Na początku był chaos, a potem nastała Sodoma i Gomora. Tak pokrótce można opisać sezon w wykonaniu Valencii. Poza jednorazowymi wyskokami ekipy z Mestalla, te rozgrywki trzeba uznać za fatalne, przepełnione wszechogarniającym marazmem. Gdzieś daleko tli się jednak iskierka nadziei na lepsze…
Wyjście z cienia
Rafa Benitez to zapewne jeden z bardziej rozpoznawalnych trenerów na świecie. Dzisiaj głównie z jedzenia pączków, wprowadzenia Czeryszewa w pamiętnym meczu CdR oraz problemów z autorytetem wśród własnych zawodników. Jednak 10 lat temu był szkoleniowcem topowym, przed którym drzwi do większości klubów w Europie stały szeroko otwarte. Obecnie już chyba tylko kibice Valencii darzą go bezgranicznym szacunkiem, co zresztą okazali dobitnie w meczu z Realem Madryt z tego sezonu.
Gdzieś w cieniu Madrytczyka cały czas krył się Bask z Donostii, Pako Ayestarán. Po kilku mniejszych sukcesach tandem wylądował na Mestalla, gdzie dał Blanquinegros najpiękniejszy okres w całej jej historii. Po niepowodzeniach w dwóch kolejnych finałach Ligi Mistrzów z przełomu wieków, wydawało się, że Nietoperze są skazani na bycie wiecznie drugimi. Odmienili to jednak Benitez do spółki ze swoim asystentem. Dwukrotnie wygrana liga, zdobyty Puchar UEFA, przenosiny do Liverpoolu i pamiętny finał w Stambule.
Potem panowie się poróżnili, a Benitez nie był już w stanie nawiązać do lat swojej świetności. Bask był zresztą niesamowicie doceniany za swoją pracę z zawodnikami, zwłaszcza z zakresu przygotowania fizycznego.
Pako był brany pod uwagę w wielu klubach, głośno było o jego możliwych przenosinach do Barcelony, nic z tego jednak nie wyszło. Po kilku latach znów wylądował na Mestalla, tym razem jako prawa ręka Unaia Emery’ego. Razem zdołali zakwalifikować się do Ligi Mistrzów mimo problemów finansowych z jakimi borykał się klub. Współpraca potrwała jednak zaledwie rok. Pako dał jasno do zrozumienia w jednym z wywiadów dla lokalnej prasy: „Jestem gotowy, by samodzielnie prowadzić drużynę”.
Nic dwa razy się nie zdarza?
Gdy poprzednio Valencia i Barcelona mierzyły się w lidze, u sterów ekipy z Mestalla stał kierownik drużyny, Voro. Postać dla Valencianismo legendarna, były zawodnik a potem delegat i epizodyczny trener drugiej drużyny, który od kilkudziesięciu lat jest związany z klubem. Strażak, który nie po raz pierwszy obejmował pierwszą drużynę, w sezonie 2007/08 ratując ją przed drugim w historii klubu spadkiem z Primera División.
W podobnej roli występuje teraz Pako, który ma poprowadzić ekipę do zakończenia sezonu. Warto jednak wspomnieć, że historia Baska różni się znacznie od tej Voro, który był świetnym piłkarzem. Bask podobnie jak Arrigo Sacchi czy André Villas-Boas, jakby to powiedział Antoni Piechniczek: „nigdy nie poznał zapachu szatni”. Na ile śmieszne i bezpodstawne są takie ogólnikowe stwierdzenia, szkoleniowiec Valencii pokazał już w ostatnim starciu, ze swoim byłym współpracownikiem. Panowie Emery i Ayestarán mieli sobie wiele do udowodnienia, a zwycięsko z tej konfrontacji wyszedł ten drugi.
