W 1959 roku w redakcji gazety Marca ktoś wpadł na genialny w swej prostocie pomysł. A może nagradzać najlepszych bramkarzy? Przecież sześć lat wcześniej po raz pierwszy wręczono trofeum najlepszemu strzelcowi, a golkiper to postać równie ważna, o ile nie ważniejsza, w drużynie. Idea się przyjęła i trwa do dziś, a nagroda swą nazwę wzięła od legendarnego Ricardo Zamory.
Zresztą, gdyby analizować ligę od początków jej istnienia, to właśnie Zamora byłby pierwszym zdobywcą swojego „własnego” trofeum. W 15 meczach, w których wystąpił, wpuścił wtedy 24 gole i ze średnią 1,60 bramki na mecz został najlepszym golkiperem w pierwszym, historycznym sezonie Primera División. Bronił wtedy jeszcze barw Espanyolu. To ten wynik stał się punktem wyjścia dla późniejszych golkiperów. Brzmi to dość zabawnie, gdyby wziąć pod uwagę, że jest on… drugim najgorszym w tej klasyfikacji w historii. Dwa sezony później najgorszą średnią z najlepszych – 1,92 bramki na mecz – osiągnął Tomás Zarraonaindia, zapomniany bramkarz zapomnianego Arenas de Getxo.
Począwszy od wyniku Zamory ten swoistego rodzaju „rekord Hiszpanii” był poprawiany 11 razy. Oczywiście, wyników lepszych od tego osiągniętego przez El Divino było dużo więcej, ale tak jak w lekkoatletyce liczy się tylko rekord świata, tak w tej klasyfikacji, do której za chwilę przejdziemy, ważny jest tylko rezultat poprawiający poprzedni najlepszy wynik (z jednym wyjątkiem). Takowych „rekordów Hiszpanii” było w historii jedenaście.
1,60 bramki/mecz – Ricardo Zamora – 1929
Wspomniany już wynik człowieka, którego nazwisko 30 lat później utrwalono na wieki. Nikt inny nie zasłużył na to, by rozpocząć tę klasyfikację, tak bardzo, jak właśnie niesamowity Ricardo. Gwiazda na boisku i poza nim. Człowiek, który zapewnił Hiszpanom srebro na Igrzyskach w roku 1920, a z Barceloną i Realem Madryt święcił tryumfy na krajowym podwórku. Jednak w pierwszym sezonie Primera División grał w barwach Espanyolu i sięgnął wraz z nim po Puchar Króla. W lidze było znacznie gorzej, tam Papużki zajęły zaledwie siódmą lokatę. Bez Zamory byłoby zapewne znacznie gorzej, bowiem Solá, jego zmiennik, stanął między słupkami trzykrotnie i przepuścił dziewięć strzałów. O boskim Ricardo więcej możecie przeczytać tutaj.
1,33 bramki/mecz – Gregorio Blasco – 1929/30
Długo na poprawę rezultatu Zamory nie trzeba było czekać. Już rok później zrobił to Blasco, golkiper Athleticu. W 15 meczach rywale strzelili mu 20 bramek, a więc o cztery mniej niż Zamorze sezon wcześniej. Sam Blasco najbardziej znany jest nie z tego osiągnięcia, a z faktu, że był… jednym z pierwszych golkiperów, który używał rękawic. Widocznie pomagały mu one, bowiem jeszcze dwukrotnie przepuszczał najmniej strzałów – w sezonach 1933/34 i 35/36.
0,88 bramki/mecz – Ricardo Zamora – 1931/32
Po dwóch latach Ricardo odzyskał należne mu miejsce rekordzisty. W 17 spotkaniach stracił wtedy 15 goli i jako pierwszy bramkarz w historii Primera División osiągnął średnią poniżej 1,00. Zrobił to już w barwach madryckiego Realu, czym bardzo mocno przyczynił się do zdobycia przez Królewskich mistrzowskiego tytułu. Sezon później i on, i stołeczny klub, znów byli najlepsi.
