
Po 7 latach przerwy, do elity angielskiego futbolu powraca Middlsebrough. Los beniaminka nigdy nie jest łatwy, a cel zazwyczaj jeden – nie odqueensparkrangersować w pierwszym sezonie na najwyższym szczeblu. Człowiekiem, który ma tego dokonać jest Aitor Karanka. Hiszpan wzoru nie musi szukać specjalnie daleko.
Po pierwsze – stabilizacja
Najlepszym sposobem na zabicie tremy beniaminka jest ugruntowanie sobie pozycji jak najwcześniej. Tak właśnie zrobił w poprzednim sezonie szkoleniowiec Watfordu – po awansie bardzo szybko zapewnił sobie spokojne miejsce w środku tabeli, a nawet przez moment zaglądał do czołowej szóstki.
Nikt nie mógł przewidzieć, że Odion Ighalo odpali tak bardzo i nawet mimo przeciętnej drugiej rundy skończy z 15 bramkami w lidze. Watford nigdy nie czarował swoją grą jakoś przesadnie (chociaż lanie 3:0 sprawione Liverpoolowi imponowało), ale przecież nie o to chodzi, a już na pewno nie na takim etapie. Innego zdania był jednak właściciel – Gino Pozzo. Zespół z Vickarage Road podobno miał zrobić jeszcze większy postęp, a wyniki w drugiej połowie sezonu były niezadowalające. Niby wszystko się potwierdza, bo Flores skończył sezon na trzynastym miejscu, ale ligowy byt ani przez moment nie był zagrożony. W Guardianie możemy przeczytać komentarze Slavena Bilicia, czy chociażby Raya Wilkinsa, opisujące decyzję Watfordu jako beznadziejną. Trzeba się pod tym podpisać, ponieważ nigdy nie powinno się wymagać od takich zespołów zdobywania Kilimandżaro już w pierwszym sezonie po uzyskaniu promocji.
Fakt, iż Flores znalazł się wśród 55 trenerów, którzy w poprzednim sezonie na Wyspach musieli zmienić pracodawcę jest bardziej niezrozumiały niż to, że Janas swego czasu nie wziął Frankowskiego na mundial. Owszem, nie wyszedł mu transfer Amrabata. Desperackie poszukiwanie skrzydłowego nie wypaliło i został z wąską kadrą. Nie dało się z niej więcej wycisnąć. Teraz Quique spróbuje zrobić coś więcej z Espanyolem, z którego jeden zawodnik już obrał kurs na… Middlesbrough.
Latynosami w nich!
Mowa oczywiście o Cristhianie Stuanim, który postanowił spróbować swoich sił w na Wyspach. Reprezentant Urugwaju, trafił na Riverside Stadium w lipcu 2015 roku i zamienił przez wielu uważaną za najlepszą ligę świata na zaplecze w Anglii. Był to o tyle ciekawy ruch, bo przecież jeszcze we wcześniejszych rozgrywkach zanotował dwanaście bramek w La Liga. Całkiem pokaźny dorobek, jak na napastnika Espanyolu. Krok w tył, żeby zrobić dwa korki na przód? Teraz zarówno on jak i sam Aitor Karanka wysyłają jasny sygnał. Oprócz bardzo doświadczonego Stewarta Downinga, trzon drużyny mają stanowić zawodnicy ze sporym doświadczeniem na hiszpańskim podwórku. Jest to pewien paradoks, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie pewien spektakularny finał Pucharu UEFA.
Rozbici i stłamszeni przez hiszpańskiego rywala, teraz obierają kierunek na wzmocnienia z La Liga. Swoją drogą to był ładny zwiastun tego, co widzimy obecnie w rywalizacji hiszpańsko-angielskiej na wielu płaszczyznach.
Właściciel Steve Gibson wydaje się nie oszczędzać specjalnie i jak do tej pory spełnia oczekiwania trenera. Do klubu dołączyło już ośmiu nowych zawodników i nie są to byle jakie nazwiska. Centralną postacią powinien być rzecz jasna Álvaro Negredo. Wypożyczony z Valencii napastnik już wyrobił sobie określoną markę w Premier League. Może nie jest to nazwisko, przez które największe kluby będą starały się omijać szerokim łukiem Riverside Stadium, ale dziewięć goli i pięć asyst w 32 spotkaniach nie wygląda najgorzej. Tym bardziej, że w Manchesterze City Negredo znalazł się w cieniu brylującego niemal w każdym spotkaniu Sergio Agüero. Mimo wszystko na Etihad uznano, że stać go było na więcej. Teraz ma sprawić, iż Smoogies będą w stanie strzelać więcej bramek, niż to miało miejsce w Championship. Bo w końcu zespół prowadzi były obrońca Realu Madryt i asystent Jose Mourinho – to dało się odczuć.
Middlesbrough zajęło ostatecznie drugie miejsce, ale pod względem zdobytych bramek nie było już tak kolorowo. Wystarczy powiedzieć, że więcej miało chociażby Fulham – 20 miejsce na koniec sezonu. Wszystko równoważyła najmniejsza liczba goli straconych – tylko 31.
