
Kiedy zaczynasz sezon 2015/16 w Realu Madryt, a kończysz na St. James’ Park pewnie pora się zastanowić, co poszło nie tak. Rafa Benítez nie ma jednak na to czasu. W dwa miesiące musi utrzymać Newcastle w Premier League, a sytuacja, delikatnie mówiąc, do najprzyjemniejszych nie należy.
Dawno, dawno temu…
– Jesteśmy zdziwieni, bo przychodzi do nas trener, który normalnie bije się o mistrzostwa i Ligę Mistrzów – tak o Benítezie mówił Moussa Sissoko w The Guardian.
Liczby mówią same za siebie i trudno w tym przypadku z nimi polemizować. Niestety przypadek Napoli pokazuje dobitnie, że ta walka wcale nie musi zakończyć się sukcesem. Na San Paolo dano Hiszpanowi pełną swobodę. Dobierał sobie piłkarzy pod kątem własnej taktyki, kupował rodaków jak chociażby Davida Lópeza, ale pozytywnego finału niestety nie było. Za cel miał zbudowanie pod Wezuwiuszem ekipy, która dostarczyłaby Serie A godnego rywala dla Juventusu w walce o mistrzostwo Włoch. Ten plan nie wypalił, a w ostatniej kolejce sezonu 2014/15, porażka z Lazio na własnym terenie spowodowała, że dla Napoli zabrakło nawet miejsca w Lidze Mistrzów. Aurelio De Laurentiis tego już nie mógł wybaczyć.

Niewykorzystany rzut karny przez Higuaina zadecydował o porażce Napoli w starciu z Lazio | fot. giornalettismo.com
W kompozycji z niezbyt porywającym dla oka stylem, pobyt Rafy w Neapolu okazał się niewypałem, nawet mimo zdobycia Pucharu Włoch podczas kampanii 2013/14. Oczywiście trzeba brać poprawkę, iż prowadził włoską drużynę, a facetom ze słonecznej Italii nie jest łatwo wpoić ofensywny styl gry. Niestety dla Hiszpana, nowy trener neapolitańczyków, Maurizio Sarri pokazuje, że można. Wyniki również są lepsze, a awans do Ligi Mistrzów bardzo prawdopodobny.
Po tym wszystkim do naszego bohatera uśmiechnął się los w postaci Florentino Péreza. Nie ma co ukrywać, że zatrudnienie 55-letniego szkoleniowca w Realu Madryt to dla wielu jednak z największych zagadek, o których program mógłby spokojnie poprowadzić Bogusław Wołoszański. Niestety, madrycki sen, pomimo wcale nie najgorszych wyników, skończył się równie szybko, jak się rozpoczął. Wprawdzie Rafa poprawił zarówno współczynnik gola na mecz (2,76 – Madryt, 1,96 – Neapol) oraz punktów zdobywanych średnio na spotkanie (2,24 – Real, 1,87 – Napoli), ale dla kibiców i działaczy Królewskich nie stanowiło to usprawiedliwienia. Pod wodzą Beníteza, Real miał zachwycać, a tego nie robił. Na Santiago Bernabeu wyniki to nie wszystko, o czym przekonał się swego czasu nawet Fabio Capello. I tak mimo tego, że pod wodzą Zinedine’a Zidane’a, strata do liderującej w La Liga Barcelonie zdecydowanie się zwiększyła, to mimo wszystko za Hiszpanem mało kto w stolicy tęskni.
Oczywiście nikt nie zabierze Rafie wspaniałych trofeów, jakie wygrał. Najcenniejsze to oczywiście słynny triumf z Liverpoolem w Stambule w sezonie 2004/05. Gdy jednak spojrzymy w biografię naszego bohatera, łatwo zauważymy, iż największe sukcesy odnosił już ponad 10 lat temu. Na początku XXI wieku wygrał nawet ligę z Valencią, co dzisiaj wydaje się nieprawdopodobnym wyczynem, patrząc na dominację Barcelony i rywalizujących z nią dwóch klubów z Madrytu. W sezonach 2001/02 i 2003/04 było inaczej i także dzięki świetnemu szkoleniowcowi, triumfowano na Estadio Mestalla. Z ostatniej dekady Beníteza natomiast, jedynym przebłyskiem jest wygranie Ligi Europy z Chelsea, co nie zaowocowało dłuższą przygodą na Stamford Bridge. W Interze i Realu wytrwał zaledwie dwadzieścia pięć spotkań, a nieco bardziej okazały jeśli chodzi o liczby pobyt na Stadio San Paolo nikogo nie przekonał.
