
Exodus hiszpańskich piłkarzy na Wyspy Brytyjskie trwa w najlepsze. Większość odnajduje w Anglii upragnione El Dorado, jednak są też tacy, którzy w Premier League po prostu sobie nie radzą. W końcu nie każdy wyjeżdżający Hiszpan musi od razu odnosić sukcesy tak jak David Silva czy Juan Mata. Boleśnie przekonuje się o tym jeden z najnowszych nabytków Liverpoolu – Iago Aspas.
Na bok sentymenty
Celta była dla napastnika prawie jak drugi dom. To właśnie temu klubowi Aspas zawdzięcza niemalże wszystko co związane jest z jego piłkarską karierą. Kolejno przechodził przez wiele sekcji juniorskich, rezerwy, aż w końcu stał się prawdziwą gwiazdą swojej ukochanej drużyny. Będąc pierwszoplanową postacią w galicyjskim klubie ustrzelił 23 gole w Segunda División i wraz z Celtą awansował do Primera. W sezonie 2012/13 zaś stał się jednym z bohaterów zespołu, dzięki którym Celtiñas nie doznali efektu jojo, unikając spadku do drugiej ligi. Ten romans musiał się jednak prędzej czy później skończyć – żaden piłkarz głodny jakichkolwiek znaczących sukcesów nie poświęciłby całej swojej kariery dla Celty. 23 czerwca 2013 roku Iago Aspas został oficjalnie zawodnikiem Liverpoolu, do którego przeszedł za dziewięć milionów euro.
Złe gorszego początki
Nikt nie wymagał od wychowanka Celtiñas cudów – Hiszpana sprowadzono na Anfield w celu uzupełnienia składu. Zastępując wypożyczonego do Sunderlandu Boriniego miał być chwilową alternatywą dla zawieszonego Suareza (najpierw) oraz zmiennikiem, gdyby ewentualna niemoc strzelecka dotknęła któregoś z napastników the Reds (później). Mimo otrzymanego kredytu zaufania napastnik nie sprawdził się w żadnej z dwóch ról. Początkowo dostawał całkiem pokaźną liczbę minut, jednakże nie potrafił kompletnie danej mu szansy wykorzystać. Po pierwszych pięciu kolejkach Aspas został etatowym ławkowiczem i nic nie wskazuje na to, by jego sytuacja miała wkrótce ulec zmianie. Dość powiedzieć, że ostatni raz w lidze, w wyjściowej jedenastce pojawił się w Nowy Rok, wcześniej zaś 21 września w meczu z Southampton. Przyspawany do ławki rezerwowych Aspas na pewno nie tak wyobrażał sobie swoją przygodę na Anfield.
Poszukując przyczyn…
…tak nieciekawej sytuacji Hiszpana nie należy przywiązywać uwagi wyłącznie do jednej kwestii. Problem wychowanka Celty jest bowiem dość bardziej skomplikowany, a jego złożoność to suma kilku składowych. Jednym z najważniejszych jest psychika. Obserwując boiskowe poczynania wychowanka Celty, da się odczuć dość sporą nerwowość – Hiszpana na boisku przytłacza presja, z którą ewidentnie sobie nie radzi. Wszelakie zagrania Aspasa są bowiem przepełnione chaosem, nieprzemyślanym pośpiechem i gwałtownością. To uwydatnia słabość jego charakteru, jednocześnie skutecznie blokując wykorzystywanie posiadanych przez niego umiejętności, których z pewnością mu nie brakuje. Jego wielki atut to przede wszystkim standardowa niemalże u każdego Hiszpana nienaganna technika oraz instynkt rasowego lisa pola karnego. Udowadniał to zresztą nie raz, nie dwa w barwach Celty.
Gdzie więc podziały się wszystkie asy z rękawa, którymi Anglię miał podbijać Aspas? Jak widać talent to nie wszystko – Hiszpan jest żywym przykładem na to, że bez odpowiednio ukształtowanego charakteru sukcesu odnieść się po prostu nie da.
Nie należy zapominać również o kwestii budowy fizycznej. To niepierwszy i zapewne nieostatni raz, gdy dany zawodnik nie potrafi przebić się w Premier League z tego właśnie względu. Hiszpan nie jest bowiem zawodnikiem wysokim [176 cm wzrostu – przyp. red.], którego główny atrybutem byłaby siła. Podczas całej swojej kariery, nawet w Hiszpanii, bazował raczej na sprycie i boiskowej inteligencji niż na warunkach fizycznych. To sprawia, iż wychowanek Celty w znacznym stopniu odstaje od reszty ligi – rośli defensorzy dosłownie nakrywają Hiszpana czapką, ten zaś skutecznie kryty jest zawodnikiem bezproduktywnym i kompletnie niegroźnym.
Problem Aspasa dotyczy również pozycji, na której wystawiał i wystawia go Brendan Rodgers. Hiszpan niemalże przez całe życie grywał ustawiony na szpicy, jednakże w hierarchii trenera Liverpoolu na tej pozycji jest dopiero trzeci w kolejności. Dlatego też wychowanek Celty najczęściej pojawia się na boisku w roli prawoskrzydłowego, to natomiast nie pozwala mu na wykorzystanie jego największych atutów, dzięki którym został prawdziwym bohaterem w swoim byłym klubie.
