór musi spełniać, aby mógł nosić nazwę akademii.
Przede wszystkim infrastruktura. Przynajmniej trzy pełnowymiarowe boiska z naturalną nawierzchnią oraz jedno ze sztuczną. Najlepiej gdyby jedna z nich na okres zimowy była kryta pod balonem (tak jak ostatnio zrobiła to Legia Warszawa). Budynki klubowe, w tym internat, siłownia, hala treningowa, zaplecza sanitarne oraz magazyny na sprzęt. Tyle jeżeli chodzi o dobra namacalne. Ale jest jeszcze pomysł na prowadzenie takiej akademii,program treningowy, program rozwoju zawodników. Plan rozwoju piłkarzy, jak i samej akademii. No właśnie…

Valdebabas
Tak naprawdę ta lista tzw. “akademii piłkarskich” w naszym kraju po zestawieniu ze wszystkimi wytycznymi skraca się do powiedzmy dwunastu… po przymknięciu oka może trzech tworów akademiopodobnych. Do takiego miana może pretendować Akademia Lecha Poznań we Wronkach. Akademia Legii Warszawa, która poza internatem ma wszystko. Zagłębie Lubin? Podobno też ma niezłe perspektywy. To by było na tyle, jeżeli chodzi o akademie piłkarskie, które bez wstydu możemy porównać z tymi zachodnioeuropejskimi.
Postanowiłem najpierw krótko opisać nasze realia, ponieważ akademia przez wielkie “A”, w której miałem okazję przebywać przez tydzień sprowadziła mnie na ziemię. W Madrycie zobaczyłem coś, czego na naszym podwórku nie zobaczymy jeszcze przez długi, długi czas.

Obiekty treningowe
Cantera Realu Madryt mieści się przede wszystkim w niedawno powstałym miasteczku treningowym. Valdebebas, bo o nim właśnie mowa, położone jest w północnej części aglomeracji, około dwadzieścia minut drogi samochodem od centrum stolicy. Nad głowami trenujących zawodników codziennie przelatują setki samolotów na sąsiadujące z ośrodkiem lotnisko Barajas. Spokój i odizolowanie od miejskiego zgiełku sprzyjają codziennej pracy. Warunki jakie stworzono zawodnikom pierwszej drużyny oraz młodym adeptom powalają na kolana. Sama liczba boisk treningowych oszałamia – trzynaście pełnowymiarowych, w tym trzy ze sztuczną nawierzchnią. Każde z nich posiada oświetlenie oraz krytą (w mniejszym lub większym stopniu) trybunę, z której rodzice graczy mogą oglądać ich poczynania w trakcie meczów. Jednak tak naprawdę bardzo trudno określić dokładną liczbę boisk treningowych, a to dlatego, że kilka z nich jest podzielonych na mniejsze, specjalistyczne stanowiska. W Valdebebas istnieje na przykład oddzielne boisko dla treningu bramkarskiego. Jest także boisko do gry 5×5, posiadające bandy, aby gra była bardziej dynamiczna. Są boiska dla piłki nożnej siedmioosobowej (futbol7).
Ciekawą rzeczą jest konstrukcja szatni dla zawodników. Budynek bowiem zaprojektowano tak, by posiadał maksymalnie dużą liczbę zakrętów oraz schodów do pokonania. Na początku znajdują się szatnie dla najmłodszych zawodników, a na końcu szatnie pierwszego zespołu. Wszystko zostało przemyślane w ten sposób, aby pokazać tym chłopcom, że droga na sam szczyt (gra dla pierwszej drużyny Realu Madryt) jest kręta i trzeba się ciągle wspinać na wyżyny swoich możliwości, by awansować na kolejny szczebel.

Fot. Paweł Drechsler
W Valdebebas mieści się oczywiście internat. Mieszkają w nim zawodnicy, którzy ukończyli czternaście lat, grają więc przynajmniej w drużynie Cadete B. Chłopcy z młodszych roczników muszą dojeżdżać do miasteczka treningowego lub też treningi odbywają się w jednej ze szkółek na terenie Madrytu. W budynku klubowym znajdują się także restauracje dla zawodników oraz ich rodziców. Na każdym poziomie umiejscowiono siłownie przeznaczone dla odpowiedniej grupy wiekowej, a także specjalne sale do rozgrzewki ze sztuczną murawą. Jest też sala konferencyjna, w której Carlo Ancelotti odpowiada na pytania dziennikarzy przed każdym meczem ligowym (przed meczami Ligi Mistrzów oraz po meczach Primiera División konferencje odbywają się na Santiago Bernabéu).

