Biegali, strzelali, bronili, ale potrafili też nieźle narozrabiać. Molestowanie, podpalenie, a nawet porwanie. Czy liczyli, że sława pozwoli im się wykaraskać z kłopotów? A może rzeczywiście zostali skazani za niewinność? Przed państwem trzech piłkarzy, trzy przestępstwa i trzy wyroki.
Szeroko pojęty pocałunek
141 meczów, 22 bramki, 26 asyst i wypowiedzenie kontraktu ze skutkiem natychmiastowym. Tak zakończyła się kariera w Sunderlandzie Adama Johnsona – byłego zawodnika Manchesteru City i reprezentanta Anglii. Na początku 2015 roku piłkarz został oskarżony o intymne kontakty z piętnastoletnią dziewczyną. Jak sam twierdził – rzeczywiście korespondowali przez Internet, a następnie spotkali się, jednak do niczego więcej niż pocałunku nie doszło, nie zdążył nawet „wyjąć przyrodzenia ze spodni”. Mimo tego sąd stwierdził, że dowody jednoznacznie wskazują na jego winę. Ponadto podczas przeszukania mieszkania Johnsona znaleziona została zwierzęca pornografia i leki na choroby weneryczne, ale zarzutów innych niż molestowanie nie udało się udowodnić.
Sława i kariera nie sprawiły jednak, że został potraktowany łagodniej – zapadł wyrok sześciu lat więzienia. Chyba każdy wie, jak w więzieniach traktuje się pedofilów, więc jego odsiadka nie należała do bezproblemowych. Udowadnia to zresztą – ustalony przez „The Sun” – fakt, że pod wpływem gróźb i zastraszenia piłkarz składa kolejne wnioski o przeniesienie do innego więzienia oraz to, że na początku zeszłego roku została mu przydzielona cela jednoosobowa. Sytuacji Johnsona nie poprawił wyciek nagrania jego rozmowy ze współosadzonym, w której przyznał: “zgwałciłbym ją, gdybym wiedział, że dostanę sześć lat za sam pocałunek”. Zawodnicy potrafią być aroganccy, jednak tak otwarte i szczere mówienie o swoich „dokonaniach” jest szokujące. Po tym zdarzeniu władze więzienia miały przeprowadzić dochodzenie, jednak jego celem raczej miałoby być skonfiskowanie telefonów, aniżeli zapewnienie bezpieczeństwa piłkarzowi.
Brytyjskie media dotarły też do informacji, że Johnsonowi została zaproponowana ochrona przez muzułmański gang pod warunkiem jego przejścia na islam. Podobno, jak donoszą współwięźniowie, piłkarza widziano na modlitwie. Czyżby stracił nadzieję na przeniesienie i rozważa tę propozycję jako możliwość przetrwania w spokoju reszty wyroku?
Demony
Wysoki, wysportowany, przejmująco silny. Pożądany przez Real Madryt, A.C. Milan i Bayern Monachium. Brzmi jak bajka? Jeśli dodamy do tego urazy, depresję i niewłaściwe zachowanie, zobaczymy rzeczywisty, choć mało kolorowy, obraz zawodnika.
Grudzień 2007 roku. Borges zostaje zatrudniony przez Bayern Monachium i około pięć miesięcy później debiutuje w meczu z Wolfsburgiem, pamiętnym, bo przynoszącym Bawarczykom tytuł mistrza Niemiec.
2008 rok. Zostaje powołany do kadry U-23 na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie, gdzie wraz z reprezentacją Brazylii zdobywa brązowy medal.
Wrzesień 2011 roku. Breno i Renata Borges wraz z trójką dzieci i agentem są na przedmieściach Monachium. Piłkarz właśnie dowiedział się, że po raz kolejny będzie musiał przejść operację kolana. Przygnębiony i sfrustrowany – pije przez cały dzień. Według sądowych zeznań, poleca swojej żonie zaopiekować się dziećmi, a sam otwiera okno na drugim piętrze i skacze. Renata zeznaje później, że miał halucynacje i nie myślał racjonalnie. W obawie o swoje bezpieczeństwo kobieta wraz z dziećmi i agentem opuszcza dom.
Nie do końca wiadomo, co zachodzi później. Sam Breno twierdzi, że tego nie pamięta. Wiadomo jednak, że dom staje w płomieniach, a straty przekraczają milion funtów. Obawiano się, że Breno straciwszy przytomność został w środku, jednak policjanci znajdują go w pobliżu – skołowanego i niespokojnego.
Lipiec 2012 roku. Sąd w Monachium uznaje, że Breno podpalił własny dom, skazuje go na trzy lata i dziewięć miesięcy więzienia oraz kieruje na leczenie psychiatryczne. Tego samego roku, w grudniu, wciąż jako więzień, podpisuje kontrakt z São Paulo FC.
Sierpień 2013 roku. Borges otrzymuje zgodę na odbywanie kary w systemie półotwartym, a co za tym idzie, może podjąć pracę poza zakładem karnym. Tak też robi – zostaje trenerem młodzieży w Bayernie.
Styczeń 2015 roku. Piłkarz dołącza do drużyny São Paulo i siedem miesięcy później powraca na boisko.
