Dla zwolenników piłki klubowej nastały trudne czasy. Niektórzy niezbyt przepadają za rozgrywkami międzynarodowymi, a tym poświęcony jest najbliższy weekend. Jeśli jednak ktoś, podobnie jak ja, lubi piłkę reprezentacyjną, to narzekał nie będzie. Czytelników Olé Magazynu zapewne najbardziej interesuje mecz Hiszpanów. La Furia Roja w piątek mierzy się z Ukrainą.
Gdy jednak podano listę powołanych na to spotkanie, to wielu kibiców Premier League wybałuszało oczy ze zdziwienia. Wśród kadrowiczów na spotkanie eliminacyjne z naszym wschodnimi sąsiadami zabrakło dwóch zawodników, którzy w Anglii rozgrywają naprawdę udany sezon. Obaj to boczni obrońcy, obaj występują w Londynie. Mowa tu o Césarze Azpilicuecie i Nacho Monrealu.
Zacznijmy od bocznego obrońcy Chelsea. César Azpilicueta wg samego Jose Mourinho to najważniejszy element jego układanki. – Myślę, że 11 Azpich wygrałoby Ligę Mistrzów – mówił Portugalczyk rok temu przed starciem z Galatasaray. Co miał na myśli? – Champions League to rozgrywki, gdzie nie liczy się wyłącznie talent. Tutaj kluczem jest ciężka praca, charakter i właściwe podejście mentalne, a César ma to wszystko – komplementował swojego zawodnika Mou. Wówczas Azpilicueta dopiero wygryzał ze składu Ashleya Cole’a, a już latem lekką ręką pozbyto się Anglika i Hiszpan stał się członkiem pierwszej jedenastki pełną gębą.
Problem polega na tym, że Azpilicueta nie jest typem bocznego obrońcy, o którym można pisać długie pochwalne utwory, zachwycać się jego rajdami i dryblingami, czy tworzyć kompilacje z jego fenomenalnymi zagraniami, które biłyby rekordy wyświetleń na YouTube. 25-latek jest człowiekiem od czarnej roboty, niezwykle skutecznym w defensywie, ale mało spektakularnym w ofensywie (tylko trzy asysty przez cały sezon). Zapewnia jednak duży spokój, a dodatkowo ubezpiecza lewą stronę praktycznie za dwóch – nie jest wielką tajemnicą, że Eden Hazard niezbyt ochoczo wraca do obrony.
W tym sezonie Premier League boczny obrońca Chelsea notuje średnio 3 odbiory, 1.7 przechwycone podania, 3.2 wybicia i ledwie 0.6 faulu na mecz. Wygrywa też blisko 60% pojedynków główkowych, mimo że mierzy 178 cm. Na tle konkurentów do gry na lewej stronie w reprezentacji Hiszpanii, wypada bardzo korzystnie. Nie wierzę, że nie przydałby się w kadrze.
Równie przydatny mógłby okazać się Nacho Monreal. Boczny obrońca Arsenalu – który od czasu do czasu grał na środku obrony – również zalicza dobry sezon. W ofensywie nie wnosi aż tak wiele, choć w porównaniu do Azpiliceuty, Monreal strzelił w tym sezonie gola. Nie był to też taki zwykły gol. Jego trafienie otworzyło wynik na Old Trafford w meczu 1/4 finału FA Cup. Hiszpan znakomicie podłączył się do akcji ofensywnej i pewnym strzałem pokonał Davida de Geę. Kanonierzy to spotkanie wygrali i było to ich pierwsze zwycięstwo na tym terenie od 9 lat.
Monreal jeszcze do rozpoczęcia tego sezonu nie był oczywistym wyborem na lewej stronie defensywy. Mimo dobrej gry, wielu fanów i sam Arsene Wenger wolało Kierana Gibbsa. Niektórzy sugerowali nawet, że łudząco podobny do Petera Croucha były piłkarz Málagi nie nadaje się do gry w tym klubie. Wszystko odmienił ten sezon.
29-latek przebił się najpierw jako stoper. Przy problemach zdrowotnych zawodników na tej pozycji i braku trzeciego, wartościowego środkowego obrońcy w rundzie jesiennej, Monreal musiał łatać dziurę w tym miejscu i radził sobie bardzo dobrze, choć nigdy wcześniej tam nie występował. Gdy do zdrowia wrócili Laurent Koscielny i Per Mertesacker, Hiszpan przeniósł się na swoją nominalną pozycję.
Zawodnik Arsenalu, podobnie jak Azpilicueta, lepiej spisuje się w defensywie. W Premier League w tym sezonie notuje średnio 2.5 odbioru na mecz, 3.2 przechwyconych podań i 4.6 wybić. Tylko 0.7 razy na mecz daje się minąć przeciwnikowi z piłką, a przy tym fauluje średnio rzadziej niż raz na jedno spotkanie. Gol na Old Trafford w końcu rzucił światło na jego dobrą grę – często można było mieć wrażenie, iż występy Hiszpana przechodziły trochę bez echa. Fakt jednak jest taki, że spośród wszystkich obrońców The Gunners, to właśnie Monreal gra najrówniej w tym sezonie.
Czemu w takim razie obu nie ma w kadrze? Być może decyduje o tym słabsza postawa w grze ofensywnej, tutaj lepiej wypadają Jordi Alba i Juan Bernat. Azpiliceuta i Monreal to przede wszystkim solidna gra z tyłu. Poza tym Hiszpania ma na pozycji lewego obrońcy niespotykany problem bogactwa, przecież często mówi się, że coraz trudniej znaleźć klasowego piłkarza na tę pozycję. Moim zdaniem obaj powinni jednak być powołani. Ich walory w defensywie przydałyby się przeciwko Ukrainie. Reprezentacja trenera Mychajło Fomenki słynie ze skrzydłowych. To, co w ostatnim czasie – szczególnie w meczach Ligi Europy – prezentowali tacy zawodnicy jak Andrij Jarmołenko czy Jewhen Konoplanka budzi respekt.