Wyścig transferowy na rynku Premier League trwa w najlepsze. Ścigają się zwłaszcza kluby z Manchesteru, ale gdzieś z drugiej linii mocno atakuje także West Ham Slavena Bilicia. Sprawny gracz na rynku pozyskał przynajmniej jednego klasowego zawodnika, i to za darmo. Czy Sofiane Feghouli wniesie pożądaną jakość do zespołu chorwackiego szkoleniowca?
Poruszyć nowy obiekt
Sześćdziesiąt tysięcy ludzi, fanatycznych kibiców, których nowy stadion nie powstrzyma przed tworzeniem fantastycznej oprawy akustycznej. Po rozstaniu się z legendarnym Boleyn Ground, West Ham już w meczu eliminacyjnym do Ligi Europy z – powiedzmy szczerze – ogórkami (słoweńskie NK Domžale – przyp. red.), przekonał się, iż będzie mógł liczyć na znaną sobie atmosferę wielkiego święta we wszystkich spotkaniach na Stadionie Olimpijskim.
Oczywiście idą za tym dużo większe wymagania ze strony fanów, ale przede wszystkim klubowych działaczy. Sygnał jest jasny – West Ham ma zrobić krok naprzód i powalczyć o wejście do Ligi Mistrzów, ale patrząc po zakupach piłkarzy dobrze wyszkolonych technicznie i chcących grać niekiedy “pod publikę”, styl także będzie istotny. Klub wciąż boryka się z brakiem napastnika. Nie udało się pozyskać Batshuayiego, a i podchody pod Lacazette’a spełzły na niczym. W planach jest wciąż walka o Bakkę czy obiecującego 22-latka z Argentyny, Jonathana Calleriego. Ten ostatni zdążył już się nawet skompromitować wspólnie z reprezentacją i odpaść z turnieju Igrzysk Olimpijskich, chociaż mało kto traktuje te zawody poważnie. W każdym razie Calleri jednego gola strzelił, ale nikogo na kolana nie powalił.
Im dalej zagłębimy się w poczynania Bilicia i spółki podczas mercado, tym lepsza jest ocena tych działań. Patrząc na drugą linię, to tytułowe odciążanie Payeta ma się bardzo dobrze, przynajmniej na papierze. Już w poprzedniej kampanii mocno zaznaczyli swój progres Michaił Antonio, który może grać zarówno na prawej stronie pomocy, jak i na pozycji bocznego obrońcy (choć sam przyznaje, że woli być ustawiony w pomocy, tam gdzie zaczynał), oraz Manuel Lanzini, który jednak zmaga się z poważnym urazem. O zabezpieczenie tyłów zadbają dobrze znani Kouyate i Noble, a do pomocy ściągnięto im również Håvarda Nordtveita, który był bardzo ważnym elementem w układance Borussi Mönchengladbach.
Dodatkowo, klub sięgnął po trzech niewątpliwej jakości ofensywnych graczy drugiej linii. Andre Ayew zaliczył bardzo udany sezon w Swansea i mimo, że jego drużyna cieniowała okrutnie – zdołał ustrzelić dwanaście ligowych bramek i dorzucić pięć asyst. 20,5 miliona funtów to jak na dzisiejsze czasy i warunki rynkowe bardzo znośna cena. Swoje powinien też dołożyć Gokhan Tore, który potrafi zrobić niezły wiatrak z rywali. Swego czasu przekonał się o tym lokalny rywal Młotów – Tottenham, rywalizujący z poprzednim klubem Tore w Lidze Europy. Turek jest wprawdzie tylko wypożyczony z Beşiktaşu, ale londyńczycy zapewnili sobie prawo wykupu po sezonie za 10 milionów funtów. Najpoważniejszy ruch, moim skromnym zdaniem, został jednak wykonany jeszcze podczas letniego zawirowania związanego z EURO 2016.
Very happy to join @whufc for the next 3 seasons ! #Hammers #PremierLeague pic.twitter.com/amOq8znqii
— Sofiane Feghouli (@sffeghouli) June 14, 2016
Talent na miarę Zidane’a?
Urodził się we Francji, ale reprezentuje kraj swoich rodziców. Jest naczelnym dowodem na to, że statystyki kłamią, a przynajmniej nie mówią nam całej prawdy. Tych nigdy wybitnych nie miał od czasów gry w Ligue 2 oraz na najwyższym szczeblu rozgrywkowym we Francji. Skąd zatem porównania do najważniejszego piłkarza Trójkolorowych ostatnich lat? Dlaczego takie nawiązania, kiedy nasz bohater miał zaledwie siedemnaście lat? Przede wszystkim dlatego, że to piłkarz bardzo wszechstronny. Wcześnie przerzucony z “dziesiątki” na prawe skrzydło, zaczął stopniowo czynić postępy. Do Valencii przyszedł w momencie, kiedy kibice Nietoperze wycierały jeszcze łzy po stracie Davida Villi oraz Davida Silvy. Znakomite wyszkolenie techniczne oraz duża łatwość w wyrywaniu pojedynków jeden na jedenego musiały się przyjąć na Półwyspie Iberyjskim.
