O tym co zaskakuje, a czego zupełnie mogliśmy się spodziewać – tak dzisiaj będzie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że w Manchesterze United będzie tragedia. Pierwszeństwo ma jednak Watford – klub, który znów stwarza pozory. A może nie tylko?
Jeszcze przed pierwszą kolejką Premier League w sezonie 2018/19, długo zastanawialiśmy się kogo wziąć do swojego składu w Fantasy. Wiele osób, z którymi rozmawiałem i moja skromna osoba również – unikaliśmy Watfordu. Po prostu wydawało nam się, że to goście, którzy lada chwila spadną do niższej ligi albo będą do końca męczyć bułę.
Javi Gracia przełamuje klątwę?
Jak słusznie przypominają przy tej okazji angielskie media – hiszpański szkoleniowiec jest pierwszym menedżerem od 2014 roku, który skończył poprzedni sezon i nie został pogoniony przez właścicieli klubu z Vicarage Road. Kapryśna rodzina Pozzo, która swoje macki ma również w takich klubach jak Udinese czy Granada żegnała się w kiepskiej atmosferze z Quique Floresem, Walterem Mazzarrim i innymi. Przyjście Hiszpana nie zwiastowało wielkiego przełomu, a w dodatku w nowy sezon Watford wchodzi już bez Richarlisona – jednej z większych gwiazd, przynajmniej pierwszej części kampanii ligowej 2017/18. Tenże ulubieniec większości użytkowników grupy “Nie śpię, bo ustawiam FPL” na Facebooku jest już ze swoim ukochanym Marco Silvą w Evertonie, notabene strzelił już trzy gole. Pieszczotliwie nazywany Fawelarzem 21-latek pozostawił za sobą lukę, która w teorii była trudna do wypełnienia.
Tymczasem początek sezonu to bardzo przyjemna niespodzianka dla fanów Szerszeni i równie duża dla postronnych obserwatorów Premier League. Podopieczni trenera Gracii zaczęli bardzo dobrze, pewnie pokonując Brighton. Nie będziemy czarować, że przewiezienie Mew na własnym terenie to jakiś gigantyczny sukces. Każdy, kto chce się utrzymać, wręcz powinien pewnie wygrywać z takimi zespołami. Zrobili to w bardzo dobrym stylu – 19 strzałów, 6 celnych i dublet Roberto Pereyry – wszystko zagrało.
Prawdziwy test przyszedł jednak w drugiej kolejce. Tutaj Watford znów nas zaskoczył i znów pozytywnie. Wyjazd do Burnley kojarzy się każdej drużynie z męczarniami, zresztą słusznie. Obojętnie czy ekipa Seana Dyche’a jest w wielkiej formie, czy może odczuwa zmęczenie po meczach Ligi Europy (traktuje je dziwnie serio jak na Anglików), to zawsze trzeba się jej po prostu obawiać. Turf Moor to obiekt, gdzie najlepszy trafia w słupek, a co dopiero głupek. Tutaj objawił nam się jeden z powodów, dla których drużyna z Vicarage wygląda na początku tak dobrze – mianowicie reaktywacja Troya Deenaya.
Tracący głowę wrak człowieka – z tego kojarzył się nam w poprzednim sezonie. Na szczęście dla Javiego Gracii, najprawdopodobniej udało mu się dotrzeć do kapitana. Gol i asysta wydatnie pomogły ekipie w wygranej 3:1 z Burnley. Gola dorzucił także Will Hughes. Anglik przy braku kontuzji może być tym, dla którego będzie się chodzić na mecze. Potrafi zrobić sporo dobrego, a ma 23 lata – najlepsze dopiero przed nim
Oczywiście niczego tu nie będziemy przesądzać. Za nami dopiero dwie ligowe kolejki, a Watford znany jest z tego, że w drugiej części sezonu lubi sobie skapcanieć i wywoływać ból zębów. Na razie jednak na Vicarage mają sporo powodów do zadowolenia. Teraz trzy domowe mecze z rzędu – Crystal Palace, Tottenham i Manchester United. Dwaj możni, którzy przyjadą po Orłach wcale nie nastawiają się na łatwą przeprawę, no a już na pewno nie Czerwone Diabły.
Jose Mourinho – obraz nędzy i rozpaczy
Ostatnio natknąłem się na tekst mojego przyjaciela Bartka Brzoskowskiego, który rozliczał Jose Mourinho – można znaleźć go TUTAJ.
Żeby wprowadzić nas dobrze w temat – definicja. Otępienie, demencja (łac. dementia) – spowodowane uszkodzeniem mózgu znaczne obniżenie sprawności umysłowej. Istnieje wiele definicji i kryteriów otępienia, ponieważ istnieją spory, kiedy obniżenie sprawności umysłowej staje się już otępieniem. Wbrew niektórym potocznym opiniom otępienie nie jest normalnym objawem procesów starzenia się (za Wikipedią).
Nie wiem czy to już to, ale na pewno jest blisko. Portugalczyk obecnie nie panuje absolutnie nad niczym. O ile broniły go wyniki rok temu, wicemistrzostwo i finał FA Cup były względnymi sukcesami, tak teraz wygląda to na preludium do jakiejś totalnej tragedii. Mecz na stadionie Brighton (subtelne przejście po Watfordzie, który sklepał Mewy aż miło) było jak sernik z rodzynkami. Fani United zostaną alkoholikami i będą mieli rację. Niestety, ale wpisy o krwawiących oczach najlepiej oddają to, co obecnie jest udziałem tego zespołu.
My eyes are bleeding. pic.twitter.com/DpFfWcPDDh
— ً (@azpifc) August 21, 2018
Rzućmy jeszcze okiem na statystyki.
Manchester United's attacking stats this season:
Attempts: 17 – PL rank: 17th
% of touches in opp. box: 1.7%- PL rank: 20th
Time spent in final third: 20% – PL rank: 20th#MUFC pic.twitter.com/vKTtJ3E8PZ— ManUtdRelated_ (@ManUtdRelated_) August 23, 2018
Na Boga – jak tak można? Ja rozumiem, że to już nie jest zespół, mający w swoim zestawieniu samych gigantów. Za Fergusona często było rzeźbienie w tym, co się ma i nie narzekało się, że zupa za słona, że niedogotowane placki. Tymczasem kupiony za garnek złota Fred wygląda na totalnie zagubionego, mistrz świata Paul Pogba oprócz dwóch karnych jest cieniem samego siebie, a biedny Romelu Lukaku dostanie w końcu wysypki od czekania na jakieś dobre piłki.
Manchester United na to nie zasługuje. Ma swoich zwolenników i hejterów, ale ci drudzy wzięli się stąd, że przecież po prostu z nimi się rywalizowało. Nie o środek tabeli, tylko o podium. Obecnie prognozy po otwarciu są koszmarne. Wymęczona, okrutna dla oczu wygrana z Leicester i w pełni zasłużona porażka z Brighton. Lee Sharpe przewiduje, że Mourinho zostanie wywalony przed Bożym Narodzeniem. Przydałoby się, bo za Moyesa był chociaż jakiś styl. Kretyńskie wrzutki, ale jednak styl. Tutaj jedyną powtarzalnością jest męczenie buły i ofensywna zmiana Fellainiego.