Wbrew pozorom, nie będziemy dziś skupiać się na klasyce kina disneyowskiego. Choć warto, opierając się na jej tytule, potraktować występ reprezentacji Francji w spotkaniu z Irlandią. Piękna, to twarz Les Blues w drugiej połowie. Ale tylko momentami, tylko nielicznych, i tylko w niektórych strefach. Bestia, to postać, jaką chcieli być w pierwszej – ale nie wyszło.
Bestialski pressing od pierwszej minuty, bestialska chęć zdobycia bramki jak najszybciej i bestialsko głupi faul w polu karnym, który w drugiej minucie spowodował przerażenie w oczach kibiców reprezentacji. Zamiast siać postrach wśród rywali, zasiali ziarno strachu dla swoich sympatyków. Zamiast być bestią, okazali się koziołkiem matołkiem. I tak przez 45 minut. Nie wiem, co powiedział Didier Deschamps na odprawie przedmeczowej, ale musiało to być coś mocnego, ponieważ agresja z jaką Trójkolorowi rozpoczęli spotkanie, spowodowała uniesienie brwi. Zamiast Francji elegancji, mieliśmy Francję biegającą z wywalonym językiem, na bezdechu. Ale tylko i wyłącznie biegającą.
Przerwa. Czas na nawodnienie, czas na korekty, czas na krzyki i motywację. Plus za selekcjonera, że wiedział, kogo okrzyczeć i jakich słów użyć. A to nie jest prosta sztuka. Gdybym był na jego miejscu, krzyczałbym przez kwadrans i nie oszczędziłbym nikogo. Czy wpłynąłbym na ich ambicję? Prędzej przeklinaliby mnie w duchu.
Piękna i bestia – jak ambicja w ofensywie i marazm w defensywie. Jeśli mistrzostwo zdobywa się defensywą, to Rami musi usiąść na rezerwie. Nie ma zmiłuj. Blok defensywny tej reprezentacji to jej pięta achillesowa. Za to ofensywa? Wciąż kwitnie.
Czas na piękną. Oczywiście nie twarz reprezentacji, bo nie można napisać, że była to piękna druga połowa. Była dobra, była poprawna, była solidna. Stwarzała sobie okazję, stwarzała zagrożenie, stwarzała.. coś, cokolwiek, wreszcie. Różnica między pierwszą, a drugą połową, to właśnie te przebłyski piękna. Przebłyski dobrych, kombinacyjnych akcji. Przebłyski rajdów. Piękna, jak zmiana, którą dał Coman. Ten chłopak ma to coś co sprawia, że kibice wstają, gdy na setnym metrze omija trzeciego z przeciwników. Piękna, jak pobudka Griezmanna – on potrzebował takiej Irlandii, miejmy nadzieję, że Robert Lewandowski podobnie obudzi się z Portugalią. Piękna, jak ambicja, by odmienić wynik – a pamiętajmy, że Francuzi zawsze mieli problem z charakterem i nie poddawaniem się w chwilach słabości.
Patrząc na całokształt i ich dyspozycję w całym turnieju, są gdzieś w środku. Żadna z nich bestia. I gdzie oni tam piękni. Są skuteczni. Nie licząc Giroud, są skuteczni. Nie w sytuacjach podbramkowych, a w zdobyczach punktowych i zaliczaniu punkt po punkcie planu, jaki sobie założyli. Planu o tytule: finał. Do tej pory bez większych rys na szkle, bez większych problemów, w zasadzie – leniwie do przodu. Z Irlandią pękła pierwsza rysa – niefortunny początek. Później druga – słaba gra, bez pomysłu. Następnie trzecia – czyli żółta kartka dla Kante, najlepszego ze środkowych pomocników, oznaczająca przymusową pauzę w spotkaniu ćwierćfinałowym.
Pomysłów na jego zastąpienie jest tyle, ile zawodników na rezerwie. Czy wpuścić Cabaye’a, zachowując status quo? Czy wpuścić Comana, ściągając do środka Payeta, który i tak przez większość czasu w tym środku operuje? Czy wpuścić Sissoko, przesuwając Matuidiego bardziej defensywnie? Jak wiemy z poprzedniego tekstu, Pogba do boxu i jego nie tykać. Wczoraj spisał się dobrze, pomimo moralnego kaca na samym początku. Rozgrywał, dryblował, był aktywny. Jak na 100 mln wartości rynkowej wciąż za mało, ale jak na jednego z elementów układanki – dobrze.
Irlandia okazała się komarem, który na początku imprezy ugryzł w rękę, czego konsekwencją było nieustannie swędzenie. Taka uciążliwa drobnostka, która nie pozwala się dobrze bawić. Ale później to minęło. I zaczęła się zabawa.
Dużo strachu w pierwszej połowie, duża ulga w drugiej. Można już się rozejść, obyło się bez niespodzianki. Czas na ćwierćfinał, czyli pierwszy poważny sprawdzian reprezentacji Francji na tym turnieju. Anglia czy Islandia? Nie ma różnicy. To będzie ten etap, w którym każdy będzie musiał spisać się dobrze. Chciałoby się napisać „na medal”, ale z tym się jeszcze wstrzymajmy.
Aczkolwiek zdziwię się, jeśli tego medalu nie będzie.