Fot. Paweł Drechsler
Pierwsza drużyna Realu ma do dyspozycji trzy boiska treningowe na wyłączność. Do tego dochodzi oczywiście Mini Stadion imienia Alfredo Di Stéfano, na którym mecze rozgrywa Castilla. Niestety, mój wyjazd szkoleniowy nie był związany z obserwacją pracy pierwszej drużyny. Nie miałem więc możliwości podejrzenia nawet fragmentu ich treningu, gdyż te w Valdebebas owianą są tajemnicą i nikt nie piśnie ani słowa na temat choćby boiska, na którym aktualnie trenują. Obejrzałem natomiast treningi wszystkich drużyn Juvenilu, a także Realu Madryt C. Skorzystałem także z możliwości i zobaczyłem mecz ligowy Juvenil C — Avance A. Młodzi adepci Realu pewnie zwyciężyli w tym spotkaniu 9:0, od początku do końca kontrolując przebieg meczu. Co warte wspomnienia, większość młodzieżowych zespołów Realu Madryt gra w takim samym ustawieniu. Pierwsza drużyna, za sprawą Ancelottiego, zmodyfikowała system, ale nadal wszyscy pracują na jednakowym koncepcie. Widać, że filozofia budowania zespołu oraz dobierania zawodników oparta jest o wypracowany model gry. Podobnie jak w wielu innych ekipach Primiera Divisón. Na boisku mogłem dostrzec młode klony Xabiego Alonso, Pepe czy Sergio Ramosa. Zawodnicy poruszali się w sposób niemal identyczny jak ci z pierwszej jedenastki Los Blancos. Usystematyzowano także rozgrzewkę, która jak się dowiedziałem, prowadzona jest w taki sam sposób we wszystkich rocznikach cantery.
Podczas zajęć jakie odbywałem na obiektach Valdebebas, zaciekawiła mnie jedna rzecz. Na każdych zajęciach był obecny fizjoterapeuta. W rozmowie z jednym z nich dowiedziałem się, że w klubie zatrudnionych jest około trzydziestu fizjoterapeutów, a to dlatego, że żaden trening nie może odbyć się, jeżeli na murawie nie ma medyka lub fizjoterapeuty. Ta zasada obowiązuję od najmłodszych grup szkoleniowych, aż do pierwszej drużyny. W Polsce niewyobrażalne…

Fot. Paweł Drechsler
Wspomniałem, że nie wszystkie treningi odbywają się w miasteczku Realu Madryt. Część z nich odbywa się w szkółkach zlokalizowanych w centrum miasta. Tak jak chociażby Szkoła imienia Luisa Aragonésa, w której miałem okazję gościć na treningach w ramach Real Madrid Fundación. To tam odbywają się także zajęcia dla najmłodszych grup cantery. Trenerzy i zawodnicy mają do dyspozycji dwa boiska pełnowymiarowe oraz dwa wielkości naszych “orlików”. Wszystkie ze sztuczną nawierzchnią oraz oświetleniem. Jak powiedział mi David Gil, dyrektor Fundacji, takich szkółek jest w samym Madrycie kilkanaście. Trenują na nich głównie drużyny Fundacji Realu Madryt. Czym jest taka fundacja? Jest to odłam działalności klubu, który jest tak samo ważny jak pierwsza drużyna czy akademia. Fundacja wskazuję drogę tym najmłodszym, którzy z herbem Królewskich stawiają pierwsze, czasem bardzo trudne kroki w życiu. Zrzeszają one dzieci ze wszystkich grup społecznych oraz etnicznych. Tych z predyspozycjami do uprawiania sportu, ale też tych bez umiejętności czy warunków fizycznych. Zadaniem Fundacji Realu Madryt jest bowiem to, by tworzyć dla dzieci miejsce, w którym odnajdą one radość z życia we wspólnej zabawie z piłką. Poprzez treningi w grupie rówieśników trenerzy przekazują im różne wartości niezbędne do życia w społeczeństwie. W Fundacji słowo edukacja jest tak samo ważne lub nawet ważniejsze od samej gry w piłkę. Celem nie jest rywalizacja i podnoszenie swoich umiejętności. Od tego w Realu jest cantera. Hiszpania słynie z fundacji współistniejących z największymi klubami. Barcelona czy Atlético,te kluby także posiadają swoje fundacje. Jednak to ta Realu Madryt jest największa.

Fot. Paweł Drechsler