Spotkanie z Barceloną i to jeszcze na Camp Nou, to jednak całkiem inny kaliber. Pako stoi przed niesamowicie trudnym zadaniem, bo Blaugrana nawet w słabszej formie może roznieść kiepską w tym sezonie Valencię w drobny mak. Na dodatek, po raz drugi w tym sezonie. Bask będzie trzecim szkoleniowcem, który poprowadzi Valencię w starciach z ekipą Lucho i na pewno liczy na to, że pójdzie mu lepiej niż Neville’owi w Copa del Rey…
Numer jeden
To spotkanie zresztą znaczy bardzo wiele dla Ayestarána także z innego powodu. Do tej pory w roli głównego szkoleniowca z niezłym skutkiem prowadził ekipy w Meksyku czy Izraelu, jego ambicje sięgają jednak znacznie wyżej. Valencia choć w kryzysie, to ekipa klasowa, z dużym potencjałem finansowym, wielką marką i szansą na ogromny przeskok w karierze. Jeśli Pako pokaże się w tych kolejkach z dobrej strony, to na pewno zrobi się o nim głośno.
Co chyba dla niego ważniejsze, podczas swojego trzeciego pobytu na Mestalla, może wreszcie odgrywać główną rolę. Przejął pałeczkę po Neville’u i ma teraz wiele do udowodnienia. Choć faworytami do objęcia stanowiska szkoleniowca po sezonie lokalne media mianują Manuela Pellegriniego oraz Paco Jémeza, nie można jednak wykluczać opcji, w której Bask zostanie na kolejny sezon. Powodów jest kilka. Zacznijmy jednak od wątpliwości.
Jak niedawno poinformował jeden z lepiej zorientowanych tytułów, sekretariat techniczny nie wyklucza opcji przedłużenia umowy z Pako. Główną wątpliwością są jednak kolejne niepowodzenia, kiedy to jako trenerzy zostali zatrudniani niedoświadczeni szkoleniowcy: Nuno i Neville, a wcześniej także Pellegrino i Djukić. Z drugiej jednak strony Bask pokazał już, że ma charakter. Szybko zmienił organizację pracy, ograniczył sztab, aby mniej osób przekazywało instrukcje zawodnikom, co ponoć wprowadzało w ekipie dezorientację.
Kiedy zwolniono Nuno, Lay Hoon zapewniała, że nowy trener będzie rozumiał Valencianismo. Kibice liczyli na kogoś z przeszłością w Valencii, być może na któregoś z byłych piłkarzy jak Baraja czy Curro Torres. Tymczasem sięgnięto po Neville’a. Na konferencjach prasowych można było odczuć, że pani prezydent miała o to żal do Petera Lima, ale póki Anglik zostawał na stanowisku, zachowywała pełen profesjonalizm i nie krytykowała szkoleniowca. Teraz jednak wydaje się, także za jej radą, nowym trenerem jest ktoś, kto doskonale rozumie otoczkę Mestalla. Kibiców, a także pracujących tu od wielu lat ludzi jak Ochotorena, Voro czy nowych członków sztabu i serketariatu technicznego, szkoleniowców drugiej drużyny, a także trenerów z akademii. Na dodatek dokładnie wie jak przemówić do kibiców…
Wszyscy musimy zadać sobie pytanie, co możemy zrobić dla Valencii.
W ten sposób Pako podgrzał atmosferę do czerwoności, kibice zmobilizowali się przed spotkaniem z Sevillą i zgotowali na trybunach i nie tylko, piękny spektakl, który zapewne pomógł nieco zawodnikom w zwycięstwie z ważnym rywalem.
Gracies "Afici'o" pic.twitter.com/ZmMNaksaRz
— PAKO ayestaran (@PakoAyestaran) April 11, 2016
Czy Pako ma duże szanse zostać szkoleniowcem Valencii na dłużej? W tym momencie są one nikłe. Jeśli jednak w spotkaniu z Barceloną Nietoperze postawią się i urwą jej punkty, jego sytuacja może się diametralnie zmienić.