
Po boiskach Primera División biega kilkudziesięciu zawodników, których możemy określić mianem „starszych”. Niektórzy są dalej, a inni bliżej zmierzchu swej piłkarskiej kariery. Jedni starzeją się lepiej, drudzy gorzej. Poniżej zobaczycie jedenastkę, która – naszym (choć głównie moim) zdaniem – gra na poziomie wybijającym się ponad przeciętność ligi. I to znacznie.
Tu powinienem wyjaśnić kryteria, które musiał spełniać dany zawodnik, by w ogóle zostać wziętym pod uwagę przy ustalaniu ostatecznego składu tejże jedenastki. Stosunkowo trudno było je ustalić. Musiały być bowiem nie tylko sprawiedliwe, ale też „rozsądne” – nie chciałem wpuszczać do składu zawodników zbyt młodych, ale też nie było moim celem odbieranie szansy tym, którzy rzeczywiście na miejsce w nim zasłużyli. Stanęło więc na dwóch wymogach. Po pierwsze, zawodnik musiał urodzić się najpóźniej w roku 1984, a co za tym idzie, mieć rocznikowo 32 lata. Po drugie, w momencie klasyfikowania, musiał rozegrać przynajmniej 10 meczów w lidze.
Po wyklarowaniu się listy, złożonej z 44 graczy, można było rozpocząć ostateczną selekcję. Porównywanie statystyk, minut na boisku, ocen, komentarzy na temat gry i wideo z występami dało efekt w postaci jedenastki, którą zobaczyć możecie poniżej.
BRAMKARZ
Claudio Bravo Barcelona, ur. 13.04.1983
Powiedzmy sobie szczerze – Barcelona ma najlepszy atak na świecie, ale bez wysiłków Chilijczyka nie notowałaby takich wyników. Bravo jest tym, kim bramkarz powinien być. Ostatnią zaporą, którą muszą pokonać rywale, gdy przedrą się przez inne. A warto zauważyć, że te, które stoją przed nim, stosunkowo często w tym sezonie potrafią zawodzić.
Stara piłkarska maksyma mówi, że „piłka może przejść, przeciwnik nie”. W przypadku bramkarzy jest odwrotnie i Claudio Bravo doskonale o tym wie, co pokazują statystyki – zaledwie 14 puszczonych bramek w 22 występach, 11 razy zachowane czyste konto, 51 interwencji. Jak na człowieka, który od ponad roku miał być zmiennikiem ter Stegena… chyba jest dobrze, prawda?
PRAWY OBROŃCA
Dani Alves Barcelona, ur. 06.05.1983
Brazylijczyk, jak to on, miewa swoje wzloty i upadki, ale trzeba mu przyznać, że potrafił niektórymi meczami przekonać katalońską publiczność do tezy, że przedłużenie jego kontraktu było dobrym pomysłem. Znów pomogą nam statystyki – 3 asysty, 87% celności podań, 12 z tychże kluczowych, 15 wykreowanych szans kolegom z zespołu. Z tyłu to wszystko wygląda już nieco gorzej, ale Alves już tak ma, że obrona jest u niego na drugim miejscu. Zresztą, ktoś musi pomagać Bravo w śrubowaniu swoich osiągnięć.
Uczciwie trzeba też przyznać, że obrońca Barcelony nie miał zbyt dużej konkurencji – na prawej obronie rywalizował jedynie z Pedro Lópezem z Levante. A ten, niczego mu nie ujmując, na poziomie Alvesa nigdy nie był i już raczej nie będzie.
ŚRODKOWI OBROŃCY
Weligton Málaga, ur. 26.08.1979
Zacznijmy od podstawowej informacji. Málaga, aktualnie dwunasta w tabeli Primera División, to jej czwarta defensywa. Lepsze są tylko: Barcelona (20 straconych bramek), Villarreal (18) i Atlético (11). Real Madryt tracił bramki 24 razy. Gdyby tylko zawodnicy z La Rosaleda dysponowali lepszą siłą ognia i skutecznością, prawdopodobnie biliby się o europejskie puchary. A tak, mogą się cieszyć, że (w teorii) mają stosunkowo dużą przewagę nad strefą spadkową.
W tym większość zasług przypisać należy dwóm zawodnikom: Kameniemu, który rywalizację o miejsce w tej jedenastce przegrał z Bravo i właśnie Weligtonowi, który ostatecznie pokonał na finiszu rywalizacji Pepe. Bez dwóch zdań, na miejsce w tym składzie zasłużył. Znów odwołam się do statystyk, a właściwie jednej, która chyba najlepiej obrazuje grę Brazylijczyka (kolejnego) w tym sezonie – 20 meczów, 1726 minut, 0(!) defensywnych błędów. Skała.
Javier Mascherano Barcelona, ur. 08.06.1984
Mascherano błędów kilka popełnił, ale postawmy sprawę jasno – w tak niepewnej defensywie Barcelony, to często on musiał ratować to, co jego koledzy sknocili. Swój niski, jak na tę pozycję, wzrost nadrabia, jak to było od zawsze, niesamowitą walecznością, która pozwala mu rywalizować z najwyższymi i najsilniejszymi rywalami. Do tego bardzo dobrze się ustawia, co również pomaga mu nadrabiać braki fizyczne. Nie jest to może w wykonaniu Argentyńczyka sezon idealny, ale wystarczająco dobry, by miejsce w tej jedenastce sobie zapewnić.