Historia Borgesa ma zadatki na opowieść o sukcesie. Jednak czy taką będzie, zależy już tylko od niego i tego, czy wygra ze swoimi demonami: alkoholem i zaburzeniami psychicznymi, czy znów poniesie porażkę.
Un poco loco
Burza czarnych loków, boiskowa ekstrawagancja i kopnięcie skorpiona. René Higuita, El Loco, w całej okazałości.
Wychował się w slumsach Medellín – stolicy kolumbijskich karteli narkotykowych. W jednym z wywiadów przyznał, że miał do wyboru tylko dwie życiowe ścieżki – zostać piłkarzem albo gangsterem. Wybrał pierwszą opcję. Jako nastolatek grał w drużynie U-16 w Antioqui. W 1981 roku Atlético Nacional Medellín kupiło go za… 10 dolarów. Przez cztery lata szkolił się na bramkarza, by w 1985 zostać wypożyczonym do Millonarios Bogota, w którego barwach zadebiutował w lidze. Po roku wrócił do Nacional i stał się pierwszym bramkarzem, miał swój udział w zdobyciu Copa Libertadores i w wywalczeniu pierwszego mistrzostwa Kolumbii, a w końcu w 1992 roku opuścił klub. Później trafił do Realu Valladolid, jednak po kilkunastu meczach i kilku błędach stracił miejsce w klubie i wrócił do domu.
6 września 1995 roku, podczas meczu Anglia-Kolumbia sprawił, że całe Wembley oszalało z zachwytu – to wtedy wykonał swoje „kopnięciem skorpiona”. Jak sam mówił w wywiadzie dla „Univision Futbol”:
To był niezapomniany wieczór, strzelał Redknapp, piłka przeleciała mi przez ręce, nie kalkulowałem. Udało się. 100 tysięcy ludzi zgromadzonych na Wembley oniemiało. (…) Wiele tricków opracowywałem po treningach. Czekałem na specjalne okazje. Zawsze bałem się, że ktoś mnie uprzedzi, ktoś inny będzie pierwszy.
Jak teraz wiemy – nikt nie był. Choć historia Higuity sprawia wrażenie ciekawej, to nie jego piłkarskie wyczyny stanowią najbardziej interesującą część. Oskarżenie o zażywanie kokainy też nie. Co więc? To więc, że nasz bohater zboczył z wybranej wcześniej piłkarskiej ścieżki i trochę rozrabiał.
W maju 1993 roku 11-letnia Marcela, córka narkotykowego barona Carlosa Moliny, została uprowadzona przez ludzi innego narkotykowego barona – Pablo Escobara. Jaki miał z tym związek Higuita? Ojciec porwanej dziewczynki skontaktował się z piłkarzem, który w jego mniemaniu był sławny i miał kontakty w biednych dzielnicach Medellín, aby nawiązał kontakty z porywaczami i przekazał okup za Marcelę. Tak też się stało. Higuita przekazał trzysta tysięcy dolarów i odebrał dziewczynkę.
Aby okazać wdzięczność i uznanie rodzina Molina wręczyła zawodnikowi coś, co na pierwszy rzut oka wydawało się pudełkiem zabawek. Po otwarciu jednak okazało się, że w środku były pieniądze. Początkowo piłkarz odmówił przyjęcia ich, jednak rodzina nalegała i w końcu je wziął. To był jego błąd. Został oskarżony o złamanie trzech przepisów, mających na celu zapobieganie porwaniom: nie poinformowanie policji o zajściu, nieupoważniona mediacja i nielegalne wzbogacenie się. Rząd nakazał piłkarzowi oddać pieniądze.
Ana Lucia Obregon, ówczesna rzeczniczka prasowa prokuratora generalnego Kolumbii o Higuicie mówiła tak – Powiedział, że to na cele dobroczynne, że może pomóc ludziom, ale porwanie jest popularną zbrodnią w Kolumbii. Prawo się jej sprzeciwia, więc musieliśmy schwytać Higuitę i wsadzić go do więzienia. Uczucia są mieszane. Dla niektórych ludzi Higuita jest jak bohater, idol, niektórzy myślą, że powinien zostać ukarany. Mimo tłumaczeń piłkarza, że o tym nie wiedział i nie znał nowego prawa, faktycznie trafił za kraty na siedem miesięcy. W końcu nieznajomość prawa nie zwalnia z obowiązku jego przestrzegania.
To nie był jednak pierwszy kontakt Higuity z gangsterskim światem. Latem 1991 roku odwiedzał on osadzonego w więzieniu Escobara, przemycany specjalnej ciężarówce. Tam stali się przyjaciółmi, choć nie była to przyjaźń specjalnie bliska. Istnieją podejrzenia, że baron narkotykowy był właścicielem klubu, w którym grał Higuita, jednak oficjalnie się temu zaprzecza. Nie można natomiast zaprzeczyć, że Escobar zbudował boisko piłkarskie z oświetleniem. Piłkarze przyjeżdżali do niego, aby gościnnie zagrać, jednak Higuita jako jedyny się z tym nie krył.
Po powrocie z więzienia znów grał w Atlético Nacional, a następnie w CD Veracruz, z którego wrócił do Los Verdolagas. Błąkał się też po innych klubach, aż w końcu został zdyskwalifikowany za zażywanie kokainy. Później jeszcze kilkukrotnie kończył i wznawiał swoją karierę.