Szatnia, kibice, utrzymanie
W takiej kolejności to ma się odbyć. Punkt pierwszy – szatnia. Kiedy 12 marca, Newcastle ogłosiło zatrudnienie Rafy, Hiszpan od razu wziął się do pracy. Pierwszym krokiem było odwołanie dnia wolnego i zarządzenie treningu. To pokazuje, że niegdysiejszy szkoleniowiec Realu zamierza postawić sprawę jasno – ja tu rządzę. Patrząc na wypowiedzi chociażby Moussy Sissoko czy Roba Elliota, szacunek od piłkarzy jest, teraz trzeba tylko udowodnić im, że sukcesy z początku XXI wieku nie były dziełem przypadku.
W sumie to nie do końca wierzyłem,że Benitez może przejąć Newcastle. Zacznie z grubej rury,bo od spotkań o wszystko z Sunderlandem i Norwich
— Krzysiek Czyż (@Czyz_K) March 11, 2016
Nie rozumiem tego hejtu na Beniteza – lepiej być w #Newcastle niż na szkoleniowym bezrobociu. Patrzeć do przodu, a nie do tylu. #Benitez
— Jolanta Zasępa (@polazas) March 12, 2016
Do poprawy jest wiele. Na swoje szczęście Rafa może liczyć na “wsparcie” ze strony ekspertów, którzy wszystko doskonale wiedzą. Były bramkarz Srok, Shaka Hislop doradza Hiszpanowi, żeby zaczął od uporządkowania defensywy. Słuszna teoria, biorąc pod uwagę fakt, że więcej goli w lidze straciła jedynie Aston Villa, a nie jest to zespół znajdujący się w najwyższej formie. Od słów do czynów. Pierwsze spotkanie Beníteza w klubie z St James’Park, to wyjazd do lidera z Leicesteru. Jak spojrzymy sobie na skład Newcastle w tym meczu, to już widzimy rękę nowego trenera. Na bok obrony powędrował Jack Colback, znany z bardzo twardej walki z rywalami. Samo spotkanie zakończyło się triumfem Lisów 1:0, ale zaledwie jeden celny strzał oddany przez ekipę Ranieriego na bramkę Elliota wygląda zupełnie nieźle, z perspektywy Rafy ma się rozuieć.
Punkt drugi – kibice. Tutaj nadarza się znakomita okazja, gdyż pierwszy mecz przed własną publicznością, Hiszpan poprowadzi podczas słynnych Tyne Wear Derby. Najstarsi górale sympatyzujący z Premier League wiedzą, że nic tak nie elektryzuje obywateli w północno-wschodniej Anglii jak starcie Newcastle z Sunderlandem. Smaczku tej rywalizacji dodaje fakt, iż chłopcy Sama Allardyce’a, okupujący pierwszą z bezpiecznych lokat ligowej tabeli, mają zaledwie jeden punkt przewagi nad odwiecznym rywalem. Jakby tego było mało, kibice The Magpies czekają już osiem ligowych spotkań na pokonanie Czarnych Kotów. W ostatnich sezonach, była to świetna okazja do premierowych zwycięstw dla szkoleniowców prowadzących ekipę ze Stadium of Light. Swój pierwszy trium w tym sezonie na stanowisku trenera Sunderlandu zaliczył z Newcastle Sam Allardyce, wcześniej to samo przydarzyło się Gustavo Poyetowi oraz Paolo Di Canio. Czas odwrócić złą kartę? Rafa może upiec kilka pieczeni na jednym ogniu.
Punkt trzeci – utrzymanie. Sytuacja jest zła, ale nie tragiczna. Jeden punkt straty do bezpiecznej lokaty można odrobić nawet w ciągu jednej akcji podbramkowej. Kluczowe zdają się być kolejne cztery mecze. Sunderland oraz Swansea przyjadą do świątyni Srok, zaś pomiędzy nimi czekają Beníteza i spółkę wyjazdy do Norwich oraz Southampton. Jeżeli udałoby się zdobyć w tych starciach 7 lub 9 punktów, to utrzymanie zajrzy w oczy piłkarzy Newcastle. W przedostatniej kolejce jest jeszcze wyjazd na Villa Park, z prawdopodobnie już zdegradowaną wówczas Aston Villą. Terminarz nie przedstawia się jako droga przez mękę, więc o ewentualnych wymówkach nie powinno być mowy.
