
Cristiano Ronaldo, tak jak i cały Real Madryt, powoli wraca do formy. Sezon wkracza w decydującą fazę, strata nawet jednego punktu może zaważyć o wszystkim. Primera División pod tym względem nie wybacza błędów. Choć popularny ,,CR7″ nie strzelił na Bernabeu gola od bagatela 85 dni, jego wpływ na obecny Real Madryt jest wprost nieoceniony. Dzisiejszy mecz z Villarreal to dobra okazja na przełamanie się, ale fakt, że Portugalczyk nie zdobywa tylu bramek co zawsze nie oznacza, że gra źle.
W świetle problemów osobistych
Rozstanie z Iriną Szejk (z ros. Ирина Шейк ) było dla niektórych sporą niespodzianką, tym bardziej, że jeszcze niedawno piłkarz odpoczywał z rosyjską modelką w Dubaju. Para wzbudzała w mediach wielkie zainteresowanie. Związek z Iriną trwał około 5 lat. Nie ma sensu dociekać, co tak naprawdę było powodem rozstania wspomnianej dwójki, ponieważ to ich osobista sprawa. Jeśli miałbym jednak szukać jakiegoś punktu zapalnego powiedziałbym, że ich znajomość nie przetrwała próby bycia daleko od siebie i spełniania się niemal niezależnie w szeroko pojętym życiu zawodowym. Powodów może być mnóstwo, prawdę jednak znają tylko oni. I niech tak pozostanie.
Nie da się grać na maksymalnym poziomie, kiedy jakaś cześć twojego życia wywraca się do góry nogami. Tego typu sprawy zaprzątają twoją głowę w najmniej oczekiwanych momentach. Niezależnie od tego, jak bardzo jesteś profesjonalny i z jak wielkim poświęceniem oddajesz się swojej profesji (czego Portugalczyk jest najlepszym przykładem), na niektóre rzeczy nie masz wpływu. Wyrazem frustracji był także pamiętny mecz z Cordóbą, po którym atakujący Królewskich dostał trzy mecze zawieszenia, a nie oszukujmy się – powinien więcej.
Poza tym, zwyczajny spadek formy musiał w końcu nadejść. Dotyczy to oczywiście nie tylko Cristiano. Cały Real Madryt w okresie zimowym prezentował się fatalnie. Porażka z Atletico była tego najbardziej dobitnym odzwierciedleniem. Uważam jednak, że głupie komentarze w stylu “Za co on otrzymał Złotą Piłkę?!” są tutaj nie na miejscu – Ronaldo wygrał przez wzgląd na to, jak grał w poprzednim roku, a nie w styczniu, czy lutym, kiedy o gali tego śmiesznego konkursu niemal wszyscy już zapomnieli.
Inna wersja CR7
Fascynujące jest to, jak zmienił się Portugalczyk na przestrzeni lat. Zbyt banalne powiedzieć, że przełożył efektywność nad efektowność. Kiedyś już pisałem, że mam to szczęście, że średnio raz w tygodniu chodzę na piwo z człowiekiem, który widział debiut Cristiano w Manchesterze United. Ciekawostką jest to, że kibice na Old Traffod określili go mianem “Twinke toes”, oznaczającego zawodnika o niewiarygodnie ,,szybkiej nodze”. Garry Palmieri, jak nazywa się mój serdeczny przyjaciel potwierdza w sumie rzecz oczywistą – dziś jest to zupełnie inny zawodnik. Dojrzalszy, mniej ekspresywny, lepszy pod każdym względem. Ale kiedy oglądamy kompilacje Ronaldo z czasów United łza potrafi zakręcić się w oku. Przekładanki, ośmieszanie dwóch, czy trzech rywali, perfekcyjne rzuty wolne – to był jego styl, znany w całej Premier League. Wybranie Portugalczyka najlepszym graczem w historii tej ligi mówi samo za siebie.
