Wrzesień 2017 roku. UD Las Palmas w trzeciej kolejce ligi wygrywa swój pierwszy mecz (z Málagą). Zaledwie jedno zwycięstwo sprawia, że prezesowi klubu odbija… palma. „Widać, że zespół gra coraz lepiej, było to już namacalne w meczu z Málagą. Szczerze sądzę, że mamy najlepszy zespół w historii klubu”. Miguel Ángel Ramírez dał się ponieść fantazji, a może mówił rzeczywiście z pełnym przekonaniem? Tych słów pożałuje już klika miesięcy później, kiedy pod koniec kwietnia drużyna prowadzona przez trzeciego szkoleniowca w sezonie spadnie z hukiem do drugiej ligi.
Nie, nie będziemy się teraz pastwić nad pomysłami taktycznymi Paco Jémeza ani analizować przyczyn degradacji jedynego przedstawiciela Wysp Kanaryjskich w La Lidze. Skupimy się na tym, co działo się tydzień temu w domowym spotkaniu przeciwko Deportivo Alavés (0-4). Miałem okazję obserwować to wydarzenie ze stadionu na Gran Canarii, a przyznam, że na trybunach było ciekawiej, niż na murawie.
Jeszcze na godzinę przed meczem – sielanka. Kibice w żółtych barwach oblegali pobliskie centrum rozrywki oraz błonia stadionu, na których zlokalizowane były budki z jedzeniem i piwem. Temu wszystkiemu towarzyszył raggaeton, który w Hiszpanii ma taki sam status, jaki w Polsce ma disco polo. Ciekawie zaczęło się robić już na 20 minut przed meczem, kiedy grupa głośno protestujących kibiców opatrzona w megafony i transparent domagała się dymisji presidente. Ich pochód zakończył się tuż przed wejściami na główną trybunę, na której zlokalizowana jest loża VIP, na której (ze względu na budowę stadionu) wszystko słychać było głośno i wyraźnie.
Protest przeciwko właścicielowi Las Palmas przed stadionem Gran Canaria. "Ramírez zapłać i odejdź" #LaZabawa pic.twitter.com/BZKcFffn71
— Michał Świerżyński (@miguelsergio27) April 22, 2018
Podczas gdy spiker wyczytywał nazwiska piłkarzy lokalnego zespołu, kibice Las Palmas głośno ich wygwizdywali. Najwięcej gwizdów zebrał jednak kontrowersyjny Paco Jemez, którego osoba jest idealnym podsumowaniem bałaganu w klubie. Kibice miejscowych niemal przez cały sezon jasno wyrażali swoje niezadowolenie z zarządzania klubem i traktowania sympatyków po macoszemu. Dało to o sobie znać już kilka minut po rozpoczęciu meczu, kiedy wywiesili transparent „Ten zarząd traktuje nas jak kibiców gości. Temu klubowi i jego kibicom należy się szacunek”.
Protest trwa na trybunach. Głośne okrzyki WYPAD! skierowane w stronę władz klubu. Transparent – czujemy się jak kibice zespołu gości, nie UD pic.twitter.com/M455qR09oz
— Michał Świerżyński (@miguelsergio27) April 22, 2018
Jak się okazało, to był tylko kolejny etap protestu. Następną fazą była… minuta ciszy w żałobie skierowana do ‘głuchego’ zarządu oraz kolejne transparenty opisujące jaki wstyd członkowie zarządu przynoszą klubowi. Minuta to mało powiedziane, bo na stadionie przez niemal cały mecz i tak było cicho. Nieliczni kibice, którzy zdecydowali się zobaczyć ten mecz reagowali tylko na boiskowe sytuacje a grupa fanatyków była zajęta protestem. W drugiej połowie weszli na trybunę z głośnymi okrzykami wsparcia dla piłkarzy. Poprowadzili normalny doping przez 10 minut i… opuścili trybunę.
Protest przeniósł się wtedy na główną, zadaszoną trybunę (pod którą i tak znaleźli się niemal wszyscy kibice na stadionie – po tym jak zaczął padać deszcz po prostu sobie na nią przeszli z dotychczasowych miejsc). Rozpoczął się festiwal szydery, brawa zbierali piłkarze gości, którzy po bezbramkowej pierwszej połowie w drugiej zdążyli strzelić już trzy gole. Ci bardziej wrażliwi zaczęli opuszczać trybuny, jednak spora część kibiców przeniosła się bezpośrednio pod trybunę VIPów aby prosto w twarz zarządu wykrzyczeć swoje niezadowolenie. To był zdecydowanie najgłośniejszy moment jeśli chodzi o całe wydarzenie, wszyscy zgromadzeni zgodnie śpiewali i krzyczeli o tym, aby sternicy podali się do dymisji. Jedynie przez chwilę dało się usłyszeć okrzyki zadowolenia – kiedy miejscowi świętowali CZWARTĄ bramkę straconą przez piłkarzy Jemeza, cieszyli się tak, jakby to Las Palmas prowadziło 4-0.
Kolejny etap protestu. Minuta ciszy na stadionie. Kibice żądają dymisji w zarządzie. Ciężkie czasy na Gran Canarii #LaZabawa pic.twitter.com/6dAbBKkR78
— Michał Świerżyński (@miguelsergio27) April 22, 2018
Zdecydowanie obrazkiem wartym zapamiętania była chwila po końcowym gwizdku, w momencie ostatecznej degradacji do Segunda División. Przy przeraźliwej kakofonii gwizdów niezadowolenia i ulewie jeden z kibiców ułożył tuż pod trybuną VIP transparent z jednym zdaniem. „El mejor equipo de la historia” – najlepszy zespół w historii. Adresat wie, o co chodziło.
Niestety biuro prasowe odmówiło mi wywiadu z trenerem i jakimkolwiek piłkarzem pierwszego zespołu, a mogło być jeszcze ciekawiej. Na horyzoncie jedyną nadzieją na porządek w Las Palmas byłaby sprzedaż klubu Chińczykom, ale jak na razie oferta Azjatów nie była brana pod uwagę. Cóż, co najmniej na jeden sezon spokój mają Trigueros i Busquets, którzy głośno wyrażali swoje niezadowolenie tak dalekimi wyjazdami ligowymi i zmianą strefy czasowej. Zadowoleni są też kibice Tenerife – w następnym sezonie derby Wysp Kanaryjskich znów będziemy oglądać w Segunda División.