Alan Shearer w wywiadzie dla BBC podkreśla, że naszego bohatera czeka najważniejsze zadanie w jego karierze. Legenda klubu w 2009 roku podjęła się próby zachowania ekstraklasy dla Newcastle, niestety bezskutecznie. – To dla niego bardzo trudne wyzwanie, ponieważ nigdy jeszcze nie brał udziału w walce o utrzymanie. Zawsze prowadził znakomitych piłkarzy, ale jestem przekonany, że to świetna wiadomość dla klubu – komentuje Shearer.
Wygrać z Ashleyem
Zdaniem wielu ekspertów na Wyspach, kluczową dla ewentualnego sukcesu Hiszpana na stanowisku szkoleniowca Newcastle, będzie walka o decydujący głos w sprawie okienka transferowego. Jamie Carragher, który wspólnie z hiszpańskim szkoleniowcem wygrywał Ligę Mistrzów jest przekonany, iż Rafa przyszedł aby zdobywać z Newcastle konkretne trofea.
– To fantastycznie, że Newcastle doczekało się szkoleniowca takiego kalibru. Jeżeli przebrnie z sukcesem przez następne dziesięć spotkań – wtedy w kolejnych latach mogą przyjść trofea dla klubu – komentuje Carragher dla Sky Sports.
– Dotychczas, wszyscy nowi szkoleniowcy znajdowali się pod wielką presją i w cieniu Mike’a Ashleya. Z Benítezem będzie inaczej. Jestem przekonany, że stworzy swój własny system transferowy – to z kolei słowa Alana Shearera.
W letnim oknie transferowym przed kampanią 2015/16, Pan Mike Ashley zdecydował się wydać sporo pieniędzy na nowych graczy. Pozytywny impuls dla drużyny wniósł Georginio Wijnaldum, ciepło można się wypowiedzieć o Chancelu Mbembie, lecz okazuje się, że to za mało. Więcej spodziewano się po Mitroviciu, do wymiany jest połowa defensywy, a i konkretny skrzydłowy z pewnością by nie zawadził. Jeżeli Rafa będzie faktycznie miał tak silną pozycję, jak to opisują eksperci i w co głęboko wierzą kibice klubu z St James’Park, to wówczas Newcastle czekają pozytywne zmiany.
Przeglądając stronę Sky Sports w poszukiwaniu opinii na temat Hiszpana, znalazłem porównanie do świętej pamięci Sir Bobby’ego Robsona. Ktoś tu chyba jednak odleciał zdecydowanie za daleko. Faktycznie, Rafa w czasach świetności byłego świetnego trenera Newcastle był na topie, jednak to nie ma co zestawiać ze sobą tych okresów. Obecnie, zarówno we Włoszech jak i w La Liga, wchodził frontowym wejściem, a kończył gdzieś na zapleczu. W dodatku, jak słusznie podkreślił Shearer, nad rzeką Tyne nie gra Ronaldo ani Higuain, którzy w razie czego strzelą dwa gole i wygrają mecz w pojedynkę.
Kariera 55-latka dojechała zatem do tytułowego zakrętu, od którego bardzo wiele zależy. Wszystkim tym, którzy spodziewają się zmiany o 180 stopni przydałby się kubeł zimnej wody na głowę, choć z drugiej strony należy tych kibiców zrozumieć. Nic gorszego od McClarena raczej ich nie czeka, a nowy szkoleniowiec raczej nie wygląda na człowieka, który w najbliższym okienku transferowym wykupi połowę piłkarzy grających w Ligue 1. Podobno ma nawet plan B w przypadku ewentualnej degradacji. Cóż, oby nie musiał go wprowadzać w życie, bo wtedy kredyt zaufania jakim na ten moment obdarzają go kibice dramatycznie spadnie. Swoją drogą, to by było ciekawe CV, zawierające wygranie Ligi Mistrzów oraz spadek do Championship.