No siempre las cosas salen como se quiere – ten hiszpański aforyzm, tłumaczony jako: nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, jest doskonałym odzwierciedleniem przygody hiszpańskich młodych wilków na niemieckich boiskach. Określano ich jako przyszłość La Furia Roja i niejednokrotnie prasa oraz otoczenie medialne widziały ich już w trykocie seniorskiej kadry. Łączy ich jedno – wyjazd do Niemiec, który ma pomóc zrealizować ten cel.
Mowa w tym przypadku o trójce defensorów, którzy ledwo co ugruntowali swoją pozycję na murawach LaLiga, a już postanowili postawić kolejny krok w swojej karierze, tym razem w Niemczech. Czy marzenia Pablo Maffeo, Jorge Meré i Aaróna Martína o podbiciu boisk Bundesligi okazały się bliskie realizacji?
Pablo Maffeo
Naturalną koleją rzeczy był fakt, że udana kampania w barwach Girony musiała zaowocować transferem do bogatszego klubu, aniżeli ubiegłoroczny beniaminek. Maffeo, pozostający do niedawna formalnie piłkarzem Manchesteru City, (zaliczył nawet trzy występy w pierwszym zespole Obywateli) postanowił stawić czoła rywalizacji na prawej stronie defensywny Stuttgartu. Niebagatelną rolę przy tym transferze odegrał sam Pep Guardiola (i jego brat Pere – agent piłkarza), przekonując młodego Hiszpana, że więcej zyska na transferze do Niemiec, aniżeli terminowaniu w szerokiej kadrze The Citizens.
Maffeo zrobił bardzo dobre pierwsze wrażenie w swoim nowym klubie. Niemcy zwracali szczególną uwagę na jego ponadprzeciętną tkankę mięśniową. Jak przyznawał w maju 2018 roku dyrektor sportowy VFB Michael Reschke, z zainteresowaniem śledził postępy hiszpańskiego prawego oborńcy gdy był jeszcze dyrektorem technicznym w Bayernie, a sam zawodnik liczył sobie szesnaście wiosen. Do Bundesligi, zakupiony za 9 mln euro, Maffeo przychodził z łatką doskonale usposobionego ofensywnie defensora, posiadającego liczne zalety podczas wspierania ataków drużyny i najlepiej czującego się w systemie gry z trójką stoperów w roli prawego wahadłowego. System gry preferowany przez Pablo Machína, niejako naraził drużynę Girony na uzyskanie miana jednej z najmniej szczelnych linii defensywnych ligi hiszpańskiej. O ile częste zapędy Maffeo pod pole karne rywali nie były przeszkodą do spokojnego utrzymania ekipy z Katalonii w LaLidze, pogrążyły go przy zetknięciu z niemieckim futbolem.
Nieprzyzwyczajony do gry jako typowy prawy obrońca, szybko poszedł w odstawkę u trenera Tayfuna Korkuta. Trzy porażki w trzech pierwszych meczach oraz zarzuty o zaniedbywanie działań defensywnych sprawiły, że miejsce najdroższego wzmocnienia Stuttgartu w historii zajął doświadczony Andreas Beck znający jak własną kieszeń realia niemieckiej piłki. Od tego momentu młodzieżowy reprezentant La Furia Roja nie podnosi się z ławki rezerwowych. Nadzieją jest dla niego nowe rozdanie, gdyż nowym szkoleniowcem drużyny Die Schwaben został Markus Weinzierl. Z pewnością jedną z misji nowego szkoleniowca, będzie próba wyzbycia się u Hiszpania prostych strat piłki przy jej wyprowadzeniu.
Aarón Martín Caricol
Diametralnie odmienna jest sytuacja w drużynie FSV Mainz Aarona Martina, który również w minione lato zamienił słoneczną Barcelonę (grał w Espanyolu) na kraj naszych zachodnich sąsiadów. Lewy defensor ekipy z Moguncji potrafi, w przeciwieństwie do Maffeo wypośrodkować ofensywne zapędy pod pole karne rywali z asekuracją kolegów w linii obrony.
Początek jego przygody z Bundesligą okazuje się nad wyraz pomyślny. Jest jednym z ważniejszych zawodników galowej jedenastki trenera FSV – Sandro Schwarza i potrafi skutecznie wykorzystać swoje główne atuty – celne, posłane na odpowiedniej dla napastników wysokości, dośrodkowania oraz nie najgorszy drybling. W prawdzie ma obecnie na swoim koncie jedynie dwie asysty, ale jest to głównie „zasługa” jego partnerów z drużyny, którzy zmarnowowali wykreowane przez Caricola dogodne sytuacje podbramkowe.
