Dzisiaj w gabońskim Libreville startuje 31. turniej o Puchar Narodów Afryki. Najważniejsze zawody na Czarnym Lądzie, inaczej niż Copa América czy mistrzostwa Europy, większe emocje wywołują u klubowych trenerów i dyrektorów sportowych, niż u kibiców.
Skrajne emocje – uściślając temat. PNA od lat zaczyna się w styczniu, kiedy kluby ze Starego Kontynentu wchodzą w wiosenną część rywalizacji. To oznacza, że postronny widz spoza Afryki nie zastanawia się długo, jak zagospodarować swój wieczór, stawiając na rozgrywki ulubionej ligi. Zresztą, wyboru muszą dokonywać sami zawodnicy, świadomi że po powrocie z turnieju niekoniecznie z marszu odzyskają pozycję w składzie, o kontuzjach nie wspominając. Takiego luksusu nie mają szkoleniowcy, którym wiąże ręce kalendarz FIFA. W nim afrykański czempionat widnieje w rejestrze oficjalnych rozgrywek międzynarodowych, co blokuje trenerskie weto. I ciężko na jakąkolwiek poprawę. Przeniesienie zmagań na lato jest niemożliwe ze względu na warunki pogodowe, a CAF i tak poszedł na rękę klubom zmieniając lata gier na nieparzyste.
Jach lekiem dla Betisu?
Już we wrześniu Marca biła na alarm, publikując listę potencjalnych reprezentantów na PNA z hiszpańskiego podwórka. Wówczas więcej strachu najedli się szkoleniowcy z Segunda División, gdzie nawet 23 zawodnikom z dwunastu zespołów „groziła” ligowa absencja na przełomie stycznia i lutego. Szczebel wyżej lista również objęła dwanaście klubów, ale w tym przypadku „zagrożonych” było nieco mniej – dziewiętnastu futbolistów. Liderami rankingów Primera i Segunda zostali Málaga (3 piłkarzy; pełne zestawienie zobaczysz tutaj) i Gimnàstic Tarragona (4). Ostatecznie proporcje odwróciły się. Z La Liga do Gabonu wyruszyło dziesięciu, a z LaLiga2 siedmiu zawodników.
Pod największym obciążeniem pozostała Málaga, do której ex aquo dołączyła sąsiedzka Granada. Andaluzyjskie ekipy na turniej wypuściły po dwóch zawodników, ale Rojiblancos tęsknić będą tylko za jednym – Mehdim Carcelą-Gonzálezem (Maroko), bo Victorien Angban (WKS) przeważnie ogląda boisko z ławki rezerwowych lub z trybun. Inaczej sytuacja rysuje się na La Rosaleda, gdzie Bakary Koné do listopada był podstawowym obrońcą (Burkina Faso), a powoli wprowadzany do dorosłej drużyny 19-letni Youssef En-Nesyri (Maroko) potrafił już swoimi zmianami wpłynąć na końcowy rezultat meczu. Tyle że i w tym przypadku fani Los Boquerones nie narzekają, bo nad Morzem Śródziemnym udało im się zatrzymać postać fundamentalną – Carlosa Kameniego.
Kameruński golkiper bluzę Nieposkromionych Lwów ostatni raz przywdział w 2015 r., a z nowym selekcjonerem, Hugo Brossem, nie jest mu po drodze. Belg zarzuca Kameniemu, że nie dotarł na zgrupowanie (oficjalnie z powodu problemu z synem – przyp. red.) i obiecał sobie już nie korzystać z usług doświadczonego bramkarza, który w sporze nie pozostaje mu dłużny. „Nie można mówić, że piłkarzom nie zależy na bronieniu barw narodowych, bo to nieprawda. Rozrzucać takie informacje po całym kraju. Trzeba mieć szacunek do podjętych decyzji” – pieklił się Kameni, którego dawną jedynkę w reprezentacji przejął Fabrice Ondoa z drugoligowej Sevilli Atlético. Na marginesie – Kameruńczycy w tegorocznym PNA zmierzą się z plagą dezercji. Z udziału w turnieju zrezygnowało ośmiu futbolistów, z Joëlem Matipem, Allanem Nyomem i Erickiem Choupo-Moutingiem na czele.
Pod drugiej stronie Andaluzji, w Betisie, Víctorowi Sánchezowi Puchar Afryki namiesza… w taktyce. Za kadencji Víctora Beticos rozbudowali defensywę do trzech środkowych obrońców, czyli dokładnie tylu, ile mają w kadrze A. Absencja Aïssy Mandiego (Algieria) przyspieszyła poszukiwania rozwiązań podczas mercado. „Zdajemy sobie sprawę z Sánchezem, że nie będzie Mandiego, a chcemy utrzymać linię z trzema stoperami. Śledzimy rynek transferowy” – zapowiadał dyrektor sportowy Verdiblancos, Miguel Torecilla, do którego notesu już wcześniej trafił Jarosław Jach z Zagłębia Lubin. Z polskiego podwórka Torecilli, podobno, wpadł w oko również Piotr Celeban.
Jarosław Jach jest 5. na liście Betisu na środek obrony, ale nadal poza zasięgiem. Miguel Torrecilla ma na transfer ponad milion euro. [1/2]
— Dominik Piechota (@dominikpiechota) January 12, 2017
Numerem jeden był Marc Muniesa. Opcją ekonomiczną jest, naprawdę, Piotr Celeban. Jedną z kilku, jeżeli nikogo nie dogadają. [2/2]
— Dominik Piechota (@dominikpiechota) January 12, 2017
Dużo, ale nie najgorzej
Gaboński czempionat obszedł się łagodnie z hiszpańskimi ligami, jeśli zerknąć także w liczby. Dla przykładu – dwa lata temu do Gwinei Równikowej wyjechało 26 piłkarzy z czterech szczebli (nawet z Tercera División!), a gospodarze imprezy, zza Pirenejów wezwali aż siedmiu z nich. Przy dzisiejszej siedemnastce powołanych to całkiem sporo, choć i tak blado na tle innych lig. Tradycyjnie, najgorzej mają Francuzi, wysyłający na urlopy 69 zawodników. Za nimi Anglia (39), Portugalia (25) i Turcja (20). Dopiero potem Hiszpania, która faktyczne straty zacznie oceniać od pierwszego gwizdka Pucharu Narodów Afryki.
Tutaj zobaczysz pełne składy wszystkich uczestników PNA 2017