LEWY OBROŃCA
Fernando Navarro Deportivo, ur. 25.06.1982
W przeciwieństwie do Alvesa znacznie bardziej skupiający się na zadaniach defensywnych i w nich czujący się pewniej niż w ofensywie. Podstawowy zawodnik Deportivo, które przez pierwszą część sezonu pretendowało do miana rewelacji rozgrywek. Trudno powiedzieć o nim coś złego, zresztą do takowego stanu rzeczy przyzwyczaił nas już w poprzednich latach, spędzonych jeszcze w Sevilli. Też, jak do tej pory, obył się bez defensywnych błędów. A skoro Barcelona i tak rządzi tym zestawieniem, dodajmy, że jest jej wychowankiem.
DEFENSYWNY POMOCNIK
Bruno Soriano Villarreal, ur. 12.06.1984
Jeśli znajdziecie mieszkańca Villarrealu, który nie będzie wiedział, kim jest Bruno Soriano, jak najszybciej powiadomcie o tym lokalne media. Gwarantuję wam, że wzbudzi to sensację. Człowiek-instytucja. Zresztą nie tylko tam, a wręcz w całej Hiszpanii. Był z tym klubem od dziecka, nie odszedł, gdy Villarreal spadł do Segunda División. A gra jakby wciąż miał 25-26 lat. Gdy za kilka lat przejdzie za emeryturę, załoga Żółtej Łodzi Podwodnej zapłacze. Dziś jednak mamy to szczęście, że możemy oglądać go w akcji. I tylko szkoda, że ominęła go „większa” przygoda z kadrą.
ŚRODKOWI POMOCNICY
Gabi Atlético, ur. 10.07.1983
Gdyby Biblia powstawała w dzisiejszych czasach, to zamiast Piotra mielibyśmy w niej Gabiego, do którego Diego Simeone mówiłby „(…) na tej skale zbuduję… klub mój”. Nie bez powodu, bo Gabi, choć mniej widoczny niż Oblak czy Griezmann, jest piłkarzem, od którego Cholo zaczyna budowę składu. Trudno wyobrazić sobie Atléti bez niego. Idealny „łącznik” między atakiem i obroną. Potrafi wszystko. Odebrać, dograć, rozegrać, dośrodkować, strzelić. No i najważniejsze – walczyć. A to przecież Simeone uwielbia.
Andrés Iniesta Barcelona, ur. 01.05.1984
Po słabszym poprzednim sezonie, miało być tylko gorzej, a jest wręcz przeciwnie. Iniesta wrócił na swój poziom. Już nie tylko przebłyskami, ale ogólnym obrazem gry. Coraz częściej ociera się o geniusz, którym imponował w czasach, gdy wraz z Hiszpanią i Barceloną wygrywał wszystko. Wydawało się, że powoli będzie żegnać się z Dumą Katalonii, a tymczasem stał się, na powrót, jednym z jej najważniejszych zawodników. Don Andrés nie zamierza odpuścić i zasłużenie znajduje swe miejsce w tej jedenastce.
OFENSYWNY POMOCNIK
Xabi Prieto Real Sociedad, ur. 29.09.1983
Gracze RSSS zdołali wreszcie wyciągnąć drużynę z marazmu, w jaki popadła na początku tego sezonu, co jest oczywiście częściowo zasługą właśnie Prieto. Wcześniej jednak, gdy cały zespół grał słabo, ofensywny pomocnik był jednym z nielicznych, którzy dawali nadzieję, na poprawę tego stanu rzeczy. Na koncie, w 24 występach, zgromadzić zdołał tylko dwie asysty, ale aż 23 jego podania były kluczowe, a kolegom wypracował 25 sytuacji. Do tego zdobył trzy bramki, w tym jedną w spotkaniu z Betisem, które – jak się okazało – zapoczątkowało serię zwycięstw. To wystarczyło, by w rywalizacji o miejsce na tej pozycji pokonać Dudę i Krohn-Dehliego.
NAPASTNICY
Rubén Castro Real Betis, ur. 27.06.1981
Konkurencja w ataku była naprawdę duża, choć jeden z zawodników wyraźnie odstawał. Ale o nim za chwilę. Rubén Castro pokonać musiał m.in. Javiego Guerrę i Charlesa. Obiektywnie trzeba jednak przyznać, że to on z tej trójki najbardziej na miejsce w ataku zasłużył. 12 bramek w 26 spotkaniach to statystyka niezła sama w sobie, a gdy dodamy do tego fakt, że pozostali zawodnicy Betisu strzelili łącznie… 9 bramek (przy trzech z nich asystował Castro), to mamy obraz tego, co znaczy 34-latek dla zespołu z Sewilli.
Aritz Aduriz Athletic, ur. 11.02.1981
Nie mogło być inaczej. Aduriz, który niedawno obchodził 35. urodziny jest w niesamowitej formie. Strzela jak na zawołanie, co ma szansę zaowocować powołaniem na Euro. Jeśli tak by się stało, byłaby to niesamowita sprawa dla Baska. Muszę tu też zaznaczyć, że końca jego kariery na razie nie widać, bo co roku udowadnia wszystkim wokół, że stać go na niesamowicie wiele. 14 goli, 4 asysty, siódme miejsce w klasyfikacji Trofeo Pichichi (razem z Lucasem Pérezem). Aduriz jak wino.