W ostatnich miesiącach dyspozycja czarnogórskiego stopera nie napawa optymizmem. Pytania o zasadność wyborów Diego Simeone co do zestawienia linii obrony nabierają coraz większej mocy, a wraz z nimi, tym większe narastają wątpliwości wobec defensora Atlético.
Trener Los Rojiblancos znalazł się w niewygodnym na siebie momencie, bo gdy pojawił się w klubie, musiał dokonać szeregu zmian, by zespół zaczął (przynajmniej z początku) jako tako funkcjonować. Gdy swój system doprowadził do poziomu bliskiego perfekcji, wszyscy kiwali z uznaniem głową. Dzisiaj jednak, Simeone przyszło pracować w wymagającym zmian środowisku. Cholo nie musi go na nowo rewolucjonizować jak w 2012 roku, lecz dokonać drobnych poprawek w lekko zardzewiałej maszynie. To było w tym sezonie o tyle trudniejsze, że jakiekolwiek przewietrzenie szatni trzeba było przesunąć co najmniej o pół roku.
Tutaj trzeba jednak zaznaczyć, że formacja obronna nie jest – i na dobrą sprawę za kadencji El Cholo nigdy nie była – utrapieniem Atlético. Od ładnych paru lat to najrówniej grający blok defensywny w Europie, w którym nawet jeśli ktoś momentami delikatnie odstawał, nie burzyło to kolektywnej gry w destrukcji całego zespołu. I pomimo, że i w tym sezonie nie ma co bić na alarm – bo Los Colchoneros wciąż dysponują najsilniejszą defensywą w lidze, nie można oprzeć się wrażeniu, że przynajmniej jeden – do tej pory stały – element w tych puzzlach należałoby chyba wyciągnąć, bo oto nie pasuje on do całości. Chodzi oczywiście o Stefana Savicia.
Espanyol przeleje czarę goryczy?
Obrazu nędzy i rozpaczy dopełnił ostatni ligowy występ obrońcy Atlético w meczu, w którym madrytczycy podejmowali przed własną publicznością Espanyol. Choć nie był to popisowy występ całej ekipy Diego Simeone, to na Saviciu skumulowała się największa krytyka. Problemy z wyprowadzaniem piłki z własnej połowy (12 niecelnych podań i najniższy procent celności spośród piątki obrońców Atleti), kilka przegranych pojedynków z Leo Baptistao i Gerardem Moreno oraz gol samobójczy nie wystawiają dobrej laurki Czarnogórcowi.
Nie byłoby to wielkim problemem, gdyby był to wypadek przy pracy. Czarnogórski stoper jednak odkąd tylko wrócił do zdrowia po kontuzji ścięgna podkolanowego sprawia wrażenie jakby myślami był wszędzie, ale nie na boisku. W ostatnich tygodniach Saviciowi daleko do optymalnej formy: podejmuje złe decyzje, źle się ustawia, a do tego jego postawa sugeruje braki w przygotowaniu fizycznym – rywale są o krok przed nim, przy wielu stykowych piłkach.
Dobra, kilka gorszych występów (żeby tylko wspomnieć mecz z Deportivo czy Realem Sociedad) też można byłoby wytłumaczyć trudnościami z nabraniem rozpędu po kontuzji. Dyspozycja Savicia już jednak od (przynajmniej) kilku miesięcy budzi wątpliwości. Chociaż w międzyczasie przytrafiły się Czarnogórcowi lepsze spotkania (niewiele ich było) i kilka ważnych interwencji, to jego pozycja w hierarchii Diego Simeone pozostaje niewspółmierna do formy, jaką prezentuje na przestrzeni całego sezonu.
Sezon | Występy | Liczba minut |
---|---|---|
2015/16 | 24 | 1 855 |
2016/17 | 49 | 4 186 |
2017/18 | 35 | 2 852 |
W tym roku z powodu kontuzji uda, Savić przegapił 10 gier. W tym samym czasie na nowo świetnie się wkomponował José Gimenéz. Pech jednak chciał, że na powrót do zdrowia Czarnogórca nałożyła się kontuzja Gimenéza, która uniemożliwiła zdrową rywalizację o pierwszy skład. Savić na stałe miejsce w wyjściowym składzie Atlético wywalczył sobie pod koniec swojego pierwszego sezonu w Madrycie – w zasadzie w przededniu finału Ligi Mistrzów. Tutaj należy stwierdzić – wówczas wyróżniał się na tle konkurentów do walki o plac. Od tamtej pory Savić generalnie nie opuścił żadnego ważniejszego meczu, o ile nie decydowały o tym kwestie dyscyplinarne lub zdrowotne.
„Mam czterech światowej klasy środkowych obrońców” – zwykł mówić w przeszłości Diego Simeone. Nie zaryzykuję tezy, że Savić należy do światowego topu na swojej pozycji. A braki można mu wytykać. Nie ma szybkości Lucasa, agresji i charakteru Gimenéza (1,2 odbioru na mecz Urugwajczyka przy 0,72 odbioru Savicia) czy wyrachowania i umiejętności ustawiania się Diego Godína. Największy atut Savicia to gra w powietrzu. Były zawodnik Fiorentiny lepiej czuje się w sytuacji, w której bronić można bardziej statycznie, a utrzymanie pozycji jest ważniejsze niż agresywne podejście do rywala. Savić notuje średnio 5,2 wybicia na mecz. To więcej niż Godín (4,62) czy Gimenéz (4,40). Tę cechę (niezdecydowanie?) uwypukla również gol Leo Baptistao ze wspomnianego wcześniej meczu Atlético z Espanyolem.
W moim odczuciu to najsłabszy z czwórki stoperów Atleti. Dlatego tym bardziej dziwi mnie upartość, z jaką Diego Simeone stawia na Czarnogórca. Pozostaje mieć nadzieje, że gdy nadejdzie pora odsuwania w dalszy plan Diego Godína, Simeone, mając dwóch młodych i bardzo utalentowanych obrońców, nie przyjdzie do głowy budować nowej linii obrony w oparciu o dotychczasowego ulubieńca. A na to niestety się zapowiada.