Pamiętacie Racing Santander? Jeszcze nie tak dawno temu był wyróżniającym się zespołem w Primera División. Wystąpił w Pucharze UEFA, w półfinale Copa del Rey, a w jego skład wchodzili tacy zawodnicy jak m.in. Euzebiusz Smolarek, Ezequiel Garay czy Iván Marcano. Drużynie przewodził z kolei Marcelino. Dziś jednak nie znajdziecie Racinguistas w La Liga, ponieważ nadmorskiemu klubowi z Kantabrii przyszło zapłacić bardzo wysoką cenę za swoje marzenia.
Zapisać się w historii
Jest 18 maja 2008 roku. Gorący wieczór w Santander, zarówno dla turystów przechadzających się na plaży (kilkaset metrów od stadionu Racingu), jak i dla kibicowskiej części miasta. Pechowcy, którzy nie zdążyli kupić biletów siedzą już przed telewizorami lub wspierają swoich piłkarzy pod klubowym obiektem. Fani wypełniający po brzegi Estadio El Sardinero oczekują, że zespół gospodarzy pokona walczącą o utrzymanie Osasunę. Zwycięstwo zapewni Kantabryjczykom pierwszy w historii klubu awans do Pucharu UEFA. Do przerwy nie padły żadne bramki. Los Verdiblancos odczuwają niepewność, gdyż na tę chwilę Racing jest poza europejskimi pucharami. W tabeli wyprzedza ich Real Mallorca, który prowadzi w swoim meczu 1:0. W 71 minucie boisko opuszcza Ebi Smolarek, zawiódł po raz kolejny. Zastępuje go młody, osiemnastoletni Iván Bolado. Kwadrans później ten właśnie napastnik wpakuje piłkę do siatki, zdobywając dopiero swoją trzecią bramkę w kończącym się sezonie. Będzie to najważniejszy gol w jego karierze. Kibice Racinguistas eksplodują radością, nie interesuje ich już wynik z Majorki. Po kilku minutach sędzia kończy mecz, a Santander może świętować niebywały sukces. 22 251 widzów podziwiało coś, czego nigdy nikt inny w tym nadmorskim mieście nie doświadczył i pewnie długo nie doświadczy. Marzenia stały się faktem! Zespół z Santander z symbolicznym bilansem bramkowym +1 wszedł do rozgrywek europejskich, a zapewnił to jeden gol napastnika występującego obecnie CD Don Benito w Tercera División. Tym samym Racing faktycznie stał się ,,Dumą Kantabrii”. Goście także tryskali radością, ponieważ mimo porażki Osasuna pozostała w Primera. Ekipa z Pampeluny odegra jednak jeszcze w historii Los Verdiblancos inną, negatywną rolę.
Marcelino pozostał szkoleniowcem Racingu na kolejny sezon. W Pucharze UEFA, Racinguistas trafili do grupy z Manchesterem City, Twente, PSG i Schalke. Ostatecznie zajęli czwarte miejsce i nie awansowali do dalszej fazy. Zdobyli łącznie pięć punktów, jednak kibicom na długo pozostanie w pamięć wygrana z Obywatelami, 3:1.. Niestety, klub nie potrafił pogodzić europejskich pucharów z ligą, w której zajął dopiero jedenastą pozycję. W kolejnym roku Racing osunął się jeszcze niżej, bo na 16 miejsce, ale zagrał w półfinale Copa del Rey po raz drugi w swojej historii ( za pierwszym razem w sezonie 07/08). W Santander zaczęto się powoli godzić z tym, że Los Verdiblancos wrócą do roli ligowego szaraka. Nieodpowiedzialność prezydenta klubu doprowadziła bowiem Racing do poważnych problemów finansowych. Długi sięgnęły kwoty ok. 15 milionów euro. Wydawało się, że gorzej już być nie może. A jednak…
Indyjska Pułapka
Ashyan Ali Seyd, indyjski biznesmen, który zarządzał firmą inwestycyjną WGA (Western Gulf Advisory) przekonał władze klubu do oddania mu pakietu większościowego ok.80% akcji. Obiecywał, że ,,spłaci zaległości finansowe i stworzy z Racingu trzecią siłę hiszpańskiej piłki, klub z czołówki krajowej jak i międzynarodowej. Wszystko dobrze się skończy i każdy będzie miał powód do radości”. Piękne słowa. Wreszcie pojawiła się szansa by wyjść na prostą oraz na to, by nawiązać do osiągnięć sprzed kilku lat, a może nawet je poprawić. Działacze klubu skuszeni jak biblijna Ewa, nie podejrzewali niczego złego. Zostali omamieni i oszukani. Obietnice okazały się zbyt piękne, by były prawdziwe. Firma WGA naciągała w ten sam sposób instytucje i szereg ludzi na całym świecie. Indyjski ,,przedsiębiorca” próbowała przejąć również Blackburn Rowers. Anglicy nie dali się jednak nabrać.