Co sprawiło, że w przeciwieństwie do Maffeo, jego kontakt z Bundesligą jest mniej bolesny? Na korzyść wychowanka Los Pericos przemawia fakt, że rozegrał o jeden pełen sezon więcej w hiszpańskiej elicie, aniżeli jego znajomy z cantery Espanyolu, co z pewnością bardziej ukształtowało go piłkarsko. Warto jednak zwrócić uwagę, że dyspozycja Caricola to nie tylko same superlatywy. Wychowanek Papużek jeszcze za czasów gry w Hiszpanii miewał częste wahania formy, zapominając czasami, że główną rolą defensora jest bronienie dostępu do własnej bramki. Dlatego też zamiast przeprowadzki do Manchesteru City (Pep Guardiola przejawiał nim zainteresowanie), trafił pod skrzydła Schwarza. Wprawdzie spotkania z Bayernem, czy Borussią dopiero przed nim, lecz w przypadku „nowego Jordiego Alby” prognozy na przyszłość są optymistyczne. Atrybutem tego dobrze wyszkolonego technicznie piłkarza jest też niezłomny charakter, co przypomniał w jednym z wywiadów. „Nawet będąc numerem sześć w hierarchii obrońców Espanyolu, wierzyłem, że kiedyś nadejdzie mój czas”– wspomina. Nie pomylił się, a może być tylko lepiej.
— Aaron Martin (@aaronmartinn5) August 6, 2018
Jorge Meré
Kariera stopera, określanego przed laty mianem sukcesora Sergio Ramosa czy Gerarda Piqué, w ostatnim czasie przypomina równię pochyłą. Podpora wicemistrzów Europy do lat 21 z rozgrywanego w Polsce turnieju z 2017 roku, od tamtego czasu przestała czynić zauważalne poestępy. O ile pod wodzą Abelardo (notabene trenera, który dał mu zadebiutować w pierwszej drużynie Sportingu), potencjał tego obrońcy rósł z każdym meczem, tak po opuszczeniu w 2017 roku spadkowicza z Gijón, w jego grze można zauważyć stagnację.
Pierwsze kroki tego zawodnika na niemieckiej ziemi, przypominały stąpanie po kruchym lodzie – niepewne interwencje w defensywie, szybko łapane kartki i proste błędy przy wyprowadzeniu piłki stały się jego niechlubnym atrybutem. Nawarstwienie się przeciwności jak: liczne kontuzje, nietrafione transfery Schmadtke, regres formy zespołu, sprawiły że Köln pierwszą część sezonu przezimowała na dnie tabeli Bundesligi. Wiosną 2018 roku dla Kozłów nastała lekka odwilż, czego zasługą była też lepsza dyspozycja wychowanka klubu z Asturii. Hiszpan wygrywał więcej pojedynków w powietrzu, solidnie wyglądał w walce „w parterze”, notował mniej niepotrzebnych strat. Nie wystarczyło to jednak do utrzymania klubu.
Tym samym Meré po raz drugi opuścił przedwcześnie najwyższą klasę rozgrywkową. Po „zasileniu” szeregów 2.Bundesligi przez Köln, dla utożsamianego z Gijón piłkarza stało się jasne, że nie będzie chciał występować szczebel niżej. Niestety, proponowana kwota ewentualnego wykupu 21- latka (7 mln euro) nie spotkała się z aprobatą żadnego z klubów, w konsekwencji czego stoper pozostał na RheinEnergie Stadion. Kiedy na zapleczu niemieckiej elity wszystko wydawało się iść powoli w dobrym kierunku, u wychowanka Sportingu pojawiły się demony z przeszłości. Niepotrzebnie złapane dwie żółte kartki w starciu z Union Berlin, dziecinnie proste błędy w rywalizacji z Paderborn oraz notoryczne złe wyprowadzenie piłki, sprawiły że musiał w wyjściowej jedenastce ustąpić miejsca nowopozyskanemu stoperowi- Lasse Sobiechowi. Na ławce rezerwowych zdążył się już się niemalże rozgościć, gdyż od 16 września nie pojawił się na placu gry. A forma duetu stoperów: Sobiech- Czichos nie wskazuje na to, by miało się to niebawem zmienić.
Czy droga wybrana przez Maffeo, Martina i Meré okaże się analogiczną, do tej przebytej przez Daniego Carvajala? Żadnego z chłopaków z 1997 roku nie przekreślamy, lecz jeśli chcą przynajmniej zapukać do drzwi seniorskiej kadry, to powinni brać do serca słowa płynące z ust ich niemieckich trenerów. Jeśli okażą się pilnymi uczniami, szlak wytyczony przez Carvajala, wciąż pozostaje otwarty. Jeśli nie, należałoby wrócić na Półwysep Iberyjski, aby tak jak na przykład José Campaña, odbudowywać swoją renomę w rodzinnym kraju.