Po przejrzeniu losów tych, którym przeprowadzka z Półwyspu Iberyjskiego na Wyspy Brytyjskie niespecjalnie wyszła na dobre, nadszedł czas na tych, którzy odnaleźli się w Premier League, jak ryby w wodzie. To między innymi dzięki nim ich kluby mogły osiągnąć swoje cele.
Cesc budowniczy
Przychodził po nieudanym sezonie w Barcelonie, za 33 miliony euro. Przychodził do Chelsea jako były piłkarz Arsenalu, któremu kibice Kanonierów nigdy nie wybaczą tego ruchu. Medialna otoczka wokół transferu Cesca Fabregasa była olbrzymia, a celem nadrzędnym José Mourinho przy sprowadzaniu wychowanka Dumy Katalonii było odciążenie Edena Hazarda. W kampanii 2013/14 Belg, wybrany najlepszym piłkarzem Premier League, bardzo często musiał dźwigać na swoich barkach sukces The Blues. Teraz było inaczej. Trzy strzelone gole w przeciągu całego sezonu oczywiście nie powodują, że zbieramy szczękę z podłogi, ale już dziewiętnaście asyst musi robić wrażenie. Malkontentów nie brakowało jednak także w tym sezonie. Bo przecież większość z tych ostatnich podań Katalończyk zanotował w pierwszej części sezonu. W drugiej objawiły nam się grzechy Cesca z Barcelony. Faktem jest, że nie była to dla niego najbardziej udana część rozgrywek. Po Nowym Roku, w wielu spotkaniach nasz bohater był zwyczajnie mało widoczny. Nie przeszkodziło mu to jednak w strzeleniu kluczowego gola w arcyważnym meczu derbowym z QPR. Kiedy rywale z The Emirates Stadium mieli jeszcze nadzieję na odebranie Chelsea tytułu mistrza Anglii, wówczas decydujący był właśnie on. Cesc, któremu nie przeszkadzała nawet gra w masce ochronnej.
Huge goal from Mask Fabregas!
— Gary Lineker (@GaryLineker) April 12, 2015
93 wypracowane sytuacje bramkowe i 85% celnych podań mówią same za siebie. Nie jestem zwolennikiem statystyki, prędzej przestanę oglądać Premier League niż nim zostanę, ale tutaj wyjątkowo dobrze oddają one rolę Fabregasa w Chelsea.
– U José Mourinho czuję, że jestem ważny. Wierzę, że za jego kadencji podbijemy Europę – podkreślał Cesc na łamach Daily Mail.
Istnieje teoria, że przed meczem z Chelsea kibice rywali odbywają takie rozmowy:
– Czemu masz taką smutną minę? Coś się stało?
– Nie, nic. Tylko przypomniałem sobie, że gramy z Chelsea, a tam stałe fragmenty gry wykonuje Fabregas
Dla The Special One Katalończyk też jest niezwykle ważny. Ważny dlatego, że oprócz kreowania sytuacji, jest także świetnie zdyscyplinowany taktycznie i regularnie haruje w defensywie. Tylko tacy zawodnicy mogą się przebić u Portugalczyka. Kto wie ile bramek zdobył by Diego Costa, gdyby nie asysty Fabregasa? O byłym napastniku Atlético pewnie rozpisałbym się w tym artykule dłużej, lecz kontuzje odebrały mu wiele minut. Jedno jest pewne. Ten duet jeszcze niejednego przyprawi o ból głowy.
Zrobić różnicę na The Emirates
Nie potrafił się odnaleźć w Barcelonie, szczególnie na końcu swojej przygody na Camp Nou. Nie podobała mu się rola w drużynie, przywiązanie do linii bocznej, brak szeroko pojętej swobody. Alexis Sánchez potrzebował zmiany tak bardzo, jak Arsenal Pucharu Anglii w sezonie 2013/2014. 42,5 miliona euro jakie Kanonierzy zapłacili Barcelonie za Chilijczyka zaczęło się spłacać niemal natychmiast. Najpierw wprowadził armię Wengera do Ligi Mistrzów, strzelając jedynego gola w dwumeczu z Besiktasem. Później było już tylko lepiej. Ostatecznie dziwić może zaledwie 50% wygranych pojedynków, ponieważ z perspektywy kibica oglądającego z popcornem wyczyny swoich ulubieńców w telewizji, robił on różnicę niemal w co drugim spotkaniu.
Strzelał piękne gole. Strzelał piękne gole nie byle komu, bo chociażby Liverpoolowi czy Manchesterowi City. Przede wszystkim wprowadził w grę Arsenalu świeżość. Często mówiło się o londyńczykach, że owszem może i ich długie utrzymawanie się przy piłce ładnie wygląda, ale często jest ono statyczne, powolne i przewidywalne. Tego brakowało – szybkości i swobody – i Chilijczyk ten brakujący element fantazji wprowadził. Dziennikarka The Guardian, Amy Lawrence, podkreśliła także, że przy wspólnej grze z Tocopillano odżył Mesut Oezil, który notuje swój najlepszy okres w Arsenalu.