Zimą na Estadio El Sardinero wypożyczono Giovaniego Dos Santos, który praktycznie w pojedynkę uratował Racing przed spadkiem. Mimo to zawodnicy przestali otrzymywać wynagrodzenia. Chaos i dezorientacja przybierały na sile. 8 marca 2011 roku, przedstawiciele komitetu piłkarzy utworzonego przez m.in. klubową legendę, Pedro Munitisa, spotkali się z Alim Seydem w kwestii uregulowania zaległości w wypłatach. Właściciel obiecał, że zajmie to od dziesięciu do dwunastu dni roboczych. Jednakże 24 marca prezydent klubu Francisco Pernía starał się już przekonywać, że gracze źle zrozumieli datę płatności i wszystko zostanie załatwione do końca miesiąca. Na te wieści trener Marcelino rozwiązał kontrakt z klubem, gdyż według niego Racing przestał być wiarygodny.
Ali nie spełnia obietnic. Nie jest kimś komu można ufać – ocenił na odchodne Marcelino
Władze Kantabrii i Racingu na czele z Miguelem Ángelem Revillą i Francisco Perníą nazwały Seyda ,,kompulsywnym kłamcą”. ,,Wybawca” obiecywał jedynie wielkie pieniądze, a zostawił klub z jeszcze większymi długami na ponad 50 mln euro. W lipcu 2011 roku ogłoszono rozpoczęcie postępowania upadłościowego. Klub uratowali kibice, lecz w kolejnym sezonie (2011/12), po dziewięciu latach nieprzerwanej gry w La Liga, Racing pożegnał się z rozgrywkami w fatalnym stylu. Miał serię 20 spotkań bez wygranej i najgorszy atak w lidze, co złożyło się na ostatnie miejsce w tabeli. Sprawa z indyjskim biznesmenem ciągnęła się jeszcze do maja 2013 roku. Pod przymusem sądu zrzekł się on praw do klubu, który pozostawił w ruinie. W dalszym ciągu delikwent ten poszukiwany jest przez najwyższe organy ścigania za oszustwa w wielu państwach świata. Być może ukrył się w którejś z licznych kantabryjskich jaskiń?
Między drugim, a trzecim piętrem
Powrót do La Liga miał być szybki, tak by inne zespoły nawet nie zauważyły rocznej nieobecności Los Verdiblancos. Pojawienie się w zespole Gaia Assulina czy Carlosa Bocanegry miało w tym zadaniu wydatnie pomóc. Niestety, słabe wyniki jesienią sprawiły, że już zimą zamiast snucia wizji o awansie, na El Sardinero myślano jedynie jak pozostać na drugim poziomie rozgrywkowym. W styczniu do zespołu dołączył m.in. znany z występów w polskiej Ekstraklasie, Andreu. Jednak nowe twarze również okazały się niewypałami. Zaledwie w rok po relegacji na zaplecze La Liga, Racing zawitał półkę niżej, do Segundy B.
Po sezonie 2012/13 trzecia liga stała się dla Racingu koszmarem na jawie. Na tak niskim, półamatorskim szczeblu Los Verdiblancos nie mogli liczyć na żadnego poważnego sponsora i zostali pozostawieni sami sobie. Na domiar złego z finansowania klubu wycofał się gigant, mający swoją główną siedzibę w stolicy Kantabrii, Bank Santander. Racing znów zaczął zalegać z wypłatami pensji, czego wynikiem był protest w rewanżowym spotkaniu ćwierćfinału Pucharu Króla z Realem Sociedad. Gracze Racingu zaczęli strajk po pierwszym gwizdku sędziego. W geście jedności ustawili się obok siebie przy kole środkowym boiska, a chwilę później arbiter zakończył zawody.
