
Yyyaaaaaarrrranca…ruszamy! A raczej ruszam ja, Michał Świerżyński, gdzieniegdzie znany jako @miguelsergio27, z cyklem mini felietonów, mini bloga… Nazwijcie to jak chcecie, po prostu chcę podzielić się z Wami moją opinią na różne tematy, a także poznać Wasze zdanie. To mój punto de vista, czyli mój punkt widzenia. Dzisiaj chcę skomentować sytuację Lwów z Bilbao, bo w Athletiku nie dzieje się najlepiej.
Niespodziewana? Nagła? Szokująca? Nie. Zmiana posady przez Ernesto Valverde nie może być określana w żaden wyżej wymieniony sposób. Im bliżej ostatniej kolejki minionego sezonu La Liga Santander tym więcej kibiców i dziennikarzy było pewnych co stanie się z trenerem Athletiku po sezonie. Ja nieskromnie pochwalę się, że przewidziałem to już 1 marca, kiedy wszyscy widzieli Sampaolego w Barcelonie (poniżej zostawiam dowód). Jego gra w kotka i myszkę nie przyniosła oczekiwanego skutku, gdyż w podobny sposób przebiegało odejście Valverde z Valencii do Athletiku. Działacze klubu z Kraju Basków musieli więc wiedzieć o wszystkim o wiele wcześniej i mieli czas, aby przygotować się do nowej sytuacji. Zrobili to doskonale – osiem godzin po odejściu El Txingurri, podpisany kontrakt miał jego następca, Cuco Ziganda.Wszyscy tacy pewni tego Sampaoliego, a ja bym w FCB chętnie zobaczył Ernesto Valverde. #LaZabawa
— Michał Świerżyński (@miguelsergio27) March 1, 2017
Ciężko było podważyć ten ruch – nastawiony na szkolenie młodych i zdolnych piłkarzy klub postawił na trenera, który szkółkę zna jak własną kieszeń. Sześć lat doświadczenia jako trener zespołu rezerw – Bilbao Athletic – z przyzwoitymi wynikami (nawet jeden sezon w Segunda División, na zapleczu La Ligi) i niemal 100 meczów jako trener pierwszoligowej Osasuny, z przygodą w Pucharze UEFA przemawiało za nim, choć nie był to najważniejszy aspekt. Athletic, pomimo tego, że Valverde zaliczył znakomite wyniki, ostatni sezonie ledwo dociągnął. Te same twarze, coraz bardziej zgrane schematy. Zespół gnił i potrzebował świeżej krwi, którą miał sprowadzić właśnie Ziganda.
W pierwszym zespole Cuco spotkał się ze starymi (co za ironia) znajomymi, m.in.: Kepą (23 lata), Laportem (23), Yerayem (22), Lekue (24), Vesgą (24), Williamsem (23), Merino (25). Do zespołu dołączyli (i grają) Unai Núñez (20) Ager Aketxe (23) i Iñigo Córdoba (20). Doskonale wiedząc, co potrafi każdy z tych zawodników Cuco ruszył w swoją przygodę jako trener pierwszego zespołu dość wcześnie, bo musiał przebić się do Ligi Europy przez eliminacje od 3. rundy. Rozpoczęcie sezonu pod koniec lipca w okolicach października było wskazywane jako jeden z powodów tak słabej postawy Athletiku na początku sezonu, chociaż do 17 września zespół pozostawał niepokonany we wszystkich rozgrywkach.
Od tamtego momentu minął niemal kwartał, w których Ziganda doświadczył gwizdów z trybun na San Mamés, upokorzenia w Lidze Europy i jeszcze większego, wstydliwego upokorzenia w Pucharze Króla (który klub wygrywał aż 24 razy) odpadając z trzecioligową Formenterą. Po czternastu kolejkach w lidze Athletic zanotował zaledwie trzy zwycięstwa, zajmuje 16. miejsce i kroczy jak dziecko we mgle, nie wiedząc dokąd zmierza. A przynajmniej taki obraz prezentuje od jakiegoś czasu drużyna Cuco. Dramatyczne wyniki idą w parze z nijaką grą i fatalnymi nastrojami, a dumni Baskowie mają tego dosyć bo w ich świątyni pomału kończy się cierpliwość i zaufanie do „swojego” człowieka.
Piłkarze Legenes z super humorami przystąpią jutro do meczu z Athletikiem, gdzie nastroje zgoła inne. Poniższy obrazek nie wymaga komentarza pic.twitter.com/y9q4PtDtn3
— Michał Świerżyński (@miguelsergio27) October 21, 2017
Najbliższe tygodnie to dla Zigandy, człowieka bardzo ambitnego, którego aż zżera, aby dorównać swoim dwóm poprzednikom (zdobywali z Athletikiem tytuły) to chyba ostatnia już szansa. Fatalna postawa w Europie została naprostowana i dziś mogą awansować do fazy pucharowej. W lidze czeka ich szereg meczów w kategorii „do wygrania”, a dla Zigandy w kategorii „konieczne do wygrania”: Levante, Betis, Alavés, Espanyol, Getafe, Eibar, Girona, Las Palmas. Jestem pełen podziwu dla zaufania klubu do trenera, zostawienie go na ławce było posunięciem odważnym, ale i ryzykownym. Kalendarz i lekka poprawa gry może zadziałać motywująco i wprowadzić Athletic na odpowiednie tory, ale jeśli zespół nie odpali na dobre, to chyba tylko cud uratuje posadę szkoleniowca. A w środku stycznia czy lutego działacze nie będą mieli komfortu i czasu do odnalezienia odpowiedniego następcy.