0,82 bramki/mecz – Antoni Ramallets – 1955/56 i 1958/59
Ponad dwadzieścia lat utrzymał się rekord El Divino, ale przecież nic nie trwa wiecznie. Trzeba uczciwie przyznać, że pobił go człowiek, który zapisał się w historii całej tej klasyfikacji chyba najlepiej. Ramallets jest bowiem jednym z dwóch zawodników, którzy wygrywali pięciokrotnie (obok Valdesa), do tego dwukrotnie osiągnął średnią – rekordową w tamtych czasach – 0,82. Raz zrobił to przepuszczając 24 bramki w 29 spotkaniach, raz 23 w 28. Co najważniejsze, w sezonie 1958/59 został pierwszym „oficjalnym” laureatem Trofeo Zamora. Znacząco pomógł też Barcelonie zdobyć sześć razy tytuł mistrzowski i pięciokrotnie Puchar Króla (wtedy Generała). Człowiek-instytucja.
0,76 bramki/mecz – José Araquistáin – 1961/62
O ile najwięcej zdobywców Trofeo Zamora „posiadała” w historii Barcelona, o tyle najwięcej rekordzistów w tym zestawieniu, które omawiamy, grało w Realu. Araquistáin to drugi z nich, a nagrodę zdobył trzydzieści lat po tym, jak najlepszym bramkarzem zostawał człowiek, od którego wzięła swą nazwę. W 25 spotkaniach Królewscy z nim w bramce stracili zaledwie 19 goli. To był zresztą złoty okres Realu w lidze (pięć zwycięstw z rzędu) i właśnie w Trofeo Zamora. Bramkarze Los Blancos zdobywali je w latach 60. siedmiokrotnie!
0,66 bramki/mecz – José Vicente Train – 1963/64
Klubowy kolega Araquistáina. Trzykrotnie wygrywał w walce o miano najlepszego bramkarza Primera División. Jego tryumfy przedzielił, świetnym sezonem, człowiek, którego nazwisko widnieje kilka linijek wyżej. Co ciekawe, José Vicente urodził się w Barcelonie i do Realu przeszedł, podobnie jak Zamora, z Espanyolu. W sezonie 1963/64 Train osiągnął znakomity wynik, ale należy podkreślić, że wystąpił tylko w piętnastu spotkaniach. W pozostałych miejsce między słupkami zajmował jego imiennik, a raz pozwolono zrobić to kolejnemu rekordziście.
0,62 bramki/mecz – Antonio Betancort – 1964/65
Rekord Traina nie utrzymał się długo. Betancort, który sezon wcześniej na boisku pojawił się w jednym meczu, tym razem strzegł bramki Realu dwudziestopięciokrotnie (do klasyfikacji Trofeo Zamora liczyły się 24 występy). Stracił 15 goli i w ten sposób zapisał się w historii. Dwa sezony później zrobił to jeszcze raz, choć zapewne znacznie ważniejszym sukcesem był dla niego Puchar Mistrzów, zdobyty w kampanii pomiędzy zwycięstwami w klasyfikacji najlepszych ligowych golkiperów. Zmarł nieco ponad rok temu, 15 marca 2015 roku, a Bernabéu minutą ciszy uczciło jego pamięć. Zrobiła to też defensywa Królewskich, która zagrała wtedy na zero z tyłu.
0,60 bramki/mecz – Salvador Sadurní – 1968/69
Człowiek z drugiej strony piłkarskiej Hiszpanii. Obok Ramalletsa i Zubizarrety prawdopodobnie największa legenda jaka stała w bramce Barcelony. Jako jedyny z tej trójki był wychowankiem Dumy Katalonii i nigdy jej nie opuścił (nie licząc rocznego wypożyczenia do Mataró). Swoje pierwsze Trofeo Zamora zdobył w wieku 28 lat, kolejne dwa dołożył pięć i sześć lat później. Co ciekawe, tylko raz wygrał Primera División. Był na mistrzostwach Europy, na których Hiszpanie zdobyli złoto, ale tylko jako zmiennik. Średnią 0,60 osiągnął tracąc zaledwie 18 bramek w 30 meczach, a tyle wtedy grano w lidze – miejsca między słupkami nie opuścił więc ani razu.
0,60 bramki/mecz – Juan Antonio Deusto – 1971/72
Jedyny wyjątek wśród wszystkich wymienionych tu legend. Rekordu Sadurníego nie pobił, ale zdołał osiągnąć dokładnie taką samą średnią. Z tą różnicą, że wystąpił w 28 meczach, tracąc gole po 17 strzałach rywali. Jest to prawdopodobnie jeden z najbardziej zapomnianych laureatów Trofeo Zamora i jeden z najmniej utytułowanych – tryumfował raz w Pucharze Króla, jeszcze w barwach Athleticu. W roku 1972 bronił jednak bramki Málagi. Mimo tak świetnej dyspozycji swego golkipera, zespół z Andaluzji finiszował dopiero na siódmym miejscu.
