W niemal każdym zespole znajdą się piłkarze, którzy znaczą dla klubu nieco więcej niż cała reszta. Piłkarze, od których zależy obraz gry zespołu, którzy w odpowiednich momentach są w stanie zmienić losy meczu, którzy robią różnicę nie tylko na boisku, ale i w szatni. Jednym z nich jest z pewnością Ibai Gómez, motor napędowy Deportivo Alavés. Ten sam, którego Ernesto Valverde odprawił z San Mames. Ten sam, którego Athleticowi bardzo teraz brakuje.
Lato 2016. Dla Ibaia Gómeza to burzliwy okres pełen zmian – po 6 latach decyduje się – z łatką wiecznie kontuzjowanego – opuścić Athletic Club, w którym zaczyna brakować dla niego miejsca i zaufania do jego umiejętności. Pomocną dłoń wyciąga do niego beniaminek, Deportivo Alavés. Wtedy też bierze ślub ze swoją partnerką Ingrid Betancor. Nie licząc wejścia w profesjonalizm wraz z transferem do Athleticu w 2010, to największy okres zmian w jego życiu. Jak sam później stwierdzi – jedyne czego wtedy poszukiwał to miejsce, w którym odzyska radość z futbolu i tą radością obdarzy innych.
Październik 2018. Ibai Gómez jest liderem i jednym z kapitanów zespołu, który trzeci sezon z rzędu można nazwać rewelacją ligi. Regularnie gra, strzela, asystuje. Po kontuzjach nie pozostał nawet ślad. Jego ułożone życie (mąż, ojciec, domator, profesjonalista) znów może zmącić zmiana klubu, lecz jeśli ta nadejdzie, powinna być zwieńczeniem ponad dwóch lat konsekwencji w tym, co kocha – piłce nożnej, której poświęcił całe swoje życie.
Co spowodowało taką zmianę u Ibaia Gómeza? Jakie cechy charakteryzują człowieka, którego Athleticowi – w mojej opinii – bardzo brakuje?
DOŚWIADCZENIE
W środę 17 października minie 8 lat od debiutu Ibaia w Primera División. Swoje 5 minut dostał od Joaquina Caparrosa w 66’ meczu z Realem Saragossa zmieniając na boisku Gaizkę Toquero (później trafią na siebie również w Deportivo Alavés). A raczej swoje 2 minuty i 38 sekund, bo dokładnie tyle trwała radość młodego piłkarza zanim padł na murawę kontuzjowany.

Bolesny debiut Ibaia, który trwał niecałe 3 minuty. | Foto: as.com
Często w rozmowach z mediami wraca do tego momentu, który jego zdaniem będzie rzutował na całą jego piłkarską karierę. Nigdy wcześniej nie był kontuzjowany. Świeżo upieczony debiutant znajduje się w nowej dla siebie sytuacji. Chce wrócić jak najszybciej, aby pokazać trenerowi, że warto na niego stawiać, forsuje tempo rehabilitacji, obciąża mięśnie, gra z bólem – wszystko po to, aby za wszelką cenę móc pokazać, na co go stać. Kontuzja wyłącza go z gry do końca sezonu (w maju zagra jeszcze kilkanaście minut). „Jestem niemal przekonany o tym, że gdybym wtedy spokojniej podszedł do tej sytuacji, nie byłoby kontuzji mięśniowych w prawej nodze 3-4 lata później. Aby odciążyć kontuzjowaną, bolącą lewą nogę przeciążałem prawą. To wszystko w młodym wieku musiało wpłynąć na mój organizm” – powie po latach Gómez.
„Trudności życiowe dużo cię uczą i sprawiają, że dojrzewasz dużo szybciej.”
Późniejsze niekończące się problemy z urazami staną się powodem, dla którego zmieni całkowicie podejście do zawodu piłkarza, ale sprawią też, że Ibai dojrzeje zgodnie z powiedzeniem ‘Co cię nie zabije, to cię wzmocni’. Po przejściu do Deportivo Alavés piłkarz decyduje, że aby zapobiec pojawianiu się kontuzji, przez które opuścił San Mamés, musi prowadzić się zdecydowanie inaczej i bardziej dbać o swój organizm. Niby oczywiste, ale nie dla wszystkich.