Teraz Karanka także nie ukrywał, że defensywę należy wzmocnić. Bardzo długo wydawało się, iż dojdzie do bardzo poważnego wzmocnienia w osobie Nevena Suboticia. Niestety, w ostatniej chwili transfer nie doszedł do skutku, ponieważ Serb musiał poddać się operacji. Co innego Antonio Barragán, który ma za zadanie wzmocnić ofensywę na bokach obrony. W Valencii w ostatnich latach “wyprodukowano” lepszych lewych defensorów, z Jordim Albą czy José Gayą na czele, ale na takich grajków beniaminka rzecz jasna nie stać. Biorą zatem kogo są w stanie. 29-latek musi przekonać do siebie Karankę bardzo szybko i przede wszystkim wyeliminować znany i mało lubiany bałagan, który wywołuje swoimi błędami w defensywie. Możemy być pewni, że u tego szkoleniowca to nie będzie długo tolerowane. Swoim doświadczeniem The Smoggies nie pomoże też Fernando Amorebieta – reprezentant Wenezueli obrał kierunek dokładnie przeciwny i zasili Sporting Gijón.
Obecnie w kadrze Middlesbrough jest siedmiu Hiszpanów (jeśli liczyć Bernardo Espinosę oraz Emilio Nsue, którzy legitymują się podwójnym obywatelstwem). Większość z nich powinna stanowić bardzo ważny element układanki Aitora Karanki. Ciekawe czy w końcu swoje miejsce na ziemi znajdzie Víctor Valdés? Tak, były bramkarz Barcelony też dołączył do kadry Boro. Jego kariera po odejściu z Barcelony przypomina kolejną część słynnej Odysei. Kolejne lata w poszukiwaniu spokoju nie przynoszą rezultatu, bo chyba nie chodzi o osiem występów na belgijskich boiskach w barwach Standardu Liège. O epizodzie w Manchesterze United nie warto wspominać, tak z czystej przyzwoitości. Teraz wcale nie jest powiedziane, że nazwisko i legitymowanie się 387 meczami rozegranymi w La Liga mają dać z urzędu miejsce w bramce Middlesbrough. Konkurent? Bardzo doświadczony Dimitrios Konstantopoulos, który w poprzednim sezonie rozegrał wszystkie mecze swojego zespołu w Championship i w 46 spotkaniach aż 22 razy zachowywał czyste konto. Swoją drogą, przegrana rywalizacja z tym bramkarzem mogłaby już niejednego załamać.
Karanka, trener idealny?
Quique Floresa i obecnego szkoleniowca The Smoogies łączy osoba Jose Mourinho. Portugalczyk niemal namaścił byłego trenera Watfordu i przekazał mu swoje błogosławieństwo przed przyjęciem tej posady. Karanka podpatrywał go przez trzy lata, kiedy był jego asystentem na Santiago Bernabéu. Teraz spotka się ze swoim mistrzem podczas konfrontacji Boro z Manchesterem United.
To idealny człowiek do poprowadzenia naszego klubu w Premier League – tymi słowami Steve Gibson zapowiada przygodę Karanki na najwyższym szczeblu.
Z pewnością odciśnie swoje piętno na konferencjach prasowych. Już jako szkoleniowiec w Championship potrafił wybuchać na konferencji i obwiniać osoby trzecie za porażkę swojego zespołu. Za przykład może służyć 1 marca 2016 roku, kiedy to Middlesbrough uległo na wyjeździe Blackburn. Karanka grzmiał, że “przynajmniej wszyscy będą zadowoleni, bo chcieli żebym grał dwoma napastnikami i tak się stało”. “Będzie o czym pisać!” – ryknęli tłumnie dziennikarze The Sun, Daily Mail i innych. Nie tylko oni zdają się popierać pozostanie Karanki na stanowisku. Kibice są już silnie emocjonalni ze swoim menedżerem, a on sam także czuje się ważnym członkiem tej rodziny.
– Mam ochotę płakać przez 24 godziny – przekonywał Karanka 7 maja 2016 roku, kiedy Boro awansowało do Premier League.
Patrząc na terminarz Downinga i spółki na początku sezonu – los był dla nich dość łaskawy. Stoke, Sunderland, West Brom oraz Crystal Palace w pierwszy czterech kolejkach to okazja do zdobycia sporej ilości punktów oraz zapewnienia sobie spokojnie przespanych nocy gdzieś w środku tabeli. Styl pewnie nie będzie nas jakoś bardzo porywał, gdyż Karanka przede wszystkim znany jest z dyscypliny i żelaznej konsekwencji. W końcu miał się od kogo uczyć tego typu grania. Czy wyjdzie jednym Negredo z przodu, czy może spróbuje grać odważniej, to już jest sprawa drugorzędna. Jak popatrzymy na dwóch pozostałych beniaminków, Burnley i Hull, to ich ruchy transferowe pewnej części ciała nie urywają. Middlesbrough jest zdecydowanym liderem jeśli chodzi o wzmocnienia, sprowadza piłkarzy o wyrobionej renomie. Czy to wystarczy, aby nie przeglądać nerwowo terminarza w ostatnich tygodniach sezonu? Tego należy oczekiwać!