0,59 bramki/mecz – Luis Arconada – 1979/80
Gdybyście spytali fana Realu Sociedad o największą legendę w historii klubu, szansa, że wskazałby właśnie na Arconadę, byłaby bardzo duża. Zespół z San Sebastian reprezentował on przez całe swe piłkarskie życie. Dwukrotnie wygrywał z nim ligę, raz Puchar Króla, trzy razy (z rzędu!) Trofeo Zamora. Tryumf, o którym tu mowa, był jego pierwszym. Stracił wtedy 20 bramek, a rozegrał 34 spotkania. Na mistrzostwach Europy w roku 1984 doprowadził Hiszpanię do finału, gdzie jednak musiał uznać wyższość Włochów. Na Półwyspie Iberyjskim zyskał przydomek El Pulpo (Ośmiornica). Całkowicie słusznie.
0,51 bramki/mecz – Abel Resino – 1990/91
Jedenaście lat zajęło „rywalom” pobicie wyniku Arconady. Zrobił to ostatecznie Abel Resino, którego rezultat jest (w klasyfikacji ogólnej) trzecim wynikiem w historii, ex aequo z tym Claudio Bravo sprzed roku. Atlético, w barwach którego został najlepszym golkiperem ligi, reprezentował (łącznie z zespołem „B”) od roku 1982 do 1995. Odszedł tuż przed… zdobyciem podwójnej korony. Sam musiał zaspokoić swój głód trofeów dwoma Pucharami Króla. W sezonie, w którym wygrywał Trofeo Zamora, ustanowił rekord Primera División – 1275 minut bez straconej bramki. Do roku 2009, gdy Edwin van Der Sar pozostał niepokonany dłużej, był to także rekord Europy pod tym względem.
0,47 bramki/mecz – Francisco Liaño – 1993/94
Absolutny rekord. Nikt wcześniej i nikt później nie „zszedł” poniżej 0,5 straconej bramki na mecz (choć Victor Valdés w sezonie 2010/11 osiągnął dokładnie taki wynik). Liaño reprezentował wtedy barwy Deportivo La Coruña bijącego się o tytuł mistrzowski. Mimo fantastycznej postawy Paco, który zdobywał wtedy swoje drugie Trofeo Zamora (trzecie, jeśli liczyć też jedno w Segunda División), Branquiazuis nie wywalczyli mistrzostwa, a niewykorzystany karny Djukicia w ostatniej kolejce sezonu śnił się ich fanom po nocach. Stratę tę „odrobiło” SuperDepor kilka lat później, ale Francisco był już wtedy na piłkarskiej emeryturze. Jego rekord, w trakcie ustanawiania którego nie opuścił ani minuty z trwającego 38 kolejek sezonu, przetrwał do dziś.
??? bramki/mecz – Jan Oblak – 2015/16
Szanse na pobicie rekordu Liaño ma Jan Oblak. Słoweniec grający w Atlético stracił jak na razie 14 bramek w 30 spotkaniach. Więcej o jego szansach w opinii Macieja Kocha, redaktora Olé i kibica Rojiblancos:
Słoweniec jest na dobrej drodze do ustanowienia nowego rekordu. Warunek jest prosty – do końca sezonu musi puścić mniej niż cztery gole. Teoretycznie nie powinno to stanowić problemu dla bramkarza Atlético, wszakże zachował on czyste konto w 19 spotkaniach, a terminarz na ostatnich osiem meczów nie jest specjalnie wymagający. Jedyna trudność to plaga kontuzji, która zdziesiątkowała defensywę czerwono-białych (Godín, Giménez, Savić są kontuzjowani – przyp. red.). Niewykluczone jest jednak, że jeśli Los Rojiblancos zapewnią sobie bezpośredni awans do Champions League na kilka kolejek przed końcem sezonu, Simeone da odpocząć Oblakowi, co pozwoli Słoweńcowi utrzymać rekordową średnią
Czy faktycznie Oblak zostanie rekordzistą przekonamy się po sezonie. Pamiętajmy jednak, że próbowało wielu, a rekord Paco Liaño wciąż się utrzymuje…