PROFESJONALIZM
Jeśli miałbym wskazać piłkarza z La Ligi, który swoim stylem życia najbardziej przypomina Roberta Lewandowskiego to byłby nim właśnie Ibai Gómez. Przypadek polskiego napastnika jest znany oczywiście niemal wszystkim i stał się wzorem do naśladowania nie tylko dla młodych adeptów futbolu, ale też dla aktywnych zawodowo piłkarzy. Jeśli zapoznamy się z planem dnia Hiszpana znajdziemy sporo podobieństw. Aby wyciągnąć maksimum ze swojego ciała i talentu stworzył wokół siebie trzyosobowy sztab, który pilnuje rytmu życia tydzień po tygodniu. Specjalista ds. żywienia, fizjoterapeuta oraz trener osobisty to osoby odpowiedzialne za zawodowe sukcesy Ibaia. Oprócz sesji treningowych z zespołem realizuje indywidualny plan treningowy w siłowni, którą zbudował u siebie w domu. Jest ‘freakiem’ na punkcie żywienia, jak sam o sobie mówi opisując dietę paleo, którą ‘zaraził’ też swoją żonę. Bakcyla złapał już w pierwszym sezonie w Deportivo, kiedy poznał Marcosa Llorente, przejawiającego wielką pasję i dyscyplinę w temacie odżywiania. Wyniki nadeszły niemal natychmiast. Kontuzje zniknęły niczym po dotknięciu magiczną różdżką.

Ibai Gómez w swojej domowej siłowni. | Foto: Youtube
Jako profesjonalista korzysta z każdej możliwej pomocy, oprócz fizjoterapeuty, żywieniowca i trenera osobistego współpracuje z klubowym analitykiem. Jest świadomy, że statystyka i drobne szczegóły które można poprawić są niekiedy czynnikami ważącymi o końcowym wyniku. Po każdym meczu dostaje nagranie od analityka aby obejrzał swoje zachowanie na boisku i skorygował błędy.
Jeśli chcecie poznać bliżej Ibaia, możecie to zrobić oglądając dobry klubowy materiał z nim w roli głównej.
ŁAD, PORZĄDEK, ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Nie od dziś wiadomo, że aby osiągać sukcesy w życiu zawodowym warto mieć poukładane życie osobiste, tak, aby problemy w rodzinie nie ciążyły. Na tym polu piłkarz radzi sobie znakomicie, niedawno żona urodziła mu córeczkę, która jest dla niego całym światem. W domu czekają też na niego dwa psy i dwa koty. Posiadanie zwierząt domowych wpływa pozytywnie na zdrowie psychiczne ale też świadczy o odpowiedzialności. Jakiż widać kontrast jeśli porównamy to z liderem Athleticu, Iñakim Williamsem, którego niedawno złapano na nocnej kłótni pod klubem ze swoją partnerką.
O tym jak Ibai Gómez jest uporządkowany niech świadczy fakt, iż zlecił przygotowanie całych tomów z artykułów prasowych pojawiających się na jego temat za każdy sezon w zawodowej piłce.

Domowa biblioteka artykułów prasowych liczy kilkanaście grubych tomów. | Foto: Youtube
BASK DO SZPIKU KOŚCI
Przyszedł na świat w piłkarskiej rodzinie. Jego ojciec Miguel Ángel Gómez, znany bardziej jako Mitxelo, jest żywą legendą w Bilbao ze względu na wkład w szkolenie młodzieży. Teraz jest prezesem w Santutxu, klubie z rodzinnej miejscowości, w którym grał, a później trenował. Właśnie tam w wieku 3,5 roku Ibai zaczynał kopać piłkę.
Mitxelo przez 8 lat był też trenerem w Lezamie. Tam puszczał synka z piłką na boisku przed treningiem nastolatków, którzy później okazali się być jego kolegami z zespołu. „Amorebieta, Susaeta, Llorente i Iturraspe byli w tych zespołach. Miałem 9 lat i kopałem z nimi piłkę przed treningiem. Pamiętam, że byłem bardzo niski i szczupły, Llorente był ode mnie 4 lata starszy i 2 razy wyższy” – wspomina Ibai. Ojciec, chociaż mógł, nie chciał go zostawiać w Lezamie. Wiedział, że wielu trenerów ceniło bardziej fizyczność i siłę niż technikę, a jego syn mógł w takich warunkach odpaść z selekcji.