Taką postawę prezentował Cris jeszcze w pierwszym roku w Realu Madryt, kiedy grał z numerem 9. Prasa, jak i część kibiców krytykowała go za zbyt indywidualną grę. Z biegiem lat styl Ronaldo uległ diametralnej zmianie. Prawda jest taka, że Portugalczyk rzadziej drybluje. Swoją technikę wykorzystuje bardziej w celu utrzymania się przy piłce, lub uwolnienia się od rywala. 70-cio, czy 60-cio metrowe sprinty z piłką to już rzadkość, ale czy oznacza to, że Ronaldo jest gorszym piłkarzem? Absolutnie nie!
Na stronie zdobywcy Złotej Piłki możemy zapoznać się z najważniejszymi statystykami CR7 na przestrzeni ostatnich spotkań. I tak oto: Portugalczyk w ciągu całego meczu wykonuje średnio 35 podań, myląc się kilkukrotnie. Tradycyjnie oddaje najwięcej strzałów na bramkę spośród wszystkich zawodników na boisku. Ostatnimi czasy, w porównaniu do jesieni ubiegłego roku, nie wygląda to zbyt imponująco, ale nie ulega wątpliwości, że poprawa w grze Cristiano już jest widoczna. Atakujący rozegrał przecież bardzo dobre spotkanie przeciwko Elche, kilka dni wcześniej otworzył wynik w pojedynku z Schalke 04.
Ronaldo z roku na rok zmienia się, ewoluuje. Staje się nieco statyczny. Bardziej niż skrzydłowym jest dzisiaj lisem pola karnego. Gra niezwykle inteligentnie, zdobywa bramki zarówno po podaniach z ataku pozycyjnego, jak i po dośrodkowaniach w pole karne. W grze głową jest jednym z najlepszych na świecie, a atut ten wykorzystuje także w grze obronnej. Jest trzecim strzelcem w historii Realu Madryt. W 280 meczach strzelił…. 290 goli.
Real potrzebuje najlepszego Ronaldo
Królewscy wychodzą z lekkiego dołka – gra i wyniki wyglądają coraz lepiej, mimo, że wielu kibiców widziało już Carlo Ancelottiego poza Santiago Bernabéu, o starym i bezużytecznym Ronaldo nie wspominając. Aby przeciwstawić się największym potęgom, z Barceloną na czele, Real potrzebuje najlepszej wersji Cristiano. Spotkanie z Dumą Katalonii już za trzy kolejki. Równie ważna dla Los Blancos jest także Liga Mistrzów. Po odpadnięciu z Pucharu Króla, który ostatecznie zdobędzie najpewniej Blaugrana, Real nie może pozwolić sobie na żadne błędy.
To, jak wielką rolę odgrywa (w przenośni i dosłownie) Ronaldo w Realu Madryt wie każdy kibic. Nie jestem w stanie policzyć ile razy ratował śmietankowe tyłki, kiedy gra kompletnie się nie układała, a piłkarze z Bernabeu ocierali się o kompromitację. Kluczem do sukcesów będzie współpraca drużynowa. Cieszy to, że Ronaldo jest bardziej skory do podań, niż jeszcze parę lat temu. Dla wielu CR7 jest niczym ,,super-hero”, pojawiający się w najważniejszych momentach. Tak jak Real potrzebuje Ronaldo w formie by być najlepszym klubem na świecie, tak i Cristiano potrzebuje Realu, by sięgać po najwyższe cele.
Wokół niego wszystko się kręci
Florentino Pérez powiedział jasno – to wokół Portugalczyka chce zbudować nowy zespół, który podbije Hiszpanię, Europę, może nawet cały świat, jeśli Sepp Blatter wpadnie na pomysł organizacji kolejnego turnieju pokroju KMŚ. Choć Cristiano nie jest w takiej formie, do jakiej przyzwyczaił swoich fanów, dzisiejszy mecz z Villarreal to świetna okazja by przełamać strzelecką niemoc. Nigdzie przecież nie zdobywa się bramek z taką przyjemnością, jak w domu. No chyba, że na Camp Nou.