Największym wyzwaniem dla Bilicia będzie z pewnością ustabilizowanie formy Algierczyka. Bo potencjał jest zdecydowanie większy, niż wskazywałyby to liczby – nawet te z najlepszych sezonów w Valencii, kampanii 2013/14 oraz sezonu później. Sześć goli i osiem asyst w przez wielu uważanej za najlepszą lidze świata nie jest wynikiem tragicznym, ale też dalecy jesteśmy od zachwytu. Wystarczyło jednak, aby został uznany najlepszym piłkarzem z Afryki w sezonie 2014/15, a i na Czarnym Lądzie znalazł się w ścisłej czołówce.
Wszyscy pamiętamy też mistrzostwa świata z 2014 roku, kiedy Jackowi Laskowskiemu oberwało się, gdy przy pochwałach dla reprezentacji Algierii użył określenia “te zwierzęta”. Wszystko przez pseudonim Lisy Pustyni, którym przewodził właśnie Feghouli. Vahid Halihodzić mógł sobie pozwolić na bardzo efektowną grę, która zdobyła wielu fanów nie tylko w samej Brazylii. Późniejsi mistrzowie, Niemcy, musieli grać dogrywkę, aby pokonać drużynę nowego zawodnika West Hamu, a niektóre akcje kraju z Afryki były szalenie efektowne. Wtedy Feghouli był w swojej najlepszej formie i wydawało się, że może nawet trafić do jednego z najlepszych klubów. Niestety sezon później wszystko zaczęło się sypać.
Klub z Mestalla zaoferował swojemu zawodnikowi nową umowę, ale kwestią nie do przeskoczenia okazały się wymagania finansowe skrzydłowego. Po tym jak wydatnie pomógł Valencii w awansie do kwalifikacji Ligi Mistrzów nic nie zapowiadało tak słabej kampanii w wykonaniu Feghouliego. Niestety konflikt między nim a klubem narastał. W listopadzie 2015 roku, wychowanek Grenoble miał trafić do Barcelony na galę z okazji wyboru na najlepszego afrykańskiego piłkarza ligi. Peter Lim był nawet w stanie pożyczyć swojego prywatnego jeta, aby nieco zaszpanować i w taki sposób dostarczyć zawodnika do stolicy Katalonii. Niestety Feghouli się nie pojawił, a tłumaczył to tym, że… zaspał.
Później pojawiły się jeszcze problemy z treningami, na które 26-latek potrafił po prostu nie dotrzeć. Ale zawsze potrafił sobie znaleźć wymówkę. Okiełznanie trudnego charakteru zawodnika będzie jednym z trudniejszy wyzwań dla Bilicia. To właśnie m.in. przez krnąbrne zachowanie, jego końcówka u Los Che była daleka od ideału. Jak przejrzymy konto twitterowe Feghouliego, to widać na nim wiele zdjęć, na których uśmiecha się wspólnie z nowymi kolegami. Jak czytamy w Daily Mail, Algierczyka frustruje przede wszystkim brak wygranych trofeów. Czy tej cierpliwości wystarczy w nowym klubie?
Wygrany wyścig
Nawet jeśli Feghouli nie zrobił kariery, jaką wróżyli mu francuscy dziennikarze, to darmowy angaż takiego piłkarza jest dla West Hamu osiągnięciem, którym można pochwalić się na obiedzie z VIP-ami. Szczególnie jak widzimy ceny za niektórych graczy na Wyspach (w grze był także Liverpool i Manchester United). – Historia klubu była bardzo ważna, w kwestii podjęcia mojej decyzji – powiedział nowy nabytek Młotów w rozmowie dla klubowej strony internetowej. Jeżeli Biliciowi uda się zmieścić na boisku tercet Ayew – Payet – Feghouli, to niejedna defensywa będzie miała poważne kłopoty. Optymizm co do algierskiego piłkarza wyraża także Piotr Świtalski, ze strony whufc.pl. – W okresie przygotowawczym prezentował się bardzo dobrze. Szybki, dynamiczny, dobre wrzutki. Wiele dobrego robił po prawej stronie – podsumowuje.
Gol i asysta w pre-sezonie, do tego trafienie w meczu eliminacji Ligi Europy wyglądają naprawdę dobrze. West Ham, w mojej opinii, urasta do kandydata na czarnego konia tego sezonu, a walka o pierwszą czwórkę jest zdecydowanie w zasięgu bandy Bilicia. Zaczynają z wysokiego “C”, od wyjazdu na Stamford Bridge. To już w najbliższy poniedziałek.