Władze rozgrywek ukarały Racing dyskwalifikacją w kolejnej edycji Copa del Rey oraz grzywną w wysokości trzech tysięcy euro. Ten moment stał się jednak początkiem czegoś nowego. Cała piłkarska Hiszpania poparła protest piłkarzy, a o Racingu znów zrobiło się głośno. 30 stycznia 2014 roku jest dla Racinguistas niemal świętem, dniem dobrej zmiany. Cała kadra wraz ze sztabem szkoleniowym domagała się dymisji zarządu klubu z prezydentem Angelem Lavinem na czele. Udało się. Racing przejęli kibice-akcjonariusze z całego świata, także z Polski.
Nowym szefem został ,,swój człowiek”, były piłkarz Los Verdiblancos w latach 80-tych i 90-tych – Juan Antonio Sañudo. Pełnił tę funkcję do czerwca 2015 roku, gdy został zastąpiony przez innego ex-racinguistę – Manuela Higuerę. Głównie za sprawą kilkunastu goli Mamadou Koné (dziś w Leganes) i wygranych baraży z Albacete, Racingowi udało się wrócić do Segunda División. Niestety tylko na rok. Po heroicznej walce zespół musiał ponownie wrócić do trzeciej ligi. Okoliczności tej degradacji do dziś budzą kontrowersje. Aby się utrzymać piłkarze z Santander musieli pokonać na wyjeździe Albacete i liczyć na porażkę Osasuny z Sabadell. Los Verdiblancos swoje zadanie zrealizowali, wygrali 1:0. Osasuna schodziła na przerwę przegrywając w Katalonii 0:2. Po zmianie stron nagle zaczęły dziać się cuda i piłkarze z Pampeluny doprowadzili do remisu w ostatnich sekundach meczu, przy biernej postawie Katalończyków. Niestety, sprawa nigdy nie została wyjaśniona i obeszło się bez konsekwencji dla klubu z Pampeluny. Tak więc ta sama Osasuna, która w 2008 roku kojarzyła się Racinguistas z największym sukcesem w historii Kantabryjczyków, w 2014 stała się jednym z winowajców kolejnego uderzenia o dno.
Do trzech razy sztuka?
W sezonie 2015/16 na stanowisko trenera objął wspomniany Pedro Munitis. Jego Racing zajął pierwsze miejsce w tabeli drugiej grupy regionalnej (w skład Segundy B wchodzą cztery, po 20 zespołów w każdej). Aby awansować do Segundy trzeba było jeszcze wygrać baraże z Reus, którzy wygrali rywalizację w Gr. III. Niestety porażki 0:3 i 0:1 z Reus, a następnie w play-offach na niższym szczeblu, tzw. ,,ścieżce niemistrzowskiej” z Cadiz ( 0:1 i 0:1), zamknęły drogę do promocji. W kolejnym sezonie fotel szkoleniowca przejął niegdysiejszy trener drużyn młodzieżowych Los Verdiblancos, Ángel Viadero. Drużyna pod jego wodzą zajęła w ostatniej kampanii drugie miejsce w lidze, przeszła całą ,,ścieżkę niemistrzowską” i… poległa w decydującym o wszystkim dwumeczu z Barceloną B ( 1:4 i 0:0).
Podczas oglądania powyższego filmiku można zobaczyć nie tylko gole, ale także w jakich warunkach i na jak stadionach musi aktualnie grać klub, który należy do ojców Primera Divisón. Na pewno nie można tego nazwać poziomem godnym Racingu.
Przed obecnym sezonem postawiono na stabilizację. Ángela Viadero zachował swoją posadę, a także postarano się o utrzymanie trzonu drużyny. W Segundzie B to naprawdę wyczyn. To ma przynieść Racinguistas upragniony awans, choć sytuacja finansowa wciąż jest bardzo zła. Nadal klubowi grozi widmo bankructwa, ale wydaje się, że jak na razie sytuacja jest opanowana. Firma PITMA (lokalna spółka zajmująca się m.in. telekomunikacją) zdecydowała się pomóc w spłacaniu klubowego długu, który wynosi już ponad 100 mln euro. Czy coś z tego będzie? O tym przekonamy się wkrótce, gdyż jak widać fani Racingu nie mają powodów, by narzekać na nudę..
.
Autor: Adam Musialik
Od Autora: Serdecznie zachęcam do śledzenia poczynań Racingu w nowym sezonie, kontaktu ze mną przez fanpage’a Racing & Zaragoza Polscy Fani oraz trzymania kciuków za powrót 44-krotnego uczestnika rozgrywek Primera División do najwyższej klasy rozgrywkowej.