Już w wieku 12 lat zaczął interesować się trenowaniem i prowadzić zajęcia dla najmłodszych przekazując to, czego się nauczył. W Santutxu spędził 16 sezonów, a jako trener zdobył nawet tytuł mistrzów regionu. Nawet grając już w Primera División kiedy tylko mógł pojawiał się w miasteczku i prowadził zajęcia dla młodzieży. Bardzo cenią go za to mieszkańcy, pokazuje to też, że sodówka to pojęcie dla niego zupełnie obce. Hiszpan mocno stąpa po ziemi bo wie, że wyniki można osiągnąć skromnością i ciężką pracą, co wielokrotnie powtarza w rozmowach z dziennikarzami. Z uwagi na swoje zajęcie widzi futbol też oczami trenera, którym chciałby zostać po zakończeniu kariery piłkarza.
REGULARNOŚĆ: PRZYNOSI BRAMKI, ASYSTY I PUNKTY.
Ibai wyróżnia się w Deportivo, dla którego zdobył 17 bramek. Tyle samo ile dla Athleticu, lecz dzięki doświadczeniu i zmianie rutyny potrzebował do tego aż 64 mecze mniej (81 meczów dla Deportivo, 145 dla Athleticu). Pomimo wzlotów i upadków ekipy z Vitorii, skrzydłowy jest bardzo regularny, strzela, asystuje, punktuje. W pierwszym sezonie w Deportivo Alavés klub zanotował rewelacyjny sezon i zagrał w finale Pucharu Króla. W drugim sezonie pomimo fatalnej sytuacji, wymiany niemal całego składu i kilku zmian na ławce trenerskiej zdołali utrzymać się w lidze i zostać rewelacją rundy wiosennej. Aktualny, trzeci sezon zaczęli bardzo obiecująco i po 8 ligowych kolejkach zajmują 6 miejsce ze stratą zaledwie 2 punktów do lidera (a są już po meczach z Barceloną i Realem Madryt, z którym wygrali po raz pierwszy od 87 lat). Ibai jest talizmanem zespołu Abelardo – kiedy strzela gola, Alavés zawsze wygrywa. Nie bez powodu utrzymuje się jako titular i szybko zdobył na tyle duże zaufanie, że jest jednym z kapitanów drużyny.

Kilka dni temu Ibai poprowadził reprezentację Kraju Basków do zwycięstwa nad Wenezuelą (4-2) na stadionie Deportivo Alavés . Otworzył wynik sprytnym strzałem z rzutu wolnego. | Foto: besoccer.com
WSZYSTKO ZA NIC
Podsumujmy to wszystko. Na wyciągnięcie ręki jest skrzydłowy:
• bramkostrzelny i asystujący,
• z dobrym uderzeniem ze stałych fragmentów gry,
• bardzo doświadczony w Primera División,
• z przeszłością w Athleticu,
• z podejściem do młodzieży,
• w najlepszym piłkarskim wieku,
• ułożony, odpowiedzialny, lider zespołu,
• przykład profesjonalnego podejścia do zawodu,
• kibic noszący Athletic w sercu od dziecka,
• od stycznia może negocjować kontrakt i przejść latem ZA DARMO.
Athletic takiej postaci w zespole nie ma i potrzebuje jej jak powietrza. Susaeta ma najlepsze lata za sobą, Iñigo Cordoba jeszcze nie dorósł do występów w pierwszym zespole, a Iñaki Williams powinien już na stałe przestawić się na pozycję środkowego napastnika. W Bilbao posuchę jeśli chodzi o dobrych skrzydłowych może zakończyć powrót banity, który jest jednak pełen wdzięczności dla swojego obecnego pracodawcy i już zapowiedział, że w pierwszej kolejności wysłucha oferty Deportivo. Ale czy w jego przypadku wypada odmówić Lwom?