Inna sprawa jak (paradoksalnie) wielkiego pecha ma zakupiony w lecie snajper Liverpoolu. Trafił bowiem na czas, kiedy to życiową formę osiągają do spółki Suarez ze Sturridgem. Z posadzeniem na ławce któregokolwiek z nich miałby problem nawet taki geniusz jak Zlatan Ibrahimović, choć pewnie Szwed wykombinowałby coś, mając taki charakter. Dywagowanie o tym, jakie szanse ma Aspas w dobie takiej dyspozycji konkurencji jest kwestią niewymagającą jakiegokolwiek obszerniejszego komentarza. Dużo bardziej celne będzie natomiast postawienie pytania, czy jego piłkarska impotencja wynika ze znikomej liczby otrzymywanych przezeń minut, a zatem braku doświadczenia i ogrania, czy może wręcz odwrotnie?
Niewykorzystane szanse
Aspas, mimo danych mu na początku sezonu szans, wpadł w samonapędzające się koło. Kiedy tylko pojawiał się na murawie, znikał na długi czas z oczu obserwatorów, pozostając kompletnie niewidocznym i tym samym praktycznie dla drużyny nieprzydatnym. Oczywiście, były i momenty, w których się wyróżniał – niestety na ogół negatywnie.
Dobrym przykładem takich słabych występów jest mecz z Manchesterem United, który odbył się 1 września ubiegłego roku. Zachowawcze ustawianie się, podania do boku lub do tyłu, ani jednego oddanego strzału i tylko jedna wykreowana sytuacja – oto 59-minutowy dorobek Aspasa w meczu z Czerwonymi Diabłami. Od Iago aż emanowało brakiem pewności siebie i zagubieniem w nowym otoczeniu.
Nieco większą dokładność Hiszpan zaprezentował w meczu z Hull, był to jednak jeden z niewielu pozytywów jego występu – poza tym aspektem napastnik nie wyszedł poza swój (słaby i rozczarowujący) poziom.
Aspasa nie bronią także liczby. Wychowanek Celty we wszystkich rozgrywkach na murawie spędził jak dotąd jedynie 463 minuty rozłożone zresztą na czternaście spotkań. Hiszpan osiem razy wychodził w podstawowej jedenastce, jednakże mecz w pełnym wymiarze czasowym rozegrał tylko raz. Jego dorobek prezentuje się równie marnie – jeden strzelony gol (w FA Cup w spotkaniu z Oldham) oraz jedna asysta (w pierwszej kolejce, kiedy to Liverpool na Anfield podejmował Stoke). Ponadto, napastnik The Reds skrajnie rzadko dochodzi do sytuacji strzeleckich – dość powiedzieć że w Premier League Aspas dotychczas strzelał na bramkę tylko dwa razy (!) i zanotował siedem otwierających podań.
Eskapizm wskazany
Biorąc pod uwagę wszystkie aspekty opisane we wcześniejszych akapitach, nasuwający się wniosek jest jednoznaczny – wychowanek Celty w Anglii zbyt wiele grał nie będzie. Żeby piłkarsko nie sczeznąć, Hiszpan powinien jak najszybciej pożegnać się z Anfield. Dobrym wyborem do odbudowania się byłby jego powrót do rodzinnego kraju. Primera División to w końcu liga, w której główny nacisk kładzie się na umiejętności techniczne zawodników, ich warunki fizyczne schodzą zaś na drugi plan. O takowym rozwiązaniu mówiło się zresztą już zimą – zainteresowanie transferem przejawiał ponoć Betis, jednak jak czas pokazał były to zwykłe plotki. W angielskich mediach pojawiały się również pogłoski na temat możliwego wypożyczenia Aspasa do Valencii, te jednak także okazały się być nieprawdziwe.
Sytuacja wychowanka Celty może się jeszcze bardziej skomplikować latem – z wypożyczenia powróci Borini, ponadto Liverpool wciąż realnie zainteresowany jest sprowadzeniem Konoplyanki. Biorąc pod uwagę jak rzadko gra obecnie, po kolejnych wzmocnieniach w linii ataku Hiszpan prawdopodobnie nie mógłby liczyć nawet na powołania do składu meczowego. Dlatego jeśli The Reds pozyskają choć jednego z ofensywnych graczy, odejście Aspasa będzie już nie tylko wskazane (dla niego samego), co i pewne.
Życie po życiu
Celta głównie za sprawą Rafinhii i Luisa Enrique udowadnia wszystkim i samej sobie, że takowe po odejściu jej wychowanka istnieje. Tego samego z pewnością nie może powiedzieć sam Aspas. Dotychczasowe dokonania w barwach Liverpoolu na pewno nie napawają go optymizmem, nawet mimo licznych pochwał jakie wygłasza wobec niego Brendan Rodgers: „Cenię upór i zapał do treningów Iago. Nie dostał wielu minut, ale jest niesamowicie profesjonalny w swoim podejściu do pracy. To pomaga Danielowi i Luisowi zachować odpowiednią formę”.
Od słów trenera do podstawowego składu jest jednak długa droga, której póki co wychowanek Celty nie potrafi nawet odnaleźć. Jego sytuacja bardziej przypomina zapędzenie się w ślepą uliczkę. Aby z niej wyjść, Hiszpan musi pokornie cofnąć się o krok, by potem zrobić dwa do przodu – i tego właśnie życzę Aspasowi.