Alexis Sanchez is ridiculously good.
— Gary Lineker (@GaryLineker) February 15, 2015
Taktyka w Barcelonie niemal całkowicie “przyklejała” urodzonego w Tocopilli zawodnika do linii. Rewolucja jego gry w ekipie Arsene’a Wengera była bardzo widoczna. Alexis w wielu spotkaniach występował jako wolny elektron i w kluczowych momentach meczu zajmował odpowiednie pozycje. Progres, który zanotował odbił się także na zespole, który wreszcie zdołał wskoczyć na ligowe podium i ponownie wywalczył trofeum FA Cup, w czym Sánchez również miał swój wydatny udział. Kibice Arsenalu docenili jego wkład, wybierając go piłkarzem roku londyńskiego klubu. Ponadto został on nominowany do nagrody głównej w Premier League, ale musiał ustąpić genialnemu Edenowi Hazardowi. Zabrakło tylko postawienia kropki nad i w Lidze Mistrzów. Tam Chilijczyk nie potrafił zaradzić niemocy Kanonierów w dwumeczu z Monaco i nie odcisnął swojego piętna na najbardziej prestiżowych rozgrywkach w Europie. Cóż, wszystko przed nim.
Rozgrywający potrzebny od zaraz
To byl cel Manchesteru United na letnie okienko transferowe przed sezonem 2014/215. Znaleźć klasowego środkowego pomocnika, którego podania będą wywoływać postrach u najważniejszych rywali. Miał to być pomocnik na miarę powrotu Czerwonych Diabłów do Ligi Mistrzów. Każdy fan La Liga wie, że idealnym kandydatem na to “stanowisko” był Ander Herrera. Bask, zakupiony z Athleticu Bilbao za 36 milionów euro, od początku rozgrywek nie miał łatwego życia u Louisa van Gaala. Mimo uporczywych błagań kibiców, holenderski szkoleniowiec nie chciał wystawiać Herrery w pierwszym składzie. Fakt, że nie pomagały w tym kontuzje. Już na inaugurację rozgrywek, w meczu przeciwko Swansea, były zawodnik Athleticu odczuwał dyskomfort. I chociaż start sezonu w wykonaniu środkowego pomocnika nie był udany, to bez niego Manchester United wyglądał jeszcze gorzej. Topornie, bez błysku, grający często długimi podaniami, zupełnie nie tak, jak nas do tego przez lata przyzwyczaiła ekipa z czerwonej części Manchesteru.
– Chcemy Herrerę, już, teraz, w następnym meczu – takie głosy słyszał były trener Barcelony czy Bayernu w swojej głowie; nie raz i nie dwa razy.
Przełomowym był mecz przed własną publicznością z Burnley. Wówczas Herrera zmienił kontuzjowanego Daleya Blinda i spisał się bardzo dobrze. Od tego czasu, gdy tylko grał, widoczna była świeżość w poczynaniach Red Devils. Statystyki nie są powalające. Tylko 6 bramek i 4 asysty w lidze, ale przecież to właśnie Hiszpan był porównany przez kibiców Manchesteru do Paula Scholesa. Sam zainteresowany ucieka od wszelkich porównań.
– Nigdy nie będzie drugiego Scholesa. On jest jedyny w swoim rodzaju – czytamy w Daily Mail.
Herrera jest przykładem na to, że statystyki kłamią. Według nich był jednym z wielu pomocników, biegających co kolejkę po boiskach Premier League. Nic bardziej mylnego, ponieważ Bask odmienił losy drugiej linii Manchesteru United. 89% celnych podań, to jedyna świetna statystyka, ale też jedyna tak dobrze obrazująca jego wkład w grę drużyny. Wreszcie można było obserwować przemyślane, kombinacyjne akcje, a ich motorem był właśnie on. Jego przyszłość na Wyspach rysuje się w kolorowych barwach i jeśli tylko będą omijać go kontuzje, to jeszcze niejeden rywal będzie budzić się w nocy spocony po koszmarach z udziałem Andera Herrery. Louis van Gaal może spokojnie powiedzieć o nim “my precious” i nie będzie w tym żadnej przesady.
Warto zatrudniać ludzi z La Liga
To nie tylko wyżej wspomniana trójka. To także Diego Costa, który, gdyby nie kontuzje, zapewne biłby się do ostatniej kolejki o Złotego Buta. To w końcu Martin Demichelis, który wprawdzie nie przyszedł przed zakończonymi rozgrywkami, ale w Manchesterze City przeżywa swój najlepszy okres od lat . A może w całej karierze? Wreszcie Toby Alderweireld, który wspaniale uzupełnił defensywę Southampton. Jakie nowe gwiazdy z Półwyspu Iberyjskiego zasilą Premier League już w najbliższym sezonie? Przekonamy się wkrótce.